Skocz do zawartości
Forum

Konkurs: "To musi być miłość!"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

Zapraszamy do nowego konkursu pod nazwą:

TO MUSI BYĆ MIŁOŚĆ!

Na 5 laureatów czekają świetne zestawy książek od

DOMU WYDAWNICZEGO REBIS

http://kontoredakcyjne.strefa.pl/rebislogo.jpg

:36_1_67: :36_1_67: :36_1_67:

W skład zestawu wchodzą aż 4 książki:

1. MĘŻCZYŹNI, MIŁOŚĆ I SEKS

http://kontoredakcyjne.strefa.pl/mezczyzni.jpg

Ten tytuł mówi sam za siebie - fantastyczny poradnik, po prostu instrukcja obsługi faceta! :D

2. BALSAM DLA DUSZY ZAKOCHANEJ

http://kontoredakcyjne.strefa.pl/balsam.jpg

Piękne historie w imię miłości. Jeśli jesteś zakochana, albo czekasz, aż Twoje serce zabije mocniej - ta książka jest właśnie dla Ciebie!

3. ZAKOCHANI MARSJANIE I WENUSJANKI

http://kontoredakcyjne.strefa.pl/marsjanie.jpg

Bo faceci są z Marsa a kobiety z Wenus. Ale między nimi może dojść do międzyplanetarnego przyciągania, oj może! I o tym opowiedzą Wam właśnie zakochane pary!


4. MOWA CIAŁA W MIŁOŚCI

http://kontoredakcyjne.strefa.pl/mowaciala.jpg

Dla kobiet pewne gesty mogą oznaczać co innego niż dla mężczyzn, zwłaszcza, gdy w powietrzu wisi uczucie. Sprawdź, co mówi Twoje ciało!

Żeby wygrać jeden z zestawów:

napisz najbardziej romantyczną przygodę Twojego życia!!

Na odpowiedzi czekamy do 18 lutego 2013.
Wyniki konkursu: 20.02.2013.

Regulamin konkursu: "To musi być miłość!"

Zapraszamy do konkursu!!

Redakcja

Odnośnik do komentarza

Moja przygoda zaczęła się w internecie, na jednym z portali randkowych. Nigdy nie wierzyłam w miłość z internetu a jednak, zdarzyło się ponad 5 lat temu. Napisałam pierwsza, a czemu nie pomyślałam, długo nie odpisywał, i zaczełam wątpić. Aż tu nagle masz wiadomośc. I była była od niego. Pisaliśmy ze sobą ponad miesiąc zanim zdecydowaliśmy się na spotkanie.

On mężczyzna z przeszłością, ja kobieta z problemami.

Naptąpił ten dzień, i nie żałuje, jestem z nim do dziś mamy cudownego syna i nie wyobrazam sobie życia bez niego
:36_3_26:

http://kasiulekkochany.blogspot.com/
https://www.askgfk.com/reg/?x=3ff209391f25bf53fec73e5eb7c43b65&srcid=253
http://kobietaintymnie.pl/suwaczek/cache/16417c78.gif
http://kobietaintymnie.pl/suwaczek/cache/bf8b6de6.gif

http://www.mleczaki.bejbej.pl/mleczaki/428_20120206_085839.png

Odnośnik do komentarza

moja milosc zaczela sie od wagarow siorka mnie namowila wiec poszlismy zachcialo mi sie wczesniej jechac wiec poszlismy na autobus on stal takze na przystanku ciagle sie usmiechalismy do siebie az potem autobus nadjechal wiec wsiadlismy on rowniez jechal tym samym .. w autobusie rowniez byly usmiechy nie moglismy oderwac oczow od siebie :)) potem wysiadlam na moim przestanku on rowniez wysiad i pobieg za mna zapytal o nr telefonu na drugi dzien sie spotkalismy bylo cudownie bylismy juz ze sobą w tym roku juz mija 5lat jak jestesmy ze sobą :) mamy cudowną córeczke :)) i w drodze nastepne :)) kochamy sie bardzo i nie wyobrazamy sobie zycia bez siebie i naszych dzieci :)

Odnośnik do komentarza

19 kwietnia , ja lat 17e, wyprawa z koleżankami do pewnego miasta. Wchodziłam na dworcu pkp na schody , on schodził w dół. Zawsze podobali mi się faceci z długimi włosami. No tak, ale takich są tysiące. I co z tego. Nasze oczy się spotkały i już wiedziałam-to ten. Pierwszy raz w życiu zakochałam się i to od pierwszego wejrzenia w nieznajomym chłopaku. Miesiąc później 19go przypadkiem spotkałam go ponownie, w innym mieście, na innym dworcu. Widziałam jak idzie na przystanek, podjechał jego autobus, bo już wiedziałam jak ma na imię i skąd jest. koleżanka znałam go z dzieciństwa.Cały miesiąc cierpiałam pierwszą młodzieńczą miłością i tęskniłam.Teraz to śmieszne,ale nawet w moich marzeniach awansował na ojca moich dzieci, w głowie oczywiście. Tego dnia poszedł na ten swój autobus i ja wychodząc z dworca natknęłam się na niego. Powiedział " autobus mi uciekł", w życiu nie zamieniliśmy słowa a autobus nie uciekł, on po prostu zawrócił. Przegadaliśmy godzinę.Widziałam go jeszcze kilka razy. Staliśmy się kolegami , choć ja potajemnie kochałam się jak szalona. Był w wojsku, pisaliśmy do siebie. Jak wrócił przyjechał do mnie. To było 3 lata po naszym poznaniu się, to też był 19ty. A jednak po trzech latach kiedy wyjechałam pod namiot ze znajomymi zaprosiłam go. Przyjechał19go lipca i..został.Najpierw nie mogliśmy się nagadać jak starzy kumple, potem obeszliśmy na piechotę całe jezioro, a to duża odległość, częściowo był teren usiany żabami, których ja się boję panicznie, więc niósł mnie na rękach.Potem noc, jezioro, rozmowy do rana i pierwszy pocałunek. W moim sercu znowu był tylko on.Mieliśmy pojechać do Jarocina, on "metal" ja "punkówa". Wylądowaliśmy jednak na pieszej pielgrzymce do Częstochowy, pół Polski pieszo. Razem. Po powrocie ja już wiem na pewno , ze to TEN, od zawsze wiem. On też już wie.Wyjechałam na studia, pół Polski dalej, spotykaliśmy się co tydzień. Tęsknota, łzy, noce w pociągu. Po roku zmieniam uczelnię, żeby być bliżej.Po trzech latach 19go kwietnia nasz ślub. 19go lutego prawie piętnaście lat temu urodził się nasz syn, 19go listopada trzy lata później drugi syn. A teraz mamy jeszcze córeczkę.I kto mi powie, że 19ka nie jest naszą szczęśliwą liczbą? To musi być miłość.

