Skocz do zawartości
Forum

W jaki sposób zapewniasz swojemu dziecku ochronę przed chorobami i wirusami?


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

A, przypomniało mi się, według mnie dobrym zwyczajem jest rozbieranie dziecka w sklepie z całej odzieży wierzchniej (kurtka, czapka, szalik). Może nie, gdy wchodzi się na chwilę do mięsnego, ale do marketu już raczej wchodzi się na dłużej. Dzięki temu uniknie się dużych różnic temperatur, można uniknąć w ten sposób przegrzania-przewiania i dyskomfortu, kiedy wychodzi się z ciepełka na zimno. To samo w samochodzie. I w domu, oczywiście :)

http://www.suwaczki.com/tickers/5b09t5odljkk41ww.png

Odnośnik do komentarza

Anuszka
A, przypomniało mi się, według mnie dobrym zwyczajem jest rozbieranie dziecka w sklepie z całej odzieży wierzchniej (kurtka, czapka, szalik). Może nie, gdy wchodzi się na chwilę do mięsnego, ale do marketu już raczej wchodzi się na dłużej. Dzięki temu uniknie się dużych różnic temperatur, można uniknąć w ten sposób przegrzania-przewiania i dyskomfortu, kiedy wychodzi się z ciepełka na zimno. To samo w samochodzie. I w domu, oczywiście :)

też tak zawsze robię,jak jesteśmy w markecie to rozbieram kurtkę ,czapką
dlatego na takie wypady ,nie ubieram kombinezonu jednoczęściowego,w aucie tez zawsze jak temperatura rośnie to rozbieram dziewczyny

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

I oświeciło mnie też co do tej teorii, że dziecko powinno przebyć dwie infekcje rocznie. Zastanawiałam się, czy mam powody przypuszczać, że kiedy moja córka nie choruje, jej system immunologiczny nie uczy się walczyć z chorobami. I doszłam do wniosku, ze martwić mnie to powinno, jeśli córka byłaby wychowywana w warunkach sterylnych i cieplarnianych, a jest całkiem odwrotnie i to, że jej organizm zwycięża, nie może uchodzić za rezultat negatywny :)

http://www.suwaczki.com/tickers/5b09t5odljkk41ww.png

Odnośnik do komentarza

Również, jak Anushka, kłóciłabym się z teorią, że przebyte infekcje uodparniają. Już czytałam o podobnej teorii i też się zamartwiałam, ale moja mama mnie uspokoiła, my z siostrą zaczęłyśmy chorować dopiero w przedszkolu po 3 r.ż ( w żłobku o dziwo nie chorowałyśmy), ale nigdy na przeziębienie, tylko na poważniejsze rzeczy - raz na świnkę, raz na żółtaczkę i raz na ospę wietrzną. Wszystkie choroby przeszłyśmy bardzo łagodnie ( 3 dni świnka, nawet lekarz nie był pewien, czy to świnka), tydzień ospa wietrzna. Przez całą szkołę (11 lat w Ukrainie) byłam chora jeden jedyny raz na grypę. Przez 11 lat w szkole jeden raz grypa! Bardzo byłam zła, bo wszystkie koleżanki mogły sobie pozwolić poleżeć co roku w domu na zwolnieniu chorobowym, a ja bidulka cały czas do szkoły musiałam chodzić :) No i była to jedyna jak do tej pory grypa w moim życiu.
Więc nie jest to takie oczywiste, że choroby uodparniają.

http://www.suwaczki.com/tickers/1usatgf6jqu4bdls.png

Odnośnik do komentarza

A co z dotykaniem "świata" i dotykaniem buzi?
Czy namiętne wycieranie rąk chusteczką albo mycie faktycznie jest dobre? Czy bułka do ręki po głaskaniu psa to szczyt braku higieny i ostrożności?
Gdzie wyznaczyć granicę?
Sytuacja z tych wakacji:
Lato, piaskownica, dzieciaczki. Jedna mama w czasie pół godzinnej zabawy w piaskownicy wycierała swojemu dziecku ręce ok 20 razy pomimo, że dziecko nic nie jadło - piło, ale przez buteleczkę, a wracając, gdy chciało pogłaskać psa sąsiada, dostało w odpowiedzi, że nie może, bo pies jest brudny (chodzi po dworze) i na pewno ma zarazki.
Jak znaleźć złoty środek? Czy da się uchronić dziecko przed wszystkimi zarazkami i czy to w ogóle ma sens?

