Skocz do zawartości
Forum

Trzeba mieć nadzieję


Katarzyna 78

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.
Chcę opowiedzieć moją historię i powiedzieć że nie można tracić nadzieji.
Mam 16 letnią córkę ale z pierwszego związku i w ciąży z nią nie było problemów. Od 11 lat mam nowego partnera i 4 lata temu postanowiliśmy starac się o dziecko.Rok 2008. Zaszłam w ciążę po 7 miesiącach i było wszystko ok, do czasu. W 13 tygodniu okazało się że poroniłam. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba nie spodziewałam się że mnie to spotka skoro mam zrdowe dziecko i w ciązy nic się złego nie działo.
oczywiście czekał mnie zabieg łyżeczkowania. Był to marzec. W grudniu postanowiliśmy zacząć starania i się udało ale niestety okazało się że to ciąża pozamaciczna. masakra totalna bo usuneli mi jeden jajowód. Lekarze mówili że teraz to mam 50 % szans na dziecko.To był styczeń. Dół totalny. postanowiliśmy odczekać jakis czas ale w kwietniu się okazało ze jest kolejna ciąża. Wspaniała radość że się udało. Niestety w 8 tyg. kolejne poronienie i żal smutek i rozpacz.Poprosiłam lekarza o skierowanie na badania kariotypu.Po paru niesiącach dostałam się na badania do Łodzi, kolejne 2 miesiące czekania na wynik to była masakra. I są , wyniki które też wywróciły mój świat do góry nogami. wyik męża okazał się nie prawidłowy ale pani genetyk powiedziała ze to nie wpływa na poronienia a w karcie z wynikami pisało ze nie wplywa ale też nie wyklucza. Dalej czeski film. Wynik był taki że w kariotypie hromosom Y byl przerośnięty, miał za długie jedno ramie.
Zaczełam chodzić po lekarzach. jeden drugi trzeci. Po jakimś roku znów była ciąża ale niestety trwała ona 7 tygodni. Wielki ból że już chyba nie będe miała dzieci. lekarze mówili że prawdopodobnie wszystkie ciąże to byli chłopcy ckoro męski hromosom jest uszkodzony. Więc kolejne procenty uciekały . najpierw jeden jajowód czyli połowa szans na dziecko a teraz szansa tylko na dziewczynkę. czyli 25 % szans na dziecko.

Nawet trafiłam do jednego gina który chciał abym poszla na invitro.
wszystkie badania jakie robiłam były ok a robiłam je za własne pieniądze bo lekarze mieli to w d...

W końcu trafiłam do kliniki która się zajmuje invitro i tam lekarz powiedział mi że w moim przypadku invitro jest bez sensu bo on aby sie dowiedzieć czy plemnik ma uszkodzony hromoson to musi go zniszczyc a takim zniszczonym plemnikiem nie zapłodni komórki jajowej. Powiedział że mam sie dalej starać. Po pół roku powiedziałam sobie że próbuje ostatni raz. udało się, byy 2 kreski, ale radość nie trwała długo w 10 tyg. plamienie, szpital , jest cień nadzieji serduszko dalej bije. Poznałam tam wspaniałą pania Dr. która kazała mi przynieść badania genetyczne i to ona powiedziała mi że hromosomy sa uszkodzone ale nie kazdy. Więc jak do tej pory miałam szanse tylko na dziewczynkę to teraz szansa na zdrowe dziecko jest większa. W 12 tyg kolejne plamienie ale na szczęście dzieciąto żyło. Do 21 tyg tabletki na podtrzymanie.W 15 tyg.wielkie zaskoczenie i radość na usg pokazały się jajeczka. SYN mówi lekarz. A ja do niego ze to nie możliwe bo nie miałam szans na chłopca. Cała ciąża była pod nadzorem. Strasznie się bałam że skoro to chłopiec to może coś się stać ale dzięki Bogu się udało. teraz mójsynek ma 2 miesiące i jest zdrowy jak ryba. Co dzień dziękuję Bogu za ten DAR.

