Skocz do zawartości
Forum

"Polityka ciążowa" w Holandii


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć dziewczyny. Nie potrafię znaleźć odpowiedniego wątku więc zakładam nowy. A więc sprawa wygląda następująco : aktualnie wypada mi 8 tydzień ciąży, ale już sama nie wiem... Od zeszłego tygodnia miałam niewielkie plamienia, koloru brązowego. Wkładka była praktycznie czysta a upławy zauważałam przy podcieraniu po korzystaniu z toalety. Nie miałam żadnych bólów brzucha. Od początku tego tygodnia w plamieniu zauważyłam ciemną krew, ale nadal nie jest tego dużo, jednakże więcej niż ostatnio, towarzyszą temu nie wielkie bóle brzucha, pojawiające się od czasu do czasu. W poprzednim tygodniu biegiem poleciałam do lekarza rodzinnego który powiedział mi, że nic nie mogą zrobić do 11 tygodnia. Powiedziała mi tylko że nie powinnam pracować, ale na to niestety nie mogłam sobie pozwolić ponieważ pracuję przez agencję pracy. Jeśli powiedziałabym że jestem w ciąży bez wahania zostałabym zwolniona, ponieważ to jeszcze nie ten cholerny 11 tydzień ;/ w Holandii, ciąża do 11 tygodnia praktycznie nie jest uznawana za ciąże. Pracowałam dalej starając się nie przemęczać ale na produkcji nie jest to łatwe. Wczoraj postanowiłam jechać do szpitala, a w sumie oddziału przyszpitalnego gdzie dyżurują lekarze. Ból brzucha nie był silny, w skali 1-:10 dałam 2, momentami 3. Plamień nie było prawie wcale. Ale mimo wszystko... Po wywiadzie z pielęgniarką zostałam przyjęta przez lekarza. Milion kolejnych pytań itp itd... Lekarz stwierdził że to poronienie... mały szok dla mnie, ponieważ myślałam że odczuję moment poronienia a takiego momentu nie było. Lekarz stwierdził że już po sprawie. Ze łzami w oczach poprosiłam o usg, na co lekarz odpowiedział mi "nonsens" . Wytłumaczył że to nie ma sensu, że jak to nie poronienie to będzie cud... ;(
a nawet mnie nie dotknął. Ponadto powiedział mi że w przyszłym tygodniu mam wykonać test ciążowy który zapewne będzie negatywny, że za 3-4 tygodnie dostanę normalną miesiączkę i po miesiączce mogę już normalnie starać się o dziecko... Już zapłakana pytam czy dostane tabletki na hmm usunięcie zarodka a lekarz że nie, mam czekać nie trzeba bo ciąża za młoda. Łyżeczkowanie również odpada. Jak to lekarz określił mam czekać na bombę (skrzep) i potem powinno plamienie ustąpić. Wielki szok. Jak można stwierdzić "zgon" zarodka bez wykonania usg... Stresu co nie miara. Nadal bolą mam piersi i mam wrażenie że zmienia mi się kształt brzucha, nie wiem, może mam już paranoje od tego wszystkiego ;( . Mimo wszystko, na jutro jestem umówiona do położnej, nie wie Ona nic o mojej pseudo wizycie w szpitalu. Położna ma sprawdzić echo serduszka na pierwszej wizycie i dać mi skierowanie na pierwsze usg, obawiam się najgorszego, ale chce się upewnić... Aaa lekarz powiedział że wizytę mam unieważnić, bo nie ma sensu, przecież poroniłam czy jestem w trakcie poronienia. A gdy opowiedziałam lekarzowi, ze w Polsce w tego typu przypadkach, kobiety kładzie się do szpitala, podaję lek i ciąża jest utrzymana to prychnął i dodał Swoje "nonsens"... Jestem załamana tak naprawdę.

