Skocz do zawartości
Forum

Konkurs "Twardy orzech do zgryzienia"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

Historia, która mnie bardzo rozbawiła:

Mateuszek jest dumnym przedszkolakiem. Zarówno w przedszkolu panie opiekunki jak i my rodzice uczymy synka jak należy zachować się np. przechodząc na drugą stronę ulicy. Idąc do przedszkola pokonujemy duże skrzyżowanie, gdzie nie ma szans by zdążyć na zielonym świetle pokonać 2 nitki drogi. Idziemy więc zawsze spokojnym krokiem czekając po prostu przy drugim przejściu na zielony sygnał.
Raz tak wypadło, że na przejściu dla pieszych spotkaliśmy się z kolegą z grupy Mateuszka, którego do przedszkola odprowadzał tata. Zapaliło się zielone więc wystartowaliśmy. Dochodząc do drugiej ulicy zwolniliśmy widząc czerwone światło, natomiast wspomniany wczesniej tatuś z synkiem przebiegli na czerwonym. Pierwsze pytanie mojego dziecka na ten widok to: "Dlaczego oni przebiegli na czerwonym świetle, przecież nie wolno!" Trudna odpowiedź, bo w końcu jak wytłumaczyć czyjąś bezmyślność?
Jak się okazało ten pośpiech i tak na niewele się zdał, bo w przedszkolu w szatni spotkaliśmy przebierającego się chłopca z tatusiem. Może gdyby chłopczyk nic się nie odezwał to by było w porządku, ale widocznie chciał się pochwalić i do Mateuszka powiedział "A my jesteśmy pierwsi w przedszkolu! ha ha ha".
Na co mój szkrab wypalił: "Bo wy przeszliście na czerwonym świetle! A na czerwonym się nie przechodzi, bo to jest niebezpieczne! Twój tata powinien to wiedzieć!"
Tatuś na tak zwróconą uwagę przez 4-latka zrobił się nie mniej czerwony niż światło na przejściu dla pieszych:-)
Musiałam zachować powagę chociaż w środku pękałam ze śmiechu:-)

:16_3_204:

Odnośnik do komentarza

synuś madraliński na zakupach siedzi w wóżku, spotkaliśmy starszą Panią znajomą rodziców której dawno nie widzieliśmy a że jestem w ciązy i brzuch jest widoczny Miła Pani mówi
- Aniu widzę u Was rodzina się powiekszy
synuś wyskoczył jak Filip z konopi
-plosie Pani właśnie się nie powieksi bo mama zjadła blaciszka i nie cie Go wypluć i dać mi się z nim bawić
nie wiedziałam czy płakać czy się śniać :)

Odnośnik do komentarza

Miałam wiele smiesznych sytuacji z Maciusiem. (prwie 3 latka)
Ta, która opisze wydarzyła sie kilka miesięcy temu, jesienią.
Po deszczu powstały wielkie kałuże na chodnikach, wymysliłam, że Maćko ubierze kalosze i poskacze w kałużach. Pomysł mu sie spodobał, jednak po pewnej chwili zapytał się, dlaczego ja nie skacze po kałuzach?
Powiedziałam, że nie mam takich kaloszy i nie mam jak skakać...pokazałam nawet smutna minkę, aby wiedział, że na prawdę bym chciała skakać.
Po jakims czasie, kiedy bylismy u dzidków na wsi, synek zniknał na chwile. Potem wrócił trzymając w reku BAMBOSZE! dziadka, całe w błocie. I powiedział:
- Zobacz mama, mam dla ciebie kalosze, teraz będizemy razem skakać po kałużach!!
Mnie serce zabiłó mocniej, wyobraziłam siebie w miescie w takich bamboszach....Dziadkowie się śmiali, a ja wiedziałam, że Maciuś nie ząrtuje.
I jaki efekt?
Następnego dnia, kupiłam sobie łądne kalosze w sklepie, i wszyscy yli zadowoleni:D