http://fajnamama.pl/suwaczki/7zx85kc.pnghttp://emotikona.pl/gify/pic/10zyrafa.gif

Odnośnik do komentarza

"Tak się kocha tylko w filmach, rzeczywistość jest już inna...". Jednak rzeczywistość może czasem pisać scenariusze ciekawsze niż niejeden film.

Jako mała dziewczynka, pewnie jak każda z Was, marzyłam o wielkiej, romantycznej miłości. Z czasem jednak zrezygnowałam z tych marzeń starając się jak najmocniej stąpać po ziemi. Moje siostry umawiały się na randki, a ja spędzałam samotne wieczory z książką. Moje koleżanki chodziły na imprezy, a ja pisałam smutne wiersze pełne gorzkich refleksji.

Walentynki spędzałam na długim spacerze. Bez kartek, kwiatów, czekoladek. Wmawiałam sobie, że tak jest dobrze, że niczego więcej nie potrzebuję. Tylko czasami, gdy patrzyłam na pocałunek zakochanej pary, lekki niepokój budził się w moim sercu. A może to tęsknota? Bzdura - nie można tęsknić za czymś, czego się nie zna. Przecież nie chciałam, żeby cokolwiek się zmieniało. Jednak nie na wszystko miałam wpływ. Całe szczęście...

Poznałam Go w najmniej oczekiwanym miejscu - w jakiejś bzdurnej gierce internetowej. Los? Przeznaczenie? Nie wiem kto lub co i w jaki sposób sprawiło, że znaleźliśmy się w tym samym czasie na tym samym serwerze i kanale. I tak zaczęły się długie godziny rozmów. Nie chciałam Go kochać. Tak wiele nas dzieliło: 250 kilometrów, 25 lat i jeszcze kilka innych istotnych kwestii. On również był pełen obaw. Żadne z nas nie chciało zniszczyć przyjaźni, która zrodziła się między nami.

Wreszcie coś w nas pękło. To, co oboje tak usilnie staraliśmy się stłumić, wybuchło niepohamowanym płomieniem miłości.

Spotkaliśmy się w tajemnicy, bo nie mogłam liczyć na akceptację ze strony mojej rodziny ani znajomych. Wiedziałam, że od tego momentu muszę iść pod prąd, na przekór całemu światu. Wiedziałam, że jak tajemnica się wyda, to będę musiała stoczyć ciężki bój w obronie tego uczucia. Jednak w tamtej chwili nie myślałam o tym. Ten piękny, październikowy dzień na zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w mojej pamięci. Początkowo oboje byliśmy bardzo spięci. Czy taki związek w ogóle ma prawo przetrwać? Poszliśmy na spacer starając się rozluźnić i znaleźć jakiś temat do swobodnej rozmowy. Minęło trochę czasu zanim On zdecydował się chwycić mnie za rękę. A później wszystko potoczyło się z taką naturalną łatwością. Zatrzymaliśmy się na parkowej alejce, szmer Odry cichutko podpowiadał nam, co mamy robić. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a później przytuliliśmy się. Kolejne chwile były jak z bajki, gdy On delikatnie musnął ustami moje usta. Ten pocałunek: czysty, najpierwszy, subtelny jak dotknięcie skrzydeł motyla, jak dotyk rzęs, a jednocześnie tak silny, że był w stanie wywrócić całe moje życie do góry nogami.

Później nie miałam już żadnych wątpliwości - przerwałam studia i zaczęłam układać sobie życie inaczej, już nie samotnie. Ale to już inna historia...

Upadł jej z kolan kłębek włóczki. Rozwijał się w pośpiechu i uciekał na oślep. Trzymała pocz

Odnośnik do komentarza

Widać romantyczne przygody forumowiczek prowadzą do dobrych, szczęśliwych związków... :)
I u mnie jest podobnie, a dokładnie było to tak...

