Skocz do zawartości
Forum

Mąż cd: jak z nim rozmawiać?


paczanga

Rekomendowane odpowiedzi

witam
historia jakich widzę wiele w Pani wątku ale chciała żeby przyjrzała się mojej sytuacji indywidualnie.
Mam 3 letnią córę i spodziewam się następnej. Od ponad 3 lat zajmuję sie domem i zawsze to lubiłam choć sprzątanie nie jest moją mocną stroną. Jenak na początku maż miał dla mnie wiecej czasu. Jakoś rozmawialiśmy, dzieliliśmy się spostrzeżeniami, wyjeżdżaliśmy na każdy wekend razem. Teraz odzywa się monosylabami na próby rozmowy. Ma swoja firmę i bardzo dużo pracuje. Po przyjściu do domu je i idzie do piwnicy do swojego pokoju. Bardzo rzadko zostaje ze mną i córką bo musi odpocząć. O tym co się dzieje w pracy (jakieś np zabawne anegdoty) dowiaduję się gdy przyjdą jego koledzy i coś im opowiada a ja akurat wpadnę do jego "pieczary". Wtedy też sie złości że dziecko rozrabia a ja zabieam jego czas na odpoczynek.Mi nic nie opowiada bo jak twierdzi ja wszystko wypaplam, co jest po częsci prawdą bo lubię plotkować ale nie w takim stopniu jak on twierdzi.
Dziś dzień wolny myślałam że spędzimy go jakoś razem, proponowałam spacer ale jego bolą nogi. Cały dzień spędził w piwnicy zajmując się swoim hobby. Ja oczywiscie z dzieckiem. Jak go proszę by chwilę z nią poprzebywał to odsyła mnie do swojej matki która mieszka niedaleko. Jak tłumaczę że ona nie ma czasu to on jest zdania a co babcia ma do roboty przecież to jej obowiązek. On nie ma obowiązków względem dziecka, on przecież pracuje. Przecież ja czasem mam ochotę pobyć sama.
Córka jest bardzo silnie ze mną związana, oczywiście kocha ojca. Wymyślam różne sposoby aby ich do siebie zbliżyć np teraz na urodziny chcę jej kupić zestaw konstruktorski który zaiteresuje też jej tatusia.
Chciałam żeby córa chodziła do przedszkola żeby więcej przebywała z rówieśnikami, a ja miałam bym chwile czasu dla drugiego dziecka. jak ja ją tam prowadzam to córa nie chce się odemnie odkleić. prosiłam męża żeby on ją prowadzał (wiem że to trudne z powodu jego pracy) ale on uważa że: przedszkole ją zepsuje, ona i tak nie chce tam chodzić a ja sobie poradzę z dwójką dzieci i koniec dyskusji.
Mąż jest bardzo wybuchowy, potrafi mnie karcić, rzucać przedmiotami, krzyczeć przy kolegach. Ja scen nie lubie robić więc z regóły wtedy wychodzę, jak powinna zareagować w takiej sytuacji? Próbowałam z nim o tym rozmawiać ale on twierdzi że oni nie widzą jak ja się źle zachowuje jak ich nie ma tylko "górkę". Koledzy też mu uwagę zwracali. On twierdzi że oni nie mają pełnego obrazu sytuacji i dlatego tak mówią. Do terapeuty też nie pujdzie bo to spawa między nami.
Nie wiem jak do niego dotrzeć na wszystko ma gotową odpowiedź jest bardzo władczy. Kiedyś zrobił awanturę ze w domu brudno, chodzi krzyczy wkońcu czepił sie że brudne skarpetki leżą obok kosza na pranie i krzyczy "to nie mogłaś ich już włożyć do kosza" ja patrzę żę to jego skarpetki i mu to mówię a on na to "to nie możesz mi pomóc i wrzucić za mnie". O porządki w domu też są częste kłótnie, bo on widzi jak jest w innych domach. Fakt ja nie umiem zbyt sprzątać a jak mam sie do tego wziąść to zawsze wolę coś ugotowąc, czy zagnieść chleb.
Przynajmniej się wypłakałam do klawiatury:) Jestem strasznie uczuciowa i czesto jka tylko zaczynamy się kłócić zaczynam płakac i mąż wtedy mówi że nie będzie ze mną rozmawiał jak się tak zachowuje a ja płaczę ze wzrusznia nawet jak dzieci w przedszkolu mówią wierszyki (szczególnie teraz w ciązy). Jka mamy ciche dni to mówi że sie cieszy bo przynajmniej nie ma gadania.
Już nie wiem jak do niego dotrzeć!

Odnośnik do komentarza

Witaj paczanga!

Cieszę się, że postanowiłaś napisać na forum o swoim problemie. Przeczytałam Twój wpis i wydaje mi się, że przeżywacie z mężem kryzys. Niekoniecznie od razu musicie biec z tym do psychologa czy terapeuty, ale niewykluczone, że jeśli sytuacja się nie poprawi, a Wasze próby porozumienia się okażą się nieskuteczne, będziecie musieli pomyśleć o wsparciu specjalisty.

Problem niewątpliwie jest. Po pierwsze, jesteście od siebie daleko nawet pod względem „usytuowania” w domu. Ty na górze z dzieckiem, Twój mąż – w swoim pokoju w piwnicy. W ciągu dnia Ty zostajesz w domu, opiekując się córeczką i dbając o dom, a Twój mąż poza domem w pracy. Spędzacie ze sobą bardzo mało czasu, za mało. Po drugie, wiele do życzenia pozostawia jakość Waszych rozmów. Ty podejmujesz nieśmiałe próby rozmowy, ale wycofujesz się, gdy mąż zaczyna się irytować albo przebąkiwać coś pod nosem. Rozumiem, że Twój mąż ma prawo być zmęczony po pracy i potrzebować czasu na regenerację sił, ale z tego, co piszesz, wynika, że Twój mąż praktycznie większość czasu albo pracuje, albo zamyka się w swoim pokoju i oddaje się swojemu hobby. Czas dla rodziny praktycznie nie istnieje. Pani mąż jest rodzicem i podobnie jak Pani ma obowiązki względem dziecka. Pani nie zastąpi córce taty, podobnie jak babcia. Pani mąż nie może swojej aktywności w domu ograniczać tylko do zarabiania pieniędzy. Jesteście ze sobą, a jakby obok siebie. Fajnie, że wychodzi Pani z inicjatywą – propozycja wspólnego spaceru, prośba o odprowadzenie córki przez męża do przedszkola, zamiar zakupu zestawu konstruktorskiego dla dziecka, który być może zainteresuje też Pani męża. Myślę, że powinniście razem porozmawiać o wyborze przedszkola dla córeczki. Nie zgadzam z Pani mężem, że przedszkole „zepsuje” Pani córeczkę. Myślę, że w przedszkolu dziecko mogłoby się nie tylko przygotować do nauki w szkole, ale też nauczyć, jak współpracować i bawić się z innymi dziećmi. Nie może Pani ograniczać się tylko do wychowywania dzieci i życia według zasad, jakie narzuca Pani mąż. Ma Pani prawo do wolnego czasu, odpoczynku, chwili spokoju – podobnie, jak Pani mąż.

