Skocz do zawartości
Forum

Ciąża pozamaciczna, adopcja, kolejna ciąża?


mikola

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Jestem tu nowa. Czytam różne wątki i nie dostrzegłam, żeby ktoś miał analogiczny problem. W skrócie rok temu miałam ciążę pozamaciczną, leżałam 1 miesiąc w szpitalu, bo najpierw nie wiedzieli, gdzie dokładnie jest ta ciąża, tzn. czy jest prawidłowa, czy jednak nie. To była moja pierwsza ciąża. Nie zgadzałam się na operację póki się to nie wyjaśni, więc wszystko się przeciągało, aż w końcu doszło do poronienia, prawdopodobnie trąbkowego. Ponieważ wszystko nie zostało usunięte, beta nie spadała jak powinna położono mnie na stole i zoperowano przez rozcięcie brzucha - nie laparoskopię, o którą lekarzy prosiłam. Do ok. 4 miesięcy po tym wszystkim byłam zmotywowana, że chcę i koniec, że będę próbować. Jednak im więcej czasu mija tym jest gorzej. Dosłownie panicznie się boję - że sytuacja się powtórzy, tj. z ciążą pozamaciczną, że znowu wyniknie jakaś niejasna sytuacja i będę przedmiotem "eksperymentów" lekarzy.. Powinnam zrobić badania na drożność jajowodów -lekarz, który mnie operował zalecił, aby to było w znieczuleniu ogólnym i tu oczywiście mój umysł zaczyna pracować... Dlaczego aż tak, przewiduje jakieś zrosty.. Dodam, że jajowodu mi nie usunięto, ale zszyto. Inny lekarz stwierdził, że podadzą mi jakieś tam leki przeciwbólowe dożylnie i będzie ok - to też mnie nie uspokoiło. Bo przecież on też przewiduje, że może mnie to dosyć mocno boleć.. Ehh Z tego wszystkiego najchętniej adoptowałabym dziecko, ale mąż się nie zgadza, chciałby "swoje". O takim sposobie poszerzenia rodziny myślałam już wcześniej, ale wszyscy, tj. rodzice, mąż, znajomi prawie mnie zakrzyczeli, że jestem zdrowa itd. to powinnam sama urodzić.. Mój pogląd wtedy opierał się na tym, że nie widzę różnicy między adopcją a urodzeniem dziecka. Jeśli tylko mogłabym jakiemuś dziecku pomóc, wychować je, opiekować się nim, aby dorosło u mnie w domu, a nie w domu dziecka byłabym szczęśliwa. Teraz w związku z tą ciążą pozamaciczną jeszcze bardziej skłaniam się ku temu i mam wrażenie, że moja intuicja mnie nie myliła. Proszę o poradę. Może powinnam pójść na jakąś psychoterapię, do psychologa, ale nie wiem, czy szukać jakiegoś specjalnego, np. pourazowego, czy "zwykłego".

Odnośnik do komentarza

Witaj mikola!

Zdaję sobie sprawę, jak bardzo przeżyłaś fakt utraty ciąży i dodatkowo wszystkie stresy związane z tym, co spotkało Cię w szpitalu, gdy okazało się, że jest to ciąża pozamaciczna i konieczna jest interwencja chirurgiczna. Bardzo mi przykro z tego powodu. Nie dziwię się, że boisz się, żeby sytuacja się nie powtórzyła, żeby znowu nie musieć przechodzić przez traumę, jakiej doświadczyłaś. Myślę jednak, że jeżeli nie ma przeciwwskazań medycznych do tego, byś zaszła w ciążę, to warto starać się z mężem o dziecko. Nie jestem lekarzem, więc w tej materii się nie chcę wypowiadać. Najlepiej, gdybyś razem z mężem udała się do ginekologa i porozmawiała na temat tego, jakie jest prawdopodobieństwo, że ciąża pozamaciczna może się powtórzyć, jakie macie szanse na kolejne dzieci itp. Na ten temat najlepiej, byś porozmawiała ze swoim lekarzem ginekologiem, który Cię zna, zrobi Ci specjalistyczne badania itp.