Dodam część opisu poronienia w Holandii :
" Nie można zapobiec poronieniu i nie można go też powstrzymać. Nie można też mu zapobiec kładąc się do łóżka, lub biorąc leki " :(

Odnośnik do komentarza

W Polsce ciąża do 12 tc (musi być skończony) dla pracodawcy też nie chroni przed zwolnieniem, jak kończy się umowa - na okres próbny przed 12 tc czy inna umowa na czas określony, to pracodawca nie ma obowiązku jej przedłużać...
Nawet jak ciężarna jest na zwolnieniu i lekarz wpisze B - dziewczyna leci!
U mnie w pracy była taka sytuacja - kobieta 39 lat, przyniosła ok 5-6tc zwolnienie z literką B na kilka dni bo się źle czuła - od razu dostała wypowiedzenie - umowa na czas próbny (termin wypowiedzenia: 2 tygodnie)

Sama jestem w ciąży, ale w pracy póki co wiedzą 3 osoby (najbardziej zaufane - same doradzają, żeby ile się da utrzymać to w tajemnicy, chociaż nic mi nie grozi - juz 18 tc, ale jak kończyła mi się umowa na czas próbny byłam w 9 tc, więc prawo jeszcze mnie nie chroniło)

PS dziewczyna zatrudniona w tym samym czasie co ja, w podobnym okresie ciąży, to jak zrobil sie szum, że nowa pracownica jest w ciąży i nie przedłużają jej umowy, bałąm się że chodzi o mnie - co prawda reszta danych - ma 39 lat i mąż nie pracuje się nie zgadzaly - ale plotki nie zawsze mówią prawdę... odetchnęłam z ulgą jak sięupewniłam że to nie o mnie chodzi :D

http://fajnamama.pl/suwaczki/7fq1be1.png

Odnośnik do komentarza

to pewne? potwierdzone?
u mnie jeden okres miałam ponad 1,5 mies temu (przed zajściem), później 1,5 dniowe plamienie/kwrawienie - wzięłam to za okres... 1 tydz później poszłam do gin na kontrole i okazało się że jestem najprawdopodobniej w 3cim tyg ciąży - wiek ciąży nie pasował do żadnego z terminów ostatniej miesiączki.

Lekarz początkowo też powiedział, że to może być poronienie, ale ciąża się rozwija i póki co to poronienie ma już 18 tygodni w brzuszku i ciąża bez większych problemów :)

http://fajnamama.pl/suwaczki/7fq1be1.png

Odnośnik do komentarza
Gość Paula15547

Sama jestem w 9 tyg ciąży. Jeszcze nie miałam wizyty u położnej. To co opisujesz jest straszne. Mieszkam w Holandii i fakt podejście do ciąży jest tu bardzo surowe. Ja bym chyba zapłakała się słysząc coś takiego. Mam nadzieję, że szybko się po tym pozbierasz i raz dwa uda Ci się mieć nowe wspaniałe dziecko. Boże...

Odnośnik do komentarza
Gość anastazjaaa

Witam serdecznie, przerażające jest to o czym piszecie, u mnie było zupełnie inaczej i dzięki Bogu.

Trafiłam do położnej w 8 tc okazało się ze zarodek zatrzymał się w rozwoju w 6 tygodniu serduszka brak.
Wysłali mnie na ginekologie tydzień później. Kolejne badanie USG aby mieć pewność, niestety nic się nie zmieniło.

Poinformowano mnie ze mam trzy wyjścia
1 czekać aż organizm sam zadziała,
2 tabletki poronne
3 lyzeczkowanie.

Wybrałam tabletki
Wykupilam receptę, zazylam i tydzień później miałam kontrolę, wszystko się ładnie oczyscilo, w przeciwnym razie miałabym lyzeczkowanie.

Położna dzwoniła do mnie co drugi dzień pytała jak się czuje, czy nie chce spotkać się z psychologiem... Wydzwaniala przez dwa tygodnie, żeby ze mną pogadać o moich uczuciach.

Po pierwszej @ wznowilam starania i jak na razie czekam na efekty.