Niepokoją mnie zachowania Pani męża – to, że jest wybuchowy, że rzuca przedmiotami, że krzyczy nawet na Panią przy kolegach. Jak powinna Pani zareagować? Jeśli nie chce Pani „scen”, może Pani wyjść. Jednak kiedy koledzy pójdą i zostanie Pani sam na sam z mężem, najlepiej wrócić do rozmowy. Musi Pani powiedzieć, co Pani wówczas czuła. Proszę nie oskarżać męża, nie moralizować, nie robić mu wyrzutów, bo to tylko doprowadzi do kłótni. Może Pani powiedzieć coś w tym stylu: „Bardzo mi przykro, kiedy mówisz mi takie słowa przy swoich kolegach. Czuję się upokorzona”. Jeżeli nawet na zachowanie męża zwracali uwagę jego koledzy, że zachowuje się niestosownie, to coś jest na rzeczy. Myślę, że musi Pani starać się jasno określać swoje oczekiwania. Kiedy mąż irytuje się, że w domu jest brudno, proszę powiedzieć: „Posłuchaj, zajmuję się cały dzień małą i też jestem zmęczona. Nie zauważyłam skarpetek, dlatego ich nie wrzuciłam do kosza na brudną bieliznę. Skoro je zauważyłeś, sam możesz je wrzucić”. Pani mąż powinien też zrozumieć, że jest Pani w ciąży i może emocjonalnie reagować na różne sytuacje. Proszę nie rezygnować z kontaktu z mężem, prowokować sytuacje, w których możecie pobyć sami, porozmawiać spokojnie, nie tylko na ważne problemy w Waszej rodzinie, ale też na tematy niezobowiązujące, codzienne. Wierzę, że przy zaangażowaniu i dobrej woli z obu stron uda się Państwu zażegać kryzys w małżeństwie. Zachęcam Panią do przeczytania tych artykułów:

Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl
Porozumienie bez przemocy | abcZdrowie.pl

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Witam
przeczytałam zadaną przez panią prasówkę i najbardziej odkrywcze było dla mnie zdanie Staramy się unikać wzajemnego obwiniania i używania komunikatów typu „Ty”. Mówiąc „Strasznie mnie denerwujesz”, obwiniamy tak naprawdę osobę za to, jak sami się czujemy. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za własne stany emocjonalne, nikt inny;

Z kłótniami i scenami robię tak jak Pani piszę, czyli po zdarzeniu jak już zaśnie córa mówie o swoich odczuciach itd. Wiem że ta metoda spokojnej (u mnie płaczliwej) rozmowy działa bo już mam trochę sukcesów w posługiwaniu się nią. Jednak sytuacje wybuchów męża (przy kolegach) powtarzają się. Może powinna reagować jakoś gwałtowniej przy tych kolegach, może jak by mu się głupio zrobiło to by coś dało. Tylko za bardzo nie wiem jak..... Głupio mi się przyznac ale myślała nawet żeby go spoliczkować, lub rzucić taką rzeczą (rzuconą przez niego) w druga str obok niego....
Kłótnie z mężem bywają mało konstruktywne bo on zawsze wie najlepiej i nie można go przekonać:glass:. Nie wiem już jaki autorytet przed nim postawić, bo wydaje mi się że moich słów nie szanuje. Może jednak będzie dobre podejście że kropla drąży skałę, tylko czy nie wyjdę na gderającą żoncię.

O przedszkolu już dyskutowaliśmy ale maż ma negatywny stosunek do przedszkola (jest dużym indywidualistą, dopiero studia go zainteresowały i się tam odnalazł). Jego ukłonem w moją stronę jest to że nie nastawia córy przeciwko przedszkolu (bo i to już robił) i więcej robic nie zamierza. Może jednak córka nie potrzebuje przedszkola. Jest bardzo spokojna, boi się śmiałych i agresywnych dzieci, bardzo ładnie bawi się sama. Z drugiej str. może takie przedszkole by ją otworzyło? Już sama nie wiem czy o to walczyć.

Analizując moje postępowanie względem męza zauważyłam że często mam postawę przepraszająco-proszącą, ale skąd mi się to wzięło... Przecież zawsze byłam przykładną żoną.

Dziekuję za poprzednią odp. jakoś mnie wewnętrznie uspokoiła i miałam w miarę miłą rodzinną kolację.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Cieszę się paczanga, że teksty, które Ci podesłałam, zwróciły Ci uwagę na ważne kwestie. To prawda, że często oskarżamy innych o to, co sami czujemy, a za własne stany emocjonalne jesteśmy odpowiedzialni sami, co nie oznacza oczywiście, że nie możemy asertywnie zwracać uwagi innym, że z czymś się nie zgadzamy albo coś nam w zachowaniu innych nie pasuje.

Bardzo dobrze, że starasz się rozmawiać z mężem o swoich uczuciach i że widzisz już pierwsze pozytywne efekty tych rozmów. Fajnie, by było, gdyby Twój mąż też zaczął mówić o swoich emocjach, o tym, co czuje, chociaż może wydawać się to mu mało „męskie”. Nie znam Pani męża, ale wydaje mi się, że policzkowanie czy rzucanie rzeczami w kierunku męża przy kolegach pokazuje tylko, że nie panuje Pani nad gniewem i agresją. Agresja za agresję? To chyba niezbyt dobry kierunek.

Na temat przedszkola musicie ze sobą poważnie porozmawiać, przedstawić wszystkie plusy i minusy. Super, że córka bawi się ładnie sama, ale chodzi właśnie o to, by zintegrować ją z różnymi dziećmi i by zaczęła się też bawić z innymi. Tę decyzję jednak poddaję Wam do rodzinnej dyskusji, bo w końcu chodzi o przyszłość Waszego dziecka.

Pani mąż wydaje się być wybuchowy i przyjmuje postawę, że wszystko wie najlepiej. Super, że jest pewny siebie, ale musi pamiętać, że swoją postawą może czasem Panią ranić. Poza tym, nikt nie jest nieomylny. Pani mąż także może się mylić. Ma Pani prawo do własnego zdania, które może bronić. Nie musi Pani być żoną ciągle proszącą i przepraszająca za wszystko. Warto, by pamiętała Pani, że należy się Pani szacunek. Trochę więcej asertywności.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

psycholog Kamila Krocz
Cieszę się paczanga, że teksty, które Ci podesłałam, zwróciły Ci uwagę na ważne kwestie. To prawda, że często oskarżamy innych o to, co sami czujemy, a za własne stany emocjonalne jesteśmy odpowiedzialni sami, co nie oznacza oczywiście, że nie możemy asertywnie zwracać uwagi innym, że z czymś się nie zgadzamy albo coś nam w zachowaniu innych nie pasuje.

Bardzo dobrze, że starasz się rozmawiać z mężem o swoich uczuciach i że widzisz już pierwsze pozytywne efekty tych rozmów. Fajnie, by było, gdyby Twój mąż też zaczął mówić o swoich emocjach, o tym, co czuje, chociaż może wydawać się to mu mało „męskie”. Nie znam Pani męża, ale wydaje mi się, że policzkowanie czy rzucanie rzeczami w kierunku męża przy kolegach pokazuje tylko, że nie panuje Pani nad gniewem i agresją. Agresja za agresję? To chyba niezbyt dobry kierunek.

Na temat przedszkola musicie ze sobą poważnie porozmawiać, przedstawić wszystkie plusy i minusy. Super, że córka bawi się ładnie sama, ale chodzi właśnie o to, by zintegrować ją z różnymi dziećmi i by zaczęła się też bawić z innymi. Tę decyzję jednak poddaję Wam do rodzinnej dyskusji, bo w końcu chodzi o przyszłość Waszego dziecka.

Pani mąż wydaje się być wybuchowy i przyjmuje postawę, że wszystko wie najlepiej. Super, że jest pewny siebie, ale musi pamiętać, że swoją postawą może czasem Panią ranić. Poza tym, nikt nie jest nieomylny. Pani mąż także może się mylić. Ma Pani prawo do własnego zdania, które może bronić. Nie musi Pani być żoną ciągle proszącą i przepraszająca za wszystko. Warto, by pamiętała Pani, że należy się Pani szacunek. Trochę więcej asertywności.

Pozdrawiam!

tak jest

Każdy ma również inny charakter,ja np.lubię być tą alfą :D ale to już sprawa wychowania i przykładów jakie brałam w dzieciństwie z mamy,bo moja mama jest identyczna,musi postawić na swoim i wyrazić swoje niezadowolenie...