Rozumiem Twoje stanowisko, ale też staram się zrozumieć argumenty Twojego męża, któremu zależy, by mieć z Tobą „Wasze” dziecko. Zapewne chce się czuć 100% tatą – tatą również w sensie biologicznym. Postaraj się wczuć w jego sytuację. W sprawach decydowania o rodzicielstwie trudno cokolwiek radzić, bo to nie powinna być moja decyzja, czy decyzja innego psychologa, ale tylko decyzja Twoja i męża. Szanuję Twoje stanowisko i podziwiam, że chcesz adoptować dziecko. Uważam, że bliższa czy dalsza rodzina nie powinna wywierać na Tobie ani na mężu żadnej presji w sprawie rodzicielstwa. W sprawie tego, czy chcecie dalej starć się o „swoje” dziecko, czy zdecydujecie się na adopcję, musisz spokojnie porozmawiać z mężem. Myślę, że jeżeli jesteście płodni i nie ma przeciwwskazań medycznych, by mieć dziecko, to warto się o nie postarać. Jeżeli jednak będziecie mieli problem z poczęciem dziecka albo są jakieś przeciwwskazania, to wtedy warto rozważyć decyzję o adopcji. Chyba że myślisz o adoptowaniu dziecka, mimo iż sami też będziecie mogli mieć własne dzieci – ta sprawa tym bardziej wymaga rozmowy z mężem.

Czy potrzebujesz psychologa, psychoterapii? Myślę, że Twoje problemy bardziej wymagają spokojnej i rzeczowej rozmowy z mężem – w końcu chodzi tutaj o Waszą rodzinę. Jeżeli jednak czujesz, że potrzebujesz porozmawiać o swoim życiu, o swoich problemach, o ewentualnej adopcji i nie możesz poradzić sobie z traumą utraty pierwszej ciąży, to warto rozważyć wizytę u psychologa. Psycholog „pourazowy” najprawdopodobniej koncentrowałby się na przepracowaniu Twoich emocji po traumie utraty ciąży. Myślę, że „zwykły” psycholog mógłby być równie pomocny jak ten „pourazowy” – nie tylko koncentrowałby się na ewentualnym PTSD (zespole stresu pourazowego), ale też na Twoich dylematach, wątpliwościach co do tego, co dalej robić. Poza tym mógłby przybliżyć Ci tematykę adopcji – czego mogłabyś oczekiwać, co Cię czeka, jakie problemy wiążą się z wychowaniem dziecka adoptowanego. Polecam artykuł: Psychologiczne aspekty adopcji | parenting.pl.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za tak szybką odpowiedź. Znalazłam literaturę na temat adopcji także zagłębię się w ten temat. Z ginekologiem już rozmawialiśmy. Powiedział, że jest 50% szans, że ciąża pozamaciczna może się powtórzyć albo, że może jej nie być. Odbieram to na zasadzie takiej, że szklanka jest w połowie pusta.
Częściowo wykluczyć może to badanie na drożność jajowodów, o którym już pisałam, ale jak wspominałam panicznie się go boję z uwagi na zalecenia ginekologów, co do przeprowadzenia go w znieczuleniu ogólnym... Myślę, że wiedzą, o czym mówią ponieważ powiedziało to dwóch, jednych z najlepszych ginekologów w naszym mieście.
Mam kompletny mętlik w głowie w pomieszaniu z panicznym strachem. Do tego dochodzą skrajne "sugestie" rodziny - moich rodziców, że nie powinnam mieć dzieci i teściów, zupełnie ignorujących powagę sytuacji i prawie wyśmiewających "mój problem", gdyż "kobieta przecież jest zaprogramowana do rodzenia". Teściowie, co jest częściowo zrozumiałe, wywierają ogromny wpływ na męża, a on się im nie przeciwstawi. Chciałabym wszystkich pogodzić i mam wrażenie, że tak bardzo chcę to zrobić, że sama nie wiem, które rozwiązanie jest lepsze. Mam jeszcze ok. "roku czasu", bo mamy teraz inne sprawy do ułożenia, więc kiedy powróci temat, chciałabym po prostu być pewna swojej decyzji i przygotować się do tego.

Odnośnik do komentarza

mikola, nie mam zamiaru Cię przekonywać, która decyzja jest lepsza - czy ta o adopcji, czy ta o posiadaniu własnego dziecka. To są zbyt osobiste tematy, które przede wszystkim powinnaś przedyskutować z mężem. Zanim jednak podejmiecie ostateczną decyzję, musicie mieć świadomość, z czym wiąże się każda z decyzji. Czy jeżeli zdecydujecie się na własne dziecko, to czy jesteście w stanie udźwignąć 50% prawdopodobieństwo, że ciąża może być pozamaciczna? Czy jeśli zdecydujecie się na adopcję, jesteście gotowi na konsekwencje związane z tym wyborem (czy mówić dziecku o adopcji, kiedy o tym powiedzieć, jakie dziecko adoptować itp.)? Zachęcam Cię do przeczytania literatury związanej z adopcją i ewentualnie do wizyty w ośrodku adopcyjnym, gdzie mogłabyś porozmawiać ze specjalistą, który powiedziałby Ci dokładnie, co ewentualnie by Was czekało jako rodziców adopcyjnych czy kandydatów na takich rodziców.