Odnośnik do komentarza

Redakcja
Drogie Mamy,
a co sądzicie o "nie mów, bo się przeziębisz"? Pamiętam taką scenkę z ubiegłej zimy. Szłam akurat z psem i podbiegł do mnie prześliczny chłopczyk na oko ok. 4 latka, żeby pogłaskać psa. Ze wstydem, ale mówił że mu sie podoba i też chciałby mieć zwierzaka. Po chwili pojawiła się obok mama małego przystojniaka ze słowami w stylu: "nie mów nic, bo zimne powietrze wleci ci do buzi i się przeziębisz" - co o tym sądzicie? Czy spotkałyście się z teorią łykania zimnego powietrza powodującego np. anginę? Czy dziecko może zachorować poprzez mówienie czy śmianie się w zimie na dworze? Czy jest to prawda czy mit?

Ubawiło mnie to :) Ale nie dlatego, że nie zgadzam się z powyższym stwierdzeniem. Zimne powietrze dostające się przez usta rzeczywiście nie ogrzewa się tak jak to przechodzące przez nos. Ale rozśmieszył mnie fakt, że ktoś parolatka chce do milczenia zmusić :) I co to za spacer zimowy i jaka przyjemność, kiedy w milczeniu trzeba się przemieszczać :) No w życiu :) Kuba gada bez przerwy i jakoś nie widzę, żeby mu to szkodziło :)

Odnośnik do komentarza

Dorota Zawadzka
Daffodil
Harce w kałuży jak najbardziej, ale w kaloszach.
Włażenie do wody po kostki w innych butach absolutnie zakazane, ale nie ze względów zdrowotnych tylko ekonomicznych :)
Nie mam nic przeciwko tego, żeby się dziecko zmoczyło, ubrudziło, ale tak jak już pisałam w paru innych wątkach Kuba nigdy przegrzewany nie był.

Co do ubierania na cebulkę zgadzam się z Anuszką. Parę warstw ubrań jak najbardziej, ale na zasadzie dokładania kiedy robi się chłodniej, a nie ściągania kiedy dziecko jest już zgrzane i spocone.

Co do szalików to nie spotkałam się z taką opinią, ale przyznam, że nie bardzo wyobrażam sobie chodzić z odkrytą szyją przy dużych mrozach.
Z tym, że nigdy nie są to wełniane kilkumetrowe szale, raczej apaszki czy chusteczki. Kubłowi coś w podobnym stylu zakładam.
Kąpiel w kałuży jest fajna. ale też trzeba nauczyć dziecko s^ę tak bawić. Bo widziałam ostatnio jak taki maluch po prostu usiadł:):)

He he Kuba na szczęście takich zwyczajów nie ma :)

Raz tylko wykapał się cały, kiedy zbyt mocno w zakręt wszedł na rowerku trójkołowym i w kałuży zanurkował łacznie z twarzą :lup: Ale to była sytuacja niestandardowa :)

Odnośnik do komentarza

Dorota Zawadzka
Staram się regularnie czytać co piszecie i bardzo dziękuję za te aktywności. Mądre z Was baby:):):)
Forum jest dla mnie dość trudne w obsłudze o daaaawno już się nie posługiwałam nim, ale poprawię się:)
Mam jednak zapytanie, troszkę z innej beczki ( choć o zdrowie). Czy w czasie badań okresowych na przykład - bilansu, albo w trakcie zwykłej wizyty lekarze nadają waszym dzieciom ciśnienie, sprawdzają więcej niż to z czym przyszliście?
Uważacie,*że są uważni? Czy zlecają w miarę regularnie badania krwi? Czy musicie się o to upomnieć?
Chodzi mi o profilaktykę?

U nas bez szału. Ciśnienie może raz miał Kuba mierzone. Badania krwi również niespecjalnie regularnie są zlecane. Z reguły raz na jakiś czas sama się dopraszam. Podsumowując, lekki niedosyt czuję po tych wizytach.