I ja np.na sytuacje ze skarpetkami powiedziałabym że to jego skarpetki więc to on je powinien wrzucić do kosza a nie ja,u Nas jest tak że to ja zwracam uwagę na to że ubrania leżą na podłodze a nie w koszu i nawet nasz 3 latek wrzuca do kosza na pranie swoje ciuchy :D
W każdym związku jest kryzys,u mnie również nie ukrywam tego,zaczął się gdy urodził sie syn bo miałam pretensje o to że niewiele mi pomaga przy dziecku,ale tu niestety chodzi o mój charakter bo na ogół mam pretensje a nie mówię grzecznie i szczerze co mnie boli...

paczanga warto sobie przypomnieć jak kiedyś było dobrze,po co prowadzić "wojnę" skoro można z uśmiechem siedzieć w swojej obecności i cieszyć się chwilą,dużo mężczyzn nie jest wylewna jeśli chodzi o uczucia więc postępuj jak z dzieckiem,chwal za drobne gesty :D

co do przedszkola to wg mnie jest to dobre miejsce dla dziecka,dziecko uczy się tam wielu nowych rzeczy,sytuacji,zapewne zrobi się śmielsza,córa również powinna bawić się z rówieśnikami,nie tylko sama.Nasz nie poszedł do przedszkola a syn znajomych tak i widzimy zmianę jego zachowania

Odnośnik do komentarza

banitka zwróciła uwagę na fajne kwestie, które faktycznie mogą podreperować związek, kiedy zaczyna dziać się coś niedobrego. Chwal męża za najdrobniejsze rzeczy, np. za to, że pobawi się z dzieckiem. Przytul się do niego ot tak. Kiedy macie oboje odrobinę wolnego, zaproponuj wspólne obejrzenie filmu albo kolację. Zapomnieliście, jak chodziliście na randki? Pogadaj z mamą/teściową, czy nie chciałaby posiedzieć przez kilka godzin z wnuczką i przypilnować jej, bo masz wychodne z mężem, np. do kina. Więcej pomysłów, jak dbać o związek, znajdziesz tutaj: Jak dbać o związek? | abcZdrowie.pl :)

Odnośnik do komentarza

Witam.
Podpinam się pod wątek.
Jestem z mężem po ślubie już 4,5 roku. Teraz zastanawiam się dlaczego za niego wyszłam? Od początku było tak samo, mąż nie zmienił się nagle po ślubie, zawsze taki był... może problem leży we mnie, bo już nie próbuję tego naprawić. Wiem że jego poglądów nie zmienie. Na każdy jeden temat mamy odmienne zdanie. Niby żyjemy razem ale tak naparwdę osobno. Nie mam z ni wspólnych tematów, nawet nie chce mi się z nim gadać. Ma wieczne pretensje do mnie o wszystko, każda dyskusja kończy się jednym - i tak to moja wina! Jestem za gruba całe życie dla niego! Ważę 60 kg przy 164 cm może nie jestem super laską ale nie jestem gruba! Dlatego pije! Co dziennie wypija przynajmniej 3 piwa! Przeze mnie łysieje i w ogóle ma problemy bo ja jestem gruba! W dodatku nie potrafię nic załatwić i z niczym sobie w życiu nie poradze, gdyby nie on... Mamy prawie roczną córkę od początku jestem zupełnie sama z nią! Wszystko robię sama! ( ale to on o wszystkim musi mysleć i sam robić),owszem mogę iść spotkać się z koleżankami lub gdziekoliwek chce ale z dzieckiem bo ona nie będzie się "użerał" i biegał za nią! Teraz ma wolne w pracy (ma swoją działalność) i wolę jak go nie ma w domu bo przynjamniej wiem że jestem sama bo jestem i mnie nie irytuje widok leżacego męża przed komputerem cały dzień! A ja z dzieckiem u nogi posprzątać ugotować i zrobić wszystko. Aaaa no i on ma większe prawa do naszego dziecka bo dzięki niemu ma co jeść i ma na pieluchy! Jak spotykamy się ze znajomymi to nie wiem czy się odzywać czy nie bo nie wiadomo co można mówić bo czasem dla mnie błahe sprawy, a on na mnie krzyczy jak mogę takie rzeczy opowiadać ludziom! Przy nim jestem zupełnie innym człowiekiem niż w rzeczywistości! Mam tego dosyć!! Nie dociera do niego nic, żadne argumenty on i tak zawsze jest najmądrzejszy, najładniejszy i wszytsko robi najlepiej. Do tego wiecznie czepia się mojej rodziny co mnie na prawdę irytuje! Zawsze musimy robić to co on chce! Moje zdanie i tak nigdy się nie liczy. Co ja mam robić? Naprawdę nie chce mi się nawet z nim gadać! Niestety jestem uzależniona od niego, nie mam co ze sobą zrobić :(

Odnośnik do komentarza

Witaj dolores3!

Wydaje mi się, że Twój mąż jest dość toksycznym człowiekiem i wychodzi z założenia, że jeżeli pracuje, utrzymuje dom i daje na utrzymanie Ciebie i córeczki, to jego wkład w rodzinę na tym się kończy, a Wy (Ty i córka) powinniście być mu wdzięczne. Twój mąż zdaje się zapominać, że rodzina to nie tylko zaspokajanie potrzeb ekonomicznych, ale też, a może przede wszystkim – emocjonalnych. Opisałaś swojego męża bardzo negatywnie – nie wiem, na ile ten opis jest obiektywny, a na ile pisany pod wpływem złości i żalu. Twój mąż jawi się jako mężczyzna apodyktyczny, z którym nie masz wspólnych tematów do rozmów, który przestał Cię fascynować, który o wszystko Cię oskarża, poniża, który w ogóle nie wpiera Cię w opiece nad córeczką, który obwinia Ciebie za własne niepowodzenia (np. to, że łysieje), który cenzuruje nawet Twoje wypowiedzi, iż boisz się swobodnie wypowiadać w gronie znajomych. Przykro to czytać. Jak sobie radzić? Jeżeli próby samodzielnego poradzenia sobie i wyjścia z kryzysu nie pomagają, to musicie pomyśleć o psychoterapii małżeńskiej – o ile Tobie i mężowi zależy jeszcze na Waszym związku. Najgorszym objawem i rokowaniem jest fakt, gdy jednemu z partnerów przestaje zależeć, gdy związek staje się obojętny. Proszę do tego nie dopuścić. dolores3, nie możesz pozwolić sobie wmówić, że jesteś do niczego, za gruba itp. Wydaje mi się, że Twój mąż może dążyć nie tylko do uzależnienia Cię finansowo, ale też psychicznie, byś straciła wiarę w siebie. Nie pozwól na to… To, o czym napisałaś, przypomina trochę rozwój związku przemocowego. Twój mąż chce mieć absolutną władzę nad Tobą, by móc znęcać się nad Tobą np. emocjonalnie. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Szukaj wsparcia wśród przyjaciół, rodziny. Kiedy odchowasz córeczkę, pomyśl o wysłaniu jej do żłobka lub zatrudnieniu niani, by samej pójść do pracy, by pokazać mężowi, że jesteś atrakcyjna, zaradna, że możesz coś osiągnąć. Znajdź jakąś pasję dla siebie, np. zapisz się na aerobik. Połączysz przyjemne z pożytecznym – fajnie spędzisz czas z innymi kobietami, a jednocześnie będziesz mogła schudnąć, na czym zależy Twojemu mężowi. Nie siedź w domu, by wytrącić argument mężowi, że bez niego nic nie znaczysz. Wierzę w Ciebie i Ty też uwierz w swoje możliwości! Nie daj się wpędzić w niskie poczucie własnej wartości! Jesteś kobietą, która zasługuje na szacunek i zrozumienie ze strony najbliższej dla Ciebie osoby, jaką jest mąż.

Odnośnik do komentarza

Witam. Dziękuje za odpowiedź. Post nie był pisany pod wpływem emocji, emocje już dawno opadły. Właśnie wydaję mi się że mnie już nie zależy, jemu chyba też. On wielokrotnie powtarza że był w pracy i jest zmęczony, nie może się zająć córką. Teraz trochę się to zmienia i czasem na moment się nią zajmie bo sam widzi jaka jest fajna :) na aerobik chodziłam kiedyś dużo schudła też dużo, ale on i tak tego nie widział, ważyłam 53 kg wtedy, a teraz nie mam z kim dziecka zostawić, a on się naśmiewa że i tak mi to nic nie da bo już kiedyś chodziłam! Sam waży prawie 100kg ale to też moja wina, bo przeze mnie się zapuścił!
Myślałam nad tym żeby się wyprowadzić chociaż na jakiś czas, córkę dać do żłobka chociaż nie chcę się z nią jeszcze rozstawać a ja poszukać jakiejś pracy, ale czy znajdę? mam jeszcze psa, który jest moim psem i nawet do ostatniego dnia ciąży to ja musiałam wychodzić na spacery nawet jak byłam przeziębiona czy źle się czułam! bo to przecież mój pies!

