Skocz do zawartości
Forum

Problemy ze sobą i z mężem


Angy84

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Serdecznie

Mam poważny problem. Otóż nie radzę sobie sama ze sobą i z mężem. To wszystko zaczęło się już dawno i trwa do dzisiaj więc może streszczę obecny problem. Nie czuję się do końca sobą. Ciągle jestem nerwowa, bardzo emocjonalnie na wszystko reaguję i czasami zdarza się że czymś rzucę, kogoś uderzę a potem wpadam w histerie i wpędzam wszystkich w poczucie winy. Boję się o własne zdrowie i życie bliskich. Ciągle wymyślam sobie jakieś choroby których nie ma. Doszukuję się chorób u innych co wpędza mnie znowu w histerię bo boję się, że dana osoba umrze albo jest ciężko chora (mimo, że tak nie jest). Przez co sama się nakręcam. Mam czasami myśli, że robię komuś krzywdę a potem boję się, że faktycznie mogę coś komuś zrobić. Ostatnimi tygodniami to wszystko jakby się nasiliło. W ciąży byłam wyjątkowo spokojna natomiast jak w grudniu urodziłam córeczkę dzień w dzień płaczę, boję się, że umrę bo nie doszłam jeszcze do siebie po porodzie i wymyślam sobie i córce choroby po "objawach" które zaobserwuję. Doszło do tego, że dzisiaj wpadłam w taką histerię, że uderzyłam męża i bałam się potem dotknąć córki, żeby nic jej nie zrobić mimo, że tak ją kocham że w życiu bym jej nic nie zrobiła, ale to siedzi w mojej głowie jak słyszę o tych dzieciach pobitych przez rodziców, nie chciałabym, żeby ja też to spotkało. Nie czuję się także do końca rozumiana. Praktycznie sama jestem, wszyscy znajomi po narodzinach dziecka przestali się do mnie odzywać bo uważają "że ja z dzieckiem nie mam już czasu na znajomych" co jest nie prawdą bo to ja zabiegam o kontakty a nikt dla mnie nie ma czasu. Mąż także mi niewiele pomaga, dzieckiem zajmuje się praktycznie ja, w domu sprzątam ja, obiad gotuję ja... przez co się denerwuje ponieważ powiedzenie mojemu mężowi czegokolwiek o pomocy w domu powoduje, że maż uważa że go dręczę, zaczyna robić się smutny i płacze... a ja mam dość, bo mąż jest mniej odporny psychicznie ode mnie i zanim mnie poznał miał stany depresyjne, ale już jest w porządku... tylko nie mam od niego wsparcia kiedy jest mi źle bo jak ja się denerwuję i płacze, on robi to samo i wychodzi z pokoju a czasami z domu... jak chcę z nim porozmawiać to jak powiem coś nie po jego myśli to wychodzi, wtedy "zwierzam" się "koleżankom" na gadu-gadu albo na forum (mam już teraz tylko takie "koleżanki" i ma pretensje, że obcym ludziom mówię co się u Nas dzieje... wtedy dochodzi do kłótni i znowu płaczę, maż również i wychodzi z domu... ale jeżeli własnemu mężowi zwierzyć się nie mogę to szukam wsparcia u obcych osób, które nie będą jednostronne i może mi pomogą... ja już nie wiem co robić... nie wiem czy sama sobie z tym poradzę i bardzo proszę o pomoc!!


http://s8.suwaczek.com/20090912580117.png


http://s8.suwaczek.com/201012201565.png

Odnośnik do komentarza

Wyglada, ze Pani jest w zlym stanie psychicznym, nie ma Pani wsparcia wlasciwie od nikogo, wszystko na Pani glowie, jest Pani przemeczona... Te wybuchy agresji, bicie meza, to nie jest dobra strategia. Pewnie nie radzi Pani sobie z emocjami, ze stresem i w ten sposob probuje Pani rozladowac nagromadzone emocje, zwlaszcza, ze nie ma Pani jak ani z kim porozmawiac, wyrzucic je z siebie.
To moze byc niebezpieczne dla Pani, corki i dla waszego zwiazku z mezem. Czy ma Pani mozliwosc skorzystania z pomocy psychologa? Dobrze byloby skorzystac ze spotkan raz na tydzien lub z jakiejs grupy wsparcia. Dobrze by Pani zrobila mozliwosc opowiedzenia swoich przezyc, wysluchania innych, podobnych byc moze, pobycie w towarzystwie innych mam. To daje duza sile!

Odnośnik do komentarza

Szczerze to nie zastanawiałam się nigdy nad wizytą u psychologa, ale moja mama uczęszczała na takie wizyty i pamiętam, że bardzo jej to pomogło. Spróbuję się skontaktować z psychologiem do którego moja mama chodziła albo poszukać jakiejś grupy wsparcia bo niestety kontaktu z innymi matkami także nie mam. Tylko na forum, ale to taki kontakt nie kontakt. Ale bardzo dziękuję za radę i zobaczę czy to coś pomoże. Pozdrawiam


