Skocz do zawartości
Forum

Łożysko przodujące


Gość Anetta1

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!
Mam pytanie do przyszłych i obecnych mam. Czy któraś z Was miała przodujące łożysko? Ja mam łożysko przodujące brzeżnie. Jestem w 23 tc. Lekarz powiedział, że są szanse że sie podniesie. Kazano mi prowadzić oszczędny tryb życia i tyle. Co do leków to biore luteine 2x1.
Czy któraś z Was też tak miała? Czy łożysko sie podniosło? Czy miałyście plamienia lub krwawienia?

Odnośnik do komentarza

Anetta mialam lozysko przodujące brzeznie. Dowiedzialam sie w 26 tygodniu. Nie dzwignelo sie i nie dotrzymalam do terminu urodzilam miesiac wcześniej. Mialam 3 albo 4 krwotoki wszystkie ze skurczami porodowymi. Bralam luteine, duphaston, fenoterol, isoptin, relanium 5, sterydy na pluca i jakieś inne na cisnienie tez bo juz nic nie dzialalo aha i magnez. Także uwazaj na siebie i sie nie przemęczaj.

http://suwaczki.maluchy.pl/li-69168.png
http://suwaczki.maluchy.pl/li-69169.png

Odnośnik do komentarza

Pysiak to mnie nie pocieszyłaś. staram sie jak najdłużej leżeć i odpoczywać. Boje się tych krwotoków. Wcześniej miałam odwarstwienie błon płodowych i już miałam krwawienia dwa razy. Po ostatnim krwotoku mam plamienia już od 10 tygodni non stop. Niby krwiak sie już wchłonoł. Teraz jeszcze to łożysko. Boje sie że nie dam rady donosić mojej dzidzi.

Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka xx

Hm... moja historia odnośnie łożyska jest smutna.... Od początku....12,14 tydzień szpital lekka infekcja ,zagrożenie poronieniem....strach ,płacz.....wszystko skończyło się dobrze...powrót do domku..kontrola u mojego ginekologa prywatnie ....coś nie tak z łożyskiem. .. przodujące ..Ale kazał się nie denerwować bo się wszystko w kolejnych tygodniach się może zmienić.....ok.. mijały tygodnie mały był coraz żywszy...dawał popalić...czasami kopniaki sprawiały ból i nie umiałam doczekać się rozwiązania. 28 tydzień. ... znów szpital...silne bóle od żebra w dół pod brzuchem...strach torba spakowana byłam pewna że jadę do porodu ....tak strasznie bolało...okazało się kolka nerkowa prawa...5 kroplówek dziennie .. leżeć tylko na lewej stronie dużo pić...macica była tak duża że uciskała na nerkę i był zastój...niestety do końca ciąży doskwierała, plus bakteria w moczu, zagrożenie przedwczesnym porodem......ufff wytrwałam ...30 tydz kolejna wizyta u gin okazało się że łożysko prawidłowe..jupi..Ale maluszek ułożony nieprawidłowo główką siedział po żebrami...oj ....36tydzien+4 dni godzina 14:00 patrząc na tv ...reklama lecę siku wstaje a leje się ze mnie dalej patrzę krew mnóstwo krwi leje się jak woda ze mnie...wstaje szybko podkład poporodowy i jedziemy na szpital....podkład przeciekał po paru minutach ,mały się ruszał krzyczałan czy wszystko z małym będzie dobrze zapewniali ze tak....ZAPEWNIALI...W szpitalu kazali czekać...szybko wc zmiana podkładu bo w windzie już się lało po nogach...badanie usg mały ok ale coś nie tak z łozyskiem...usg dopochwowo ...po wyciągnięciu zakrwawionego urzadzenia kazano mi się nie ruszać nie wolno Pani wstawać....robimy cięcie szybko na salę....tam to już ekspres...tu mnie spisywano tu cewnikowanie....tu..werflon..rozbierano mnie...ogolono na szybko....widziałam około 8-9 osób pielęgniarek,położnych lekarze...dzwonili po anestezjologia ..byłam taka malutka przynich...przestraszona..zsszokowana...jadę na salę szybko rodzina na korytarzu mijam ich zapłakani..a mąż zagranicą:(... znieczólenie do kręgosłupa...nie bolało .....kazali się położyć...czułam smarowanie po brzuchu czymś krzyczę Panie doktorze ja to czuję wszystko jeszcze ok ok krzyk mój przerazliwy krzyk czuję to czuję lekarz aż tak mocno boli...czułam ich ręce w moim brzuchu jak naciągaja go jeden lekarz w lewo drugi w prawo..anestezjolog głaska mnie po głowie jeszcze tylko przy głowce poczujevpani szarpniecie....czułam ale mocny ucisk jednego z lekarzy...na żebra ..myślałam...że się udusze...anestezjolog mi powtarza ciężki poród bardzo ciężki małego ciężko wyciągnąć...nawet nie wiem kiedy wyjeli naszego Tobiaszka...nie płakał......za to ja wyłam za niego..krzyczalam czy wszystko z nim dobrze..cisza słyszę ciche jęki naszego skarba...walczył....o oddech...o wszystko...krzycze znów .. .co z małym a pielęgniarka obok zaraz pani dostanie maluszka ....zaraz pokażą..... obracam się na lewo a tam 6 osób wokół Tobiaszka ...z daleka tylko widzę jego rączki i zaciśnięte pięści.....mnie szyją...i szyją ale już nic nie czułam..patrzyłam kiedy dadzą mi mojego synka .. słyszę krew ...potrzebna krew...dzwonią gdzieś. ..a ja bezradna leże.....obracam się na chwilkę i tylko przez chwilę zaówazam jak w żółtym kocyki czy pieluszce malutkiego wynoszą.....nie pokazali nie dali dotknac .....on jest mój...gdzie go zabieracie...pustka ..strach....niedowierzanie... odwiezli mnie do sali ...patrząc na rodzinę wiedziałam po ich łzach ze jest źle..... dzw mąz ciocia mu mówi Aga jest po cesarce ale mały nie jest z nim dobrze.. ..przyszedł lekarz okazało się bez powodu oderwanie łożyska i krwotok ...lekarze mi długo tłumaczyli ze to cichy morderca... lekarz mówi mi że małego trzeba przewieźć do Jastrzębskiego szpitala tam będzie transfuzja krwi ..kazał się cieszyć ze maja tak dobrego anestezjologga bo w ostatniej chwili go wyciągnęli... i mam się cieszyć ze ja się razem z nim nie wykrwawiłam ...bo jakby stało się to w nocy umarłabym z synkiem w brzuszku....zero bólu..tylko krwawienie ...... takie miałam objawy... uspokoiłam się na minutę ..jak przyszły położne pytając o chrzest wiedziaalm że to nic dobrego nie wróży..Ale