Odnośnik do komentarza

dolores3, jeżeli ani Tobie, ani mężowi nie zależy na Waszej relacji, to jest bardzo niepokojący objaw. Każdemu z Was jakby był obojętny los Waszego małżeństwa. W takim wypadku nie wiem, czy terapia ma sens – może jedynie taki, że szybciej uzmysłowicie sobie, że nic Was nie łączy, oprócz córki i że nie ma już czego ratować. Nie chciałabyś podjąć terapii z mężem, by poprawić to, co szwankuje między Wami? Nie widzisz dla Waszego związku żadnej nadziei? Twoje posty brzmią tak, jakbyś była z mężem tylko dlatego, że Cię utrzymuje i daje pieniądze na utrzymanie dziecka. Czy tak wygląda prawdziwe małżeństwo? Myślę, że nie na tym Ci zależało, wychodząc za mąż. Pamiętaj, że nic samo się nie naprawi, jeśli nie podejmiecie wspólnie z mężem wysiłku. U Was brakuje wsparcia, szacunku, zrozumienia, troski, bliskości, komunikacji, czyli w sumie najważniejszych elementów małżeństwa. Nie wróżę niczego dobrego Twojemu związkowi, jeśli z mężem nie podejmiecie próby psychoterapii. Myślę, że taka bierność (zobaczymy, co będzie dalej, co los pokaże) działa na niekorzyść. Czas działa na Waszą niekorzyść, bo samo nic się nie poprawi. Twój mąż jest bardzo władczy, apodyktyczny, wychodzi z założenia, że jest nieomylny i każde się każdemu podporządkować. Musi być po jego myśli. Jest egocentrykiem, niezdolnym do dialogu i to negatywnie oddziałuje na Waszą relację. Ale niewykluczone, że Ty również popełniasz błędy. Na jakość związku muszą pracować obie strony. Może jesteś zbyt uległa, nie potrafisz komunikować wprost swoich oczekiwań? Myślę, że nawarstwiło się wiele problemów w Waszym związku i bez mediatora sobie nie poradzicie. Czy się wyprowadzić? Hmm… Nie jestem przekonana do tego rozwiązania. Czy to nie będzie przypadkiem „gwóźdź do trumny” i przyspieszenie Waszego oddalania się od siebie? Ja bym chyba starała się spokojnie porozmawiać z mężem i powiedziała mu: „Słuchaj, między nami źle się dzieje. Czuję to ja i pewnie czujesz to Ty. Oddalamy się od siebie i jak tak dalej pójdzie, zamiast żyć z sobą, będziemy żyć obok siebie, stwarzając jedynie pozory związku. Musimy coś razem z tym zrobić, jeśli chcemy ratować swój związek. Co myślisz o psychoterapii małżeńskiej?”. Proszę pamiętać, że Pani jako żona ma prawo wymagać od męża. Zdaję sobie sprawę, że Pani mąż pracuje, jest zmęczony, utrzymuje Was, ale rodzina to nie tylko kwestie finansowe. To coś więcej – to wspólny spacer z dzieckiem do parku, obejrzenie filmu, wspólne przeczytanie książki, rozmowy, wspólne zakupy, umówienie się na randkę (tam, nawet jak jesteście małżeństwem), to pocałunek przed wyjściem do pracy, to obiad i rozmowa o tym, jak minął dzień, to zainteresowanie sobą i swoimi problemami, chęć ich wspólnego rozwiązywania. Pomyślcie razem o tym. Musicie przede wszystkim chcieć Was ratować, bo jeżeli brakuje motywacji i z Twojej strony, i ze strony męża, to chyba jedynym rozwiązaniem jest rozstanie. Tkwienie w pseudo-związku niby dla dobra dziecka wcale nie jest dobre. Wasza córeczka będzie dorastała i widziała, a przede wszystkim czuła, że między rodzicami jest coś nie tak. dolores3, zadbaj o siebie, staraj się trochę uniezależnić od męża, by stać się na nowo dla niego bardziej interesująca. Jak nie aerobik, to może basen? A może zamiast wysłania dziecka do żłobka, pomyśl o e-pracy? Może mogłabyś pracować w domu na komputerze, a jednocześnie mieć oko na dziecko? Teraz rynek pracy daje również takie możliwości zatrudnienia. Zawsze zarobiłabyś coś dla siebie, miała swoje własne pieniądze, stała się bardziej niezależna i jednocześnie „zyskała w oczach męża”. Trzymam za Ciebie i za Was kciuki!

Odnośnik do komentarza

Tak to prawda ja nie jestem bez winy. Zdaję sobie z tego sprawę, że jak się psuje w małżeństwie to winne są obydwie strony. Tak jak pisałam nie chce mi się nawet czasem z nim gadać, kiedyś próbowałam teraz już mi się nie chce. Zawsze mi się marzyło że będę miała męża z którym zawsze o wszystkim będę mogła poromawiać, moja mama wiele rzeczy ukrywała przed tatą, ja tak nie chciałam, a jest dokładnie tak samo, albo gorzej. Ile razy było tak że chciałam porozmawiać o zupełnie błahych sprawach, tak tylko dla rozmowy, żeby się podzielić, może nic ważnego, ale jednak, zawsze dostawałam kubeł zimnej wody, że pierdołami nie bedzie się zajmował i czy nie mam nic lepszego na głowie. Teraz święta były, musiałam ukrywać prezenty jakie pokupowałam dla dzieciaków bo dostałam wykład na temat kupowania, bo u niego w rodzinie nie ma takich zywczajów, a że u mnie jest dużo dzieciaków to tym bardziej. Kiedyś byłam bardzo spokojnym człowiekiem i ciężko było mnie wyprowadzić z równowagi, teraz ciągle podnoszę na niego głos! Przerażona jestem tym że moje dziecko nie wyniesie prawidłowych wzorców z rodziny, u nas nie ma czułości, a okazywanie jej jeszcze przy innych to już w ogóle. Nie pamiętam kiedy ostatnio całowałam się z mężem! Może bym próbowała jeszcze jakoś poprawić relacje, ale wiem że on nigdy się nie zmieni, tak jak ja nie zmienię swoich poglądów! Zawsze będzie nadawał na moją rodzinę i zawsze będzie się mnie czepiał. Czasem mam wrażenie że jest zazdrosny o to że inni też sobie radzą, też potrafią otworzyć jakiś biznes i też zarabiać pieniądze, zachowuje się tak jakby tylko jemu było wolno. Może wyolbrzymiam, czasem próbuje być "miły" najpierw się pokłoci ze mną a za 5 min już gada normalnie jakby nic się nie stało ( może to i dobrze) ale mnie to doprowadza do szału, bo ja jeszcze nie zapomniałam co mi przed 5 minutami nagadał! Teraz ma wolne w pracy przez całą zimę i ostatnio jak już nakrzyczałam że ja nie mogę sama wszystkiego robić to troszkę zajmuje się mała ale tylko jak ja jestem w domu, bo zawsze jak mu sie znudzi to może iść do mnie. Widzę że robi się coraz bardziej zafascynowany małą, już jest taka mądra i taka kochana, że każdego dnia zaskakuje coraz bardziej. Obawiam się że rozmowa nic nie da, zawsze skończy się na tym że to i tak moja wina i że ja miałam się odchudzać więc żebym nie wymagała od niego tego czy tamtego i tyle będzie z tego!

