Skocz do zawartości
Forum

Samotne ciężarówki


Rekomendowane odpowiedzi

Elza -mysle ze nie poniesiesz porazki:) Tak jak piszesz jak czlowiek musi to da rade, szczegolnie kobieta-mama.
Oprocz psa mam tez kota:) ale oni byli ze mna juz wczesniej.Pies z racji tego ze jest duzy to duzo je temu wydaje ok 200zl na karme i smakolyki w tym wliczony jest kot ale ona zjada moze ok 20zl:)
Z kosztami wszystko zalezy od zdrowia dzicka ,od karmienia dziecka dlatego mowie nie ktorzy nie potrzebnie strasza. Najgorsze to wyprawka bo musisz wysztko kupic ale pozniej juz z gorki. Kosmetykow tez nie ma sensu kupowac za duzo bo nie wiesz czy dziecko nie bedzie uczulone na cos:) Wszystko wyjdzie w praktyce:)
U nas zele pomagaja ale na chwile a wiadomo to jest lek wiec nie moge go zaczesto podawac. Mlodemu wychodza 3 zabki naraz wiec chcac nie chcac boli go. Podaje mu nurofen ale tez tylko na noc.
U nas tez byla propozycja zebym wprowadzila sie do tesciowej jak moj wyjedzie ale nie zgodzilam sie bo obie bysmy sie meczyly. Ja klade sie pozno spac, ona idzie z kurami, ona wstaje o rano wstac a ja o 10 tak wiec chociazby w tym mialabym dosc, jedynie co to mialabym codziennie obiadek zrobiony:)
Dasz rade na pewno. Na poczatku i tak napewno mama ci pomoze zebys mogla chociaz pospac:) A na porodowke bierzesz kogos?

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlclb15ksjtmsj.png

Odnośnik do komentarza

Zobaczymy czy poród bedzie SN czy CC tak czy siak będę sama,mamy nie chce tylko biedna sie nadenerwuje i stresuje, nie chce żeby na to patrzyła zaraz jej ciśnienie skoczy. Chciałabym położną swoją, mam taka możliwość ale mówię zależy od porodu.Mała buszuje tylko martwi mnie ból brzucha w prawym dole przy biodrze,w nocy mnie bolało to juz drugi raz.

Odnośnik do komentarza

Ale to właśnie taki kłujący ból aż mnie obudził i jak dotknęłam to kuło.Mała sie rusza,figluje mniej chyba ale czuje jej fikołki tak to wszystko jest ok żadnych plamień nic więc chyba wszystko jest ok. W piątek mam wizytę u lekarza to już zaczekam.

Odnośnik do komentarza

Troszkę zapisałyście :) ale widzę ,że ku lepszemu wszystko idzie . Bardzo się ciesze .

Elza - bierz ile dają , moja duma kobieca jest taka,że mnie wkurza jak coś mamusia ojca małej kupi już zwracałąm uwagę na to ale ja wolę sama iść i wybrać , jak chce to niech da kase bo ja chce sama wybierać :)

Monika - wiesz ja też sie zszokowałam tym ,bo sama osobiscie nie wpisałabym NN , moja córka ma ojca i ma jego nazwisko , a także przychodzi do niej , bawi się z nią juz zaczyna ogarniac powoli temat i nas wozi na wizyty dziś miałyśmy za tydzień znowu, a to na zakupach bylismy więc jakos idzie powoli....

A tak ogółem chyba u mnie też ku lepszemu bo tatuś zaczyna kumać czacze i zobaczył jak mamusia sie wtrąca jak mnie zbulwersowała i powiedziałam trochę więc spokój jest i on przejrzał chyba bo spowrotem założył mi pierścionek zareczynowy od tak o , rzucac bedzie palenie z pomocą fakt Desmoxanu ale dobre to. Co by tu namazgrolić ,że moja malutka jest już niemożliwa :D ale jaka kochana . <3