Odnośnik do komentarza

Mieszkamy na wsi, tu każdy zna każdego. Pewnej niedzieli zabrałam mojego (wtedy) 2,5-letniego synka do kościoła na mszę. W czasie mszy zauważyłam, ze synek coś dziwnie się kręci i wierci. Zapytałam po cichutku co się dzieje. Niestety Kubuś nie umie mówić cicho, powiedział więc na głos: "Mama, mówię Ci, zaraz będzie kupa". Myślałam, ze spalę się ze wstydu, bo akurat wszyscy to usłyszeli. No a ksiądz miał małe problemy z dokończeniem prowadzenia mszy, bo gdy tylko popatrzył w naszą stronę, widać było ze z trudem hamuje śmiech.

Odnośnik do komentarza

Historyjki dotyczą moich dzieci.
1. Trzyletnia wtedy Lidzia pojechałą z nami do cioci. Siedzi u taty na kolanach i zakręca sobie loczka z rozpuszczonych długich włosów. Tata jej się pyta:
- Lidziu co tam sobie kręcisz (liczył na odpowiedź "Loczka")
- Kręcę, kręcę, kołtuna sobie kręcę - odpowiedziała Lidzia.

2. Już wtedy Lidzia miała 5 lat i wracałam z nią i starszym synem z Kościoła rowerami drogą wśród pól. Nagle syn usłyszł miauczenie kotka. Zatrzymaliśmy się i znaleźliśmy malutkiego rudaska. Dzieci nalegały, aby zabrać kotka, ja się wahałam, bo moja teściowa nie lubi tych zwierząt. Kotka wzięliśmy do domu, a Lidzia na drugi dzień mówi:
- Mamo, jedźmy do Kościoła, może znowu jakiegoś kotka znajdziemy.

3. Był to czas kiedy Mandaryna nagrała swój pierwszy teledysk, próbowałam mężowi wytłumaczyć jak wygląda piosenkarka, ale on wogóle nie wiedział o co chodzi. Gdy ten teledysk zobaczyłam w telewizji mówię do męża:
- Grzesiu zobacz Mandaryna!
Na co wtedy 4-letni syn Szymon:
- Tato gdzie masz tę mandarynę, gdzie, pewnie zjadłeś, abo schowałeś pod poduszkę.

4. Najświeższa historia dotyczy najmłodszego rocznego Emila.
Znalazł w Lidzi pokoju lalkę Bobaska i zabrał do siebie. Nosił ją, całował, woził w swojej ciężarówce, kładł do łóżka i kocem przykrywał, poił z kubka niekapka (nierzadko celował do ucha lalki). Jakie było moje zdziwienie gdy zaczął ją "karmić piersią".

http://www.suwaczek.pl/cache/076e64a5fa.png
http://www.suwaczek.pl/cache/6ddfb68d8d.png
http://www.suwaczek.pl/cache/c228a006ea.png

Odnośnik do komentarza

Opowiem Wam dwie śmieszne historyjki, które uświadamiają mi jakie bystre są dzieciaki!

Pierwsza związana jest z obchodami Wielkanocy. W Wielką Sobotę jak co roku pojechaliśmy całą rodzinką na świecenie pokarmów. Wśród zgromadzonych wiernych było bardzo dużo dzieci.
Ksiądz zaczął zadawać pytanie milusińskim: co się stanie z jajeczkiem, jeśli kurka będzie je bardzo długo wysiadywać w kurniku?
A nasz synek głośno i wyraźnie odpowiedział na pytanie duchownego: BĘDZIE JAJECZNICA DLA TATUSIA! :36_1_21::36_1_21:

Kolejna historia związania jest z niefrasobliwością synka.
- Ile razy mam mówić, abyś nie karmił psa czekolada. Przecież od słodyczy bolą brzuszki piesków!
- Hmmmmm… jeden?!
- A ile razy to już dzisiaj powtarzałam?
- Hmmmm… cztery razy!
- To jaki wniosek z tego synku?
- Za dużo mówisz mamuś!
:smile_jump::smile_jump::smile_jump:

DZIECIAKI BYSTRZAKI!
PRZEGADAJĄ KAŻDEGO DOROSŁEGO!
:36_27_1:

Odnośnik do komentarza

W ciągu tych 4 lat, bo właśnie tyle ma moja córeczka wesołych opowieści troszkę się nagromadziło, ale, ponieważ do wygrania jest "Twardy orzech do zgryzienia" to postanowiłam wybrać taką, która pasuje do orzechów i powiedzmy, że jest z tej samej, spożywczej półki ;).
Ulubioną włoską potrawą mojej córeczki jest Tagliatelle z kurczakiem i musem z kabaczka. Wiąże się to z pewną krótką, ale barwną opowieścią z naszego życia. Wybrałyśmy się we dwie na zakupy do pobliskiego marketu. Kolejka na mięsnym była długa, mała raz po raz ciągnęła mnie z nudów za nogawkę spodni, więc chcąc ją czymś zająć pokazałam jej półki z obiadkami i deserkami mówiąc, żeby sobie pooglądała i wybrała coś smacznego na obiadek dla siebie, a mamusia kupi coś na obiadek dla taty. I tak ją zostawiłam wracając do kolejki, ale wciąż na nią zerkając. Nadeszła moja kolej, właśnie miałam coś wybrać, gdy, aż podskoczyłam słysząc niesamowity huk dobiegający z miejsca, gdzie była moja mała. Serce mi zamarło, pobiegłam w jej kierunku i zobaczyłam… moja córeczka stała sobie spokojnie, a obok niej na podłodze leżało kilka potłuczonych słoiczków, ich różnokolorowa zawartość barwnie zdobiła szarą, sklepową posadzkę. Moja córeczka natomiast z ogromnym szczęściem wypisanym na jej małej buzi podała mi z dumą słoiczek, patrząc na niego niczym na prawdziwy skarb, który z wielkim trudem sama zdobyła. Było to właśnie Tagliatelle z kurczakiem i musem z kabaczka. Zapłaciłam, więc za zdobyty skarb mojej małej oraz inne pozostawione już na podłodze i pośpiesznie wyszłam ze sklepu odprowadzana wzrokiem przez innych kupujących. Ja dostałam nauczkę, aby nie spuszczać córeczki z oczu, a mała dostała najlepszy obiadek jaki w życiu jadła! Wcinała go z takim apetytem, że, aż trudno byłoby żałować, że odnalazła ten smak. Nawet chciała dokładkę! Ale ta niestety została na sklepowej posadzce :).
A pozostając przy spożywce ;) to jeszcze króciutka historia, o tym jak Nikolka dowiedziała się czym się różni braciszek od siostrzyczki :), zobaczywszy różnicę :), zapytała: "a co on tu ma? takiego spleśniałego ziemniaka?" :))).

Odnośnik do komentarza

Opisz zabawną sytuację, która spotkała Ciebie i Twojego Malucha:)

U nas jak to zwykle z dzieciakami bywa zabawnych sytuacji jest mnóstwo. Najczęściej są to zabawne sytuacje związane z przejęzyczeniami synka.
Pewnego dnia Oskarek wraca ze żłobka i opowiada, że były zajęcia o warzywach i owocach. Pytam go więc o ulubione warzywa i owoce, a mój synek mówi: ja tylko nie lubię pierdołków, bo są kwaśne...chwilkę mi zajęło zanim zrozumiałam, że mój synek nie lubi pomidorków:-)
Myślę, że warto czasem wspominać zdarzające się naszym dzieciakom zabawne historyjki, bo są to wspomnienia na długie lata, a kiedyś na pewno będziemy opowiadać te historie dziewczynie czy chłopakowi naszego dziecka.

http://suwaczki.maluchy.pl/li-62613.png

http://suwaczki.maluchy.pl/li-62612.png

Odnośnik do komentarza

To ja teraz przedstawię Wam nasze TWARDE DO ZGRYZIENIA ORZECHY!