Odnośnik do komentarza

dolores3, wiem, że dużo w Tobie żalu i smutku z powodu tego, jak mąż Cię traktuje, jak wygląda Twoje małżeństwo, ale jeżeli Wam obojgu jest ze sobą źle, niewygodnie, coś zgrzyta, to nie wolno godzić się na status quo, tylko działać. Narzekaniem i przeświadczeniem, że nic się nie zmieni niczego nie naprawicie. Ty rezygnujesz z rozmowy, wycofujesz się, mąż dalej Cię obwinia o wszystko i schemat się utrwala, a małżeństwo podupada na jakości. Jeżeli odczuwasz potrzebę pogadania z mężem nawet o „pierdołach”, powiedz mu o tym. Niech wie, że dla Ciebie jest to ważne, chociaż dla niego może wydawać się głupstwem. Cały czas jednak zachęcałabym Was – Ciebie i Twojego męża – do podjęcia psychoterapii małżeńskiej.

Odnośnik do komentarza

dolores3, fajnie, że próbujesz zmienić swoje nastawienie i mniej się denerwować, ale pamiętaj, że Twój mąż też powinien zmienić swoje nastawienie. Nie może być ciągle tak, że tylko Ty ustępujesz, Ty idziesz na kompromisy, Ty schodzisz z drogi mężowi, nie mówisz swojego zdania ze strachu przed krytyką czy kłótnią. Twój mąż też powinien zmienić swoje nastawienie, np. zrozumieć, że jest tatą i obowiązki wychowawcze również należą do niego, nie tylko do Ciebie jako matki. Nie chciałabym, żeby Twoja zmiana nastawienia była takim sposobem na zamiatanie problemu pod dywan, na zasadzie "Nic się i tak nie zmieni, będzie jak było, to po co jątrzyć? Lepiej zacisnąć zęby, nic nie mówić i żyć dalej". To wygląda jak akceptacja status quo. Niby mi niewygodnie w małżeństwie, ale nie wiem, co robić dalej, więc odpuszczę. A problem przecież sam nie zniknie. To, że nie pokażesz swojego zdenerwowania nie oznacza przecież, że się nie zdenerwujesz. Zablokujesz tylko w sobie ekspresję negatywnych emocji, ale one z czasem i tak wybuchną. Mimo wszystko trzymam kciuki za Ciebie i Twojego męża. Życzę Wam powodzenia i umiejętności komunikacji!

Odnośnik do komentarza

Witam. Mąż ostatnio więcej zajmuje się mała, nawet czułości jej okazuje, jak była mniejsza mówiłam żeby chociaż raz pocałował mała jak wychodził i nigdy nic, teraz się z nią bawi, bo jest już bardzo mądra i chodzi już ponad dwa miesiące.
Ostatnio była rozmowa że on bierze się za siebie od nowego roku, idzie do dentysty na basen siłownie, więc ja przy okazji mówię że musimy ustalić jakiś grafik, ja też chce mieć dwa dni w tygodniu chociaż godz dwie wychodne, chyba nie wymagam tak dużo! Dwie godziny tygodniowo. I oczywiście się zaczęło że jak on coś chce to ja od razu też go szantażuje, że ja już na aerobik chodziłam i nic mi to nie dało i ble ble ble. Musiałam mu przypominać że dało i to dużo ale on jak zawsze nie zauważył, nawet jego mama mówiła żeby już się lepiej nie odchudzała, wchodziłam w ciuchy jego siostry która naprawdę jest strasznie chuda, musiałam wymieniać garderobe na s i xs bo wszystko było za duże, ale on tego nie zauważył oczywiście! No ale nie pogada się! Często jest też tak że każdy inny jest lepiej ubrany ode mnie nawet jak ma coś takiego samego jak ja, ale jemu to gdzieś umknęło i na mnie mu się nie podobało a za jakiś czas widzimy kogoś a on mówi kup sobie coś takiego !! No normalnie rozwala mnie to. Albo każdy jest chudszy ode mnie mimo że tak nie jest! Poza tym powiedziałam że wcale nie wspomniałam że chce chodzić na aerobik poprostu chcę wyjść gdzieś sama. No ale nie pogada się zbytnio.

Odnośnik do komentarza

dolores3, bardzo się cieszę, że Twój mąż bardziej zainteresował się córką i chętniej spędza z nią czas, dostrzega, jak się rozwija, jak już dużo potrafi. To świetnie! Pamiętaj jednak, że problem polega głównie na poprawie relacji żona-mąż, a nie córka-ojciec. Fajnie, że mąż odnalazł się w roli taty i docenił, jak fajnie jest być rodzicem. Musi jednak popracować też nad tym, jak doceniać własną żonę. Sama zresztą napisałaś, że ignoruje Twoje prośby, określając je od razu jako szantaż. Masz prawo prosić, a czasem nawet wymagać. I to nie jest żaden szantaż. Skoro on ma prawo do wyjścia na basen, siłownię, bo chce o siebie zadbać, Ty również masz do tego prawo. Masz prawo do swojej własnej przestrzeni, by pójść na aerobik, spotkać się z koleżanką, pójść na zakupy bez dziecka czy chociażby w spokoju poczytać książkę, kiedy mąż w tym czasie będzie zajmował się małą. To nie jest żaden szantaż, ale podział obowiązków rodzinnych i organizowanie sobie życia rodzinnego. Macie czas wspólny, który możecie spędzić razem (Ty, mąż, córka), ale możecie mieć też czas tylko dla siebie i wtedy córka zostaje z jednym rodzicem, który akurat się ma nią zajmować. Przykro mi czytać takie rzeczy, kiedy mąż nie widzi, że własna żona schudła, że mieści się w rozmiar S czy XS, że nie docenia własnej małżonki. Myślę, że Twoja próba rozmowy może faktycznie nie odnieść skutku, dlatego dobrze by było, gdyby Twój mąż zgodził się na spotkanie u psychologa. Psycholog jako obserwator, osoba „z boku”, mediator mogłaby pokazać mu nieprawidłowości w myśleniu, jak bardzo się myli w swoim dość zasadniczym myśleniu, jak przecenia innych, a nie potrafi dowartościować i docenić własnej żony. Ty, dolores3, też miałabyś szansę poznać, jakie błędy robisz. Może są to jakieś błędy komunikacyjne, może źle ujmujesz w słowa swoje oczekiwania i prośby, dlatego Twój mąż odbiera to jako szantaż. Przez Internet nie zgadnę, co u Was szwankuje najbardziej, nad czym warto byłoby popracować, ale myślę, że warto byłoby skonsultować się z psychologiem, bo w przeciwnym razie Twój mąż nadal będzie się od Ciebie oddalał i będzie dla Ciebie chłodny, a Ty będziesz czuła się odtrącona, niedoceniona i sfrustrowana.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Dziękuję. Mąż w zyciu się nie zgodzi na spotkanie z psychologiem, już widzę jak mnie wysmiewa! Ale może sama się wybiorę może mi to coś pomoże. Właśnie mi się przypomniało jak miałam rodzić i tak naprawdę chciałam żeby ktoś był przy mnie, wszystkie moje siostry i koleżanki rodziły z mężami, ja w głebi duszy też chciałam, ale nie z moim mężem :( już sobie wyobrażałam jak mnie poucza i mówi " nie tak, nie umiesz " albo coś w tym stylu. Ja go tam nie chciałam on też nie chciał. Położna pozwoliła mi do niego zadzwonić, ja mu płacze do słuchawki a on " nie przesadzaj przecież chyba są gorsze rzeczy w życiu "! Oczywiście on zdaje sobie sprawe z tego że to łatwe nie jest no ale... Kiedyś po pijaku mi się przyznał że wie że czasem ja mam rację ale i tak wtedy obstaje przy swoim!

Odnośnik do komentarza

dolores3
Mąż w zyciu się nie zgodzi na spotkanie z psychologiem, już widzę jak mnie wysmiewa! Ale może sama się wybiorę może mi to coś pomoże.

dolores3, Twój mąż ma "trudny charakter" i sam przyznał po pijaku, że zdaje sobie sprawę, że masz rację, ale męska duma nie pozwala mu przyznać Tobie racji. Dla zasady obstaje przy swoim i przez to nadwyręża Wasz związek. Jeżeli mąż nie zgodzi się pójść na terapię małżeńską, możesz oczywiście pójść sama na terapię indywidualną. Tylko, że w pojedynkę nie uzdrowisz swojego małżeństwa. Zyskasz jednak o tyle, że zobaczysz, w których miejscach Wasz związek kuleje i jak toksycznym człowiekiem jest Twój mąż, który nie jest zdolny iść na żaden kompromis, bo liczy się tylko on i jego zdanie.