Ponad 8 lat temu jako ówczesna maturzystka pracowałam na wakacjach w nadmorskiej lodziarni:) Dużo nowych twarzy wówczas przewijało się w moim życiu, a że praca była wielogodzinną harówką z dala od domu raczej nie miałam czasu na cokolwiek więcej. Niemniej jednak jak to w takich warunkach i okolicznościach bywali chłopcy i mężczyźni, którzy próbowali ten mój wolny czas odnaleźć.
Któregoś upalnego dnia idąc do pracy spotkałam chłopaka na rowerze, który zagadał... Potem przychodził, to na lody, to na gofry... W odróżnieniu od poprzedniczek to nie było zauroczenie od pierwszego wejrzenia, a przynajmniej nie z mojej strony:) Co więcej zostałam zaproszona na randkę na którą ON się nie zjawił. A mnie było tak wszystko jedno przy tylu nowych znajomych że nawet nie zwróciłam na to uwagi. I wszystko zmieniło się parę tygodni później gdy jednak randka doszła do skutku, to spotkanie zmieniło nasze życie.
Była jako 23. Poszliśmy nad jezioro w środku lasu. Usiedliśmy na pomoście pijąc piwo aromatyzowane wiśniami (jego smak będę chyba pamiętać już zawsze...:P) i rozmawialiśmy przyglądając się spadającym gwiazdom... Ja grzeczna dziewczynka i ON kompletnie niegrzeczny chłopiec otworzylismy się sobie nawzajem jak nikomu innemu od lat (jeszcze dziś pamiętam tą myśl - powiem co mnie gryzie, co przeszkadza, w końcu i tak jesteśmy z różnych stron Polski, wiec ja się wygadam i mi ulży na sercu a już niedługo będzie "po sprawie" -ależ egoistka ze mnie była :D) . Ten wieczór zmienił wszystko, już się nie mogliśmy rozstać. Oczywiście było trzeba sie rozstać i wrócić do swoich domów. Spotykaliśmy się jednak systematycznie, nie raz płacząc do telefonu z tęsknoty. Nie było łatwo, jednak udało sie!
Mija nam 8 rok razem...
To nie były lekkie lata. Inne charaktery, przyzwyczajenia, odległość..... Raz nawet rozstaliśmy się na kilka miesięcy i dałabym sobie obciąć ręke, że już do siebie nie wrócimy. Cóż, byłabym bez ręki :D
Ja nabrałam więcej "spontanu", ON "zgrzeczniał"... Choć zdarzają się sprzeczki, czasem mniejsze, czasem większe to jednak wiemy obydwoje że "chcę tu zostać, i zawsze z Tobą być....nawet kiedy będzie źle..."
Mogę zapewnić że w przysłowiu o przyciąganiu się przeciwieństw jest sporo prawdy. O tym że "z kim przystajesz takim się stajesz" też mogę zaświadczyć. I tak znaleźliśmy nasz złoty środek i dalej wytrwale się docieramy :11_9_16:

http://www.rodzice.pl/suwaczki/showticker/20278

Laura nr 1
http://www.zapytajpolozna.pl/components/com_widgets/view.php?sid=71108

Odnośnik do komentarza

:):)
Poznałam mojego męża prawie 16 lat temu,ja miałam 16 lat byłam jeszcze uczennicą on 20 był w wojsku.
Z moją przyjaciółką poszłam do baru spotkać się z jej znajomymi,spadła mi zapalniczka i kiedy się po nią schyliłam pod stół on w tym czasie się dosiadł był kolegą mojej psiapsiuły i jej znajomych,kiedy wyłaziłam z pod tego stołu zauważyłam go i pierwsza się przedstawiłam (do dziś mój maz się smieje ,że poznał mnie pod stołem :)).Potem były takie spotkania w gronie ale on głównie ze mną rozmawiał przebywał,koledzy zrobili sobie licytacje kto da za mnie więcej oczywiście mój mąż wygrał przebił o jedną rolke papieru toaletowego,były tańce pod blokiem ,potem wspólny sylwester.
Po przepustce wrócił do wojska i jakoś tak nasze drogi się rozeszły.
Po 2 latach spotkaliśmy się znów ja czekałam na autobus,dojeżdżałam na praktyki on szedł do pracy,w tedy spojrzałam na niego inaczej jak na chłopaka nie kolegę,spodobał mi się,on zawsze jak tylko mnie widział witał się "Witaj słoneczko" itp.Po kilku takich przypadkowych spotkaniach rannych zaproponowałam mu spotkanie zgodził się ale nie przyszedł.Potem się tłumaczył i przepraszał,ja nie poddawałam się i ponowiłam zaproszenie ,przyszedł z kolegą,chyba sie wstydził,ale kolega był mądry i jak tylko wyczuł moment poszedł sobie.
Potem spotykaliśmy się regularnie,któregos dnia zapytał czy może mnie pocałować,zgodziłam się a dla niego to było potwierdzenie,że chcę z nim być.
I mimo ,że jesteśmy już 14 lat jako para a 11l jako małżeństwo to mój mąż co jakiś czas mnie zaskakuje i zakochuję się w nim na nowo albo jeszcze bardziej :):):)

Odnośnik do komentarza

31 grudnia 2006 rok. Drugie spotkanie z nim. w sumie pojechałam, bo nie miałam co robić, a nie często zdarza się sylwester w Krakowie. On wydawał się być zakochany- ale jak widzimy się przecież 2 raz, poznaliśmy się przez internet. dzieli nas prawie 500 km. ale kiedy wybiła północ usłyszałam, ze chciałby już zawsze spędzać sylwestra ze mną. uśmiechnęłam się tylko głupio. kiedy już wracałam do domu i miałam wsiadać do pociągu powiedział mi na do widzenia: będziesz moją żoną. popukałam się po głowie, zaśmiałam. wsiadłam do pociągu. 3 tygodnie później przyjechał z pierścionkiem i wtedy wiedziałam, że powiem tak. a teraz wydaje mi się, że kocham go bardziej po 6 latach niż wtedy kiedy przyjmowałam pierścionek.

Odnośnik do komentarza

Z Sebastianem znaliśmy się 5 lat,a od 4 lat byliśmy parą .Dla niego przeprowadziłam się do Olsztyna,abyśmy więcej czasu spędzali razem,byli bliżej siebie .... Los przewrotny jest ,spotkałam koleżankę ,która zaproponowała mi wyjazd do Francji ,do jej cioci do pomocy przy dzieciach jednej strony Sebaś ,z drugiej kusił Paryż ,taka szansa , mogła więcej się nie pojawić .... Kilka dni robiła bilans ,wszystkie za i przeciw i w końcu zdecydowałam :jadę !

