Skocz do zawartości
Forum

jak przetrwac ten bunt :( ?


Gość ida

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem świeżo po trwającym około 40 minut ataku histerii u synka i nie mam już pomysłów co dalej :(.
Ta zmiana w zachowaniu pojawiła się właściwie nagle, z dnia na dzień. Dwa tygodnie temu Tomek wrócił do przedszkola po tygodniowej przerwie spowodowanej ospą. W pierwszy dzień pobiegł do przedszkola jak na skrzydłach i po powrocie też nie zauważyliśmy żadnej zmiany. Natomiast na drugi dzień rano wszedł pod fotel i zaczął płakać, ze nie pójdzie do przedszkola .Mąż negocjował z nim pół godziny (ja byłam w tym czasie w pracy), ale ostatecznie i tak musiał zaprowadzić go do przedszkola praktycznie na silę i zostawić go tam płaczącego. Podobnie było przez trzy kolejne dni, tym razem ja odprowadzałam Tomka i przedszkolanki musiały odrywać go ode mnie na siłę :(. Dodatkowo w domu Tomek zaczął sie też zachowywać inaczej- stał się strasznie zbuntowany, rozkapryszony, chwilami wręcz agresywny- na każda naszą prośbę od razu jest odpowiedź " NIE!!", zdarzają się brzydkie słowa pod naszym adresem, próby uderzenia (nie nauczył się takich zachowań od nas).
Przez ostatnie dni wydawało mi sie, ze sytuacja wraca do normy, chodził już do przedszkola coraz chętniej...Ale dziś po powrocie do domu ze spaceru zrobił mi taką awanturkę, ze byłam już kompletnie bezradna. Prośba żeby wszedł do wanny i się wykąpał skończyła się 40 minutami płaczu, rzucania przedmiotami, wrzasków. Wcześniej oczywiscie tez zdarzały mu się takie drobne bunty, ale dawała sobie z tym jakoś radę. Starałąm sie zawsze przeczekiwać to ze stoickim spokojem i mówiłam synkowi, że jeśli chce to może się do mnie przytulić żeby łatwiej mu było się uspokoić. Po krótkiej histerii przychodził zawsze na moje kolanka, wypłakiwał mi się do końca i mogliśmy już na spokojnie sobie porozmawiać. Tym razem nie działały na niego żadne sprawdzone sposoby, przez 40 minut nie mogłam z nim właściwie nawiązać kontaktu. Nie jestem niestety taka twarda żeby wzorem super niani sadzać zanoszące się od płaczu dziecko na "karnego jeżyka" ;( - ale może to mój błąd, może powinnam zacząć być ostrzejsza w swoim zachowaniu ??
Ale najgorsze jest to, że ani po rozmowach z synkiem, ani po "przemaglowaniu" przedszkolanek nie wiem nadal co może być przyczyną tak nagłej zmiany. Jedyne co mnie bardzo zastanowiło to to, że na trzeci dzień od powrotu do przedszkola wieczorem Synek zaczął nagle płakać, że on nie chce iść do Pana Jezusa i nie chce żeby mama poszła do pana Jezusa bo on zostanie wtedy sam. Nie wiem dlaczego akurat teraz na rodził sie w tej małej główce taki strach, bo wprawdzie przeżyliśmy pogrzeb mojego Taty, ale to było 9 miesięcy temu...Oczywiście wytłumaczyłąm , że póki co nikt z nas sie do pana Jezusa nie wybiera, a nawet jesli tam się kiedyś wybierzemy to wszyscy i nikt nie będzie tam sam (taka okrojona wersja śmierci stosowna do wieku ;( ).
Rozpisałam się trochę, ale strasznie mi to wszystko leży na sercu i chciałbym mieć pewność, ze to tylko taki zwykły bunt "prawie czterolatka" nasilony przez przerwę w przedszkolu, a nie jakiś poważniejszy problem.

Odnośnik do komentarza

Droga Mamo,

wydaje mi się, że zachowanie Pani synka nie jestem buntem tylko dramatyczną próbą pokazania swoich trudnych uczuć. I w tym sensie Pani intuicja, że kara w formie "karnego jeżyka" w tej sytuacji nie pomoże a może nawet zaszkodzić, jest bardzo trafna.

Bardzo ważne są trzy informacje, o których Pani pisze.
Po pierwsze, że synek po chorobie wrócił do przedszkola, a więc tydzień był sam na sam z dorosłym w domu.
Po drugie, jego pytanie na temat śmierci. To naturalne, że dzieci w tym wieku zaczynają się interesować śmiercią i życiem po śmierci- to kolejny znak separacji i poznawania świata- jego radosnych i smutnych stron.
Po trzecie śmierć dziadka. Dzieci w tym wieku mają doskonałą pamięć ważnych wydarzeń. Czy dziadek chorował za nim umarł? Co na ten temat wie synek? Czy rozmawialiście na ten temat?
Myślę, że akurat połączenie jego przebytej choroby z powrotem do przedszkola i kolejną separacją mogły wywołać niepokój i lęk. Gdy nie został odpowiednio przez Państwa zrozumiany, zaczął bardziej demonstracyjnie pokazywać swój lęk i już złość na to, ze Państwo go nie rozumieją...