Zdaję sobie sprawę, że bardzo się boisz badania na drożność jajowodów, ale uważam, że powinnaś je zrobić, by wiedzieć, jaki jest stan Twojego zdrowia. Ginekolog stwierdził, że szansa na urodzenie dziecka to 50%. Ty twierdzisz, że szklanka jest do połowy pusta. Ale z drugiej strony - szklanka jest do połowy pełna :) Myślę, że lekarze wiedzieliby więcej, gdybyś zdecydowała się na to badanie. Nie wiem, jakie badanie mają na myśli lekarze i dlaczego zalecają znieczulenie ogólne. Niektóre badania wykonuje się standardowo w znieczuleniu ogólnym, bo są po prostu bolesne. Jednym z badań na drożność jajowodów jest persuflacja, o której możesz przeczytać więcej tutaj: Persuflacja | abcZdrowie.pl. Badaniem pozwalającym określić płodność kobiety jest także histerosalpingografia (Histerosalpingografia | parenting.pl). Nie wiem, jakie badanie Tobie zalecono, ale warto byś poczytała więcej na ten temat, by wiedzieć, co Cię czeka i by przełamać strach. Rozmawiajcie na ten temat dużo z mężem, mów mu o swoich uczuciach, o tym, że czujesz presję ze strony rodziny, by urodzić dziecko albo czujesz się nierozumiana, a Wasz problem jako małżeństwa - marginalizowany. To Wasz wspólny problem, dlatego warto byście razem z mężem się wspierali.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Ginekologom chodziło o HSG. Ma Pani zupełną rację.

Mam jednak wrażenie, że z moim mężem rozmawia mnie się na ten temat trudno, tzn. kwituje to jednym słowem, najczęściej "zobaczymy". (W pracy mówią na mojego męża Sfinks, bo nikt nie może przewidzieć, co on może myśleć i jest małomówny.) Wiem jednak, że to znaczy nie mniej, nie więcej jak tylko to, że zrobię tak jak uważają moi rodzice. Kiedy zaproponowałam mu adopcję, ponieważ wcześniej o tym już mówiłam, a on nic przeciw temu nie powiedział to pomyślałam, że się zgadza. Po tej operacji zasugerowałam, że może byśmy "tak na wszelki wypadek" spróbowali z tą adopcją. Mamy 30 lat - niby dużo, ale też nie tak mało jak na takie sprawy. Stwierdził, że powinniśmy o tym poinformować jego rodziców. Zirytowało mnie to, bo to tak, jakbym spała z nimi w jednym łóżku. Telefon do teściów - proszę rodziców teraz zaczynamy starać się o Waszego wnuka. ;)

Z komunikacją mamy rzeczywiście problem. Po tej operacji ponieważ nie mogliśmy się porozumieć. W to wmieszani byli także teściowie- przykład: chociaż lekarze zastrzegli, że mam być 3 miesiące na zwolnieniu, w tym 2 w domu, ewentualnie mogę 1 miesiąc z tego pracować w biurze/jakaś lżejsza praca to teściowa stwierdziła, że to znaczna przesada i powinnam wrócić, bo ona w moim wieku... (byłam wtedy zatrudniona na stanowisku, gdzie 80% prac to była praca fizyczna). Dodam, że fizycznie 2 miesiące po operacji nie czułam się dobrze na siłach. W pierwszym miesiącu miałam problem z samym chodzeniem nawet do sklepu - nie miałam siły. Czułam się jakbym miała 80 lat, bo musiałam często odpoczywać na przydrożnych ławkach.

W związku z tymi problemami komunikacyjnymi byliśmy u psychologa małżeńskiego. Większość wizyty tonęłam w łzach. Kobieta jedynie stwierdziła, że to trochę tak, jakbyśmy byli małżeństwem na zasadzie kontraktu. Też mam wrażenie czasem, że jest między nami ściana. Zmieniło się tylko tyle, że mąż zrozumiał, że to nie było nic łatwego dla mnie i nie powracał do tematu ciąży.