http://s8.suwaczek.com/20090912580117.png


http://s8.suwaczek.com/201012201565.png

Odnośnik do komentarza

Korzystając z okazji że jest tutaj taki temat również chciałam się wypowiedzieć.
Otóż ja również mam problem (w sumie to dwa problemy)z mężem i ze sobą.Podobny ale po części inny.Jesteśmy 8smy miesiąc po ślubie i wciąż nie możemy do siebie dotrzeć.Mój problem polega na tym iż mój mąż ma dziecko z poprzedniego małżeństwa i mimo że to zaakceptowałam nie umiem sobie z tym poradzić a bynajmniej zrozumieć zachowania mojego męża.Mam tutaj na myśli to iż zauważyłam że niemożna powiedzieć złego słowa na jego córkę bo mój mąż zaraz wpada w furię a już nie wspomnę o zwróceniu jej uwagi.Nawet w tej kwestii mój mąż nie jest po mojej stronie.Mój mąż ma przyznane widzenie jej co drugi weekend. Ostatnio musiał zrezygnować z dwóch spotkań z nią ponieważ mamy samochód w naprawie i właśnie wczoraj m.in o to się pokłóciliśmy ponieważ mój teść powiedział że rozmawiał z wnuczką (córką mojego męża) i że jest smutna bo nie przyjeżdżamy po nią.Po tym jak mój mąż to usłyszał siedział zmartwiony i dumał tak jakby jakaś krzywda jej się działa a on nie mógł nic zrobić.Zaczęłam z nim rozmawiać ponieważ powiedział że jego mama obwinia go za to że nie pojechał po córkę a mnie szlak trafiał słysząc to i zaczęłam mu tłumaczyć że to nie jego wina ale on zaczął podnosić głos i wyładowywać swoją agresję na mnie i doszło do kłótni.Powiedzieliśmy sobie kilka niemiłych słów po których mnie żal ogarnął i się popłakałam.Po pewnym czasie on podszedł do mnie i zaczął mnie przytulać (tak jakby chciał załagodzić sprawę) ale ja byłam za bardzo zła na niego iż stwierdziłam że ja go bronię chcę go pocieszyć a on wyładowuje swoją agresję na mnie i dlatego też go odepchnęłam.I tak jest za każdym razem że dochodzi do kłótni i zamiast przeprosić nic się nie odzywa tak jakby duma mu na to nie pozwalała.Mój mąż z natury ma nerwowy charakter tak jak i ja ale naprawdę nie rozumiem jego zachowania i gdy on tak się zachowuje ja czuję się jak piąte koło u wozu i jakby to jego córka była ważniejsza dla niego a ja tylko jego żoną która nie jest ważna dla niego i której nie kocha i z którą ożenił się tylko dlatego żeby w życiu nie być samym.Może też nie powinnam tak gwałtownie reagować ale już nie wytrzymałam nerwowo.To nie był pierwszy raz kiedy on tak wybuchł na mnie jak tylko się zaczął temat jego córki.Jakiś czas temu gdy jego córka była u nas na weekend zauważyłam że grzebała u mnie w prywatnej torebce.Gdy na drugi dzień wspomniałam o tym mężowi tak ryknął na mnie jakbym nie wiem co zrobiła i jakby chciał mnie zabić za to że ja ją o coś oskarżyłam.Od tamtej pory relacje między mną a jego córką się popsuły ponieważ stwierdziłam że nie pozwolę sobie na takie traktowanie i że to nie ja ją powinnam wychowywać i uczyć dobrych manier. Nawet nie umie (mój mąż) się odezwać gdy trzeba albo gdy potrzebuję poparcia w jakiejś sprawie. Chyba nigdy nie zrozumiem jego zachowania...
Drugi mój problem dotyczy mojego męża a raczej pieniędzy.Otóż mój mąż nie zarabia fortuny (szczególnie że płaci alimenty no i raty które wziął jeszcze jak się nie znaliśmy) ale mimo wszystko nie umie utrzymać jakiejkolwiek gotówki.Jego wypłata starcza nam na tydzień dwa a później głodówka albo chodzi i pożycza od mojej mamy a mi jest wstyd przed nią za to że wyszłam za tak nieodpowiedzialnego faceta.Nawet nie umiem zmienić tego w nim.Jestem z nim w ciąży i powinien racjonalnie wydawać każdy grosz iż niedługo będzie sporo pieniędzy pochłaniać nasze dziecko a on nawet ostatnio nasze ostatnie pieniądze (które były przeznaczone na życie) przeznaczył na kupno wózka dla dziecka.Szoooook...Czasami mam wrażenie że mój mąż nie dorósł do bycia mężem a tym bardziej do bycia ojcem.Co miesiąc gdy jego wypłata wpływa na konto dzień w dzień siedzę (nie pracuję z powodu ciąży) w domu i się zastanawiam czy jeszcze są pieniądze na kącie.Aż się boję pomyśleć co będzie jak się dziecko urodzi...Wiem że pani może sobie pomyśleć że w takiej sytuacji nie powinnam wychodzić za niego za mąż czy też zachodzić w ciążę ale wcześniej wszystko było inaczej ja nie wiedziałam ile on dokładnie zarabia (i że jest zdolny do kłamstw) i zapewniał mnie że damy sobie radę.Teraz uważam że jak tak dalej będzie to nie wyobrażam sobie za co ja kupię pieluchy da dziecka czy też mleko bo wiecznie nie mogę liczyć finansowo na swoją mamę...Jeśli tak dalej będzie to ja nie widzę innego wyjścia jak rozwód skoro on nie będzie potrafił zapewnić bytu mi a tym bardziej swojemu dziecku....

Odnośnik do komentarza

Rozmiem, ze Pani ma poczucie, ze nie moze nic zlego powiedziec o corce meza. To musi byc silny zwiazek, pewnie bardzo kocha i pania i corke, ale moze czuc sie winny, ze w pewnym sensie ja opuscil, rozstajac sie z jej matka. Gdy pani o niej cos mowi, to poczucie winy moze sie nasilac, chce czuc sie lojalny w stosunku do niej bo jest jej tata. Jest jakby w konflikcie, miedzy pania a nia i to jest trudna i niezreczna dla niego sytuacja.
Co do finansow, warto powiedziec wyraznie mezowi, jak pani sobie wyobraza jego gospodarowanie pieniedzmi. Prosze zaproponowac zmiany z uwagi na sytuacje.

Odnośnik do komentarza

Korzystając z tego iż jest tutaj taki temat i ja chciałabym prosić o radę.