Odnośnik do komentarza

Dolores3, my chyba mamy jednego meza tylko sklonowanego... jak czytalam twoje posty to tak jakby czytala swoje zycie jedna roznica taka ze ja.mam syna a Ty córke. Moj po pijaku zgodzil sie na terapie, ale na trzezwo odwolal wszystko. ja jestem na etapie, spłacic jak najszybciej wszystkie kredyty i zlozyc pozew o rozwod, dalam sobie na to pol roku. Bo wszystkie rady sa ok ale ilez mozna probowac??? A przeciez ja tez mam prawo byc w zyciu szczesliwa, ale chce byc szczesliwa juz teraz a nie czekac nastepne 3 lata az moj maz moze sie zmieni...

http://www.suwaczki.com/tickers/qb3c9vvj3lh6rgxr.png
http://dzidziusiowo.pl/zabki/img5-110_qwertyuiopasdfghf_5_Zosta%B3y+jeszcze+_pi%B1teczki+%3A%29.jpg

17.06.2010 - dwie kreseczki
25.06.2010 - 5 tydz - pierwsze USG
28.07.2010 - drugie USG widzialam Twoje serduszko
1.10.2010 - 19 tydz - pierwszy kopniaczek
5.10.2010 - jesteś chlopcem

26.02.2011 przyszedł na świat mój Synuś:)

Odnośnik do komentarza

Amelka85, rozumiem Twój żal i rozgoryczenie, wynikające z braku satysfakcji z małżeństwa. Daleka jestem od „dawania rad”, bo nie jestem na Twoim miejscu i nigdy nie będę. Rozwiązanie, które sprawdzi się w odniesieniu do jednego człowieka, nie musi sprawdzić się w odniesieniu do innego. Podziwiam Twoją determinację i chęć walki o własne szczęście. Pamiętaj jednak, że nawet, jak rozwiedziesz się z mężem, to przestaniecie być mężem/żoną, ale nigdy nie przestaniecie być rodzicami. Tej roli nigdy się nie możecie zrzec. Zawsze będzie Was łączył Wasz synek. Kredyty można spłacić, majątek podzielić, ale synkiem się dzielić w sensie dosłownym nie da. Chciałabym tylko, abyś o tym pamiętała i brała też pod uwagę szczęście syna. Nie mniej jednak nie podważam Twojej decyzji. Być może rozwód faktycznie jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Nie wiem, jak dokładnie wygląda Twoje małżeństwo, bo niewiele o tym napisałaś (tyle, że mąż jest podobny w zachowaniu do męża dolores3). Jeżeli jednak mąż nie przejawia inicjatywy, by się zmienić, straszy Cię, nie szanuje, a może nawet dopuszcza się przemocy, nie chce podjąć terapii, to może rzeczywiście nie warto czekać aż się zmieni. Sam się na pewno nie zmieni – nad zmianą trzeba intensywnie pracować. I to musi być praca obojga małżonków. Jeżeli małżonek nie potrafi radzić sobie z negatywnymi emocjami i wybucha, pracuje nad metodami radzenia sobie ze złością, ale w tym samym czasie drugi partner musi pracować nad tym, by być cierpliwym, by umieć też zaakceptować, że czasem coś się nie udaje, że czasami próby pracowania nad sobą mogą skończyć się porażką, musi uczyć się, jak wspierać partnera, jak z nim rozmawiać itd. To wyzwanie dla obojga. Jeżeli z obu stron nie ma dobrej woli, by współpracować, to terapia wówczas nie ma sensu i lepiej się rozstać niż wzajemnie unieszczęśliwiać. Są to jednak decyzje zbyt poważne i zbyt osobiste, by ktokolwiek, według mnie, mógł doradzać w tej materii. Amelka85, ufam, że podjęłaś najlepszą decyzję z wszystkich możliwych i nie będziesz jej nigdy żałować. Życzę Ci powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Pani doktor, ma Pani pelna racje w tym co Pani napisała. Moj synek jest dla mnie najważniejszy i gdyby mój mąż "olewał" tylko mnie i nasze małżenstwo a dla synka byłby cudownym ojcem to nigdy bym sie nie zdecydowała na rozwód wlasnie ze wzgledu na dobro dziecka. Ale co w sytuacji kiedy ja praktycznie jestem samotna matka. Maz interesował sie synkiem gdzies do 2 miesiaca jego zycia Teraz Nikodem ma prawie dwa lata a widzi tatejakies 10 minut dziennie. Rano gdy maz wychodzi do pracy jest "czesc Nikodem" a wieczorem jest "dobranoc Nikodem" pod warunkiem ze jest juz w domu, bo generalnie wychodzi przed 8 do domu a wraca ok 18 tylko ze do domu nie wchodzi, jest garaz jest podworko albo poprostu siedzi w aucie przed domem i pije piwo i pali papierosy a ja w domu z dzieckiem 2 metry od niego ale on do domu wchodzi ok 21 Nikodem juz spi. Ciagle sie zasłania praca, chociaz wiem ze nie tylko pracuje bo firme prowadzimy razem. a weekendy to on musi odpoczac i np jedzie na ryby na spacer nie pojdzie bo nie lubi spacerowac, do bawilandii nie pojedzie bo co on tam bedzie robil, dziecka nie nakarmi bo "jego denerwuje ze on tak wolno je" pieluchy nie przebierze bo " ty masz w tym lepsza wprawe" nie pobawi sie z małym" bo nie wie o co mu chodzi "... To czy nie lepiej bedzie jak bede z Nikodemem sama szczesliwa bede poswiecac sie tylko jemu a nie przejmowac sie czy moj lokator tak nazywam meza bo w domu tylko spi, ma czyste skarpetki. Do niego nic nie dociera ani prosba ani groźba ani placzem ani krzykiem. On uwaza ze dziecko w tym wieku to ojca nie potrzebuje, on czeka az maly bedzie mial 5 lat i zacznie z nim ryby łowic. W ogole nie rozumie jak wazne jest dla dziecka zeby miec pelna szczesliwa rodzine. Ja juz nie mam siły i nie widze innego wyjscia z tej sytuacji. I juz mi chyba nie zalezy...

http://www.suwaczki.com/tickers/qb3c9vvj3lh6rgxr.png
http://dzidziusiowo.pl/zabki/img5-110_qwertyuiopasdfghf_5_Zosta%B3y+jeszcze+_pi%B1teczki+%3A%29.jpg

17.06.2010 - dwie kreseczki
25.06.2010 - 5 tydz - pierwsze USG
28.07.2010 - drugie USG widzialam Twoje serduszko
1.10.2010 - 19 tydz - pierwszy kopniaczek
5.10.2010 - jesteś chlopcem

26.02.2011 przyszedł na świat mój Synuś:)

Odnośnik do komentarza

Amelka85, z tego, co napisałaś, wynika, że Twój mąż jest tylko tatą na papierku. Nic dziwnego, że w obliczu tego, co się dzieje, postanowiłaś się rozstać z mężem. Pamiętaj jednak, żeby zaproponować mu szansę naprawienia Waszej relacji, też dla synka. Chodzi o to, byś nie żałowała, że nie zrobiłaś wszystkiego, by Nikodem wychowywał się w pełnej rodzinie. Masz prawo wymagać, a nawet żądać, by mąż Ci pomógł w opiece nad synem, przewinął go, nakarmił, pobawił się z nim. Nikodem potrzebuje taty od początku, a nie dopiero, kiedy skończy 5 lat. Odnoszę wrażenie, że Twój mąż traktuje syna jako jakiś dodatek i kiedy tylko pojawi się jakaś trudność, woli obowiązki zepchnąć na mamę, czyli Ciebie. Przez Internet nie stwierdzę, gdzie leży problem. Niewątpliwie czujesz się nierozumiana i lekceważona oraz zaniedbana, bo tylko Ty opiekujesz się synem, a mąż pracuje i przedkłada pracę nad rodzinę. Wydaje mi się, że być może problem dotyczy u Was komunikacji, dlatego zastanawiam się, czy nie warto byłoby podjąć mediacji i próby uratowania Waszego związku. Tego jednak musielibyście chcieć oboje, a jak napisałaś – Tobie przestało już zależeć.