Odnośnik do komentarza

Redakcja
A co z dotykaniem "świata" i dotykaniem buzi?
Czy namiętne wycieranie rąk chusteczką albo mycie faktycznie jest dobre? Czy bułka do ręki po głaskaniu psa to szczyt braku higieny i ostrożności?
Gdzie wyznaczyć granicę?
Sytuacja z tych wakacji:
Lato, piaskownica, dzieciaczki. Jedna mama w czasie pół godzinnej zabawy w piaskownicy wycierała swojemu dziecku ręce ok 20 razy pomimo, że dziecko nic nie jadło - piło, ale przez buteleczkę, a wracając, gdy chciało pogłaskać psa sąsiada, dostało w odpowiedzi, że nie może, bo pies jest brudny (chodzi po dworze) i na pewno ma zarazki.
Jak znaleźć złoty środek? Czy da się uchronić dziecko przed wszystkimi zarazkami i czy to w ogóle ma sens?

jeśli chodzi o przestrzeganie czystych rączek to staram się
zwsze mam w torebce mokre chusteczki,wiadomo nie wiadomo czego dziecko dotyka,a czasem ubrudzi sie jedzeniem,więc normalne,ze wtedy wycieram
w domu obowiązkowo po korzystaniu z toalety i przed jedzeniem myjemy rączki,Asia ma juz ten nawyk i sama woła aby kran odkręcić

psa w domu mamy i z zarazkami styczność ,ale jakoś żyjemy:smile_jump:
oczywiście jest przykaz aby po zabawie z psem umyć rączki,ale nie jest to bieganie do łazienki jak tylko psa do tchnie

uważam że życie w sterylnym środowisko bardziej szkodzi niz chroni,bo wiadomo zarazki sa wszędzie i nie da się ich unikać,a takie izolowanie skutkuje potem,ze przy najmniejszej styczności z zarazkami mamy problem,bo organizm nie miał z nimi do czynienia i ni wytworzył odporności

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

Anuszka
Fajnie, że Pani Dorota włączyła się do rozmowy :)

Stwierdzenie Pani pediatry, że dobrze przejść dwie infekcje w roku dla odporności mnie rozbawiło. No staram się, staram, a mała mi się stawia i nie choruje ;) Wiem, że prawdziwym testem odporności będzie pójście do przedszkola, dlatego też drążę temat i staram się córkę jak najlepiej na to bombardowanie przygotować. Na pewno nie przekona mnie stwierdzenie, że tak już po prostu musi być, że dzieci tam chorują i szukam przyczyn tego stanu rzeczy.

Anuszka skoro Ci córcia nie choruje, to zawsze możesz przy 15 stopniowym mrozie wystawić ją w samych majtasach na balkon :hahaha:
A tak serio to zgadzam się z Tobą. Kuba też nie chorował w ogóle, dopóki nie poszedł do żłobka. Wtedy w pierwszym sezonie jesienno-zimowym trochę nadrobił :) Ale powiedziałabym, że w porównaniu do innych dzieciaków i tak było rewelacyjnie. Dwa zapalenia oskrzeli i jedna jelitówka, którą na szczęście on przeszedł lekko, ale za to wykończył nią rodziców :wink: Kolejna zima już tylko z katarem, a teraz jest w przedszkolu i na razie, odpukać, zdrowy.

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Redakcja
Drogie Mamy,
a co sądzicie o "nie mów, bo się przeziębisz"? Pamiętam taką scenkę z ubiegłej zimy. Szłam akurat z psem i podbiegł do mnie prześliczny chłopczyk na oko ok. 4 latka, żeby pogłaskać psa. Ze wstydem, ale mówił że mu sie podoba i też chciałby mieć zwierzaka. Po chwili pojawiła się obok mama małego przystojniaka ze słowami w stylu: "nie mów nic, bo zimne powietrze wleci ci do buzi i się przeziębisz" - co o tym sądzicie? Czy spotkałyście się z teorią łykania zimnego powietrza powodującego np. anginę? Czy dziecko może zachorować poprzez mówienie czy śmianie się w zimie na dworze? Czy jest to prawda czy mit?