Z moim partnerem jesteśmy razem ponad 4 lata mamy roczną córke i od pewnego czasu jest między nami co tu dużo mówić bardzo źle. Zanim urodziła się mała tez różnie bywało jak to w związku ale teraz traktujemy się jak obcy ludzie,nie rozmawiamy ze sobą praktycznie na żadne tematy, jedyną sprawą o której mówimy jest to co trzeba kupić albo co trzeba zapłacić żyjemy razem ale tak naprawdę obok siebie. Najgorsze jest to że kiedy się kłócimy mój partner bardzo często mi ubliża od najgorszych padają w moim kierunku przeróżne wyzwiska a w dodatku podniósł na mnie rękę ,jestem bardzo filigranowej postawy tak więc w żaden sposób nie mogłam się obronić najgorsze w tym wszystkim jest fakt że mała na to patrzy i słyszy.
Kiedy próbowałam z nim o tym rozmawiać i przekonać w jakiś sposób że musimy zawalczyć o Nas o nasz związek chociaż ze względu na mała nie wykazał żadnego zainteresowania zbagatelizował zupełnie problem.
Ja przez cała tą nerwową sytuacje w domu chodzę poddenerwowana wszystko mnie irytuje, co chwilę chce mi się płakać czuje się nie szczęśliwa i nie potrzebna nikomu.Kiedy poprosiłam teściową o pomoc usłyszałam że mam się dużo modlić i nie denerwować Dominika(mojego partnera) mam chodzić po cichutku dawać mu się wyspać bo on ciężko pracuje a to że ja od roku wstaje po nocach siedzę cały dzień w domu z dzieckiem nigdzie nie wolno mi wyjść chyba że wezmę mała ze sobą nie mam w ogóle czasu dla siebie to już się nie liczy.Nawet jak raz udało mi się wyrwać na chwilę z domu szybko wracałam z powrotem bo bałam się że jak wrócę za późno to Dominik stwierdzi że na pewno go zdradzałam i znów zacznie mnie wyzywać od najgorszych, jest strasznym zazdrośnikiem i bardzo szybko wpada w furie.Proszę o pomoc jak mam postępować kiedy wpada w szał i jak przestać się go bać oraz co zrobić by znów Nasz związek zaczął być związkiem a nie tylko obowiązkiem i przykrym doświadczeniem


http://www.bejbej.nazwa.pl/zasuwaczki/40891.png

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Kłótnie pojawiają się w każdym, nawet najbardziej szczęśliwym związku. Nie ma w nich nic złego, kiedy prowadzą do wspólnego porozumienia i konsensusu, który satysfakcjonuje obie strony w związku. Gorzej, jeżeli kłótnia przybiera postać agresji słownej, wyzwisk, krzyków i rękoczynów, które nie są niczym konstruktywnym. Żaden człowiek nie ma prawa naruszać godności drugiego człowieka w postaci bicia go czy znęcania się nad nim, tak werbalnego, jak i cielesnego. To nadużycie. Pani nie jest własnością męża i nie musi godzić się na jego upokarzające Panią zachowanie. Nic dziwnego, że czuje się Pani nierozumiana i nieszczęśliwa. Tym bardziej, że nie znajduje Pani też wsparcia w najbliższym otoczeniu, np. u teściowej. Być może Państwa związek przeżywa kryzys "pierwszego dziecka". Po narodzinach pierwszego szkraba bardzo wiele małżeństw nie radzi sobie z nowymi rolami i obowiązkami. Do tej pory była tylko ona i on - para. Wraz z pojawieniem się córeczki na świecie podjęliście Państwo nowe role - mamy i taty. Przestaliście być wyłącznie dla siebie. Żyjecie też dla Waszej pociechy. Być może mężowi trudno zaakceptować ten fakt? Pani poczucie bycia nieszczęśliwą nie wynikają z kłótni z mężem. Kłótnie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Zapewne przyczyna konfliktów tkwi znacznie głębiej. Może czuje się Pani nieszczęśliwa z powodu, że mąż Pani nie ufa? Może to wynik poczucia bycia zagnaną tylko do "kuchni", konieczności realizowania się w roli "Pani domu"? Może Pani potrzebuje realizować się też na gruncie zawodowym, ale obawia się trudności, np. tego, kto zostanie z dzieckiem itp.? Może mąż rzeczywiście czuje się przepracowany i zmęczony i dlatego łatwo go zirytować? A może to kwestia jego pobudliwego charakteru choleryka? Przyczyn może być wiele. Fakt, że zaczyna się Pani bać męża, jest niepokojący i może świadczyć, że wchodzi Pani w rolę ofiary, nad którą mąż czuje przewagę i się znęca. Taka sytuacja świadczy o patologii i jeżeli nie zaczniecie Państwo interweniować, koniec związku może być naprawdę przykry. Rzeczywiście w tej całej sytuacji najgorzej "obrywa po uszach" niczemu niewinne dziecko. Warto podjąć zmiany, chociażby ze względu na małego szkraba. Co może Pani zrobić w tej sytuacji? Po pierwsze, szczera i spokojna rozmowa z mężem o swoich potrzebach, uczuciach, o tym, jakie emocje wywołują w Pani jego konkretne zachowania. Niech Pani zapyta męża, czy on jest szczęśliwy w związku, czego oczekuje, czego pragnie, jaka ma wizję Waszego małżeństwa. Jeżeli mąż nie przejawi większego zainteresowania rozmową i chęcią zmiany czegokolwiek, proszę zastanowić się i próbować namówić męża do terapii małżeńskiej. Pod okiem psychologa będziecie mieli Państwo szansę przyjrzeć się Waszemu związkowi z nieco innej perspektywy, bliżej i dostrzec pewne rzeczy wyraźniej. Proszę nie bagatelizować swojego pogarszającego się samopoczucia. Proszę pamiętać, że szczęśliwa mama to też szczęśliwe dziecko. Zachęcam też z całego serca do przeczytania poniższych artykułów. Jest w nich wiele cennych uwag, które mogą służyć Pani pomocą.

Jak stworzyć szczęśliwy związek? | parenting.pl
Jak dbać o związek? | parenting.pl
Pielęgnowanie związku | parenting.pl
Kłótnia w związku | abcZdrowie.pl
Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl

Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Kłótnie pojawiają się w każdym, nawet najbardziej szczęśliwym związku. Nie ma w nich nic złego, kiedy prowadzą do wspólnego porozumienia i konsensusu, który satysfakcjonuje obie strony w związku. Gorzej, jeżeli kłótnia przybiera postać agresji słownej, wyzwisk, krzyków i rękoczynów, które nie są niczym konstruktywnym. Żaden człowiek nie ma prawa naruszać godności drugiego człowieka w postaci bicia go czy znęcania się nad nim, tak werbalnego, jak i cielesnego. To nadużycie. Pani nie jest własnością męża i nie musi godzić się na jego upokarzające Panią zachowanie. Nic dziwnego, że czuje się Pani nierozumiana i nieszczęśliwa. Tym bardziej, że nie znajduje Pani też wsparcia w najbliższym otoczeniu, np. u teściowej. Być może Państwa związek przeżywa kryzys "pierwszego dziecka". Po narodzinach pierwszego szkraba bardzo wiele małżeństw nie radzi sobie z nowymi rolami i obowiązkami. Do tej pory była tylko ona i on - para. Wraz z pojawieniem się córeczki na świecie podjęliście Państwo nowe role - mamy i taty. Przestaliście być wyłącznie dla siebie. Żyjecie też dla Waszej pociechy. Być może mężowi trudno zaakceptować ten fakt? Pani poczucie bycia nieszczęśliwą nie wynikają z kłótni z mężem. Kłótnie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Zapewne przyczyna konfliktów tkwi znacznie głębiej. Może czuje się Pani nieszczęśliwa z powodu, że mąż Pani nie ufa? Może to wynik poczucia bycia zagnaną tylko do "kuchni", konieczności realizowania się w roli "Pani domu"? Może Pani potrzebuje realizować się też na gruncie zawodowym, ale obawia się trudności, np. tego, kto zostanie z dzieckiem itp.? Może mąż rzeczywiście czuje się przepracowany i zmęczony i dlatego łatwo go zirytować? A może to kwestia jego pobudliwego charakteru choleryka? Przyczyn może być wiele. Fakt, że zaczyna się Pani bać męża, jest niepokojący i może świadczyć, że wchodzi Pani w rolę ofiary, nad którą mąż czuje przewagę i się znęca. Taka sytuacja świadczy o patologii i jeżeli nie zaczniecie Państwo interweniować, koniec związku może być naprawdę przykry. Rzeczywiście w tej całej sytuacji najgorzej "obrywa po uszach" niczemu niewinne dziecko. Warto podjąć zmiany, chociażby ze względu na małego szkraba. Co może Pani zrobić w tej sytuacji? Po pierwsze, szczera i spokojna rozmowa z mężem o swoich potrzebach, uczuciach, o tym, jakie emocje wywołują w Pani jego konkretne zachowania. Niech Pani zapyta męża, czy on jest szczęśliwy w związku, czego oczekuje, czego pragnie, jaka ma wizję Waszego małżeństwa. Jeżeli mąż nie przejawi większego zainteresowania rozmową i chęcią zmiany czegokolwiek, proszę zastanowić się i próbować namówić męża do terapii małżeńskiej. Pod okiem psychologa będziecie mieli Państwo szansę przyjrzeć się Waszemu związkowi z nieco innej perspektywy, bliżej i dostrzec pewne rzeczy wyraźniej. Proszę nie bagatelizować swojego pogarszającego się samopoczucia. Proszę pamiętać, że szczęśliwa mama to też szczęśliwe dziecko. Zachęcam też z całego serca do przeczytania poniższych artykułów. Jest w nich wiele cennych uwag, które mogą służyć Pani pomocą.

Jak stworzyć szczęśliwy związek? | parenting.pl
Jak dbać o związek? | parenting.pl
Pielęgnowanie związku | parenting.pl
Kłótnia w związku | abcZdrowie.pl
Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl

Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia

Odnośnik do komentarza

Wtam!
Chciałam się dołączyć do tego tematu ponieważ jest on mi bardzo bliski.Już kiedyś korzystałam z Pani rady ale tym razem mam problem ze sobą i z mężem.Otóż uważam iż moje małżeństwo dobiega końca.Dwa miesiące temu urodziłam córeczkę.Mój mąż przed zajściem w ciążę bardzo mnie wspierał mówiąc że mi pomoże i nauczy mnie opiekować się małym dzieckiem (bo jak pisałam we wcześniejszym poście mój mąż jest po rozwodzie i ma 9letnią córkę).Niestety tak tylko było na początku a później czar prysł.Teraz to ja cały czas zajmuje się małą a mój mąż nawet nieinteresuje się nią.Często dochodzi między nami do kłótni (nawet w czasie gdy byłam w ciąży) i tak jak inne dziewczyny pisały dochodzi nawet do wyzwisk.Ja jestem z charakteru bardzo wybuchowa i nerwowa i mój mąż też ale zawsze starałam się niedoprowadzać do kłótni ale wychodziło na odwrót.Nie wiem czy powodem jest to iż jestem nerwowa ale zawsze gdy próbuje porozmawiać z mężem na spokojnie on zaraz mi wypomina co ja zrobiłam co ja powiedziałam i ja jemu i kończy się kłótnia.A szczególnie denerwuje mnie jak mój mąż wraca pod wpływem alkoholu.Wie że ja nielubie jak jest podpity czy pijany a mimo to pije (nawet czasem przy mnie) a ja mam wrażenie że robi mi to na złość i wtedy złoszczę się i dochodzi do kłótni.Kilka razy zdarzyło się nam pokłócić przy moich rodzicach którzy potem bardzo to przeżywają i nieśpią po nocach.Ostatnio nawet mieliśmy wspólną rozmowę (z moimi rodzicami) po jednej z naszych kłótni i miałam nadzieję że wszystko sobie wyjaśniliśmy i że będzie dobrze.Niestety tak było tylko do czasu.Wczoraj znowu doszło między nami do kłótni ale tym razem ja chcąc ominąć kłótnię w nerwach wykrzyczałam mu żeby wyszedł z pokoju i niepokazywał mi się na oczy a on niemówiąc nic nikomu wziął samochód i pojechał (po 2 piwach)do domu do swoich rodziców gdzie mieszkamy od ślubu.Rozmawiając z nim przez tel stwierdził że niewryci póki ja się nieuspokoję.Co bym nierobiła to i tak kłótnia powstaje.Nie wiem czy problem tkwi we mnie czy w moim mężu.Najbardziej mam pretensje do niego że niepomaga mi w wychowywaniu dziecka i na dodatek niemam żadnego wsparcia psychicznego u niego.Większe wsparcie mam u swoich rodziców niż u własnego męża.A teściowie jak mi kiedyś powiedzieli że oni nie chcą się wtrącać w nasze małżeństwo.Czuję że nasze małżeństwo jest fikcją.Straciłam już nawet zaufanie do niego więc nawet nie wiem czy jest sens dalszgo ciągnięcia naszego małżeństwa.Na dzień dzisiejszy ja mieszkam u swoich rodziców a mój mąż u swoich rodziców.Ale ja niemam zamiaru być z kimś na przymus i na odwrót i wolę wychowywać córkę sama niż żyć w nerwach i stresie zastanawiając się co on robi i czy jest ze mną szczery bo to wszystko odbija się na małej.Oczywiście próbowałam wiele razy mu mówić jak ja się czuję czego oczekuję od niego i co mnie złości ale mam wrażenie że on wysłucha mnie i zmieni się do następnej kłótni…Boje się że pójdzie w ślady teścia i popadnie w alkoholizm (teść był w szpitalu dla aa) bo nawet już potrafi mi ubliżać pod wpływem alkoholu a potem się wypiera że tak niemówił..Proszę o poradę bo sama nie wiem co mam robić.Nie wiem jak mam rozmawiać z moim mężem.Czy moje małżeństwo da się jeszcze uratowac?Czy jest w ogóle sens ratowania tego zwiążku?Zależy mi bardzo na naszej rodzinie ale boje się że kłótnie nadal będą się pojawiać i że mój mąż nie będzie dbał o nasz związek a ja nadal niebędę miała do niego zaufania…Na dzień dzisiejszy czuję że nie mam tyle siły żeby sama uratować nasze małżeństwo…