Odnośnik do komentarza

mikola, bardzo Ci współczuję, bo widać, że oprócz problemów związanych z zajściem w ciążę, czy problemów wskutek utraty ciąży, dochodzą jeszcze problemy w dogadaniu się z mężem i znaczny wpływ teściów na Twojego męża. Jeśli chodzi o teściów, to przydałoby się więcej asertywności. Jeżeli nie podobają Ci się komentarze teściowej, np. dotyczące tego, kiedy masz wrócić do pracy, to po prostu powiedz: „Mamo, chyba lepiej wiem, jak się czuję i czy jestem na siłach, by pracować. Poza tym lekarze zalecili 3 miesiące wolnego, a nie 2 miesiące. Są specjalistami i chyba wiedzą, co mówią”. Broń swoich granic. Wydaje mi się, że Twój mąż chyba nie do końca „odpępowił się” od rodziców. Decyzja o dziecku (własnym czy adoptowanym) to Wasza małżeńska decyzja. Nie musicie tego konsultować z rodzicami. Warto ich poinformować o swoich zamiarach czy już ostatecznie podjętej decyzji, można zapytać ich, co oni sądzą na ten temat, ale i tak Wy jako małżeństwo powinniście podjąć swoją własną, autonomiczną decyzję, niezależnie od tego, co myślą inni. Jeżeli mąż zechce Wasze małżeńskie decyzje konsultować ze swoimi rodzicami, powiedz mu, co o tym myślisz. Nie oskarżaj, nie rób mu wyrzutów, ale powiedz spokojnie, że jest Ci przykro, że niemal każdą decyzję konsultuje z rodzicami, zamiast przedyskutować to z własną żoną.

Bardzo dobrze, że jako małżeństwo szukacie dla siebie pomocy, np. u psychoterapeutów. Może dzięki temu mąż zrozumiał, jak ważne jest dla Ciebie bycie mamą i jak przeżywasz utratę ciąży. Jeżeli czujesz, że oddalacie się od siebie, to staraj się jak najwięcej czasu spędzać z mężem – każdą wolną chwilę. Zdaję sobie sprawę, że Twój mąż może być skrytym czy małomównym człowiekiem, ale mimo wszystko prowokuj rozmowy. Pytaj o jego zdanie. Kiedy odpowiada „Zobaczymy”, zapytaj, dlaczego nie chce powiedzieć, co czuje czy myśli. Czy boi się podjąć decyzję i wziąć za nią odpowiedzialność? Czy boi się, że ma inne zdanie niż Twoje i możesz tego nie zaakceptować? Powiedz, że musicie komunikować sobie wzajemnie swoje potrzeby, oczekiwania, bo nie wiesz, na czym stoisz, kiedy on milczy. To tak samo, jak z adopcją – Ty wspominałaś o chęci przysposobienia dziecka, a Twój mąż w ogóle tego nie skomentował, nie odniósł się do Twoich słów. Ty natomiast zinterpretowałaś jego milczenie jako zgodę („Nie ma nic przeciwko”). Później okazało się, że mężowi bardziej zależy na własnym dziecku i sceptycznie czy też niepewnie podchodzi do adopcji.

mikola, jesteście młodymi ludźmi. Macie 30 lat i myślę, że nie warto się poddawać w staraniach o dziecko. Z całego serca zachęcam Cię do badania HSG, byś wiedziała, co w środku Ciebie gra. Może się okaże, że macica i jajowody są drożne i Twoje i męża szanse na zostanie rodzicami wzrosną? Życzę Wam tego z całego serca.

Pozdrawiam ciepło!

Odnośnik do komentarza

Witam ponownie. W tej kwestii nic się u nas nie zmieniło. Mam tak złe wspomnienia, co do tamtej ciąży, że nie potrafię się przełamać i pójść zrobić badania. Najgorsze dla mnie jest jak widzę znajome, które w tym samym czasie, co ja byłam w szpitalu urodziły dzieci. Od razu sobie wyobrażam, że moje dziecko też byłoby takie duże.:(