http://www.suwaczki.com/tickers/km5stv73cnsxwwu0.png

Odnośnik do komentarza

WielkiZnakZapytania - jego mamusia robi sobie przyjemność kupuje to co jej się podoba i raczej ma w dupie moje zdanie... Wiesz ostatecznie to jej pieniądze i nie jej obowiązek więc ja nie wymagam pieniędzy od niej co innego ,,tatuś, który jest tak zootientowany ze kupił kilka śpiochów i pajaców w samoloty( w tym jedno body w kolorze czarnym!) a ja od 20tygodnia wiem że będziemy mieli córkę i mam na płycie zdjecie w 4d małej cipki- juz tak dosłownie napisze.Jego matka wie jaka jest płeć dziecka i Beata kupuje rzeczy w kwiatuszki różowe i dziewczęce :) Wiec Wie on pewnie ma w dupie bo przypuszczam ze ona jemu powiedziała np nie wiem... Wracając niechce żeby on coś kupował bo te rzeczy są niedopasowane do płci i pogody rodzę na koniec kwietnia a on nakupowal pluszowych śpiochów ciemnych i granatowych na 0-3 miesięcy same markowe oczywiście ale one sie nie nadają no litości czarne body na maj!

Odnośnik do komentarza

Myślę ze Beata mu kazała to pojechał wrzucili do koszyka co popadnie i tak go dziecko interesuje. Nie już sie nie łudzę,on ani nie chce ze mną gadać ano sie widzieć ano dziecka,ostatnio też niby Beacie dal pieniądze dla nas,szczerze nie wierzę-zmusiła go.
Teraz muszę z nią jakoś pogadać czy to od niego wyszło czy od niej,jeżeli od niej to dam jej numer konta niech go nie zmusza , tamten przeleje raz w miesiącu ile uważa.Tak bedzie prościej.

Odnośnik do komentarza

Cześć wszystkim,
czytając trochę forum też postanowiłam opowiedzieć swoją historię i czynnie do Was dołączyć.
Z ojcem dziecka znamy się od 5 lat. Bardzo szybko po poznaniu, zamieszkaliśmy razem jednak nasz związek był zawsze bardzo burzliwy. Rozstawaliśmy się i zchodziliśmy z 3-4 razy. Zawsze pod koniec nie mogliśmy siebie znieść, były kłótnie i awantury, po 2-3 miesiącach ciszy i moich wyprowadzkach zaczynało się od przypadkowego spotkania, jakaś kawka, obiadek, później wspólne gotowanie u niego, jakieś filmy wieczorem, aż dochodziliśmy do momentu kiedy zostawałam u niego na noc a za parę tygodni znów się wprowadzałam. Raz, kiedy poszło o zdradę z jego strony, zabolało mnie tak bardzo, że powiedziałam koniec - szanuj się dziewczyno, nawet jeżeli go kochasz to się nigdy nie zmieni i to nie ma przyszłości. Ucięłam całkowicie kontakt. On poczuł, że teraz jest inaczej, że nie odbieram tel, nie chce go widzieć i zaczął się starać tak jak nigdy. Zrobił u jego siostry (która zaprosiła mnie na sushi - bo z jego rodziną mam bardzo dobry kontakt) wielki napis na ścianie wycięty z papieru " Kocham Cię Mainia", wystawał pod drzwiami, płakał, pisał listy, że teraz zrozumiał, że pójdziemy razem na terapię itd. Po jakichś 2 miesiącach jego nieustannych starań uległam - w skrócie oczywiście znowu nic z tego nie wyszło, na początku była sielanka (o terapii jakoś zapomniał) aż z czasem scenariusz się powtórzył. Ostatnimi czasy mieliśmy bardzo kumpelskie relacje, obiadki, kawki, sushi na mieście i szczere rozmowy o naszych życiach - bez martyrologii, rozmawialiśmy o tym czy z kimś się spotykamy itd. W końcu P powiedział mi, że jest taka pewna dziewczyna w której się zakochał, że jest taka inna, taka wolna, że ma chłopaka ale chyba się z nim rozstaję. Mówiłam mu, że wszystko będzie ok, że on taki fajny, że ona się pozna i w końcu będzie szczęśliwy. Jak ja coś wspominałam o randkach zawsze mówił, że czuje się zazdrosny,że ktoś inny może być ze mną. Generalnie sytuacja trochę dziwna ale jakoś dawaliśmy radę z tym, było nam tak dobrze. Po paru tygodniach przyszedł do mnie z dwoma winami, chciał się wygadać - ruszyło go to, że ta cudowna dziewczyna nie do końca zerwała z facetem i pojechała do niego na weekend. Powiedział, że był głupi, że wcale się nie zakochał, że ona jest taka sama jak inne.Ja trochę pocieszałam, mówiłam, że może pojechała definitywnie się rozstać ale tak od tego pocieszania i dwóch butelek wina wylądowaliśmy w łóżku (wcześniej też nam się parę razy zdażyło). Niestety pech chciał, że prezerwatywa się zsunęła... Obydwoje podejrzewaliśmy, że P może być bezpłodny bo z wcześniejszą partnerką (z którą 4-lata z 8-letniego związku) się nie zabezpieczali i nic z tego nie wyszło ale że akurat miałam dni płodne nalegałam na tabletkę po. Następnego dnia poszłam do lekarza, bez problemu dostałam receptę i wzięłam tabletkę. Jechaliśmy razem wtedy na urodziny jego kolegi, nie przywiązując do tego większej wagi - przeczytałam, że skuteczność to ok. 86% więc jakoś nie bałam się ciąży. Po drodze snuliśmy jednak rozmyślania jakby to było gdybyśmy mieli dziecko, jakie imię itd.