Walentynki jeszcze spędziliśmy razem,ale były to najsmutniejsze,pełne tęsknoty ,łez ,gdyż 15 miałam już wylot do Paryża na całe pól roku :((((

Pierwsze dni w Paryżu straszne:((( w ciągu dni jeszcze jako tako się trzymałam ,czekałam tylko na noc ,abym mogła płakać w poduszkę z tęsknoty..... Pisaliśmy listy pełne miłości, tęsknoty,obietnic ...Dzwoniliśmy do siebie ...Był to ciężki i trudny czas dla naszego związku,ale daliśmy radę .Mój pobyt powoli dobiegał końca,Seba miał do mnie przyjechać na tydzień .
Nie muszę pisać jak na niego czekałam,odliczałam dni....w noc poprzedzająca jego przyjazd nie mogłam zasnąć ,miałam motyle w brzuchu...

Przyjechał !!!!! Powitanie,całusy,przytulania nie było końca.Dopiero wtedy chyba dotarło do mnie jak bardzo mocno go kocham i ,że już nie chce się z nim rozstawać ,nigdy więcej...
Na ten tydzień z Sebastianem zaplanowałam wiele atrakcji-jedną było wjechanie na wieżę Eiffela .Bo jak być w Paryżu i jej nie zobaczyć .Zwiedzanie zaplanowaliśmy na ostatni wieczór przed powrotem do Polski.Wjechaliśmy na sama górę -oglądaliśmy widoki,gdy Sebastian wyją małe,czerwone pudełeczko w kształcie serduszka-otworzył je ,a tam był najpiękniejszy pierścionek jaki widziałam. Seba go wyją i zapytał ,te słowa pamiętam do dnia dzisiejszego :"Aniu ,czy zostaniesz moją zona ?" Wszystko do okola się kręciło,cały świat ,jak przez mgłę pamiętam ,że inni ludzie na wieży bili nam brawo.A ja tylko powtarzałam ,tak,tak!!!!!

I rok później 20.09.2008 wzięliśmy ślub w małym kociołku w Woźnicach,a 20.06.2009 dokładnie 9 miesięcy po ślubie, urodziła się nasza córeczka Wiktoria

http://lb4f.lilypie.com/JRG2p1.png
http://s4.suwaczek.com/20080920310114.png

Odnośnik do komentarza

Byłam z chłopakiem ponad rok.Jak to młodzi nastolatkowie robiliśmy wspólne spontaniczne wypady,impezy ze znajomymi.Sielanka trwała,ale chłopak zaczął być chorobliwie zazdrosny,codziennie powtarzał ze mnie kocha.Pomyślałam -psychiczny,trzeba wiać.Kilka razy z nim zrywałam,nie dawał mi życ.. I tak przychodził do mnie i tak.W końcu nadażyła sie okazja i miałam wyjechac na studia.Pożegnałam natrętnego chłopaka.Nie powiedziałam,ze wyjeżdżam.Rozstaliśmy sie w końcu jakoś i facet zerwał ze mnie łańcuch przyczepiony do niego.
Wsiadam za kilka dni do pociagu a do przedziału wchodzi ktoś z bukietem mega róż.. Przecież to mój natretny,szalenie zakochany były chłopak ! Co on mi wtedy za słowa rzucał,sam wyglądał jak zbity pies.. Nie przyjelam kwiatow,wtedy oznaczałoby,ze wracam.Nie mogłam,bo chciałam życ a nie dusić sie w jego ramionach.Jechał tak ze mna 100km bez biletu ale z nadzieja..
Nie wiem jak wrócił,ale serce miał złamane.Po 5 latach jeszcze nie znalazł nikogo..

Moze to był szalenie zakochany furiant,ale wtedy zafundował mi taka przygode,ze nigdy mnie cos takiego nie spotkało.Facet goniący z bukietem róż.. Byłam z niego wtedy dumna

Odnośnik do komentarza

Moja najbardziej romantyczna przygoda to niezapowiedziany weekend w Krakowie z moim, wtedy chłopakiem...Przyjechał do mnie po pracy, a że weekend mieliśmy spędzic u niego, byłam już spakowana, po drodze zorientowałam się że jedziemy inną trasą:) Kiedy powiedział mi że wykupił dla nas 2 noclegi w przytulnym hotelu w Krakowie.... byłam bardzo zadowolona, ale i trochę zła...że nie przygotowałam się odpowiednio... Spędziliśmy wieczór w super lokalu, tańczyliśmy pół nocy, przez sobotę nie wychodziliśmy z łóżka, a wieczorem mój facet oświadczył mi się:36_3_8: :36_3_8::36_3_8:
Kiedy teraz przypominam sobie ten wypad, robi mi się ciepło na sercu. Jesteśmy małżeństwem od prawie pięciu lat, w trzecią rocznicę ślubu urodziła się nasza córeczka.
TO MUSI BYC MIŁOSC!!!

http://s4.suwaczek.com/201106214965.png
http://s3.suwaczek.com/20141206734453.png

Odnośnik do komentarza

Długo musiałam się zastanowić bo mój maż, tak samo jak ja, nie jest generalnie romantyczny :)

Wtedy byliśmy parą z krótkim stażem, ja studiowałam w Zielonej górze on w Poznaniu.
Był deszczowy dzień, w nagrodę po całym dniu zakuwania poszliśmy grupą do dyskoteki.
Gdy tańczyłam w pewnym momencie zakradł się od tyłu do mnie ktoś i mnie objął. To był on, wręczył mi ogromna róże:)
Przyjechał tylko po to aby się ze mną zobaczyć, wracał następnego dnia do Poznania na zajęcia o 8 rano!