Dodam jeszcze ze w całej tej histori wszystko miałam refundowane z wyjątkiem tabletek, placilam za nie ok 10 euro

Odnośnik do komentarza
Gość monaaaaaaaaa

u mnie identycznie jak opisala to anastazjaa, tylko ze ja mialam caly czas kontakt z ginekologiem i rozmowy. mieszkam w holandi i bardzo wspolczuje dziewczynie co przeszla. tak tu mniej wiecej jest. w ciagu 1szych 3 miesiecy moze sie duzo wydarzyc wiec najczesciej 1sze usg jest tu pod koniec 1szego trymestru. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam mam 27 lat od dwuch lat mieszkam w holandi , poronilam Juz dwa razy ale nie moge nic zlego powiedziec o lekarzach ani o poloznych bo nie mialam zadnych przykrych sytuacji. Kiedy 3 raz poronilam bylam w 6 tygodniu macicy sama sie oczyscila bylam potem na wizycie kontrolnej u lekarza i powiedzial ze musimy zrobic badania dlaczego tak sie dzieje . Czasami zaadje sobie to pytanie dlaczego ja , dlaczego mnie to spotyka ... Ale nie poddaje sie mysle pozytywnie ze napewno doczekac sie wkoncu uptagnionego dziecka.Mam wspanialego meza ktory mnie wspiera i to dodaje mi Sil.

Odnośnik do komentarza

Mieszkam w Holandii 10 lat i historia Marty nie jest niestety odosobniona... Pomagałam często dziewczynom w ciązy w tłumaczeniach i widziałam takie sytuacje bardzo często. Jak sama byłam w ciązy to było to samo. Moja rada : kłamać na potęgę i udawać wszystkie możliwe objawy. Ja tak robiłam.. Wstyd mi, ale nie miałam innego wyjścia. Bardzo bolał mnie brzuch i konsultacje telefoniczne z Polską wskazywały na ciążę pozamaciczną, a oni nic, więc nazmyślałam... i pomogli wreszcie. No i jeździłam do Polski na badania i rodziłam też w Polsce, a Holenderskie ubezpieczenie pokryło wszystkie koszty. A i tak polskie prawo mówi, że każda zameldowana na terenie kraju kobieta ma prawo do darmowej opieki w ciązy, porodu i w czasie połogu.
Jest jeszcze jedna opcja jak w Holandii uzyskać łatwo pomoc i diagnostykę wczesnej ciąży : klinika aborcyjna. Tę radę dostałam od samych holenderek już lata temu. Trzeba się tam udać i udawać, że się nie wie czy się jest w ciązy a w ogóle to chce się usunąć. I wtedy robią wszystkie badania i usg. Co prawda trzeba potem gadać z psychologami itd, ale i tak warto. Wystarczy powiedzieć po badaniach, że nie jest się pewnym i potrzeba czasu do namysłu i już. Oni są szczęśliwi, że udało im się odwieźć kogoś od aborcji a my, że mamy porobione badania. Oczywiście też wszystko za darmo, bo to w ramach ubezpieczenia.
Wszytko brzmi dziecinnie, ale taki kraj i trzeba sobie radzić, a zdrowie i diagnostyka są najważniejsze, szczególnie w ciąży.
Mam nadzieję, że nikomu nie będą potrzebne moje rady i dostaniecie wszystkie dobrą opiekę :-)
Hanula będę trzymać kciuki i jestem pewna, że dojdą przyczyny i wkrótce powitacie na świecie swojego maluszka :-)
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny ;) Po ponad roku przerwy witam ponownie ;) wyobraźcie sobie że nie potrafiłam nawet czytać o ciąży do niedawna.... A więc tak...

Hmm 28.09.2013 a było to kilka dni po tym jak dowiedziałam się że fasolka nie jest żywa odbywała się "moja impreza urodzinowa"... znaczy się, zostałam przymuszona, bo w domu nadal czekałam aż "sytuacja sama się rozwiąże" ... No i wyciągnęli mnie na jakąś impreze, na której byłam nieżywa praktycznie, siedziałam myśląc o tym kiedy coś zacznie się dziać. Bez sensu. Minęła północ, czyli zaczął się 29 września - moje urodziny. Wszyscy zaczeli składać mi życznia a ja oczywiście się poryczałam, poleciałam do chłopaka i krzyczałam że chce do domu - nie było problemu, 20 minut i wchodziłam pod prysznic. O godz 5 nad ranem poczułam ból, taki miesiączkowy ale o małym nasileniu, więc położyłam się spać dalej. Około 8 obudziałam się z dość silnymi skórczami. Zadzwoniłam do położnej która potwierdziła i kazała "wyprzeć" przy skórczach, do ubikacji... nie potrafiłam. Męczyłam się 4 godziny, z płaczącym chłopakiem przy boku i położną przy telefonie... Gdy hmm "się stało" opuścił mnie cały bół - ale tylko ten fizyczny. Nie mogłam patrzeć na ciężarne. Po kilku miesiącach a mianowicie w sierpniu zeszłego roku zaczęliśmy się starać na nowo, bez żądnego rezultatu do tej pory :( coraz gorzej zaczynam to przechodzić i nie wiem czy nie odpuścić na jakiś czas... Pozdrawiam Was serdecznie ;* !!!