Po 4 tygodniach (okres spóźniał mi się jakieś 4 dni) rozmawialiśmy przez tel, powiedziałam mu że czuję, że coś jest nie tak, żeby kupił test i przyjechał. Kupił, zrobiliśmy - dwie kreski. Pojechał po drugi - to samo. Ja oczywiście łzy, panika, on też był przerażony ale starał się mnie uspokoić, że trzeba pójść do lekarza itd bo testy mogą się mylić. Ja czułam, że jestem w ciąży ale zrobiłam jeszcze badanie krwi. Na wyniku poziom hcg ok. 9000 i informacja, że jeżeli kobieta nie jest w ciąży to < 1. P dalej nie dowierzał więc poszliśmy razem do ginekologa a on tylko spojrzała na badanie, powiedział, że ok. 5 tydz. Zrobił usg i zobaczyliśmy już bijące serduszko. P cieszył się bardzo, a ja zastanawiałam się co z naszą relacją (on jednak dalej miał kontakt z tą dziewczyną) co z naszą sytuacją finansową? (ja pracuję na pół etatu i kończę jeszcze studia, mieszkam w wynajmowanej kawalerce, która nie nadaje się do mieszkania z dzieckiem a on jest w jeszcze gorszej sytuacji - kredyt na mieszkanie, duże opłaty, na które nie wystarczają jego dochody w związku z tym ma długi). Dużo rozmawialiśmy, że musimy naprawić nasze relacje, ze będziemy razem wychowywać dziecko, pójdziemy na jakąś terapię dla par żeby ułożyć nasze sprawy, on znajdzie pracę na etat - jak się dogadamy to zamieszkam u niego i będzie wszystko ok. Rozmawialiśmy też o tym, że żebyśmy mogli w 100% pracować nad naszą relacją nie może spotykać się z tamtą bo nie zaangażuje się w pełni. Obydwojgu nam było z tym ciężko, mi bo wiedziałam, że nie jestem jego "wybranką", że wpadka zmusza nas do bycia razem, a jemu bo musiał zrezygnować z interesującej znajomości z której mogło być coś pięknego. Po dwóch spotkaniach z terapeutą, dużo rozmawialiśmy było dużo czułości, nie kłóciliśmy się, wspólne śniadanka, obiadki, kolacyjki i już powoli zaczynałam się cieszyć, że może się jednak ułoży, że P będzie bardziej odpowiedzialny (pomagałam mu zrobić CV, szukałam ogłoszeń), że razem jakoś damy radę. Nagle nastąpił z jego strony zwrot - po terapii(chodziliśmy indywidualnie i co 2 tyg razem) miał przyjechać do mnie i mieliśmy porozmawiać, zadzwonił, powiedział że się nie spotkamy bo umówił się z koleżankami z uczelni, powiedziałam spoko, spotkamy się jutro. Następnego dnia po mojej pracy spotkaliśmy się we trójkę ( ja, tatuś, i jego przyjaciółka która przyjechała w odwiedziny z rodziną i wiedziała o ciąży) P był jakiś nieobecny, oziębły, nie ten człowiek. Pokłóciliśmy się i wyszłam ze spotkania. Następnego dnia zadzwoniłam, zapytałam skąd ta zmiana a on mi powiedział, że przeczytał jakąś książkę, myślał o tym wszystkim i nie pozwoli, żeby ktoś go ograniczał, ani ja ani jego rodzice. Że nie widzi możliwości, żebyśmy byli razem bo ja mu zabroniłam kontaktować się z ta dziewczyną, że zaczynam "zamykać mu okna". Pól nocy przepłakałam i nie mogłam spać bo nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji tym bardziej, że wcześniej było wspaniale. Następnego dnia rozmawialiśmy u niego, on powiedział, ze chce chodzić nadal na terapię ale ja nie moge mu stawiac wymagań itd. Poszedł do wanny ale zostawił tel. wiem że nie powinnam tego robić ale zajrzałam, a tam sms-y, że ma terapię o 19 ale po niej jedzie prosto do tej dziewczyny i ma na nadzieję, że ona jeszcze pamięta jego dotyk, za parę dni w walentynki, że ona jest najfajniejsza ze wszystkich i jest jego walentynką. Załamałam się kompletnie, bo po raz kolejny mnie okłamał, zaniosłam mu tel do wanny z tym sms-em i powiedziałam, że nie widzę szans. Zrezygnowałam z terapii, załamałam się totalnie, do tego stopnia, że dzwoniłam do jakiejś kliniki na Słowację pytać o warunki aborcji. On oczywiście nie chce usunąć, bardzo chce dziecka, ale nie potrafi znaleźć innych sensownych rozwiązań. Trochę nie tak wyobrażałam sobie moje, życie i nie widzę przyszłości w jasnych barwach. Do rodziców raczej nie wrócę (mieszkają 200 km ode mnie z moim rodzeństwem i nie bardzo będzie tam miejsce dla mnie i dziecka), nie wiem za co utrzymam (znając P szybko z kłopotów finansowych nie wyjdzie) i jak sobie sama poradzę.