żYCZĘ KAŻDEJ Z WAS ABY MARZENIE POSIADANIA DZIECKA SIĘ SPEŁNIŁO.

http://s3.suwaczek.com/201206271778.png

Odnośnik do komentarza

Katarzyna 78
Witam.
Chcę opowiedzieć moją historię i powiedzieć że nie można tracić nadzieji.
Mam 16 letnią córkę ale z pierwszego związku i w ciąży z nią nie było problemów. Od 11 lat mam nowego partnera i 4 lata temu postanowiliśmy starac się o dziecko.Rok 2008. Zaszłam w ciążę po 7 miesiącach i było wszystko ok, do czasu. W 13 tygodniu okazało się że poroniłam. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba nie spodziewałam się że mnie to spotka skoro mam zrdowe dziecko i w ciązy nic się złego nie działo.
oczywiście czekał mnie zabieg łyżeczkowania. Był to marzec. W grudniu postanowiliśmy zacząć starania i się udało ale niestety okazało się że to ciąża pozamaciczna. masakra totalna bo usuneli mi jeden jajowód. Lekarze mówili że teraz to mam 50 % szans na dziecko.To był styczeń. Dół totalny. postanowiliśmy odczekać jakis czas ale w kwietniu się okazało ze jest kolejna ciąża. Wspaniała radość że się udało. Niestety w 8 tyg. kolejne poronienie i żal smutek i rozpacz.Poprosiłam lekarza o skierowanie na badania kariotypu.Po paru niesiącach dostałam się na badania do Łodzi, kolejne 2 miesiące czekania na wynik to była masakra. I są , wyniki które też wywróciły mój świat do góry nogami. wyik męża okazał się nie prawidłowy ale pani genetyk powiedziała ze to nie wpływa na poronienia a w karcie z wynikami pisało ze nie wplywa ale też nie wyklucza. Dalej czeski film. Wynik był taki że w kariotypie hromosom Y byl przerośnięty, miał za długie jedno ramie.
Zaczełam chodzić po lekarzach. jeden drugi trzeci. Po jakimś roku znów była ciąża ale niestety trwała ona 7 tygodni. Wielki ból że już chyba nie będe miała dzieci. lekarze mówili że prawdopodobnie wszystkie ciąże to byli chłopcy ckoro męski hromosom jest uszkodzony. Więc kolejne procenty uciekały . najpierw jeden jajowód czyli połowa szans na dziecko a teraz szansa tylko na dziewczynkę. czyli 25 % szans na dziecko.

Nawet trafiłam do jednego gina który chciał abym poszla na invitro.
wszystkie badania jakie robiłam były ok a robiłam je za własne pieniądze bo lekarze mieli to w d...

W końcu trafiłam do kliniki która się zajmuje invitro i tam lekarz powiedział mi że w moim przypadku invitro jest bez sensu bo on aby sie dowiedzieć czy plemnik ma uszkodzony hromoson to musi go zniszczyc a takim zniszczonym plemnikiem nie zapłodni komórki jajowej. Powiedział że mam sie dalej starać. Po pół roku powiedziałam sobie że próbuje ostatni raz. udało się, byy 2 kreski, ale radość nie trwała długo w 10 tyg. plamienie, szpital , jest cień nadzieji serduszko dalej bije. Poznałam tam wspaniałą pania Dr. która kazała mi przynieść badania genetyczne i to ona powiedziała mi że hromosomy sa uszkodzone ale nie kazdy. Więc jak do tej pory miałam szanse tylko na dziewczynkę to teraz szansa na zdrowe dziecko jest większa. W 12 tyg kolejne plamienie ale na szczęście dzieciąto żyło. Do 21 tyg tabletki na podtrzymanie.W 15 tyg.wielkie zaskoczenie i radość na usg pokazały się jajeczka. SYN mówi lekarz. A ja do niego ze to nie możliwe bo nie miałam szans na chłopca. Cała ciąża była pod nadzorem. Strasznie się bałam że skoro to chłopiec to może coś się stać ale dzięki Bogu się udało. teraz mójsynek ma 2 miesiące i jest zdrowy jak ryba. Co dzień dziękuję Bogu za ten DAR.