Synek, gdy miał dwa latka lubił oglądać „ Boba Budowniczego” . Znał dobrze wszystkie maszyny przedstawione w bajce. Mieszkamy na wsi i zaczęto u nas kopać kanalizację. W czasie jej budowy na naszą ulicę zawitały przeróżne maszyny m.in. koparka.
- Kopala Mamuś! - krzyczy zachwycony malec
Idziemy dalej, widzimy stojącą na ulicy wywrotkę.
- Synuś, a co to?
- Bob Budowniczy – odpowiada,widząc wysiadającego z wywrotki mężczyznę w żółtym kasku.

Pewien czas temu jechaliśmy autem do mojej przyjaciółki. Pomimo sobotniego popołudnia był straszny korek.
- Czyżby zdarzył się wypadek – pytam męża
- Siusiu? – odpowiada z werwą synek cierpliwie siedzący w swoim foteliku.

Mieszkamy na wsi i obok nas mieszka wujostwo synka. Pewnego czerwcowego popołudnia synek obserwował wujka Andrzeja, jak rąbał drewno na opał do swojego domu.
Synek po chwili zastanowienia mówi z wyraźną troską w głosie:
- Wuja, Ty to masz przerąbane!

Niezłe orzeszki do gryzienia proponuje nasz synek.
Nawet dobry dziadek do orzechów je nie rozgryzie!

Odnośnik do komentarza

Mój synek zaczął mówić w wieku 3 lat. Od tamtego okresu zaczeło sie mnóstwo przesmiesznych wydarzeń, które mogłam opowiedzieć rodzinie i znajomym. Wcześniej tylko ja wiedziałam, o co synkowi chodzi ;)

Gdy byłam w ciąży z córką, na początku nikomu o tym nie mówiłam. Tą wspaniałą nowinę znaliśmy tylko ja, mąż i mój syn.
Pewnego dnia syn się rozchorował i musieliśmy iść do lekarza. W przychodni wypełnionej po brzegi pacjentami spotkaliśmy mojego tatę. Synek zaczął z nim rozmawiać. Z tego względu, że Konrad mówi bardzo głośno, skupia często na sobie uwagę innych. Tak tez było i teraz. Synek nagle uśmiechnął się i mówi głośno do dziadka: "Dziadek, a wiesz, że nasza mamusia jest w ciąży. W brzuchu ma dzidziusia, co ssie palca. Wiem, bo widziałem na zdjęciu od lekarza. Prawda mamusiu, urodzisz dziecko?"
Tata spojrzał na mnie lekko zmieszany. Rozmowe na temat ciąży kontynuowalismy po wyjściu od lekarza.

Syn jako czterolatek zaczął interesować się narodzinami dzieci i "swoim pochodzeniem". Pewnego sobotniego, leniwego popołudnia podczas zabawy z tatą zapytał, skąd dzieci się biorą. Ja w tym czasie sprzatałam w kuchni. Kiedy usłyszałam pytanie, odruchowo odpowiedziałam: "Z taty jajek ;)". On przybiegł i pyta: "Jak z taty jajek. jak z taty jajek? Ja tez mam jajka i wiem, że tam dzidziuś się nie zmieści !" I wtedy się zaczeło :) Z pomocą przyszedł mąż, który wyjasnił synkowi wszystko dokładnie i zrozumiale.

Po narodzinach córki w dniu wyjścia ze szpitala syn przebywał u mojej mamy. Gdy wrócililiśmy, synek przyszedł z babcią i w progu krzyczał: Mamusiu, mamusiu...Mam jedzenie!" Wszedł do pokoju i zobaczył, że córeczka spi. Spojrzał i mówi: "Mamusiu, przyniosłem od babci 2 kotlety. Jak Irminka sie obudzi, zjecie sobie obiad." Śmielismy sie wszyscy jak szaleni. Synek patrzył lekko zdziwiony, a po chwili mówi:" Irminka pewnie nie lubi kotletów... To nic. Ugotujemy zupę".