Odnośnik do komentarza

Dodam jeszcze że gdy chciałam żeby przyjechał porozmawiać dojść do porozumienia on stwierdził że nie chce się kłócić.Rozumiem przez to że już nigdy się niezobaczymy bo on niechce się kłócić.Nqa dzień dzisiejszy mam bardzo słabą psychikę siedzę i myślę cały czas o tym niepotrafię żyć w niezgodzie a na trą chwilę nawet niepotrafię odstawić tegho na drugi plan i zająć się małą.Boję się że popadnę w depresję...

Odnośnik do komentarza

Witaj katarzyna1234!

Pytasz, czy Twoje małżeństwo ma jeszcze sens i czy warto go ratować. Na pewno nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, tym bardziej przez Internet. Nie znam Ciebie, nie znam Twojego męża, a Twoja relacja nie jest wystarczająca, by decydować o tak ważnych kwestiach w życiu. Zresztą to Ty sama musisz odpowiedzieć sobie sama na zadane przez Ciebie pytania, nie ja. Ja mogę jedynie podpowiedzieć, jak ratować Wasz związek. Zdaję sobie sprawę, że jako rodzina zrekonstruowana (Twój mąż ma córkę z poprzedniego małżeństwa) jest trochę trudniej. Mąż musi dzielić swoją uwagę miedzy dwie córeczki. Liczyłaś na jego pomoc i wsparcie w wychowaniu małej, a okazało się, że motywacja męża do pomagania wygasała. Jesteś przemęczona opieką nad niemowlęciem. Być może na Twoje samopoczucie mają wpływ ciągle hormony ciążowe. Może to baby blues? Coraz częściej dochodzi między Wami do kłótni, nawet przy rodzicach. Ze strony Twojego męża padają wyzwiska i przykre słowa, co można uznać za przejaw agresji słownej. Waszego sposobu „rozmawiania ze sobą” nie usprawiedliwiają porywcze charaktery ani impulsywne temperamenty. Zamiast się dogadywać, Wy jedynie eskalujecie kolejne przyczyny do kłótni – wypominacie sobie, padają obelgi, wyzwiska, przykre słowa. Robicie podstawowe błędy, które nakręcają tylko spiralę kłótni i nienawiści. O tym, jak się konstruktywnie sprzeczać, przeczytasz między innymi pod tymi linkami:

Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl
Porozumienie bez przemocy | abcZdrowie.pl

Przez Internet nie jestem w stanie stwierdzić, kto jest inicjatorem kłótni i kto je prowokuje. Zresztą nie chodzi o to, by szukać „winnego”, ale byście nauczyli się rzeczowo ze sobą rozmawiać i dochodzić do konsensusu. Mam bowiem wrażenie, że każde z Was w związku chce postawić na swoim i zamanifestować swoją pozycję, a małżeństwo to sztuka kompromisu. Nie chcę usprawiedliwiać Twojego męża, tym bardziej, że ucieka w alkohol i pije, by zrobić Ci na złość, co w jego przypadku może być o tyle niebezpieczne, iż jego ojciec jest alkoholikiem. Obawiam się, że sami nie dacie rady uratować swojej relacji. Do porozumienia trzeba dobrej woli obu stron, a nie zacietrzewienia. Teraz każde z Was obrało swój front i zaszyło się w swoich okopach – u własnych rodziców, Ty u swoich, mąż u swoich. Jeżeli chcecie powalczyć o swój związek, potrzeba szczerej rozmowy, bez oskarżycielskiego tonu. Jeżeli samodzielnie dialog Wam nie wychodzi, potrzebujecie mediatora w postaci psychologa. Warto zatem pomyśleć o terapii małżeńskiej. Tym bardziej, że Twój stan się pogarsza – nie bagatelizuj swojego pogarszającego się samopoczucia. Być może faktycznie jest to depresja.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Dziekuję za radę.Czytałam artykuły które mi pani poleciła i po ich przeczytaniu stwierdziłam że mogłabym spróbować zmienić typ naszych kłótni ale teraz problem tkwi w moim mężu ponieważ żeby to wprowadzić w nasze życie potrzebne są dwie osoby a znając mojego męża on niebędzie chciał przeczytać tego więc wrócimy do punktu wyjścia jeśli ja będę postępować według przeczytanego artykułu a on wraz będzie postępował po swojemu.Czuję że jest ze mną coraz gorzej.Bardzo tęsknię za nim ale z drugiej strony czuję uraz do niego że pojechał sobie od nas a jak chciałam z nim porozmawiać to niechciał przyjechać i poczułam się olana...Od dwóch dni panuje między nami cisza.Myślę całymi daniami i nocami nad tym co bedzie z naszym małżeństwem i nawet niepotrafię skupić całej swojej uwagi nad córką.Nawet po wczorajszej rozmowie gdy teściowa powiedziała że chciałaby ze mną porozmawiać niemogę przestać myśleć o tym.Zastanawiam się co takiego chce mi powiedzieć i mam wrażenie że mój mąż znowu jej naopowiadał głupot o mnie żeby tylko wyjść z głową z tej kłótni a całą winę zwalić na mnie.Dziś nawet zauważyłam że całą swoją agresję wyładowuje na swojej córce gdy zaczyna płakać czy też niessie spokojnie cyca.Boje się że mój stan się pogorszy i z czasem mogę zrobić krzywdę mojej córce.Mam duże wsparcie u mamy ale ona nie do końca potrafi mi pomóc.Rozmawiając z nią powiedziała żebym zajęła się córką bo on (mój mąż) nie jest juz najważniejszy a jak sam pojechał to i sam wróci.Ale ja tak niepotrafię jestem za bardzo emocjonalna i czuję się zagubiona i opuszczona.Czasami nawet żałuję że się urodziłam i chciałabym nigdy się nieurodzić zasnąć i nigdy się nieobudzić.Nie wiem jak sobie z tym poradzić i gdzie szukać pomocy bo napewno niejestem w stanie sama sobie pomóc...