Jak reagować? Rozmawiać z dzieckiem, nazywać jego uczucia i potrzeby...a gdy jest spokojne nazywać swoje uczucia i potrzeby. Dzieci bardzo chcą współpracować z rodzicami, najlepiej jak potrafią.
np. w sytuacji, gdy dziecko płacze i nie chce pójść do przedszkola zapytać?
- Kochanie, jesteś smutny bo chciałbyś dzień z mamą/tatą w domu?
-Tak
Chciałbyś cały czas być blisko mamy i taty?
-tak
-chciałbyś całe dnie i noce bawić się z rodzicami?
tak
-gdybysmy mieli duuuużoooo pieniędzy i duuużoooo czasu moglibyśmy wspólnie wiele róznych rzeczy robić...Co moglibysmy razem robić??? I tak rozmawiając spokojnie pomagać się ubierać do przedszkola. Gdy synek jest spokojny i może nas już usłyszeć mówimy:
Wiesz,chciałabym abyśmy teraz poszli do przedszkola a po przedszkolu zrobimy to i to.Po tych słowach spokojnie wyjść. Dzieci jak mają zaspokojona swoją potrzebę bezpieczeństwa i zrozumienia chętnie współpracują;-)

Gdy synek jest zły warto nazwać jego uczucie, jego potrzebę i przytulic. Dzieci nie chcą spełniania wszystkich potrzeb chcą być wysłuchane i dostrzeżone i zaakceptowane w swoich lękach, smutkach i złościach. Nie chcą być zmuszane i karane za to, że czują i realizują swoje potrzeby najlepiej jak potrafią...potrzebują wsparcia w trudnych chwilach nie odrzucenia i piękne jest to, że Pani to widzi i realizuje najlepiej jak potrafi;-)))

Gdy Pani chce zaspokoić swoja potrzebę niech też o tym powie. Wtedy synek chętniej będzie współpracował;-)

np.
"Chcę teraz odpocząć. Chcę sama zjeść kanapkę. Chcę zaprowadzić Ciebie do przedszkola. Chcę ciszy by rozmawiać przez telefon. Nie zrobię tego, bo nie podoba mi się. Nie lubię tego, nie lubie tamtego..."

jako lektury polecam Jesper Jull" Twoje kompetentne dziecko" i "Jak mówić NIE z miłoscią."

pozdrawiam
Joanna Kruszyńska-Buryta

Odnośnik do komentarza

Dziękuję bardzo za szybką odpowiedź.
Co do tematu śmierci dziadka to synek naprawdę sporo się nasłuchał i naobserwował zanim ona nastąpiła i po niej :((. Moj Tata chorował bardzo ciężko i pół roku przed śmiercią już prawie nie wstawał z łóżka.Każda moja wizyta u rodziców to było sporo moich wylanych łez...Na dwa tygodnie przed śmiercią dziadka synek zapytał mnie czy dziadek wyzdrowieje..Nie byłam już wtedy w stanie mu odpowiedzieć, rozpłakałam się...O śmierci Taty dowiedziałam się w momencie kiedy byliśmy w domu tylko we dwójkę-synek i ja. Nie miał jeszcze wtedy nawet skończonych trzech latek, a pamiętam, że kiedy się rozpłakałam to pocieszał mnie tak, że nie jeden dorosły tak by nie potrafił. Pewnie już wtedy rozumiał z moich rozmów telefonicznych dużo więcej niż mi się wydawało...Nie zapomnę jak natychmiast po powrocie męża z pracy Tomek powiedział: "Tatusiu, musisz przytulić mamusię bo jest jej smutno"
Szczerze mówiąc nie sądziłam, że lęk przed śmiercią (który sama pamiętam z dzieciństwa) może pojawić się tak wcześnie. Ale jak teraz pomyślę to było już sporo sygnałów tego, że synek analizuje sobie w główce to co stało się z dziadkiem i że widzi, ze to co sie stało jest straszne...

Odnośnik do komentarza

Po wielu próbach dotarcia do Synka stwierdziłam dziś jednak, że potrzebuję spotkania z psychologiem, który porozmawia z Tomkiem i może pomoże mi do niego dotrzeć...Umówiłam się na wizytę, niestety termin dopiero na 1 lipca. Prosiłabym o radę-jak do tego czasu radzić sobie z sytuacjami kiedy napady histerii synka stanowią dla niego zagrożenie?? Wyspecjalizował się w atakach buntu kiedy idziemy obok ruchliwej ulicy bądź jesteśmy na pasach- zaczyna wtedy się awanturować, że nie chce być prowadzony za rączkę, wyrywa mi się i próbuje uciekać. Nie bardzo mam wtedy czas na dyskusje- biorę go na siłę na ręce i wrzeszczącego i szamocącego się przenoszę w bezpieczniejsze miejsce :(. Ale to naprawde mało przyjemne sytuacje i nie wiem co robić by ich uniknąć. Niedawno jeszcze działało kiedy prosiłąm go żeby to on przeprowadził mnie za rączkę przez ulicę-ale zorientował się już chyba, że mama robi go w balona i wcale jego pomocy nie potrzebuje ;/
Nie wiem już jak postępować, żeby każde wspólne wyjście nie stało się jednym wielkim stresem...