Ubawiło mnie to :) Ale nie dlatego, że nie zgadzam się z powyższym stwierdzeniem. Zimne powietrze dostające się przez usta rzeczywiście nie ogrzewa się tak jak to przechodzące przez nos. Ale rozśmieszył mnie fakt, że ktoś parolatka chce do milczenia zmusić :) I co to za spacer zimowy i jaka przyjemność, kiedy w milczeniu trzeba się przemieszczać :) No w życiu :) Kuba gada bez przerwy i jakoś nie widzę, żeby mu to szkodziło :)

u mnie by nie przeszło takie coś
Asia gada nawet przez sen,więc nie mam co marzyc by milczała cały czas kiedy jest na dworze

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

Anuszka
A, przypomniało mi się, według mnie dobrym zwyczajem jest rozbieranie dziecka w sklepie z całej odzieży wierzchniej (kurtka, czapka, szalik). Może nie, gdy wchodzi się na chwilę do mięsnego, ale do marketu już raczej wchodzi się na dłużej. Dzięki temu uniknie się dużych różnic temperatur, można uniknąć w ten sposób przegrzania-przewiania i dyskomfortu, kiedy wychodzi się z ciepełka na zimno. To samo w samochodzie. I w domu, oczywiście :)

Anuszka
To niby oczywiste, ale jak patrzę wkoło, to mi się wydaje, że robię to tylko ja, niektórzy myślą (i pytają dlaczego), że ona jest tak ubrana na dwór, szczęki zamykają dopiero, gdy zobaczą w wózku zakupowym jej kurtkę.

Na jakiś upierdliwców trafiasz :) Mnie jeszcze nikt uwagi nie zwrócił, a też zawsze wyrozbierani w sklepie jesteśmy :)
Z racji tego, że czasem i z godzina nam w markecie zejdzie, to nie wyobrażam sobie w kurtce łazić.

Odnośnik do komentarza

Redakcja
A co z dotykaniem "świata" i dotykaniem buzi?
Czy namiętne wycieranie rąk chusteczką albo mycie faktycznie jest dobre? Czy bułka do ręki po głaskaniu psa to szczyt braku higieny i ostrożności?
Gdzie wyznaczyć granicę?
Sytuacja z tych wakacji:
Lato, piaskownica, dzieciaczki. Jedna mama w czasie pół godzinnej zabawy w piaskownicy wycierała swojemu dziecku ręce ok 20 razy pomimo, że dziecko nic nie jadło - piło, ale przez buteleczkę, a wracając, gdy chciało pogłaskać psa sąsiada, dostało w odpowiedzi, że nie może, bo pies jest brudny (chodzi po dworze) i na pewno ma zarazki.
Jak znaleźć złoty środek? Czy da się uchronić dziecko przed wszystkimi zarazkami i czy to w ogóle ma sens?

W torebce mam płyn antybakteryjny w wersji mini i rzeczywiście po wyjściu z piaskownicy, a przed pójściem na lody Kuba myje nim ręce. Ale nie robię tego w trakcie zabawy :)
Kontakt ze zwierzętami jak najbardziej wskazany, ale jeśli miałby coś jeść, to też umyłabym mu łapki.
To samo po powrocie do domu, Kuba ma nawyk wyrobiony, że zdejmuje buty, kurtkę i maszeruje do łazienki myć ręce. Tak samo po skorzystaniu z ubikacji.
Wydaje mi się, że pewne nawyki warto w dzieciakach wyrabiać od początku. Ale przed zarazkami i tak na pewno naszych pociech nie uchronimy w 100% :)

Odnośnik do komentarza

Redakcja
A co z dotykaniem "świata" i dotykaniem buzi?
Czy namiętne wycieranie rąk chusteczką albo mycie faktycznie jest dobre? Czy bułka do ręki po głaskaniu psa to szczyt braku higieny i ostrożności?
Gdzie wyznaczyć granicę?
Sytuacja z tych wakacji:
Lato, piaskownica, dzieciaczki. Jedna mama w czasie pół godzinnej zabawy w piaskownicy wycierała swojemu dziecku ręce ok 20 razy pomimo, że dziecko nic nie jadło - piło, ale przez buteleczkę, a wracając, gdy chciało pogłaskać psa sąsiada, dostało w odpowiedzi, że nie może, bo pies jest brudny (chodzi po dworze) i na pewno ma zarazki.
Jak znaleźć złoty środek? Czy da się uchronić dziecko przed wszystkimi zarazkami i czy to w ogóle ma sens?