http://www.suwaczki.com/tickers/uwo9dqk313xw09wk.png

Odnośnik do komentarza

hej, kiedys tam 40 stron temu napisałam posta i teraz dołaczam oficjalnie :) odeszłam. jestem sama z synkiem(19 mies) w sumie zawsze sama byłam, a on tylko przysparzał mi problemów.. zostałam z 30 tys długami, karta kredytowa i 2 telefonami w miksie.. ale wiecie co, czuje sie mega szczesliwa.. w koncu spokoj i nie wkurzanie sie ze nie pomaga, ze chleje, ze ma nas w dupie.. mieszkam u mamy od niej nie wymagam aby wykapała, przebrała, czy ubrała synka. licze tylko na siebie. pomimo to ze wiekszość mojej mega wypałty idzie na spłate długów, mimo to ze kupuję ciuuchy lumpach, albo dostaje po kims, to kurde naprawde czuje sie fajnie. jedynie wkurza mnie fakt ze on sobie balanguje, zbiera na auto, a ja ciagne ledwo od 1 do 1. no, ale wciaz sobie powtarzam, ze za własna głupote trzeba placic, mogałm nie brac tych kredytów dla niego.. a najwieksza siła napedowa jest moj skarb, dziei ktoremu wstaje z mega usmiechem na ustach i wiem, ze warto :) on sie "stara" o nas, mały jeździ czasm na weeki do niego, bo syn kocha go i wiem ze teskni, bo samym ojcem to tragicznym nie był. ale ja jestem nie ugieta, wolę sama niz z jakimś przygłupem. także uwierzcie mi, ze skoro ojcowie waszych maluszków was zostawili w ciazy, to dziekujcie bogu za to, bo byscie sie tak jak ja 18 mies meczyły..