Odnośnik do komentarza

katarzyna1234, faktycznie, by móc realizować model PBP potrzeba do tego dobrej woli z obu stron. Zresztą tak samo ma się w odniesieniu do ratowania związku. Jeżeli tylko Tobie będzie zależało na naprawie małżeństwa, a Twój mąż nie wykaże inicjatywy, to nie jesteś w stanie kochać za dwoje. W tym cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Martwię się Twoim pogarszającym się samopoczuciem, agresywnością, gorszym kontaktem z córeczką, smutkiem, pesymizmem, poczuciem zagubienia i bezwartościowości. Nie wiem, co Twój mąż powiedział na Twój temat własnej matce, ale może rozmowa z teściową nie jest złym pomysłem. Myślę, że jeżeli oboje chcecie porozumienia, może warto zrobić pierwszy krok i przestać się na siebie obrażać i manifestować niezadowolenie w postaci milczenia. Musicie ze sobą szczerze i SPOKOJNIE porozmawiać i przedyskutować opcję terapii małżeńskiej. Myślę, że to byłoby w Waszym przypadku skuteczne rozwiązanie – przynajmniej dowiedzielibyście się, czy warto dalej pielęgnować ten związek, czy już nie ma sensu dalej w tym tkwić. Jeśli chciałabyś z kimś porozmawiać, może pomyśl o telefonach zaufania. Kilka numerów podaję niżej:

- problemy rodzinne i osobiste (Bemowski Telefon Zaufania) – tel. 22 664 15 58
- Centrum Praw Kobiet – tel. 22 652 01 17
- Wsparcie Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny – tel. 22 635 93 92

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Wtrącając się "bezczelnie" w rozmowę chciałam dodać od siebie to, że rady Pani psycholog odnośnie terapii małżeńskiej są naprawdę warte uwagi. Dziewczyny sama chodziłam. Fakt przez rok, ale naprawdę moje relacje z mężem się zmieniły. Na początku był problem "dotarcia" się, potem okazało się że każde z nas boryka się ze swoimi własnymi problemami, które są powodem tego, że relacje były co raz gorsze. Terapia pomogła nam przede wszystkim dlatego, że była 3-cia osoba, postronna, która wysłuchała obu stron i pokazała nam wszystko ze strony obserwatora (jeśli można to tak nazwać). W każdym razie okazywało się bardzo często, że miałam np zbyt zawężony tok myślenia bo widziałam tylko to co ja bym zrobiła, jak się zachowała a przecież ludzie są różni (na szczęście) i każdy inaczej na świat patrzy. Pomogła nam się porozumieć. Owszem, zdarza się że się kłócimy ale bardzo rzadko a nie jak kiedyś codziennie. Ważne jest też by ugryźć się w język by nie powiedzieć czegoś czego się będzie potem żałowało.
Katarzyna1234 nie wiem czy dobrze piszę, być może to tylko moje głupie rozważania ale mam wrażenie, że małżonek broni swojej córki z powodu tego, że czuje iż jej nie akceptujesz bo jest z jego poprzedniego związku albo dlatego, że duma mu bardzo uderza. W końcu to jego dziecko i obwinianie jej to tak jakby pokazywanie mu, że on jest zły. Nie bronię go w żadnym wypadku, ale spróbuj inaczej na to spojrzeć. Czasami właśnie ten inny punkt spojrzenia sprawia, że inaczej się zachowujemy czy reagujemy na pewne rzeczy (w każdym razie tak było w moim przypadku). Nie jestem psychologiem to fakt, ale bardzo lubię obserwować ludzi i ich zachowania.
W każdym razie dziewczyny polecam z czystym sumieniem terapię małżeńską. Na początku na spotkaniach się kłóciliśmy aż po kilku miesiącach spotkań już się nie obwinialiśmy, dawaliśmy sobie na wzajem możliwość wypowiedzenia itd.