Według mnie całkowita izolacja od wirusów, bakterii jest niebezpieczna. Żeby mieć odporność trzeba się stykać z drobnoustrojami (co nie oznacza zachorować!). Ja nie staram się nie przesadzać w żadną stronę. Myję dziecku ręce regularnie ale nie biegam za nim z dezynfekcją. Po prostu trzeba zachować zdrowy rozsądek. Nie da się ochronić przez zarazkami co do jednego i moim zdaniem nie powinno się tego robić. Permanentna dezynfekcja wszystkiego jest trochę śmieszna, gdyż w każdym oddechu innego człowieka, w każdym miejscu, którego dotykamy sa drobnoustroje. Walka z nimi to trochę walka z wiatrakami, trzeba po prostu przestrzegać zasad higieny i tyle :)

Odnośnik do komentarza

u nas zosia myje rece po poworcie do domu z dworu, przed posilkiem jesli nie byla na dworze lub nie robila nic "brudnego" nie. mamy w domu kota (na szczescie malego sie pozbylismy) i zosia bardzo malo go dotyka bo raczej nie jeste w domu, ale nie myje rak po kazdej zabawie z nim.

generalnie zoska nalezy do "brudnych" dzieci, mieszkamy na wsi i jak wyjdzie na dwor zawsze jest brudna po pas. nie raz latem kapala sie w kaluzy czyt. blocie;/

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sgu1ris7k5h2m.png

http://www.suwaczki.com/tickers/km5stv73obuyhz93.png

Odnośnik do komentarza

Moja pediatra zleca raz do roku badania krwi, moczu chyba, że się upomne np po długiej infekcji to też daje. Ciśnienia nie mieerzy, temperatury nie sprawdza. Natomiast badanie stetoskopem wykonuje bardzo dokładnie, zawsze bada uszy, gardło, węzly chłonne, stuka czy nerki nie bolą. Również pyta o wagę dziecka, sama nie waży.
Co do "nie mówienia podczas spaceru"to dla mnie jest to niewykonalne. Moja Aluśka gada jak najęta i niewyobrażam sobie, żeby nie rozmawiała podczas spaceru.
Czapkę zakładamy przy silnym wietrze, w lecie jak jest upał,aby główki nie przegrzać oraz w zimie. Wiosną i jesienią gdy nie ma silnego wiatru to chodzimy bez czapki. Chustkę często zakładam bo mi jest zimno jak niemam nic na szyi i tak też ubieram dzieco. Oczywiście w lecie i na wiosne nie,jak temeratura przekracza, 13-15 stopni. Rajstopy zakłądam jak już w zimie, jak jest duży śnieg i mróz. W przedszkolu Ala jest jedną z najcieniej ubranych dzieciaków.
My mamy problem z przedszkolankami. Staram się zostawiać kilka warst ubrań, zeby panie dostosowały ubiór do pogody bo wiadomo rano jest zimno,ale później robi się cieplej. Pewnego dnia przychodzodze po dziecko w samym swetrze, a moje dziecko w bluzie, kurtce i czapce. Pytam babki czemu dzieci są tak grubo ubrane, a panie, że później rodzice mają pretensje, że dziecie ubrane. Trzeba myślec zdroworzsądkowo, a nie jak na zewnątrz 20 stopni ubiera się dziecku kurtke i czapke.
Wiadomo, że dziecko rozbiera się w samochodzie i markecie i bardzo dużo rodziców tak robi, nie spotkałam się nigdy z negatywnym komentarzem na ten temat od inyych rodziców.
W domu temperatura powietrza nie przekracza 20 stopni, do spania 19. Codziennie wietrzymy mieszkanie, czy jest lato czy zima.
Nie stosujemy witamin w kapsułkach czy syropach. Staramy się jeść różnorodne posiłki. Codziennie owoce,warzywa, nabiał, mięso kilka razy w tygodniu, ryby 2 razy w tygodniu. Słodycze owszem też podaje dziecku,ale nie w mega dużych ilościach i nie codziennie.
Na spacerze gdy głaszcze jakiegoś psa to myje Ali ręce mydłem antybakteryjnym bez spłukiwania. Po zabawie w piasku jak ma coś jeść to również. My mieszkamy w domu i niema tak że biegam za nią i wycieram ręce. Jak ma coś jeść to wówczas myje ręce. Nigdy nie wyparzałam smoczków po każdym upadku na ziemię, nie sterylizowałam butelek po każdym użyciu itp. Bakterie są potrzebne.