Moja córeczka po narodzinach miała żółtaczkę. Gdy wrócilismy do domu, była jeszcze bardzo żółta. Podczas pierwszej kapieli synek spogląda na nią i mówi do mnie: "Ty mamo chyba jej nie urodziłaś, bo ona taka jest ciemna...jakby z innego kraju."
:36_27_3:

Odnośnik do komentarza

Niedawno byliśmy z mężem u mojej siostrzenicy Wiktorii, która ma 6 lat. Wszyscy siedzieliśmy na podłodze: ja, mąż, moja Sanderka, Wiktoria i jej młodsza siostra Julia. Staraliśmy się układać wieże z klocków co było trudne przy trójce dzieci. W tle był włączony telewizor ustawiony na kanał muzyczny.
Nawet nie zwracałam na niego uwagi i wydawało mi się, że dzieci zajęte zabawą też nie zauważają tego co się w nim dzieję. Nagle Wiktoria pyta się mnie:
- Ciociu co to znaczy seksowna i mokra?
Zbiła mnie tym pytaniem zupełnie z tropu, nie miała pojęcia co mam jej odpowiedzieć. Spytałam więc wymijająco:
- Wikusia, a gdzie Ty słyszałaś takie wyrazy?
- No w telewizji.

Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć dziecku więc chciałam się jakoś wykręcić. Powiedziałam:
- Na pewno się przesłyszałaś, ja nic takiego nie słyszałam. I zaczęłam zajmować ją klockami. Byłam pewna, że zapomniała o tych wyrazach.
Po chwili zabawy Wiktoria zaczęła, głośno mówić:
- Seksowna i mokra, jestem seksowna i mokra.
Tak to śmiesznie wyglądało, że zaczęliśmy się z mężem śmiać. Wywołało to niestety kiepski skutek. Wiktoria pomyślała chyba, że to coś śmiesznego i zaczęła w kółko powtarzać:
- Seksowna i mokra, jestem seksowna i mokra.
Nie wiedziałam jak mam wybrnąć z tej sytuacji, ale pomyślałam, że nadszedł czas na wyjaśnienie dziecku słów, których używa, tylko nie miałam pojęcia jak to zrobić.
Powiedziałam Wiktorii, że nie powinna używać takich słów. Spytała:
- Dlaczego? Przecież Pani w telewizji tak mówiła.
Zapadła cisza, ja szukałam w głowie odpowiednich słów, wszystkie dzieci przerwały zabawę i patrzyły na mnie czekając co powiem. Strasznie głupio się wtedy czułam. Powiedziałam:
- Wikusiu to są wyrazy dla dorosłych i jako mała dziewczynka nie powinnaś ich używać.
- A co znaczą? spytała
- Seksowna to znaczy ładna pani, a mokra bo pewnie pływała w basenie.
Mąż śmiał się pod nosem, a ja w duchu. Nawet mi to wytłumaczenie wydawało się głupie, ale nic mi innego nie przyszło do głowy. Wika spytała:
- Skoro seksowna to ładna to mogę tak mówić?
- Nie Wikusiu powiedziałam, to nie jest najlepszy wyraz dla małej dziewczynki. Lepiej mówić, że jesteś ładna.
- Czyli to taki trochę brzydki wyraz?
- Troszkę tak.

Na szczęście Wiktoria przestała drążyć temat. A cała historia była dla mnie naprawdę twardym orzechem do zgryzienia. Ot magia telewizji.

http://www.suwaczki.com/tickers/nzjdgywl5lopj6o9.png
http://www.suwaczki.com/tickers/iv092n0azzw9lniu.png