Odnośnik do komentarza

Pewnych wakacji jak zawsze pojechałam do mojej babci na wieś Spokój cisza natura to było to co uwielbiam Dołączyła do mnie również kuzynka Spacerowałyśmy sobie nad jezioro,kiedy natknełyśmy się grupkę chłopców.Moją uwagę przykuł przystojny chłopak imieniem Sławek
Nowi znajomi zaprosili nas na ognisko wieczorem tego samego dnia
Impreza udana :śmiechy ,żarty Dawno się tak dobrze nie bawiłam Sławek zaproponował mi spacer ,gdyż chciał ze mną porozmawiać sam na sam Poszliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim.Było już bardzo ciemno Odeszliśmy już daleko do lasu Aż usłyszeliśmy jakiś szelest liści i połamanych gałęzi Przestraszyłam się tak bardzo że nawet nie poczułam że Sławek objął mnie mocno i powiedział "Nie bój się ze mną ci nic nie grozi" Do tej pory pamiętam to uczucie ,jego dotyk To był coś niesamowitego Nigdy wcześniej nie czułam takiej euforii Naprawdę poczułam się przy nim bezpieczna i szczęśliwa w jego objęciach
Zapytał się czy wierze w miłość od pierwszego wejrzenia
Takie niby banalne Ale od tej pory jesteśmy razem I nadal czujemy emocje ,które wtedy nam towarzyszyły A w miłość od pierwszego wejrzenia oczywiście wierzę

Odnośnik do komentarza

,,-Nie rozumiem na czym polegał wówczas Twój romantyzm?Czy Ty w ogóle wiesz co to znaczy....?"-zirytowana zapytałam mojego męża kiedy poprosiłam go aby to On opowiedział najbardziej romantyczną historię dotyczące naszego związku...
Jeśli chcecie dowiedzieć się dlaczego tak bardzo wytrącił mnie z równowagi przeczytajcie poniższą historię i same oceńcie czy ta historia może być dla kogoś romantyczna...

-,,Zobaczysz to będą niezpomniane walentynki!Przygotowałem dla Ciebie wspaniałą niespodziankę!Nigdy nie zapomnisz tego dnia!"-usłyszałam od mojego narzeczonego na dwa dni przed Świętem zakochanych. -,,Ciekawe co to za niespodzianka?"-zastanawiałam się.-,,Kwiaty?Kino?Kolacja?Nowa bielizna?A może ten piękny naszyjnik ,który ostatnio razem oglądaliśmy?Nie, to nie to.To musi być coś naprawdę wyjątkowego. Pewnie żałuje,że w tamtym roku nawalił i nie dał mi nawet przysłowiowego kwiatka.Może w tym roku zrobi więc wszystko,by to naprawić"-myślałam.Wreszcie nadszedł 14 lutego. Już od samego rana chodziłam jak,,nabuzowana".Nie mogłam doczekać się chwili,w której ,,TO " nastąpi.,,TO " było tak tajemniczą sprawą,że mojego R. nie było w domu już od samego rana.Pojawił się dopiero ok. 16 i z szerokim uśmiecham na ustach wręczył mi kluczyki od swojego ukochanego auta i powiedział:,,- Abyś wiedziała jak bardzo Cię kocham, daję Ci dziś możliwość poprowadzenia mojego samochodu. Specjalnie Nawet go nawet umyłem! Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek kochanie!".
Nie muszę chyba nic więcej mówić....

A moja najbardziej romantyczna opowieść? Przeczytajcie...

,, - Czytałeś kiedyś Romeo i Julię ?" - zapytałam R. podczas pewnego popołudniowego spotkania. ,, - Nie...Ale sądząc po Twojej minie pewnie powinienem..." - odpowiedział z uśmiechem na ustach. Nie wiedziałam co odpowiedzieć...Nie byłam pewna czy rzeczywiście powinien...Historia Romeo i Julii była jednak łudząco podobna do naszej...Dwie skłócone ze sobą rodziny, miłość niczemu nie winnych dzieci...A może raczej młodych kochanków..?Miałam tylko nadzieję, że nasza historia zakończy się happy endem...
Widywaliśmy się niemal codziennie...Patrzyliśmy na siebie przez dziury w płocie i ubytki w murze dzielące domy naszych rodzin. Skłóconych rodzin...Tak naprawdę to nie wiem jak długo trwał ten konflikt...Nie wiem nawet czy ktokolwiek to wiedział...Nie wiem też czy kogokolwiek to interesowało...Ale konflikt trwał i z dnia na dzień rósł w siłę...
Nie rozumieliśmy dlaczego nasi rodzice aż tak bardzo się nienawidzą. Nigdy nie mieli nawet okazji ze sobą rozmawiać...Może to i dobrze, bo jeszcze wyszło by na jaw że my - ich ukochani jedynacy - tworzymy zgodną, połączoną miłością, parę...Spotykaliśmy się po kryjomu. Nad rzeką, na łące, w parku...Wybieraliśmy ustronne miejsca. Nie chcieliśmy bowiem aby ktokolwiek z nich mógł nas zauważyć. Byliśmy dorośli a czuliśmy się nadal jak małe zagubione dzieci...Wiedzieliśmy bowiem, że to odkrycie złamałoby ich serca...Mimo to, nadal byliśmy razem. Nasza miłość, z dnia na dzień rosła w siłę. Stawała się co raz większa i silniejsza...Wydawało nam się wówczas, że nikt i nic nie jest w stanie jej zniszczyć...
Nie mam pojęcia jak moi rodzice dowiedzieli się o naszym uczuciu... Najpierw niszczyli je podstępem...Potem groźbą...A w zasadzie próbowali bo osiągnęli tylko odwrotny skutek... Płakałam, odgrażałam się, uciekałam z domu... Po kolejnej ucieczce nie miałam już gdzie wracać... Rodzice postawili mi ultimatum - albo On albo Oni... Zupełnie ich nie rozumiałam... Ich i sposobu ich postępowania... Długo zastanawiałam się nad decyzją... Nie chciałam bowiem tracić ani Ich ani Jego... W końcu wybrałam... Wybrałam miłość... Zrozumiałam bowiem, że nie mogę postąpić inaczej...Że taka miłość trafia się tylko raz w życiu...Że nie mogę zaprzepaścić szansy, jaką daje mi los...
Dziś, patrząc na nasze dzieci, wiem że dokonałam właściwego wyboru...
A moi rodzice? Wreszcie czują dokładnie to samo...Siłę ogromnej miłości...