uspokajały mnie że to tak na wszelki wypadek bo mały jedzie do innego szpitala..mama poszła bo mogła z ciocia towarzyszyć przy chrzcie... A ja lezalam jak ten ....oh mama mówiła ze będzie dobrze dotkła go ..mówił a że jest silny ...kazalam cioci szybko powiedzieć żeby go pokazali.. na chwilkę a oni nie pokazali widziałam jak mały inkubator przykryty czarną płachtą odjechał po korytarzu...ponoć się śpieszyli..... mówili stan stabilny... Mówili... mąż dotarł o 3rano płakaliśmy jak dzieci... nie przespałam nocy nie dałam rady przywieźli mi do pokoju kobietę po cesarce fajnie mi się z nią rozmawiał o ..do czasu gdy przywieźli jej mała do karmienia. ..popadłam w krzyk płacz.. nie umiałam patrzeć na jej dziecko ..czemu mi nie było dane mojego maluszka zobaczyć ..dotknąć..ucalowac cokolwiek ..miałam go tak długo w brzuszku i nie zasłóżyłam na tą minutkę... żywą minutke ..żeby mnie poczuł mój synek kochany...szybko mnie odwieźli do osobnego pokoju...nie zdawałam sobie sprawy że ze mną było też nie ciekawie .. jaka matka się martwi sobą ...ja nie myślałam o sobie ...groziło mi przetaczanie krwi.. anemia ..... mąż jechał do małego ... mały w inkubatorku podawano mu wszystko co najlepsze... miliony kabelków ,rurek.... maluszek miał 47cm i ważył 2570... Tobiaszek kochany.... walczył ... dzielnie walczył... a ja te pytania dręczą do dziś dlaczego my... za co...za jakie grzechy... pytania które na zawsze zostaną bez odpowiedzi..płakałam i pałacze nadal.... mąż był dwa razy przy nim zrobił zdjęcie choć nie wolno było ...mam jedno zdjęcie po moim synku taki podobny do taty... mój kochany mąż po powrocie od syna mówił mi ze rano nie ruszal się tylko oddychala za niego maszyna... a po południu opowiadał jak patrzył na niego tymi małymi oczkami otwierał i zamykał...dotnoł synka...nasz maluszek miał ostrą niewydolność oddechowa i krazeniowa ..brak krzepliwosci krwi ...po prostu krew która była mu podawana wylatywała mu z ran które miał po werflonie itp nie krzepła... ciało jego zaczynało puchnąc od tej krwi... i zalewać wszystkie jego malutkie narządy... krwotok do mózgu, niedotlenienie, serduszko się zatrzymało....lekarze walczyli wiem to że robili wszystko co w ich mocy ...Ale się nie udało... 10maja 17:20 się urodził a 11maja 20:15 zmarł nasz Tobiaszek.. byliśmy z mężem razem 20:30telefon widziałam po minie męża ze coś jest nie tak przed odebraniem telefonu ...ten głos ta wiadomość na zawsze będzie w mojej pamięci ....syn zmarł...jak to zmarł był stabilny ....jak czemu czemu czemu... ... nie był stabilny ...okazało się dotarł w stanie krytycznym do Jastrzębia i tam całą noc walczyli.... ...a mamusia nie mogła go zobaczyć ..poczuć żywego...nic nigdy Nas Tak Nie Bolało ...Jedyne co mogłam to zobaczyć syna na pięknym zdjęciu ...które mi zostało ...i ostatnie pożegnanie ...wachałam się czy go iść zobaczyć ...jechaalm z nastawieniem ze trumienka będzie zamknięta ...... zamykali ją jak stałam na dworze coś mnie pchneło... żebym poszła go zobaczyć i tak zrobiłam....taki malutki ...mój syn ...mój kochany syn ... nie żałuję był zmieniony całkiem Ale co z tego... to moje dziecko...moje kochane dziecko i wygląd nie ma znaczenia ... chciałam go porwać w tej trumience do domu...miał by wszystko..chcieliśmy dac mu wszystko...wszystko było gotowe... wejście do domu po szpitalu było koszmarem ....wszystko takie puste ...pochowane....wywiezione...z dała ode mnie.... została rana na brzuchu ...jak tu żyć... dzielnie...dziś mamy drugą rocznicę ślubu ...ja k zawsze wszystko poplanowane ..wyjazd ..radość..prezenty... dziś ...nie chcę tego...leżę i płacze..i myślę jak by to było z nim ...płacz... budujemy dom dla niego to było wszystko na szybko żeby zdarzyć ..jedziemy...zobaczyć i gdzie nie spojrzymy to wszędzie widzimy Tobiaszka to było synku dla ciebie twój pokoik...duże okna do. ..palcowania kto to będzie robić... razem w brzuszku z nami byłeś tam troszku pomagales tatusiowi na budowie i mamie....tatuś cieszył się żeby iść na ryby..iść na żużel który tak uwielbia....i co ..... w życiu bym nie przypuszczala tak dbać o ciążę o nas..wszystkie badania wyniki ...wszystko było ok a tu takie zakończenie...nie wiem co dalej wiem że chcę cię spowrotem synku....