Odnośnik do komentarza

Witam,

To co Pani robi, czyli zabiera go z miejsca zagrożenia jest Pani sposobem na zapewnienie mu bezpieczeństwa. Pytanie czy potem go Pani karci, krytykuje, czy mówi: Ja chcę twojego bezpieczeństwa. Jestem zła, gdy wybiegasz na ulicę bo boje się, ze samochód zrobi Ci krzywdę. Nie chcę aby cos Ci sie stało. Kocham Cię i chcę bys był zdrowy. Nie lubię gdy mi się wyrywasz. Chcę byś trzymał mnie za rękę.Idziemy teraz do domu.

Generalnie dzieci współpracują z rodzicami, gdy mają jasne komunikaty nie uderzające w ich poczucie wartości, kompetencje i wewnętrzną integralność.

Pytanie czy Pani jasno wyraża swoje potrzeby: Ja chcę...ja nie chcę...ja zrobię...ja nie zrobię...ja potrzebuję...ja nie lubię....
np.

-ja chcę abyś trzymał mnie za rękę jak idziemy ulicą.
-ja nie lubię, gdy mi się wyrywasz. chcę byśmy teraz razem przeszli przez ulicę.

Zachęcam do zaznajomienia się z lekturą, którą Pani poleciłam.

pozdrawiam
Joanna B.

Odnośnik do komentarza

Tak też zawsze robiłam i robię do tej pory: tłumaczyłam synkowi, że boję sie o niego i dlatego nie chcę żeby wybiegał na ulicę, że trzymam go za rączkę aby był bezpieczny itp, itd...
I dotąd to działało, ale już niestety nie działa :(
Ksiażki, które mi Pani poleciła już zamówiłam i mam nadzieję, że to coś pomoże ...

Odnośnik do komentarza

Witam,

czy synek wyrywa się zawsze i wszędzie czy tylko w określonych sytuacjach, gdy np. nie chce iść do przedszkola albo wracać z placu zabaw do domu?
A może złości się bo czegoś mu Pani zabroniła albo czegoś nie dostał i w ten sposób okazuje swój żal?
Na pewno warto zaobserwować w jakich sytuacjach wyrywa się podczas spaceru...może czegoś się boi? albo czemuś intensywnie się sprzeciwia??

pozdrawiam
Joanna B.

Odnośnik do komentarza

Starałam się rozgryzac na wszelkie sposoby co wzmaga te ataki buntu i wynik jest zawsze ten sam- ma to jakiś związek z przedszkolem. kiedy jest przerwa w chodzeniu do przedszkola to wszystko wraca do normy i synek jak taki jak dawniej, czyli naprawdę chętny do współpracy. Potem wraca do przedszkola i wraca stamtąd pełen złości i żalu. Ponieważ nie udało mi się ustalic żadnych wyraźnych przyczyn takiej zmiany stosunku do przedszkola (kiedyś chodził do niego chętnie) to stwierdziłam, że pójdę do poradni psychologicznej, która poleciła mi nasza rodzinna lekarka i może tam uda nam się coś wyjasnić. Byc moze ja juz za bardzo dręczę Synka różnymi podchwytliwymi pytaniami i dlatego z zasady juz odpowiada mi "nie wiem...nie mogę powiedzieć...nie powiem ci..."Czasami przy rozmowie z kimś obcym może bardziej się otworzyć. A na wszelki wypadek zapisaliśmy tez synka na listę rezerwową do innego, polecanego przez znajonych przedszkola w okolicy, w którym synek będzie też w okresie wakacyjnym. Od razu tez będziemy mieli okazję zaobserwować jak podziała taka zmiana...
P.S. Dzis dowiedziałam sie od znajomej, która chodzi do naszego przedszkola na zajęcia adaptacyjne ze swoimi dziećmi, że Tomek w przedszkolu jest bardzo cichutki, siedzi sobie z boczku i bawi się raczej sam...To dokładne zaprzeczenie tego Synka, którego ja znam z domu, placu zabaw. W przyjaznym otoczeniu to nieustająca gaduła, żywioł i dusza towarzystwa...Tym bardziej widzę, że wizyta u psychologa jest konieczna.

Odnośnik do komentarza

Za strach odpowiadają nerki. Nie są w równowadze. Trzeba podać zioła odpowiednie. Miałam ten sam problem. Pomógł traganek błotnisty. Proszę udać się do lekarza tradycyjnej medycyny chińskiej. Ospa to choroba gorąca - lekarz tcm wie, że dziecko mogło nie pozbyć się patogenu całkowicie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...