Odnośnik do komentarza

witam
to może i ja się przypne pod ten wątek troszkę sie naczytałam,dopiero niedawno zaglądnęłam na forum "tu"gdzie sa porady i widze że dużo dziewczyn też ma problem a myslałam że tylko ja juz dawno chciałam się do kogoś zwrocić o poradę chodzi o moje relacje z mężem nie wiem czy poprostu wyolbrzymiam wszystko sobie,czy jest coś na rzeczy i nie umiem za bardzo sobie z tym poradzić...może zaczne o co wogole chodzi..
z mężem jesteśmy 6 lat po ślubie,mamy 3 dzieci,nie wiem od czego zaczęć może tak w pierwszą ciąże zaszłam kiedy chodzilismy ze sobą mieszkaliśmy dosyc daleko od siebie bo ponad 200km i sptykaliśmy sie raz w miesiący niekiedy częściej,kiedy zaszłam w ciąże ,pierwsza zapytałam się czy zamieszkamy razem czy weźmiemy ślub,mój wtedy chlopak chyba tego nie chciał powiedizał że ni eniebedziemy brac ślubu,nie potrzebny nam papierek chociaz ja mowiłam że chcę wyść za mąż mieć wesele,kiedy przyjechał do mnie byłam w 2 miesiącu moji rodzice wzieli chlopaka na spytki zeby dowiedziec się co zamierza,czy sie mna zaopiekuje i dzieckiem,moj chlopak mowił że zamieszkamy razem,ale on nie będize się żenił nie potrzebne slubowanie,gadał tak wymijająco tak powiem żartowal tak olewająco cała sytuacje az mój tata się zdenerwowal i powiedział (zdecyduj się mariusz bo mowisz tak jakby coś ci nie pasowało,jak nie chcesz to drzwi otwarte my pomożemy corce i pomożemy wychowac dziecko)wtedy mój mąz zakończył rozmowe znowu jakimś żartem i zatrzymało się na niczym,spotykalismy się nadal kiedy przyjechał do niego w 5 miesiącu na rozmowę wzięła mnie jego mama (zobaczyła brzuszek,bo oczywiście jej syn nie pochwalił się ciąża)zaczęła rozmowe na temat co teraz bedzie czy weźmiemy ślub czy będziemy razem mieszkać więc wszystko jej opowiedizałam że jej syn nie chce ślubu,mama teraz teściowa mowiła że powinniśmy wziąść ślub jak my to sobie wyobrażamy kiedy mariusz wrócił z pracy opowiedziałm mu cała rozmowe i wtedy powiedizał no to weźmy ten ślub,przyjechał na następny tydzien do mnie i pojechalismy do urzędu stanu cywilnego wybrac jak naszybszy termin,rozmowa moja z teściową była na początku listopada a ślub wzielismy 16 grudnia,nawet tydzien przed slubem teściowa dzwoniła czy moga przyjechac na ślub bo mariusz o niczym im nie powiedział,więc oczywiscie zaprosiłam ich,ja miałam swoja działalnośc i do końca grudnia zeszło mi wszystkiego pozamykanie i wtedy też przeprowadziłam się do domu teściów gdzie mieszkał moj mąż,i wtedy zaczął robic na moja przeprowadzkę remont całego domu w marcu miala urodzić się nasza córeczka a w styczniu pojechalismy na wielkie dzidziusiowe zakupy,powiem że bywało róznie tzn,moj mąż jest kłutliwym czlowiekiem o byle co już krzyczy nawet nie ma racji ale on wie najlepiej,po roku zaczłam w druga ciąze tu już się cieszył i czekał na syna i urodził się syn,nie planowaliśmy więcej dzieci,ja miałam problem z zabespieczaniem się nie mogłam przyjmować tabletek bo byłam rok po silnym zapaleniu trzustki ktore było następstwem zaraz po wycięciu woreczka żółciowego,wtedy jeszcze mój mąż pomagał mi przy dzieciach,zrobił im niekiedy kolacje,wykąpał,tak jak pisałam nie planowlaiśmy więcej dzieci nasza antykoncepcja polegała na kalendarzyku,aż dowiedziałam się że jestem w 3 ciąży,mój maż jakby się załamał wracał z pracy kładł się na łóżko i patrzył w sufit i myślał,czasem tylko stenknął jasno cholera albo gorsze przekleństwo po drugiej wizycie kiedy dowiedziałam się że napewno to ciąża mój mąż zapytał mnie czy mój ginekolog może mi to usunąć,ni emówił o ciąży nie odzywal się do mnie ponad tydzien zdecydowałam że spakuje rzeczy i wyjade z dziećmi do rodziców,nie moglam znieść jego postawy,nie miałam siły a potrzebowałam wsparcia,były jeszcze wybuchy kłutni jak próbowałam zakłócić jego leżenie i gapienie się w sufit,spakowałam torby a on na to wszystko wyciągnął mi karte z naszymi oszczędnościami połozył na ławe i powiedział masz tu 4 tysiące za jakiś czas znowu wam coś przeleję,i wyszedł do drugiego pokoju,ja zaczęłam płakać wtedy moja 3 latnia córka poszła do niego usiadła mu na kolanach i powiedziała "tatusiu a przyjedziesz do nas,przyjedziesz nas odwiedzić"i wtedy coś w nim pękło weszłam do pokoju i zaczęłam rozmowę czy chce abyśmy wyjechali,zaczął mówić że nie,żebysmy zostali,że nie wie jak damy rade z 3 dzieci kiedy praca w ktorej pracuje rozpada się jak on utrzyma taką rodzine,cała ciąże tylko ja przeżywałam oczywiście pytał się po każdej wozycie co powiedział lekarz,czy zdrowe,ale nawet jak wiedzieliśmy że będzie chłopiec ja wszystko przygotowywałam dla dziecka,nawet imiona,nie chciał myslec na imieniem,kiedy jechałam rodzić nawet łożeczko nie było rozłożone,choć wielokrotnie prosilam żeby przygotować,w samochodzie pytałam to jak damy małemu na imie i wybrał jedna z moich propozycji ,kiedy urodziłam na drugi dzien wybrał inne imię takie nawet ktore ja nie brałam pod uwage zgodziłam się,kiedy wróciliśmy z maluszkiem było uszykowane łóżeczko i cieszył się z maluszka,kamerował go,problem jest w tym że tak jak pisałam mój mąż jest wybuchowy ni eżeby podniósł na mnie ręke ale odkąd urodził się najmlodszy synek mąż wraca z pracy i jest zmęczony,nie bawi się z dziećmi,chociaż kupuje im mase zabawek,mówi że on zarabia pieniądze i on musi poleżeć,jak o cos go poprosze to zaraz jest zły i mówi ciągle coś ode mnie chcesz,nie umiesz sobie z niczym radzić,na mojej glowie (choć mieszkamy z teściami,oboje pracują)jest sprzątanie całego domu,zajmowanie się 3 dzieci,rano corke odworze do przedszkola jeździmy o 7.30 wszyscy,ja i 2 synków,potem sprzątam gotuje obiad robie pranie,poświęcam czas dzieciom,najmłodszy jest teraz w wieku 2 lat wszędzie wejdzie,wszystkim się interesuje,więc jak juz nie mam siły za nim biegac bo jak cos zbroi to mąż ma do mnie pretensje krzyczy ruszaj się pilnuj go bo nam dom rozwali i wiele gorsze wyzwiska,więc biore malego i pozostała dwujke zamykam się w pokoju i organizuje im zabawę,tak żeby do dobranocki a potem układam wszystkich do snu,a mój mąż leży w drugim pokoju i ogląda telewizor,musiał kupić sobie drugi bo mówił że niemoże nic obejrzeć bo ja jak układam dzieci do snu o nie ma mi grac telewizor,on bardzo lubi telewizje nawet jak chce coś mu powiedzieć to słysze żebym nie przeszkadzał i zeszła z ekranu albo mówi że mnie słucha a palcem podkręca glośność,praktycznie nie rozmawiamy czasem w łóżku przed zaśnięciem wtedy nie moge się nagadac i on znowu marudzi że spać mu nie daje,on twierdzi że jak ja nie pracuje to musze robic wszystko i w domu i przy dzieciach,jakis czas temu były kłutnie o to że teściowa usypiała mi dziecko w dzien około 16 tak sie bawiła lulała że dziecko zasnęło potem godzina 22 a ono nie chciało iść spać,więc mój maż kłucił się o to że ja nie pracuje to mam siedziec i się bawić z dzieckiem nawet do pierwszej w nocy,po takich różnych kłutniach próbuje z nim rozmawiac że mnie rani,jak może mówić że ni emoge się zorganizowac jak jade sama z 3 dzieci do lekarza a jeszcze foteliki trzbe powkladac pozapinać bo jemu się nie chce jest zmęczony,a ja nic nie potrafie,mówi emu że mi robi przykrość ,jak mnie nie słucha to pisze mu esemesem albo zdażało się że pisałam do niego list że zrobił mi przykrość,on mi odpisuje nie denerwuj się,całuski kocham cię,ale nic nie zmienia się,nadal jest jak było,kiedy jadę po zakupy,zostawiam dzieci z mężem on lezy a nimi zajmuje się babcia to najstarsza corka już mi naskarży że tacie nie chciało się wstac dac im pić,ja wracam i jest tak jakby tornado przeszło przez dom sprzątam robie kolacje a z pokoju krzyczy mój mąż że on chce kanapki i herbate a jak mu nie uszykuje to ma zapomnieć o wyjeździe do moich rodziców albo jakbym coś chciała od niego,to mam zapomnieć. A ja nie moge jeszcze uporac się z tym czasem kiedy o mało się ni eroztaliśmy,przez 3 ciąże kiedy pytał czy nie moge usunąć,mam żal do niego i mówiłam mu o tym to przeprasz i nie chce wspominać tego czasu,i mam ja nic ni emówić o tym.prawie codzienni esię kłucimy,nawet ostatnio dzieje się cos z moją córką tzn,płacze,nie chce abym ja gdzieś wychodziła z domu,nawet nie moge smieci wyżucic bo płacze i mówi że ona myśli że ją zostawie,kiedy jestem gdzies na zakupach wciąż dzwoni i płacze ż emam wracać,tak samo jest kiedy mój mąz wyjeżdża a on azostaje ze mną wtedy płacze i mówi że chce żeby tata wrócił,nie chce zostawac w pradszkolu,juz się zastanawiam czy nasze kłutni enie obijają się na córce nigdy wcześniej tak się nie zachowywała,nawe zauważyłam że zaczęla się onanizowac dotyka się w intymne miejsca,może wcześniej nie rozumiała tak naszych kłutni ,może to wszystko przez nas.przepraszam za bledy,ale nawet nie mam czasu poprawiać bo synek się przebudził