Odnośnik do komentarza

Może to nie była sytuacja bardzo romatyczna, ale na pewno pokazała, jak mocno mój mąż mnie kocha.
To było 2-3 miesiące po narodzinach naszej córeczki, ja byłam na macierzyńskim, a mój mąż zwyczajnie rano wyszedł do pracy. Wrócił po niedługim czasie, myślałam,ze cos się stało. A on stanał z kwiatami i powiedzial, ze dzisiejszy dzień jest dla mnie, a on zaopiekuje się maleńką księżniczką.
Oniemiałam, nie spodziewałam się takiego zachowania. Owszem, mąż pomagał przy córce, ale nie zdarzyło się, by został z nią sam na sam. Wyszłam z domu na spacer i małe zakupy- tylko dla mnie, bez pieluch, czy produktów na obiad. Zresztą same zakupy nie były ważne. Ważne bylo to,że mój mąż docenił moją pracę w domu i zobaczył,ze nie jestem tylko mamuśką w tonie pieluszek, ale też kobietą, ktora potrzebuje czasu dla siebie. Ciekawe, czy przy kolejnym maleństwie zrobi też mi taką niespodziankę? :)

http://www.suwaczki.com/tickers/km5szbmhmbvh84qd.png[/url]

http://www.suwaczki.com/tickers/iv09vcqgtm5sabhz.png

Odnośnik do komentarza

CO PRZYNIESIE ROK?

Każdy wraz z nadejściem Sylwestra i Nowego Roku zastanawia się, jakie zmiany przyniesie, czy będzie pomyślny i czy odmieni on nasze dotychczasowe życie.

Rok 2007 mogę nazwać początkiem mojego nowego życia o romantycznym zabarwienie w małżeńskiej roli w tle. Druga polowa roku przyniosła upragniony urlop oraz odpoczynek od sesji i studiów. Wraz z moim chłopakiem Łukaszem wyjechaliście nad nasze polskie morze. Bałtyk nas rozpieszczał, gorące dni zapraszały do kąpieli, a my delektowaliśmy się każdą wspólną chwilą. Pewnego dnia, wybraliśmy się do pobliskiego Kołobrzegu, aby pospacerować i nieco pozwiedzać. Bardzo lubimy romantyczne światło latarni morskiej i długie spaceru brzegiem morza. Tego wieczoru było nieco pochmurno, lecz my postanowiliśmy wspiąć się na latarnie morską, aby podziwiać miasto i morze z lotu ptaka. Nie wiedziałam jeszcze, że schody latarni doprowadzą mnie do zmian w moim życiu. Gdy chmury nieco przesunęły swoje obłoczka naszym oczom pojawiło się zachodzące słońce. Promienie słońca oświetlały nasze zakochane twarze, mój chłopak uklęknął i wyznając mi miłość spytał się mnie czy zostanę jego żoną. Pytanie to zmieniło moje życie. Wieczór zakończyliśmy długim spacerem brzegiem morza, przechadzką po molo i pyszną kolacją w restauracji przy promenadzie. W podziękowaniu za przyjęcie zaręczyn otrzymałam bukiet moich ulubionych białych róż i oczywiście wymarzony zaręczynowy pierścionek.

Niemalże rok później, bo 17 sierpnia 2008 roku przyrzekliśmy sobie miłość w kościele i odtąd żyjemy razem, codziennością która uświadamia nam jaką wartością jest rodzina i miłość.

Kołobrzeg to sentymentalne miejsce na naszej mapie miłości i w przyszłości, gdy nasz maluch podrośnie zabierzemy go na rodzinny spacer brzegiem kołobrzeskiej plaży i opowiemy czym jest prawdziwa miłość.

Odnośnik do komentarza

Najbardziej romantyczna przygoda mojego życia rozpoczęła się pewnego sierpniowego dnia. I trwa do dziś!!!
Poznaliśmy się wiele lat temu w wakacje. Zaczęło się standardowo- ukradkowe spojrzenia, motylki w brzuchu, zauroczenie, nieśmiałe pocałunki, takie są uroki pierwszej młodzieńczej miłości. Oczywiście były też liczne obietnice, że nigdy o sobie nie zapomnimy. Niestety jak to z wakacyjną miłością bywa, zazwyczaj mija ona wraz z końcem lata. Tak było i z nami. Rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę, kontakt mieliśmy raczej sporadyczny (listy, telefony, o smsach mało kto wtedy słyszał). Każde z nas wchodziło w kolejne związki, dłuższe czy krótsze, mniej lub bardziej udane. Ale On zawsze zajmował takie specjalne miejsce w moim sercu, czasem wzdychałam z taką cichą nadzieją, że może kiedyś...
Po raz kolejny spotkaliśmy się 7 lat temu. I znowu był to sierpień. Nasze uczucie rozkwitło na nowo z szaleńczą siłą, zupełnie jak przed laty. Tyle, że my byliśmy inni- starsi i bogatsi w doświadczenia. Postanowiliśmy już się nie rozdzielać. Nie było nam łatwo- dzieliło nas prawie 200km, moi bliscy nie akceptowali naszego związku. Ale my nadal byliśmy razem, widywaliśmy się jedynie w weekendy. Doskonale pamiętam przeszywającą całe ciało tęsknotę, długie rozmowy przez telefon i oczekiwanie na spotkanie. Gdy nadchodził weekend odliczałam godziny i minuty do naszego spotkania. Jak dziś pamiętam euforię gdy On przyjeżdżał by wspólnie spędzić razem choć jeden dzień oraz rozpacz gdy musiał wracać do siebie. I znów tęsknota do kolejnego spotkania. Tak minęły nam dwa lata. Zaczęło brakować mi stabilizacji, jego obecności na codzień, weekendowe spotkania przestały mi wystarczać. Niestety nic nie zapowiadało się na to aby nasza sytuacja miała się zmienić, dlatego też z ciężkim sercem postanowiłam zakończyć nasz związek. Wtedy zjawił się On. Ze łzami w oczach przekonywał mnie żeby się nie poddawać, żeby spróbować zawalczyć o wspólne szczęście, że warto być razem na przekór wszystkiemu i wszystkim. Uwierzyłam mu. Postawiłam całe moje życie na jedną kartę- rzuciłam pracę, przeprowadziłam się do zupełnie obcego mi miasta by zacząć nowe wspólne życie u jego boku. I było wspaniale! Wszystko było takie pierwsze- pierwsze decyzje, zakupy, rachunki. Pierwsze wspólnie wynajęte mieszkanie, wspólne wieczory, noce i poranki. To była zwykła codzienność ale mnie te wspólne chwile niezwykle cieszyły. Nagle nasze życie nabrało szaleńczego tempa, zupełnie jakbyśmy chcieli nadrobić stracone lata- zaczęliśmy szukać własnego mieszkania, przygotowywać się do ślubu. W ferworze przygotowań nawet nie zorientowaliśmy się, że pod moim sercem pojawiła się mała istota, owoc naszej miłości. W walentynki (jak się tego spodziewałam) na moim palcu pojawił się pierścionek zaręczynowy, natomiast tydzień później ogłoszono nas oficjalnie Mężem i Żoną. I tak zaczęło się nasze wspólne życie ze wspólnym nazwiskiem, pod wspólnym adresem.
Jednak największy dowód miłości dostałam od męża gdy na świat przyszedł nasz syn, z chwilą kiedy dowiedzieliśmy się o jego kłopotach zdrowotnych. To mąż był dla mnie największym wsparciem w tych trudnych chwilach. To on pozwalał wypłakać się w ramię, to on słuchał i pocieszał. Egzamin na męża i partnera zdał wtedy celująco. Już wtedy byłam pewna, że lepiej wybrać nie mogłam.
Gdyby ktoś zapytał czy było warto przeprowadzić taką życiową rewolucję, odpowiem bez wahania, że tak. Nigdy nie żałowałam mojej decyzji choć nie zawsze było nam lekko. Jak to w życiu bywa- oprócz chwil beztroski i radości pojawiają się też problemy mniejsze lub większe. Ale ja wiem, że dzięki sile naszej miłości jesteśmy w stanie pokonać wszystkie przeszkody. Już zawsze będziemy iść przez życie razem, ramię w ramię, ręka w rękę. To musi być prawdziwa miłość!!!:love:

podaruj 1% dla Tomka http://fundacja-sloneczko.pl/apele/pokaz_opis.php?ida=120/C

http://s7.suwaczek.com/20090221310117.png

http://s1.suwaczek.com/200910201962.png

Odnośnik do komentarza

Opowiadanie które tu zamieszczam jest całkowice prawdziwe i dla mnie najbardziej romantyczne jest również napisane przeze mnie lecz upublicznione na innym portalu przez janmegę to rownież mój login jeśli m inie wiedzycie moge dać hasło

Są walentynki. Zimnemu porankowi towarzyszy lekki ciepły wiaterek. Właśnie wracam od rodziny, której to dawno nie odwiedzałem. Z biletem w ręku i niewielkim bagażem czekam na pośpieszny z Zakopanego do Warszawy. Myślę o tym, co będę robił w domu, gdy dojadę, pozostało mi przecież jeszcze 10 dni urlopu. Może w końcu kupię sobie wymarzony motor.
Nadjeżdża pociąg, jest zupełnie pusty. Tak pusty, że można wybierać wagony, a nie przedziały. Wsiadam w jeden z ostatnich wagonów i wybieram przedział na samym jego środku. Mam nadzieję, że ktoś się do mnie przysiądzie. Wpatrzony w znikające zaraz za mną kolejne domy, obmyślam plan zakupu jakiejś wypasionej maszyny. Dopiero na czwartej stacji w niewielkim miasteczku wsiada kilku dodatkowych pasażerów. Wśród nich niewysoka o idealnie zgrabnych nogach, wyrazistych kształtach i bujnych włosach brunetka. Patrzę na nią z okna mojego przedziału. Widzę, że czuje mój wzrok. Po chwili słyszę jej zdecydowane kroki na korytarzu. Fajna laska, myślę, muszę ją jeszcze zobaczyć. Wpatruję się w rozsunięte drzwi mojego przedziału, by po kilku sekundach zobaczyć znów ową brunetkę.
- Czy mogę się przysiąść ?
- Oczywiście proszę - odpowiadam równie zdecydowanie.
Siadła wprost na przeciwko mnie. Nie mogę się powstrzymać i zaczynam wnikliwie przyglądać się jej, jej ruchom. Jest po prostu idealna. Wyciąga jakieś damskie czasopismo i zaczyna je przeglądać. Czuję, że mój wzrok zaczyna ją drażnić. Rozpoczynam rozmowę. Szybko orientuję się, że mam do czynienia z wesołą i elastyczną dziewczyną. Ma tak samo jak ja ironiczne poczucie humoru. Rozmowa szybko przeradza się w wymianę ciepłych żartów, przeplatanych od czasu do czasu komplementami. Po każdym jej szczerym uśmiechu czuję, jak robię się coraz bardziej czerwony, tracę troszeczkę panowanie nad swoim ciałem i robi mi się niewygodnie. Cholera, myślę, nie potrafię nad tym zapanować. Czuję się głupio, jak małolat. Co gorsza, dziewczyna to zauważa. Kończy rozmowę i znów, w nieco prowokacyjny tym razem sposób, sięga po gazetę, podnosząc ją nieco wyżej. Prawie nie widzę jej oczu. Widzę natomiast jak powolutku przekłada nogę na nogę. Chyba mnie obserwuje. Czuję, jak ogarnia mnie coraz większe napięcie, nad którym już wogóle nie mogę zapanować. Jedyne co mogę zrobić, to skierować głowę w stronę okna, jednak nie robię tego. Mija kilka chwil i widzę jak dziewczyna powoli rozchyla nogi, odsłaniając swoją białą bieliznę! Mało tego, zaczyna całkiem prowokacyjnie ruszać biodrami. Nie wytrzymuję! Widok jej rozchylonych nóg działa na mnie jak magnes. Przechylam się w jej stronę i powoli kładę dłonie na jej delikatną skórę nóg. Dziewczyna nie reaguje... czyta dalej gazetę. Przeciągam swoje ręce powolutku wzdłuż jej nóg do częściowo zasłoniętego przez kusą spódniczkę krocza. Ma bardzo delikatną, idealnie opaloną skórę. Niejako odruchowo zbliżam swoje usta do nóg i zaczynam je całować centymetr po centymetrze, centymetr za centymetrem. Zaczynam od kolan i przesuwam się coraz wyżej i wyżej. Czuję wyraźnie jej puls i ciepło. Widzę nabrzmiałe sutki. Dziewczyna odrzuca od siebie gazetę. Ja wstaję i bez słowa zasuwam firanki, zamykam drzwi od przedziału. Wracam do niej, głęboko patrzę w jej oczy. Widzę, że chce tego. Powoli rozchylam jej nogi, klękam przed nią i podnoszę jej koszulkę. Odpinam stanik i pieszczę sutki, sprawiając, że jeszcze bardziej sztywnieją. Dziewczyna wygina swe ciało w moją stronę i przytrzymuje moją głowę, coraz bardziej na nią naciskając. Długo całuję jej sutki. nasze serca biją coraz mocniej i szybciej. Moje pieszczoty bardzo jej się podobają, jest naprawdę podniecona. Układa się wygodniej na siedzieniu i ściąga swoje majtki. Po chwili wchodzę w nią i mocno przytulam do siebie. Moje z początku wolne ruchy, zaczynaja nabierać tempa. Dziewczyna jeszcze szerzej rozstępuje nogi i mocniej obejmuje moje barki. Od czasu do czasu w chwilach większego podniecenia podnosi glowę lub cicho jęczy w swojej rozkoszy. Zmieniamy pozycję. Teraz kładę jej nogi na mojej klatce piersiowej. Kocham się z nią, cały czas pieszcząc jej piersi, nogi, stopy. Ona zamyka oczy. Czuję, jak fala podniecenia wzbiera się i coraz szybciej zbliża się do brzegu. Dziewczyna obraca głowę i w rozkoszy podnosi swoje piersi. Zostaję w niej jeszcze przez chwilę. Po chwili dziękuję jej pocałunkami. Po wszystkim uśmiechamy się do siebie. Jesteśmy zupełnie świadomi niedawnego miłosno - walentynkowego szaleństwa. Częstuję ją papierosem. Dowiaduję się, że dziewczyna też wysiada w Warszawie. Daje mi swój numer telefonu. Zadzwonię do niej na pewno. Kto wie, może przyjadę na swoim nowym motorze z niespodziewaną wizytą.