Odnośnik do komentarza

Aaa jeśli chodzi o położną to z Niej byłam najbardziej zadowolona :) . W momencie gdy dowiedziałam się że zarodek jest martwy też poinformowała mnie o innych opcjach jak tabletki czy łyżeczkowanie, ale doradziła samooczyszczenie. Gdyby do feralnej niedzieli 29-go nic się nie wydarzyło, miałabym wizytę i podjęcie kolejnej decyzji. A co najlepsze, we wrześniu zeszłego roku rodziła koleżanka (na początku Jej nienawidziłam, ale z czasem złagodniałam) no i czasem Jej tam pomagałam przy tłumaczniach itp. Zadzwoniła czy zawiozę Ją do szpitala, no i pojechałam a tak była już położna - ta sama która opiekowała się mną. Od razu mnie poznała, milion pytań :) ale pozytywnych. Sama zapytała czy na pewno chce jechać z koleżanką na porodówkę.. a skończyło się tym że byłam przy całym porodzie ale nie wytrzymałam w momencie jak chcieli dać mi Malutką na ręcę - poryczałam się i wybiegłam bez słowa z pokoju... No i głupio mi ale Jej zazdroszcze - cholernie Jej zazdroszczę, Mała ma 4 miesiące a ja może widziałam Ją z 3 razy... :( bo nie chce

Odnośnik do komentarza

martaem bardzo przykro czytać Twoją historię. Mam wielką nadzieję, że wszystko się ułoży. Może zajmij się czymś innym? Może największy problem tkwi w głowie? Znam wiele przykładów podobnych do Twojego - póki dziewczyny były skupione na ciązy miesiącami nic nie wychodziło, a jak zajęły się szkołą, remontem czy chudnięciem na przykład, to szybko zachodziły w ciążę.
Nie czytałam może uważnie, ale robiliście już badania? przede wszystkim Twój mężczyzna? Bo to najszybciej - jak z nim wszystko ok, to dopiero zaczyna się śledztwo u kobiety, bo to już nie takie proste...
Powodzenia i pozdrawiam :-)

Odnośnik do komentarza

Marta doskonale Cię rozumiem, niestety serce naszej fasolki przestało bić w 8 tygodniu, a dowiedzieliśmy się o tym w 11 tygodniu.
Również potrzebowałam czasu na zaakceptowanie innych ciężarnych, a później ich dzieci które przecież są w podobnym wieku do mojej fasolki :(

W obecnej chwili nauczyłam się z tym żyć i co najważniejsze udało mi się zajść w ciążę jestem w 26 tygodniu i z wielką obawą czekam na rozwiązanie, strasznie się martwię czy będzie ok

A jak tego dokonaliśmy ;)
Uwaga sex codziennie , dosłownie codziennie 5 dni po okresie prawie do następnego okresu (to było straszne hehe ) ale w 3 miesiącu starań się udało :)

http://fajnamama.pl/suwaczki/rgtacd3.png]Tekst linka[/url]

Odnośnik do komentarza

Hej wiem co przezylas bo ja mam za soba podobne 6 razy, dwa ostatnie dotrwalam do pierwszego usg gdzie dowiedzialam sie ze dzieciatko nie zyje. Bylam tak samo zbulwersowana faktem ze musze czekac az moj organizm sam zareaguje, dzisiaj wiem ze bylo to dobre bo gdyby stalo sie to w polsce mialabym lyzeczkowanie a co za tym idzie nie moglabym sie przez pol roku starac o kolejna ciaze a dzisiaj pol roku po ostatnim poronieniu jestem w 11 tygodniu ciazy z dzidziusiem wszystko ok. Nadal boje sie kazdej wizyty ale jest nadzieja. Moze te ich metody sa nieludzkie w naszym odczuciu ale jak najblizej natury.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...