http://www.suwaczki.com/tickers/3jvzp07wx3yavktx.png
http://www.suwaczki.com/tickers/1usauay30z3h57g4.png
http://www.suwaczki.com/tickers/bl9canli1z7933wa.png

Odnośnik do komentarza

Witaj mika27!

Wcale nie jesteś odosobnionym przypadkiem, jeśli chodzi o kłótnie i nieporozumienia w związku. Wiele małżeństw boryka się z konfliktami. Nawet najlepsze pary się kłócą. Paradoksalnie dzieje się tak, że zwykle ranimy najbliższe nam osoby. Zamiast dbać o te relacje, wychodzimy z założenia, że mamy do drugiej osoby prawo, że jest naszą niemal własnością i pozwalamy sobie na przykre słowa. Przeczytałam cały twój wpis i to, co nasuwa mi się na myśl, to fakt nierównomiernego podziału obowiązków w domu, którego nawet nie negocjowaliście ze sobą. Mąż po prostu wyszedł z założenia, że skoro pracuje zawodowo i utrzymuje rodzinę, to Ty jako żona i matka musisz podjąć się wszystkich domowych obowiązków. On w niczym praktycznie Cię nie wspiera. Nie wiem, z czego wynika jego zachowanie. Już na początku Waszej znajomości zachowywał się dość niedojrzale. Nie chciał wziąć z Tobą ślubu, mimo że Tobie na tym zależało. Nie potrafił określić się podczas rozmowy z Twoim ojcem. Dopiero rozmowa z Twoją przyszłą teściową sprawiła, że zdecydował się na ślub cywilny. Potem niby układało Wam się w miarę w porządku. Zaszłaś w drugą ciążę, urodziłaś, mąż cieszył się z dzieci, pomagał Ci jeszcze, dlatego że miałaś problemy zdrowotne (zapalenie trzustki). Kryzys w małżeństwie nasilił się wraz z tym, jak zaszłaś w trzecią ciążę. Mąż chyba nie planował kolejnego dziecka i był zaskoczony tą informacją, na tyle zaskoczony, że nawet sugerował, byś usunęła to dziecko. Zdaję sobie sprawę, jaki był to dla Ciebie cios i wielkie rozczarowanie. Oczekiwałaś wsparcia, a mąż chciał pozbyć się Waszego wspólnego dziecka. Nie dziwię się, że w przypływie negatywnych emocji chciałaś razem z dziećmi wyprowadzić się od męża. Mam świadomość, że Twój mąż mógł się przerazić wizją konieczności utrzymania rodziny z jednej pensji, ale sugestia usunięcia ciąży była mocno niedojrzała. Jest wiele innych możliwości, by poradzić sobie finansowo. Poza tym, Twój mąż nie tylko jest kłótliwy czy wybuchowy, ale bardzo egoistyczny. Zachowuje się tak, żeby tylko jemu było wygodnie – po pracy wraca, kładzie się na łóżku, patrzy w sufit albo ogląda telewizję. Ignoruje Twoje prośby, praktycznie z Tobą nie rozmawia, dziećmi pozostawionymi pod jego opieką zajmuje się teściowa. Wymaga, abyś ze wszystkim sama sobie radziła. Zawozisz córeczką z samego rana do przedszkola, biegasz za młodszymi synkami, gotujesz, sprzątasz, organizujesz zabawy maluchom, do lekarza musisz jeździć sama, zapinać dzieciaki w fotelikach. Nic dziwnego, że czujesz się zmęczona i sfrustrowana, tym bardziej, że mąż nawet nie docenia tego, co robisz i jak się starasz dla rodziny. Pamiętaj, że masz prawo wymagać od męża, by Ci pomagał. Wiem, że on pracuje zawodowo, ale dzieci potrzebują i mamy, i taty. Rola taty nie ogranicza się tylko do zarabiania pieniędzy. Sama widzisz, że Wasze kłótnie odbijają się na Waszej najstarszej córeczce. Boi się rozstań, nie chce zostawać z jednym rodzicem, jakby pamiętała, że kiedyś chcieliście od siebie odejść. Jeśli chodzi natomiast o onanizowanie się, to nie ma to nic wspólnego z masturbacją w rozumieniu dorosłych. Dla małych dzieci narządy płciowe nie mają charakteru erotycznego. Małe dzieci dotykają się „tam” nie dlatego, że chcą sobie sprawić przyjemność, ale bardziej dlatego, że są ciekawe swoich wszystkich części ciała. Ręka jest ciekawa, oko, noga, to dlaczego niby nie części intymne? Poza tym, Twoja córka jest już w wieku przedszkolnym i poszukuje „atrybutów”, jakie odróżniają ją od płci przeciwnej. Być może dlatego dotyka się w intymnych miejscach. Niekoniecznie musi mieć to jakieś emocjonalne czy patologiczne podłoże. Spokojnie, bez obaw. Mam nadzieję, że uda Ci się porozumieć z mężem. Warto, byście zastanowili się nad konsultacją u psychologa rodzinnego.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...