Odnośnik do komentarza

Witaj mikola, piszę głównie do Ciebie, bo mamy ten sam problem. Również przeżyłam ciążę pozamaciczną, która zakończyła się operacją, wylewem do otrzewnej. Do szpitala trafiłam karetką, bo wszystko mi pękło. To było parę lat temu, ale do dzisiaj mam traumę, lęk przed zajściem w ciążę jest tak silny, że też myślę o adopcji. Masz rację, że kobieta jest zaprogramowana na dziecko, więc czuję, że dopóki nie będę go mieć, będę się męczyć całe życie. Teraz mam męża, to nie z nim była ciąża poza m., ale powiedziałam mu o swoich problemach, on mnie rozumie, więc mam najwspanialszego męża na świecie, wspiera mnie. Od 2 miesięcy rozmawiamy o adopcji, rodzinach zastępczych, ostatnio o tym czytam i jestem w stanie w to wejść. Mogę dać szczeście sobie i dziecku, któe teraz płacze, bo jest samo. Trzeba pomagać innym. Napisz, jak wygląda sytuacja u Ciebie. Adopcja to ponoć długi proces może nawet kilka lat, dlatego warto zacząć starania już teraz.

Odnośnik do komentarza
Gość kasia 19944

Witam w 2013 roku przeszłam ciąże pozamaciczna, to wydarzenie bylo jednym z najbardziej traumatycznych w moim życiu ...
Zrobilam sobie test ciążowy wy szedł pozytywnie :) aczkolwiek okolo 8 tygodnia ciazy , okolo 3.30 rano obudzil mnie silny bol zeladka z mysla ze to poprostu niestrawność próbowałam zignorowac bol aczkolwiek o 4 obudzilam chopaka zadzwonilismy po karetke bo bol byl nie do wytrzymania ale odmowili przjazdu mowiac ze nic mi nie jest. Okolo 5 rano zaczelam mdlec i wymiotowac zadzwonilismy po karetke jeszcze raz ale w odpowiedzi uslyszalam to samo co porzednio .. bol zaczol sie przenosc rownierz dol brzycha , okolo 7 rano znowu zadzwonilismy po karetke poniewarz omdlenia nasilily sie i powtarzaly co 10 min karetka rownierz nie przejechała.... o 7 rano czolam sie fatalnie nie moglam ustac na nogach mdlalam co 10 min mialam problemy ze zlapaniem tchu mdlosci okropne bole w zeladku oraz podbrzuszu.O 8 rano ponownie zadzwonilismy po karetke ktora znowu nie przjechalismy , moj chlopak zorganizowal auto i pojechalismy do szptala na oddziale wiedzieli ze jestem w drodze gdy tylo przyjechalismy do szpitala powiedziano mi ze to ciaza pozamaciczna i ze ma krwotok wewneczny dokladnie do zeladka ... bardzo szybko mnie zbadali i w ciagiu 30 min zanlazlam sie na stole operacyjnym . W szpitalu powiedzino mi ze stracilam 2 litry krwi i ze jestem w stanie krytycznym , po operacji usuniecia lewego jajnika dowiedzialam sie rownierz ze jak bym przyjechala do szpitala godzine puzniej to bym tego nie przezyla ..... Po usunieciu jajnika mam 50% szans na zajscie w ciaze ....
Po okolo 5 miesiacach zaszlam w 2 ciaze ale niestety poronilam okolo 6 tygodznia :( ...
Po okolo 6 miesiacach zaszlam w 3 ciaze :) aktoalnie jestem w 30 tygodniu ciazy i spodziewam sie synka :) na imie bedzie mial kacper i juz sie nie moge doczekac zostalo mi tylko 10 tygodni i poznam swojego synka .... wiec nie przejmujcie sie dziewczyny skoro mi sie udalo to czemu by wam mialo by sie nie udac...
Pozdrawiam kasia
Powodzenia

Odnośnik do komentarza

~kasia 19944
Po okolo 6 miesiacach zaszlam w 3 ciaze :) aktoalnie jestem w 30 tygodniu ciazy i spodziewam sie synka :) na imie bedzie mial kacper i juz sie nie moge doczekac zostalo mi tylko 10 tygodni i poznam swojego synka .... wiec nie przejmujcie sie dziewczyny skoro mi sie udalo to czemu by wam mialo by sie nie udac...

Witaj Kasiu!

Dzięki za Twój wpis i słowa otuchy dla kobiet, które doświadczyły traumy ciąży pozamacicznej i straty upragnionego dziecka. Takie słowa pocieszenia wlewają nadzieję w serce! Dużo zdrowia dla Ciebie i synka oraz szczęśliwego rozwiązania! Trzymaj się ciepło! :)

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...