Odnośnik do komentarza

Tak się złożyło, że pilnie musiałam wysłać paczkę i to nie małą, bo ważyła równo 4990 (więc załapałam się w cenniku na paczkę do 5kg :))Właśnie waga jest tu tak ważna. Poprosiłam miłą panią na poczcie, żeby powiedziała mi ile wazy paczuszka, bo wydaje mi się, że powinnam się w kg zmieścić, ale rożnie to bywa, a należę do osób, które nie lubią przepłacać :) Kiedy się okazało, że wagowo super, oznajmiłam, że tylko okleję paczkę i wysyłamy. Moja gaduła- Dorotka oczywiście musiała pozaczepiać Panie, bo chyba by umarła, jakby tego nie zrobiła. Jako, ze poczta była pusta (taki cud i to w okresie przedświątecznym) zaproponowano mojej córce, żeby się zważyła na wadze pocztowej, bo wszystkie dzieci to lubią i chcą, a dziś jest okazja.
I tu następuje koniec tej historii, po wielkim zdziwieniu Pani na słowa mojej córci:
" Proszę Pani, ja nie jestem żadną paczką, nawet nie wyglądam jak paczka, ja jestem dziewczynka Dorotka, a tu się waży paczki, pomyliło się Pani?!"
Oczywiście się nie zważyła i cała drogę przeżywała, że Pani chciała ja jak paczkę potraktować :)
Kocham dzieci za ich szczerość :)))

A inna sytuacja, jak dla mnie z bardzo twardym orzechem do zgryzienia, to zaczepianie mojej córki dosłownie wszędzie i zapraszanie na kawę. Jesteśmy ostatnio w sklepie, czekam na wyłożenie towaru przez panią z obsługi sklepu, moja córka podchodzi do pani i zaczyna pytać o imię. Po którejś próbie wreszcie udaje się uzyskać imię od pani- Mariola. Córka też się przedstawiła z imienia i nazwiska i zaczyna wypytywać o nazwisko. Proszę żeby przestała a ona dalej. W końcu pani powiedziała jej nazwisko. Moja córka poszła dalej "a może przyjdzie pani do nas na kawkę, mama robi pyszną!" . Mówię, żeby dała pani spokój i sie uspokoiła. Pani do niej mówi, że mama ma rację, że się obcych nie zaprasza, na co moja córka z rozbrajającą szczerością: "przecież już się poznałyśmy, ma pani na imie Mariola!!! "

Inna zabawna sytuacja miała miejsce, kiedy moja córka miała 2 latka z kawałkiem i byłyśmy u lekarza. W poczekalni pełnej ludzi było sporo dzieci 2-4 latka. Przyszła też babcia z wnusią coś koło 3 latek. Mała siedziała w wózku, ze smoczkiem w buzi. Moja Dorotka podeszła do niej i zaczęła zaczepiać. Starsza Pani powiedziała, że dziewczynka chce spać, na co moja 2 latka zaczęła śpiewać kołysankę o kotkach, ku zdziwieniu, że taka mała a tak gada. Dziewczynka z wózka spać ni chciała i usiadła i tak siedziała. Moja corka stanęła przed nią i głośno powiedziała- wyciągnij ten smoczek z buzi, małe dzidzie tylko noszą, a Ty jesteś duża! Zakneblowali Ci i nie możesz mówić!! Babcia smoczek szybko wyciągnęła, wszyscy w przychodni mieli wzrok wbity we mnie, a ja czułam, że się buracze i to bardzo, ale córka miałą rację.

A sytuacji takich z moja 4 latka mamy masę i chyba nigdy nie przestanie nas zaskakiwać :)))

Odnośnik do komentarza

historia dotyczy pośrednio mojej prawie 5 miesięcznej córeczki i mojego 6 letniego kuzyna. pojechaliśy w odwiedziny do mojej babci, Michał mój kuzyn, który mieszka z babcią, bardzo się ucieszył, ze ma gości. od progu mówił: ale ładne to Twoje maleństwo, ale jest malutka, a ja jestem dla niej wujek. w końcu oznajmił wszystkim: "tylko nie dawajcie mi jej bo ja sięjej boję" - chodziło mu o to, ze może jej coś zrobić. kiedy już Kalinka się obudziła, ciocia, babcia , wszyscy się nią zajęli. kiedy mama Michała wzięła ją na ręce Michałek zaprotestował: "Mamusiu, dlaczego Ty ją bierzesz na ręce, czy Ty nie wiesz, ze to nie Twoje dziecko?? Czy Ty nie wiesz, ze masz już synka i córeczkę? Mamusiu nie możesz mieć już więcej dzieci." a na pytanie zdziwionej cioci dlaczego, Michał stanął , podparł się pod boki i powiedział bardzo poważnie: "To jest zakazane. Ty już sie wyczerpałaś." Wszyscy rykli śmiechem, a Michałek powiedział,,zę to nie śmieszne i obrażony poszedł do swojego pokoju;)