żYCZĘ KAŻDEJ Z WAS ABY MARZENIE POSIADANIA DZIECKA SIĘ SPEŁNIŁO.

Czytam i ryczę. Pojęcia nie mam Kasia, skąd w Tobie tyle siły i optymizmu mimo tego co przeszłaś. Cieszę się, że zobaczyłam Twój wpis, bardzo to dla mnie budujące i motywujące. Dziękuję :36_3_15:

http://www.suwaczki.com/tickers/65vq786iklsvuww1.png
http://www.suwaczki.com/tickers/cb7w43r8253bs8l9.png
09.11.2012 :angel_star:Wiem, że jesteś tam
Nie widuję Cię, lecz wiem, że jesteś tam
Cały dzień i noc ktoś puka do Twych drzwi
Każdy chciałby wiedzieć jak ma dalej żyć.
Wiem, że jesteś tam
Dla każdego zawsze musisz znaleźć czas
I choć nigdy o nic nie prosiłam Cię
Dzisiaj proszę bez kolejki przyjmij mnie .

Odnośnik do komentarza

Boju Kasiu też przeszłaś przez piekło. ale podziwiam za odwagę i ciągłą walkę- i to że się nie poddałaś po tylu latach!! miałam dzisiaj doła bo widziałam kolejną znajomą w ciąży ale twój wpis dodał mi sił:big_whoo::36_3_15:

Odnośnik do komentarza

Moje kochane.pytacie o siłę już wam mówię z kąd ją miałam.

Jak już pisałam pierwsze dziecko mam z pierszego związku który nie był udany nawet można powiedzieć że była to msakra.

Teraz mam wspaniałego męża i do pełni szczęścia brakowało tylko dzidziusia.

Nie powiem było cholernie ciężko. Wsparcie miałam tylko od męża i mojej mamy ale i ona po kolejnych poronieniach wątpiła i mówiła żebym się nie męczyła i cieszyła się tym co mam.

Denerwowały mnie komentarze znajomych żę po co mi dziecko ,że mam już odchowane i że jak by byli na moim miejscu to by się tak nie torturowali.

Wiem że to co teraz napiszę to może źle zabrzmi ale kazdą kolejną ciążę traktowałam tak samo. W domu mówiłam aby się nie przyzwyczajali że znów może się nie udać. Wszyscy mówią że ciąża to coś pięknego, dla mnie to była męczarmia psychiczna ale też coś wspaniałego.
Tak strasznie się bałam że jak za bardzo się przyzwyczaję to czar pryśnie.

Nie wychodziłam z domu za bardzo aby znajomi nie widzieli że jestem w ciąży bo nie miałam ochoty słuchać co mają do powiedzenia . Jak poroniłam pierwszy raz to były komentaze typu gdzie ja chowam brzuch.

Miałam takie schizy że nie pozwalałam dotykać brzucha. Nawet własnej mamie.oczywiście mąż i córa mogli.
Wiele mi dało wsparcie dziewczyn na tym forum.

W siudmym miesiącu zachorowałam i dopiero teraz okazało się że to reumatoidalne zapalenie stawów. Najpierw myślałam ze to waga . Bolały mnie nogi w takim stopniu że miałam ortezę to taki but typu gips i chodziłam o kuli. Męczarnia straszna nie potrafiłam chodzić.

Na porodówkę też jechałam o kuli.

Teraz jest lepiej ale nie do końca.
Ale byłam w stanie wszystko znieść aby donosić ciążę i urodzic dziecko. Nawet brałam pod uwagę to że po tym jak mżą ma uszkodzone chromosomy to że dziecko może byc chore. Tak bardzo pragnełam tego dzieciaczka.modliłam się dzień w dzień aby to dziecko się urodziło.

I w końcu się udało.

Teraz są śmieszna komentarze że mój syn choć jest cały tatuś to nie jest "wykapany ojciec" tylko doskonalony przez 4 lata :)

wiem że możecie traci siły i nadzieje ale walczcie warto

trzymam kciuki

http://s3.suwaczek.com/201206271778.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...