http://www.suwaczki.com/tickers/ex2bdf9hbsa57gvf.png

Mój Aniołek [*]- 30.07.2012r.

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Anuszka
A, przypomniało mi się, według mnie dobrym zwyczajem jest rozbieranie dziecka w sklepie z całej odzieży wierzchniej (kurtka, czapka, szalik). Może nie, gdy wchodzi się na chwilę do mięsnego, ale do marketu już raczej wchodzi się na dłużej. Dzięki temu uniknie się dużych różnic temperatur, można uniknąć w ten sposób przegrzania-przewiania i dyskomfortu, kiedy wychodzi się z ciepełka na zimno. To samo w samochodzie. I w domu, oczywiście :)

Anuszka
To niby oczywiste, ale jak patrzę wkoło, to mi się wydaje, że robię to tylko ja, niektórzy myślą (i pytają dlaczego), że ona jest tak ubrana na dwór, szczęki zamykają dopiero, gdy zobaczą w wózku zakupowym jej kurtkę.

Na jakiś upierdliwców trafiasz :) Mnie jeszcze nikt uwagi nie zwrócił, a też zawsze wyrozbierani w sklepie jesteśmy :)
Z racji tego, że czasem i z godzina nam w markecie zejdzie, to nie wyobrażam sobie w kurtce łazić.

Ja pisząc "marketów" miałam na myśli takie mniejsze dyskonty. W hipermarketach, gdzie spędza się czasem godziny, to ludzie się rozbierają (tak jak w kinie, kawiarni). Natomiast w takim dyskoncie, gdzie przebywa się z kwadrans, pół godziny, to już szkoda zachodu. A moja córka, gdybym zostawiła ją w tym, w czym była, po kwadransie byłaby spocona jak szczur.
Ja mieszkam na tzw. "moherowym" osiedlu (najstarsze w Bydgoszczy, dużo dziadków), więc dlatego mam większe szczęście do "życzliwych". Poza tym, na pierwszy rzut oka wyglądam nieodpowiedzialnie ;) Najgorsza dla mnie jest sytuacja, w której ktoś mówi do mnie, a wykorzystuje do tego Dobrusię, np. "powiedz mamie, żeby Ci dała sweterek" albo pani w przedszkolu nie wpuszcza jej na salę "wracaj do mamy po kapcie" (pozwalam jej biegać skarpetkach). Nie cierpię, nie cierpię!! ;)

http://www.suwaczki.com/tickers/5b09t5odljkk41ww.png

Odnośnik do komentarza

Redakcja
A co z dotykaniem "świata" i dotykaniem buzi?
Czy namiętne wycieranie rąk chusteczką albo mycie faktycznie jest dobre? Czy bułka do ręki po głaskaniu psa to szczyt braku higieny i ostrożności?
Gdzie wyznaczyć granicę?
Sytuacja z tych wakacji:
Lato, piaskownica, dzieciaczki. Jedna mama w czasie pół godzinnej zabawy w piaskownicy wycierała swojemu dziecku ręce ok 20 razy pomimo, że dziecko nic nie jadło - piło, ale przez buteleczkę, a wracając, gdy chciało pogłaskać psa sąsiada, dostało w odpowiedzi, że nie może, bo pies jest brudny (chodzi po dworze) i na pewno ma zarazki.
Jak znaleźć złoty środek? Czy da się uchronić dziecko przed wszystkimi zarazkami i czy to w ogóle ma sens?