http://s9.suwaczek.com/20080809580117.png

Starania od 09.2009
03.2012 - podejrzenie adenomiozy

Odnośnik do komentarza

Chyba nie ma lepszej rekomendacji dla terapii małżeńskiej, kiedy poleca ją osoba, która sama z niej wcześniej korzystała i jest zadowolona. Zatem wielkie dzięki Mauelith za głos zabrany w dyskusji. Mam nadzieję, że katarzyna1234 weźmie niektóre uwagi do siebie. :) Więcej na temat psychoterapii można przeczytać tutaj: Terapia rodzinna | abcZdrowie.pl - akurat artykuł traktuje bardziej o terapii rodzinnej, ale jest tam wiele elementów wspólnych dla terapii małżeńskiej. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Dodam tylko jedną rzecz - zdarza się, że mężczyzna się nie zgadza na terapię wspólną, albo wręcz odzywa się stereotyp, że on chory psychicznie nie jest. W takiej sytuacji, jeśli nie ma możliwości go namówić warto nawet samemu zasięgnąć porady. Pomaga to się wyciszyć, uspokoić i spojrzeć na pewne rzeczy z dystansem. Ja nadal borykam się z wieloma problemami, ale terapia mi bardzo pomogła. W naszej sytuacji było tak, że jak tylko Pani psycholog zorientowała się, że problemy są w nas, uznała że będziemy przychodzić oddzielnie na terapie indywidualne a raz w miesiącu spotykać się wspólnie. Miałam ogromne obawy pod jednym względem - wiele takich instytucji jest nastawionych na wiarę a ja jestem agnostykiem,więc obawiałam się rozmów umoralniających. Ale tak nie było :) i terapia naprawdę pomogła. Przestałam być wybuchowa i mimo, że stany depresyjne znowu mnie dopadają na szczęście wybucham bardzo rzadko. Czasami jest też tak, że jest potrzeba pogadania, wyrzucenia z siebie czegoś. Tak często było ze mną ;) ale iu pod tym względem był to strzał w dziesiątkę. Drugim przykładem jest moja mama, która borykała się depresją ponad 20 lat przez ojca pijącego. Potem mieli wypadek i mama ledwo z niego wyszła. Zmarł jej ojciec i to wszystko się skumulowało, że targnęła się na swoje życie. Po tym wszystkim w końcu zrozumiała, że musi iść na terapię. Poszła na spotkania dla osób współuzależnionych i po 2 latach była zupełnie inną osobą. Miała spotkania w grupie i indywidualne. Ale w końcu się uśmiechała, miała w nosie ojca i jego zachowania a co najważniejsze w końcu umiała mu się postawić i powiedzieć NIE. Wierzcie mi, to bardzo pomaga bo pozytywny nastrój wpływa na nasz organizm i samopoczucie :)
Ja ostatnio co raz częściej stosuję metodę nie myślenia :hahaha: staram się nie myśleć o problemach, że nie mam za co żyć i siedzę u mamy w portfelu (a wierzcie mi boli mnie to jak cholera), czy że ponad 2,5 roku starań i nic. I szczerze mówiąc to jakoś mi pomaga :) co prawda jest to na zasadzie życia z dnia na dzień, ale już nie zazdroszczę innym że są w ciąży czy mają szkraba. Powoli chyba zaczynam się godzić z tym, że może nie być mi to dane. A najbardziej dziwi mnie to, że jak bratanek się urodził to nie było mi bardzo przykro jak myślałam. Natomiast jak go zobaczyłam, potrzymałam na rękach poczułam się cudownie :) mimo, że jako ciocia. Owszem chciałabym swoje tak potulać, ale to i tak było wspaniałe uczucie.

http://s9.suwaczek.com/20080809580117.png

Starania od 09.2009
03.2012 - podejrzenie adenomiozy

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za miłe słowa.Cieszę się że znalazłam tu poradę.Z mężem już ok ale szczerze mówiąc nie tak wyobrażałam sobie pogodzenie się ale cóż...Chyba przemyślał wszystko i zrozumiał że robi źle.Co do artykułów które mi poleci pani psycholog sam wziął (bo leżały wydrukowane na pufie) do przeczytania (ale nie wszystko) i może weźnie sobie trochę to do serca i bardziej się otworzy mi zacznie mówić o swoich uczuciach.Zwrócił tylko największą uwagę na jeden punk (który był wymieniony przy punktach jak dbać o związek) ponieważ dotyczył on eksperymentowania w łózku i zakładania sexownej bielizy i nawet skomentował że chyba specjalnie założyłam sexowną bieliznę hehehe...faceci:P

Co do jego córki myślę że dam radę zmienić swoje podejście bo przekonałam się w niedzielę (gdy się obraziła na męża i ja ją pocieszałam) że czasem potrzebuje kobiecej pogawędki i zapewniłam ją że może liczyć na mnie w każdej sytuacji...

Odnośnik do komentarza

katarzyna1234, fajnie, że udało się Wam znaleźć z mężem nić porozumienia i że przydały się choć trochę artykuły, które Ci zaproponowałam ;) Ach, Ci faceci :D Z wiadomych względów Twój mąż zwrócił uwagę na punkt związany z seksowną bielizną, ale mam nadzieję, że przy okazji czytania tego punku przeczytał cały artykuł i pozostałe uwagi również wziął do siebie. W końcu dbanie o związek nie ogranicza się tylko do zakładania seksownej bielizny i sfery łóżkowej ;) Bardzo dobrze, że udało Ci się złapać kontakt z córką męża z pierwszego małżeństwa. Pewnie dla niej sytuacja, kiedy ojciec ma nową partnerkę i drugie dziecko, też nie jest łatwa, dlatego potrzebuje wsparcia. Pewnie miło jej się zrobiło, kiedy z nią szczerze porozmawiałaś i zapewniłaś, że może na Tobie polegać. Niewątpliwie dostrzega to także Twój mąż i widząc, że dogadujesz się z jego córką, czuje się pewniej, bezpieczniej, jest za to wdzięczny i pewnie mniej zestresowany, co automatycznie przekłada się też na lepszą jakość Waszych relacji. Wszystko jest do poukładania - mocno w to wierzę. Chodzi o to, by na dobrej atmosferze w rodzinie zależało wszystkim - Tobie, mężowi, jego córce. Trzymam za Was kciuki! :36_1_11:

Odnośnik do komentarza

Witam, dołączę do grona kobiet które mają problem z porozumieniem się z mężem.
Od 4 lat jesteśmy parą, slubu nie mamy ale zawsze traktujemy się jak małżeństwo. 3 lata temu wpakowaliśmy się w kłopoty finansowe kupując dom i teraz spłacamy długi bankowi poprzez komornika. Kredyt był na mnie w związku z tym to tylko ja mam obciążenia komornicze. Jakoś radzimy sobie finansowo kiedy jesteśmy we dwoje. Dwa miesiące temu urodziła nam się córeczka.
Przez te lata wiedziałam doskonale, że w domu panuje układ patriarchalny i jeżeli kiedykolwiek nie zrobiła obiadu czy też nie wyprałam na czas ubrań była kłotnia. Niestety podczas awantur mój partner mnie obraża, nie szanuje, porównuje do mojej matki która się rozwiodła i on się temu nie dziwi. Ja też jestem po rozwodzie i mam 14 letniego syna, którego w zależności od humoru partner traktuje dobrze bądź bez szacunku. Każda kłotnia ma w sobie element: to ja się wyprowadzam a ty zostaniesz sama jak mamusia:(
Przez ciążę było dobrze, opiekował się mną tym bardziej że młoda już nie jestem i źle znosiłam ten stan. Córeczka się urodziła i zostałam sama praktycznie z opieką nad nią. Partner pracuje i wraca zmęczony do domu, wypija piwo i idzie spać do wieczora. Nie rozumie, że opieka nad dzieckiem, obowiązki w domu to też praca i męcząca.
Dziś jestem po kolejnej kłótni, bo byłam u swojej matki żeby zawieźć ją do lekarza - to starsza osoba z cukrzycą. I po prostu nie zdążyłam ugotować gulaszu na obiad. Zaproponowałam ziemniaki z sosem i smażone kiełbaski. W odpowiedzi było piekło, że taki obiad jest w barze, że nawet o psa nie dbam po czym wychlapał na mnie resztki jedzenia z psiej miski żeby mi udowodnic, że pies ma w niej makaron bez mięsa. Bo psu też nie ugotowałam...
Jestem zmęczona awanturami, ubliżaniem mi że nie mam mózgu, że jestem głupia pani magister a on po zawodówce ma więcej rozumu, że co to za rodzina w którą wszedł.
Gdyby nie zależność finansowa nie wiem co bym zrobiła, bo to zawsze ja musze się ukorzyć i przeprosić za grzechy niezawinione. Bo zupa była za słona:((( i żal mi mojej ukochanej i upragnionej córeczki, która ma wszelkie szanse wychowywac się bez ojca lub z ojcem, który za dużo pije i wrzeszczy nieludzko gdy się coś układa nie po jego myśli:(((

Odnośnik do komentarza

mertana, mimo iż z partnerem nie tworzycie zalegalizowanego związku, tylko związek nieformalny, Twój partner nie ma prawa traktować Cię w taki sposób, jak opisałaś to w swoim poście. Wykrzykuje, że wszedł w TAKĄ rodzinę. Chyba spotykając się z Tobą, zanim jeszcze zdecydowaliście się na dziecko, znał Cię, wiedział, jaką masz przeszłość, że jesteś po rozwodzie, masz nastoletniego syna, chorą na cukrzycę matkę, która wymaga opieki. Nie sądzę, by były to dla niego nowości. Rozumiem, że ma prawo być przemęczony, że teraz, kiedy Ty zajmujesz się córeczką, to on głównie zarabia na dom i spłaca długi, w jakie popadliście. Jednak to nie daje mu prawa, by Cię poniżać, krzyczeć na Ciebie czy wyzywać. To jest agresja słowna i psychiczne znęcanie się, które nosi znamiona przestępstwa. Rozumiem, że w Waszej relacji Twój partner jest osobą dominującą, który hołduje tradycyjnej wizji rodziny – kobieta ma siedzieć w domu, zajmować się dziećmi, gotować obiady i dbać o dom, a rola mężczyzny ogranicza się do pracy zawodowej, a potem obiadek postawiony pod nos, pilot od telewizora, piwo i spać. Bez względu na to, jakiej wizji rodziny się hołduje, Twój partner nie ma prawa na Ciebie wrzeszczeć, bo nie zdążyłaś ugotować obiadu, a już nie do pomyślenia jest, by wyrzucał resztki jedzenia z miski psa na Ciebie. Brak obiadu czy propozycja zjedzenie od czasu do czasu obiadu przyrządzonego z półproduktów nie jest powodem do poniżania, obrażania, braku szacunku i wyzywania od najgorszych. Zresztą Ty też masz prawo być zmęczona po całym dniu zajmowania się małym dzieckiem i dbania o porządek w domu. Niestety, muszę stwierdzić, że tkwisz w toksycznym związku, który Cię wyniszcza. Zdaję sobie sprawę, że jesteś z partnerem, chociażby z tego względu, że czujesz się od niego zależna finansowo. On zdaje sobie z tego sprawę, że ma Cię w szachu i dlatego tak Cię poniża. Chcę, żebyś wiedziała, że przemoc psychiczna też jest karalna. Więcej na ten temat możesz przeczytać tutaj: Toksyczne związki | abcZdrowie.pl, Przemoc psychiczna w małżeństwie | abcZdrowie.pl, Przemoc psychiczna w rodzinie | abcZdrowie.pl. Pamiętaj, że w każdym momencie możesz zadzwonić na Niebieską Linię (Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia"): (22) 668 70 00. Pamiętaj, że Ty i Twoje dzieci zasługują na szacunek!

Życzę powodzenia i siły!

Odnośnik do komentarza

Witam,
nie bardzo miałam czas by wcześniej odpisać. Dziękuję Pani Kamilo chociaż w jednej rzeczy nie ma Pani racji: mój partner nie jest fanatykiem tradycyjnego domu, w którym kobieta jest tylko od prania i gotowania. Właśnie dlatego jego zachowania są czasem zupełnie niezrozumiałe.
Dwa dni po tamtej kłótni przeprowadziłam z nim ostrą rozmowę, postawiłam ultimatum: ograniczy ilość spożywanego piwa albo mieszkamy razem ale każde na swoim rozliczeniu finansowym i ma sobie urządzić mały pokoik do spania. Ostentacyjnie zaczął przeglądać przy mnie ogłoszenia o wynajem pokoju i wtedy mu przypomniałam żeby szukał pokoju i dla siebie i dla psa, bo ja go w domu nie chcę - to prezent ode mnie i niech go zabiera. Zamknął komputer i zamknął się w sobie.
Nie wiem czy w końcu moja zdecydowana postawa czy też jego obawy przed wyrzuceniem z mieszkania dały jakieś efekty ale zdecydowanie mniej pije, pomaga mi w domu z córeczką, wyprowadza psa bez spychania tego obowiązku na mnie.
Powoli zaczyna myśleć co zrobić żebym pracowała zawodowo w domu i jednocześnie zajmowała się córeczką bo wiadomo, że po macierzyńskim nie wrócę do pracy z braku miejsc w żłobkach. Ma pomysły i radzi się mnie czy są dobre.
Jeżeli tylko przestanie dopijać się po pracy to wszystko się ułoży, taką mam nadzieję. Czy się ziści tego nie wiem, bo zdaję sobie sprawę że miliony kobiet na świecie zawsze ma nadzieję na lepsze jutro a i tak mężowie uciszają się na pewien czas, by potem znowu pić, bić i grozić:(( Może będę jedną z nielicznych, których nadzieje się spełnią...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...