Odnośnik do komentarza

Historia calkiem swierza. Wracalismy z zakupow (mimo ze mieszkamy w sporym miescie czasami na ulicy mozna spotkac konie z jezdzcami) ulica szlo sobie pieknie 5 koni troche sie denerwowalismy bo korek. Maja pyta sie nas
- A co to?
Koniki
- A dlaczego one ida po ulicy
Zaczelismy myslec intensywnie
Bo pan chcial sie przejechac na koniku. Bo na łace jest snieg i za zimno konikom w kopyta
Jeszcze kilka odpowiedzi Zadna nie usatysfakcjonowala Mai.
W koncu pytamy sie
Maja a jak myslisz dlaczego koniki ida po ulicy?
Na to Maja
- Bo na chodniku nie ma miejsca.
Jakie to bylo oczywiste dla dziecka

Pozatym u nas bardzo czesto sa zagadki jezykowe i zastanawiamy sie czy dane slowo Maja mowila po polsku czy tez po angielsku
Ostatnio pol dnia zeszlo mi rozszyfrowanie slowa stacjun
Dzisiatki pytan pomocniczych i w koncu okazalo sie ze to bylo slowo statue (statua)

Unfortunately, my daydreams about being skinny are always interrupted by the sound of my own chewing.

http://suwaczki.maluchy.pl/li-57644.png

Odnośnik do komentarza

A ja pamietam taką historię (uśmialiśmy się wówczas do łez, zresztą nawet teraz, kiedy sobie ją przypominam, nie mogę powstrzymać się od śmiechu). Było to ok. 1.5 roku temu - mój Maluszek miał wtedy 5 miesięcy i moja mama przyjechała do nas na wakacje, aby trochę mi pomóc przy dziecku. Karmiłam wówczas Małego piersią. Upały były wówczas niesamowite, więc z dzieckim na spacer wychodziło się popołudniami. Pewnego takiego popołudnia, kiedy Mały był już nakarmiony i napojony, moja mama postanowiła pójść z nim na spacer. Ja zostałam w domu. Spacer jednak nie potrwał zbyt długo, moja mama stanęła w progu z rozwianym włosem i ledwo zipiąc. Spytałam więc mamy, co się stało. A ona mi odpowiada, że Małemu nagle zachciało się "cy", więc szarpnął ją za bluzkę i przystawił się jej do piersi! Jakież było jego rozżalenie, gdy okazało się, że to nie to "cy"!!!! Moje Maleństwo miało naprawdę twardy orzech do zgryzienia: co się stało z jego "cy"? Sposób na rozwiązanie tego problemu mój Maluszek odnalazł błyskawicznie - włączył taki ALARM GŁODOWY, że chyba wszyscy na osiedlu go usłyszeli. Moja mama oczywiście co sił w nogach popędziła do domu, ale po drodze dostało się jej jeszcze od przechodnia (starszego pana), który nakrzyczał na nią, że się nie umie dzieckiem zająć, bo Mały płacze!:36_3_1:

Odnośnik do komentarza

Drogie Użytkowniczki!

Wasze historie świetnie potwierdzają, że dzieciaki potrafią być naprawdę rezolutne i zabawne i często stawiają nas w sytuacjach, gdzie nie wiemy jak zareagować, co powiedzieć :) Ujęły nas wszystkie historie i bardzo za nie dziękujemy, jednak chcielibyśmy tym razem nagrodzić:

1. Nena
2. madziuleczka1985
3. July
4. ewelczes
5. sylwiaxx16
6. Margaretka83

Prosimy zwyciężczynie o przesłanie adresów do wysyłki książki "Twardy orzech do zgryzienia" na konkursy@parenting.pl

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...