Staram się z tym nie przesadzać. Dziadkowie mojej Dobrusi mają na tym tle natręctwa (nie chcę się tu z nich nabijać, ale najmniejszy okruszek nie daje im spokoju). Automatycznie ich synowie są strażnikami czystości i dlatego uważam na to, żeby mała nie popadła w tę skrajność. Mamy stołek w łazience i Dobrusia lubi myć ręce, a ja naciskam szczególnie po wyjściu z toalety. W innych sytuacjach nie jestem skrupulatna, częściej sama się dopomina, bo ma ochotę pomiętosić mydło :)

http://www.suwaczki.com/tickers/5b09t5odljkk41ww.png

Odnośnik do komentarza

tuli.panek

My mamy problem z przedszkolankami. Staram się zostawiać kilka warst ubrań, zeby panie dostosowały ubiór do pogody bo wiadomo rano jest zimno,ale później robi się cieplej. Pewnego dnia przychodzodze po dziecko w samym swetrze, a moje dziecko w bluzie, kurtce i czapce. Pytam babki czemu dzieci są tak grubo ubrane, a panie, że później rodzice mają pretensje, że dziecie ubrane. Trzeba myślec zdroworzsądkowo, a nie jak na zewnątrz 20 stopni ubiera się dziecku kurtke i czapke.

Czyli spełnił się Tobie mój największy koszmar, tego się obawiam, kiedy mała zacznie uczęszczać do przedszkola.

http://www.suwaczki.com/tickers/5b09t5odljkk41ww.png

Odnośnik do komentarza

tuli.panek

My mamy problem z przedszkolankami. Staram się zostawiać kilka warst ubrań, zeby panie dostosowały ubiór do pogody bo wiadomo rano jest zimno,ale później robi się cieplej. Pewnego dnia przychodzodze po dziecko w samym swetrze, a moje dziecko w bluzie, kurtce i czapce. Pytam babki czemu dzieci są tak grubo ubrane, a panie, że później rodzice mają pretensje, że dziecie ubrane. Trzeba myślec zdroworzsądkowo, a nie jak na zewnątrz 20 stopni ubiera się dziecku kurtke i czapke.

Do tego akapitu muszę się odnieść w obronie pań przedszkolanek :)
One nie są w stanie zadowolić wszystkich. Dla przykładu moje dziecko w czapce chodzi tylko w zimie, późną jesienią, inne dziecko dla odmiany czapkę ma nawet kiedy na zewnątrz +20. Wiesz co by się działo, gdyby w tym drugim przypadku wychowawczyni tej czapki nie założyła? :) Awantura murowana :)
Podejrzewam, że one asekuracyjnie wolą ubrać to co jest w szafce. Zdroworozsądkowo jak najbardziej trzeba podchodzić, ale niestety zdrowy rozsądek jest pojęciem względnym, a opiekunki w przedszkolu nie są w stanie przewidzieć każdego kaprysu każdej mamy.

Odnośnik do komentarza

Redakcja
A co z dotykaniem "świata" i dotykaniem buzi?
Czy namiętne wycieranie rąk chusteczką albo mycie faktycznie jest dobre? Czy bułka do ręki po głaskaniu psa to szczyt braku higieny i ostrożności?
Gdzie wyznaczyć granicę?
Sytuacja z tych wakacji:
Lato, piaskownica, dzieciaczki. Jedna mama w czasie pół godzinnej zabawy w piaskownicy wycierała swojemu dziecku ręce ok 20 razy pomimo, że dziecko nic nie jadło - piło, ale przez buteleczkę, a wracając, gdy chciało pogłaskać psa sąsiada, dostało w odpowiedzi, że nie może, bo pies jest brudny (chodzi po dworze) i na pewno ma zarazki.
Jak znaleźć złoty środek? Czy da się uchronić dziecko przed wszystkimi zarazkami i czy to w ogóle ma sens?

Jak dla mnie to lekka przesada. Trochę śmiesznie to wyglada jak mamusia biega za dzieckiem z chusteczką i żelem odkażającym i czego dzieck nie dotknie to od razu rączki wyciera. Ja rozumiem przed jedzienie, po przyjściu z dworu , czy jak dziecko NAPRAWDĘ się ubrudzi ale tak ciągle to bez przesady

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...