Odnośnik do komentarza

ika-gratuluje dobrej decyzji. A myslalas o jakis alimentach? bo jednak powinnien cos wam dawac. Swoja droga dlugi jakos splacisz ale ile masz teraz spokoju, mniej stresu ,to napewno ulatwi ci sprawe. Bedzie dobrze i zycze ci duzo wytrwalosci :)

marys -no cos rozumiem twoje obawy ale czy ty nadal chcesz usunac ciaze? w ktorym jestes teraz tygodniu? Z jednej strony chcialabym ciebie pocieszyc ale z drugiej jestem sama sobie winna, bo az tyle razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi:/ Wybacza sie tylko jedna zdrade nie wiecej. Mozna ciebie podziwiac ze dalas rade ,ze chcialas ale za jaka cene. Rozumiem twojego bylego, zwiazek z przymusu nie ma zadnego sensu. Mysle ze dasz rade, dziecko potrzebuje do zycia nie wiele Ciebie, wiec mysle ze w kawalerce dalabys rade. Sa rozne osrodki pomocy ,naprawde mysle ze nie bedzie tak zle. Poprostu strach ma wielkie oczy co jest zrozumiale. Ja w ciuchbudzie tez kupuje ciuszki bo sa nie zniszczone ...Mysle ze ci sie wszystko ulozy tylko musisz na spokojnie sobie sprawe przemyslec. Jego dlugi nie sa twoimi ,ma ci sie dokladac i niech ciebie to nie interesuje skad wezmie,niech znajdzie nawet 2 roboty .Miej to gdzies.Niech tamta mu daje ,nie wazne skad ma miec. Z przymusu byscie tylko ze soba walczyli i wczesniej czy pozniej i tak by to sie rozwalilo, a dziecko bedzie cierpiec. Jelsi zamieszkacie ze soba on bedzie chodzic jawnie do tamtej to pasowalo by ci to? Bylabys ta druga tak naprawde .....Nie ubolewaj, nie rob zabiegu ,bedziesz zalowac, wszystko napewno sie ulozy. 3mam za ciebie kciuki i za podjete dobre decyzje. Dasz rade ,kobiety -matki przenosza gory ty bedziesz jedna z nich. Nie obraz sie ze ci napisalam jak ja to widze ale nie lubie jakos owijac w bawelne bo po co ? Nie cofaj sie idz do przodu.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlclb15ksjtmsj.png

Odnośnik do komentarza

Boże jak to wszystko zmienia obrót sprawy, dziewczyny bądźcie silne bo to najwazniejsze , mamy dla kogo żyć . Nasze maluchy nas potrzebują , spokoju , miłości mega dużo miłości :)
Maryś- witam Ciebie i nie załamuj się , wiem jest cholernie ciezko ale postaraj sie o aliment , zasiłki i moze sa osoby blisko Ciebie które pomogą....
Ika - podziwiam Cię ,że masz siłe , właściwie wszystkie musimy ją miec :) jestem pewna ,że Synuś daje mega radosc i naped na tzw 4koła i że dzialasz dalej.

U mnie znowu upadek , normlanie szlag mnie trafia juz .. teraz koniec no game over i pierscionek tym razem bedzie do sprzedazy malej za to cos kupie i odloze na jej potrzeby. Mam dosyc on sie nie zmienil , mysli ze jak dal znowu to bedzie rządzić a tu guzik z petelka mu wyszlo ehhh....

http://www.suwaczki.com/tickers/km5stv73cnsxwwu0.png

Odnośnik do komentarza

U mnie dziewczyny dym na całego. On chyba chce mnie wykończyć nerwowo może myśli ze sie pozbędzie mnie i dziecka. Dzwonił bo chce ustalić szczegóły.Powiedziałam ok a o co ci chodzi, nooo o to ze chce wiem ze ja też ponoszę konsekwencję i chciałbym ustalić zoobowiazanie finansowe i szczegóły dot.
dziecka.Mowie ok to co ustalamy - no bo ja bym nie chciał ingerować w wasze życie oczywiście poniosę konsekwencje finansowe i coś tam dukał...więc sie wkur... zaczęłam wrzeszczeć ...i mu powiedziałam ze ma spier.... razem ze swoimi konsekwencjami .Taka rozmowa była.

Odnośnik do komentarza

Z tym ze mnie nie chce sie pogodziłam,ja też juz go nie chce ale jak można nie chcieć dziecka którego sie nigdy nie widziało ,nie wiem z czystej ciekawości nie mówiąc już o uczuciu to mnie najbardziej boli.Wasze dzieci część przynajmniej wie ze ma ojca ,u części ten ojciec jest w jakimś ułamku ich życia Ten z góry założył że w nasze życie nie bedzie ingerował czyt. Nie chce mieć nic wspólnego.Ciekawe ile jeszcze takich jego,, konsekwencji ,,biega po świecie .Nawet jeżeli tak myśli i sobie zaplanował to czy nie mógł chociaż poprostu mnie nie denerwować teraz i oznajmić mi to po porodzie.Dzwonil jeszcze ale zablokowalam jego numer.Nie wiem chyba mnie wykończy.