Odnośnik do komentarza

Czy najbardziej romantyczna?

Nie wiem...

Czy w ogóle romantyczna?

Dla mnie tak!

Nie umiem prosto z mostu - musi być wstęp :oczko:

Październik 2004

Przypadkowe spotkanie po dwóch stronach ulicy i "głupkowate" teksty do nieznajomego.
Jak się okazało kolejnego dnia - kolegi z jednego roku na studiach.

Luty 2005

Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, siedzimy na studiach obok siebie, dogadujemy się bez słów, lubimy te same dowcipy i mamy takie samo poczucie humoru. Ja "skarżę" się w sms'ach, że jestem samotna w nowym mieście, że jest mi źle samej w mieszkaniu... dostaję wiadomość, która pamiętam po dziś dzień: "Chcę wypełnić Twoją samotność"...

Kwiecień 2005

Pierwsze Kocham Cię wypowiedziane w Tatrach

Czerwiec 2006.

Znamy się z Maćkiem od 2-óch lat. Spędzamy ze sobą każda wolną chwilę. Wypełniamy wspólny czas poznawaniem siebie. Rozmawiamy o przyszłości, o tym jak bardzo się kochamy i "ustalamy", że chcemy się pobrać, bo żyć bez siebie nie umiemy. Wiedziałam, że kiedyś się oświadczy, ale nie spodziewałam się czasu, okoliczności i miejsca.

Lipiec 2006

Jestem na wyjeździe oazowym jako opiekun. 22 lipca o 7.oo, kiedy już obudziłam dziewczynki, by zdążyły do codziennych obowiązków, odbieram telefon i słyszę mojego Maćka jakby bliżej, nie z odległości kilkudziesięciu kilometrów: "Wyjdź przed ośrodek, zobacz jakie piękne świeci dziś słońce". Zdezorientowana wychodzę z pokoju, wychodzę na dwór i widzę mojego Ukochanego, czekającego na mnie. Obok Niego stoi rower, na którym przyjechał do mnie pokonując od 4 nad ranem kilkadziesiąt kilometrów. Ma w ręku bukiecik polnych kwiatów, klęka na kolana, wyjmuje z kieszonki maleńkie pudełeczko i oświadcza mi się przy porannych promieniach słońca. Piszczę z radości i za chwilkę cała rozpływam się w euforii, zachwycie...:love::love::love:

Cudowność, niesamowitość, miłość i prawdziwe wypełnianie samotności :love:

Rok później, 7 lipca 2007 roku składaliśmy sobie przysięgę małżeńską.

Odnośnik do komentarza

Wasze historie są przepiękne!!! :11_6_206:

Serdecznie Wam gratuluję, oby miłość*ciągle rozkwitała!!

:love together:

Tymczasem ja przedstawiam wyniki konkursu, bo na pewno jesteście ciekawe, tak więc nagrody otrzymują:

mama225

Yvone

Aniuta

Aleksandraa

ewelka21

Serdeczne gratulacje!!

Swoje dane adresowe, jak zawsze, wysyłajcie na konkursy@parenting.pl temat maila - Rebis + nick z forum

Serdeczne gratulacje!!

Redakcja

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...