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny nie bagatelizujcie łożyska przodujacego!!! To bardzo poważna sprawa, przeżyłam to na szczęście na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Dużo leżała nigdzie nie chodziłam albo bardzo mało, starszym synem opiekowali się na zmianę najbliżsi. W 37 tyg obudził mnie krwotok. Na szczęście zdążyłam do szpitala. Z dzieciatkiem wszystko ok. Ale widziałam dużo gorsze przypadki. Miałam łożysko brzezne. Mój krwotok nie był na szczęście duży. Ale przodowanie praktycznie zawsze się tak kończy. Uważajcie na siebie i swoje maleństwa. Przede wszystkim nie wysilajciie się i dużo polegujcie. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość beata111

Hej, chcialam Wam napisac, ze w 26 tygodniu mialam lozysko przodujace i zakrywajace calkowicie kanal rodny. Pani doktor dawala niewielkie szanse na zmiane. Po ostatnim USG w 30 tygodniu okazalo sie, ze lozysko jest juz zupelnie w innym miejscu (bardzo wysoko) i problem sam sie rozwiazal. Nie bylam w grupie ryzyka (nie palilam, wiek OK, brak krwawien, brak operacji, aborcji itd.), ale porownujac wielkosc mojego brzucha i moja wage, przyrost byl pozny i bardzo niewielki. Brzuch zaczal byc widoczny pod koniec 6 m-ca, wczesniej trudno bylo uwierzyc wizualnie, ze jestem w ciazy. Byc moze to pozne rosniecie brzucha bylo rowniez zwiazane z pozna rotacja macicy i przemieszczeniem lozyska. Dziecko jest zupelnie zdrowe, porod niedlugo. Sluchajcie swojego ciala, akceptujcie je, nie gniewajcie sie na nie, stres nigdy jeszcze nie pomogl. Na nasze szczescie technologia i wiedza medyczna pozwala diagnozowac takie przypadki i zapobiegac komplikacjom porodu naturalnego przy przodujacym lozysku. Cieszmy sie, bo kilka dekad temu nie byloby to mozliwe. Myslmy pozytywnie.

Odnośnik do komentarza

Beata111 to ty chyba naprawdę żyjesz dziewczyno w niewiedzy. Łożysko przodujące to największe przeciwwskazanie do porodu naturalnego. Żaden szpital, lekarz, położona nie pozwolą rodzic ci przy takim łożysko. Dziewczyno to grozi śmiercią! Gdy łożysko pęknie pod wpływem nacisku, skurczu wykrwawisz się! Ty chyba nie wiesz co mówisz. Dziewczyny podkreślam łożysko przodujące jest to bardzo bardzo poważna sprawa. Nie lekceważcie tego. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Witam Was. Ja również mam łożysko centralnie przodujace i wiem to już od dawna. Jestem aktualnie w 29 tc i od tygodnia leżę w szpitalu. Tydzień temu w nocy z soboty na niedzielę odczuwalam lekkie skurcze i bol w krzyżu. Stwierdzilam, że na pewno przyczyna jest to, że macica się rozrasta. Niestety, nad ranem leżąc w łóżku dostałam nagle krwotoku. Nic nie bolalo, poczulam po prostu cieplo. Nie było to jakieś lekkie plemienie, ale lało się że mnie jak z kranu. Wezwalismy szybko karetkę i od razu zawiezli mnie do szpitala.  Na szczescie lozysko sie nie  odkleilo i dziecku nic się nie stało. Jedynie ja straciłam sporo krwi. Dostalam leki na przyspieszenie rozwoju płuc, relanium i srodek dozylny przez 48 godzin hamujacy skurcze. Nie wiadomo do konca co sie stalo. Ostatnio na prawdę się oszczedzalam, polegiwalam ile sie da przy 3 letnim dziecku...a mimo wszystko takie cos. Teraz leżę i wstaje tylko do toalety i szczerze mówiąc wolałbym zostać w szpitalu już do końca, tj. Do cesarskiego cięcia w okolicach 36-37 tygodnia. Nie wiem co będzie dalej.  Wyniki ktg mam prawidłowe, brak skurczy..za parę dni zrobią mi usg i być może będą chcieli odesłać do domu. Boję się tego, bo nie wyobrażam sobie tego ponownie przechodzić. Tym bardziej, że generalnie kolejne krwawienia są intensywniejsze...uważajcie na siebie! Obserwujcie swoj organizm i dużo odpoczywajcie !!  

Odnośnik do komentarza
Gość Agnes4433

No niestety z łożyskiem przodujacym nie ma żartów., ja juz od 26tyg jestem w szpitalu., co kilka dni krwawienie, kilka dni cisza i od nowa to samo. Teraz 29tyg mam nadzieję., że zostanę dłużej w szpitalu, ze mnie nie wypiszą kilka dni spokoju ale ja boje się, że przy kolejnym krwawieniu jesli bede w domu mogę nie zdazyc. Powodzenia oszczedzac sie j duzo lezec dziewczyny to naprawdę niebezpieczna sprawa

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...