Odnośnik do komentarza

monika1709 - Nie obrażam się, masz dużo racji, nikogo nie da się zmusić. Tylko najgorszy jest fakt, że cały czas mówił i mamił mnie wizjami jak to popracujemy nad nasza relacją, jak razem będziemy wychowywać dziecko, jak wszystko się ułoży jeżeli obydwoje będziemy chcieli a on przecież chce itd. Po raz kolejny mnie oszukał i dał do zrozumienia, że nie można na nim polegać. Wspólne mieszkanie nie wchodzi w grę bo cały czas bym się denerwowała, że może powiedzieć "to dla mnie za dużo, nie sprawdziło się to rozwiązanie" i ja zostaje z dzieckiem na lodzie albo obydwoje będziemy mieć siebie tak dość, że dziecko będzie to odczuwać. Nie mogę dopuścić do takiego uzależnienia się od niego! Postanowiłam, że nie usunę, jestem teraz w 10 tygodniu. Muszę porozmawiać z rodzicami, powiedzieć im przede wszystkim o sytuacji i może razem coś wymyślimy. Może uda mi się też w pracy zwiększyć trochę etat, chociaż strasznie mi głupi, że proszę o więcej godzin, dostanę umowę i zaraz powiem, że jestem w ciąży i pójdę na l4 - w mojej pracy kobieta z brzuchem nie może pracować, byłoby to niebezpieczne bo muszę wchodzić na drabinę czasem, zdaża się że pracuję po 10-12 godz. Teraz kiedy już stało się dla mnie jasne, że nie mamy przyszłości jest mi łatwiej. Zaczęłam jakoś myśleć o sobie i dziecku, zastanawiam się nad zwiększeniem godzin w pracy, nad swoim zdrowiem i spokojem. Muszę tylko poradzić sobie z myślą, że jednak nie będziemy szczęśliwą rodzinką i będę samotną matką - ciężko mi to przychodzi ale może z czasem...

Elza - jak poradziłaś sobie z tym, że Ciebie nie chce? Moim zdaniem tak jak w moim przypadku , nie można kogoś zmusić, ani do bycia razem ani do zainteresowania dzieckiem. On chyba jeszcze nie zdaje sobie sprawy co traci i może jak dziecko przyjdzie już na świat zmieni zdanie? Z nimi nigdy nic nie wiadomo;/ Wydaje mi się, że nerwy są najgorszym doradcą, na pewno to jest bolesne i trzeba to jakoś przetrwać. Dobrze, że chociaż poczuwa sie do finansowej odpowiedzialności (albo mama go przymusiła), nie ważne co nim kierowało, pieniądze też są ważne i jeżeli chce jakoś się dokładać to chyba lepiej tak to ustalić niż ciągać się po sądach. Tak przynajmniej mi się wydaję, przede mną jeszcze tak kwestia do omówienia z P więc też nie wiem jak będzie...

Ika- jesteś bardzo dzielna, chciałabym tak jak Ty móc odejść i być szczęśliwa z tego powodu - jeszcze dużo pracy przede mną. Na pewno wszystko jakoś się ułoży, głowa do góry

http://www.suwaczki.com/tickers/uwo9dqk313xw09wk.png

Odnośnik do komentarza

Hej Wszystkim...ja też jestem samotną mamą od niedawna w sumie...z podwójnym bagażem w postaci 9 miesiącznego dzidziusia,,a kolejne w drodze:)tak się to wszystko potoczylo...nazczęście mam oparcie w rodzinie finansowe w postacie darmowego lokum:)tato niestety się nie sprawdził w roli opiekuna domowego ogniska:)człowiek wg.nie nadający się do życia,,z biegiem czasu wszystko wyszło na jaw..minoł czas zauroczenia i przymykania oczu na niektóre sprawy,,wolałam dla dobra siebie i nienarodzonego dziecka urwać kontakt w postaci wspólnego zamieszkania...myślałam,że od tego czasu w którym nie jesteśmy razem trochę bardziej będzie się starał jakoś naprawić relację..jednak wszystko idzie w innym kierunku..życie pisze różne scenariusze...myślałm,że moje potoczy się trochę piękniej,,ale cieszę się z mojego kochanego dzieciątka,,oswajam się z myślą na przyjśćie kolejnego nie płacze w poduszkę tylko staram się jakoś to wszystko udźwignąc

Odnośnik do komentarza

maryś89- na początku wyłam,płakałam,żyć mi się nie chciało,czas trochę goi rany tzn zaczyna docierać do Ciebie co sie stało , uczucie żalu,rozczarowania zamienia sie w złość, nienawiść powoli godzisz sie z tym , teraz czekam na czas w którym nie będę czuć żadnych emocji do ,,tatusia,,.Nie powiem był taki czas że bym mu wszystko wybaczyła,ze miałam ochotę go prosić żeby został,żeby to wszystko odkręcił,żeby ją zostawił,wrócił co najśmieszniejsze zaczęłam szukać powodu dla którego to zrobił,ze może to przeze mnie ,może jestem nudna ,moze sie mną znudził,może ona jest lepsza w wielu rzeczach ITP takie schizy... Niestety nie , on mnie nie kocha.

Odnośnik do komentarza

elza - ja jestem dopiero na etapie żalu i rozczarowania, widzę, że jeszcze długa droga przede mną. Fajnie jest wiedzieć, że nie jestem jedynym przypadkiem w takiej sytuacji (dotąd jakoś wydawało mi się, że 99% to szczęśliwe rodziny a ten 1% to jakiś kosmos i mnie nigdy się nie przydarzy).
Skoro już tyle emocji za tobą to i w końcu przyjdzie czas na nicnieczucie względem "tatusia".

a tak z innej beczki, bo w sumie nie mam za bardzo jeszcze koleżanek które byłyby w ciąży (nie wszyscy też wiedzą o mojej i nie mam się z kim wymieniać doświadczeniami) i chciałam zapytać czy też tak miałyście, że dopadało was zmęczenie na początku ciąży i mogłyście iść, stać albo leżeć i w momencie zasypiałyście? Ok godz 13 chciałam poczytać książkę i ocknęłam się jakieś 15 min temu a na 16 do pracy - dobrze, że mam blisko :)

http://www.suwaczki.com/tickers/uwo9dqk313xw09wk.png

Odnośnik do komentarza

ELZ ja mam aktualnie 14 tydzień..:)no ,a na dodatek żeby było lepiej to ost,wizyta u lekarza wykryła,że mam niedoczynnośc tarczycy tsh miałam podwyższone poza norme i to konkret..no i boje się czy dzidzius ur się zdrowy..
zobaczymy jak wszystko się ułoży..powoli nastawiam się na bycie samotną mamą,,trudne to jak cholera..bo dwójka dzieci to nie to samo co jedno..ledwo co się ogarniam,a tu drugie w drodze w sierpniu miałam wrócić do pracy ,a tu narodziny się szykują...:)obawy są o przyszłość..ale grunt to własnie się nie poddawać,bo jest dla kogo żyć i kochać:))

Odnośnik do komentarza

Martucha1000-nic nie jest przesądzone ,zobaczymy jak sie ułoży,czasami nie ma sie wpływu na pewne rzeczy i trzeba dać czas sobie żeby się ułożyło. U mnie najgorszy jest lęk o przyszłość,obawa przed tym jak będzie oraz ciemne scenariusze.Sama sobie tłumacze w myślach kobieto przecież są kobiety porzucone jak Ty i dają radę,mało tego układają sobie z kimś życie,są szczęśliwe.Nawet szczęśliwe mężatki nie maja pewności czy ich mąż wróci z pracy ,cały i zdrowy.Nie jestem taka ostatnia żeby do końca życia być cierpiennicą :/ ale pomijając...moja mała dzisiaj tak figluje:) pociecha mała myślę ze spakuję już torbe zostało mi 8tyg niecale chciałabym juz mieć ją w domu i żeby było po wszystkim a tak to się stresuje dodatkowo porodem:/

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...