Skocz do zawartości
Forum

opiszcie historię, jak poznaliście się ze swoimi mężami i jak został Waszym mężem :)


Anulka

Rekomendowane odpowiedzi

to był 7 stycznia...strasznie rozpaczałam po tym jak zostałam wystawiona w samego Sylwestra...spedziłam go sama w domu rycząc w poduszkę...tydzień później postanowiłam iść z cała ekipą znajomych na dyskotetkę...tańczyłam, bawiłam się, a wszystko po to by delikwent, który mnie wystawił widział, że wcale mi na nim nie zalezy...i tak roztańczona wpadłam na kogoś...wymieniliśmy spojrzenia i tyle...tańczyłam dalej...i nagle o coś zawadziłam...patrzę a na parkiecie leżą okulary...były zaj....scie smieszne...szkła mialy jak denka od win...podniosłam je i załozylam...musiałam nieźle w nich wygladać tak swoja droga...ale ja zawsze szalona byłam...nagle stuknał mnie ktoś w ramię...odwróciłam sie i zobaczyłam kolesia, na którego przed kilkoma minutami wpadłam...powiedział: "możesz mi oddac moje okulary?" usmiałam się jak nie wiem co i je oddałam...potem od słowa do słowa...wspólny taniec i dłuuuga rozmowa...jak się okazało, on też był w sylwestra wystawiony przez dziewczynę...zaczelismy sie pocieszać i tak zostało do dzisiaj...po 1,5 roku zamieszkalismy ze sobą a po 5 latach wzięliśmy slub....
połączyły na gogle starej babci :sofunny:
najśmieszniejsze jest to, że znalismy sie z widzenia od Zawsze :Śmiech:

Odnośnik do komentarza

Ja Andrzeja tez poznałam w pracy. Zajmowałam się wtedy sprawami kadrowymi. I któregoś dnia przyszedł kolega i powiedział, że ten studenciak będzie u nas rysował na umowę zlecenie i że zaraz mi poda wszystkie dane, żebym sobie wprowadziła. I jak zobaczyłam tego studenciaka z jego pięknymi ciemnymi oczami, pięknymi gęstymi włosami i jak się jeszcze do mnie odezwał to aż mnie dreszcz przeszedł :Nieśmiały: Ale na początku nie startowałam do niego, bo okazało się, że jest związany od paru już ladnych lat z jedną panią (zresztą też Katarzyną :Śmiech:). Czas mijał, pracowaliśmy sobie obok siebie, studenciak często zaglądał mi w dekolt, ale na tym się sprawa kończyła, hehe. Aż nagle jego pani postanowiła robić karierę, wyjechała do Brukseli na staż i jakoś to się między nimi nie poukładało dalej. Ja lizałam razy po toksycznym wcześniejszym związku, więc właściwie nie myslałam o czymś nowym. Aż pewnego dnia kiedy siedzieliśmy do bladego świtu przy finiszu ważnego projektu... CDN

BĘDĄC MATKĄ NIGDY NIE MÓW, ŻE JESTEŚ NA COŚ PRZYGOTOWANA...

http://lb5f.lilypie.com/ItFmp2.png

Odnośnik do komentarza

Ja jako personel "niewykwalifkowany" siedziałam i składałam tonę rysunków, każdy arkusz wielkości stołu do ping-ponga. Praca niezwykle kojąca :Kiepsko: Tylko kręgosłup i mięśnie ramion trochę siadają, więc trzeba robić przerwy. W czasie z jednej z przerw Andrzej przyszedł mi pomóc i zaczęło się od takiego zdania: "Ale bym zjadła..." No i po kolei wyliczaliśmy na co w danej chwili mielibyśmy ochotę (oczywiście do jedzenia). A w końcu mój przyszły mąż zapytał czy rozmasować mi trochę ramiona. I to już był koniec :Śmiech: W tej chwili między nami zaiskrzyło. Razem wychodziliśmy z pracy, specjalnie o tej samej porze jechaliśmy metrem do pracy, robiliśmy zakupy, no ogólnie każdą chwilę staraliśmy się spędzać razem. Oczywiście romanse biurowe nie są mile widziane, więc ukrywaliśmy się skrzętnie. I tak naprawdę prawie nam się udało, gdyby nie moje koleżanka, która załatwiła mi właśnie tę pracę. Któregoś dnia plotkowali z moim dyrektorkiem i ona do niego powiedziała: "No to chyba następny ślub w firmie nam się szykuje..." On oczywiście nie wiedział o co chodzi, ona go próbowała przekonać, a potem się wypytywała mnie. Ja naturalnie próbowałam zaprzeczać, ale nie wytrzymałam bo jej dociekliwść strasznie mnie rozbawiła :Śmiech: I ona powiedziała takie zdanie, którego nie zapomnę do końca życia: "Wiesz, nawet jakbyś na torturach się zapierała to ja i tak wiedziałabym, że kłamiesz. Wystarczyło zobaczyć jak wy na siebie patrzycie". To był rok 2001. W kwietniu 2003 oficjalnie się zaręczyliśmy, we wrześniu zamieszkaliśmy razem, pobralismy w lipcu 2004. Koniec historii :Oczko:

BĘDĄC MATKĄ NIGDY NIE MÓW, ŻE JESTEŚ NA COŚ PRZYGOTOWANA...

http://lb5f.lilypie.com/ItFmp2.png

Odnośnik do komentarza
Gość kwiatuszek9876

Ja poznałam swojego partnera w autobusie jak jechałam z praktyk a on z pracy usiadłam koło niego a on zagadał do mnie " Pani z pacy ?" i tak się poznaliśmy a że jesteśmy z tej samej miejscowości i nie wiedzielismy nawet o tym ogole . i tak zaczelismy sie spotykac w autobusie wymienilismy sie pozniej num telefonu i umawialismy sie na spacerki ........

Odnośnik do komentarza

2002 rok - miałam trudny czas w moim życiu (rozne demony przeszlosci krzyczaly glosno) i moja przyjaciółka z Krakowa namówiła mnie bym spędziła u Niej urlop. Pojechałam do Niej w lipcu (miałam ochotę na samotne spacery kiedy ona będzie w pracy) i kiedy odbierali mnie z dworca usłyszałam "pojutrze idziemy na imprezę urodzinową naszego Przyjaciela". Nie miałam ochoty na żadne imprezy więc odmówiłam. Kasia jednak uparła się, ja na znak protestu nie przygotowałam się jakoś specjalnie, wsiadłam do auta i pojechałam z nimi (bez entuzjazmu). Tam poznalam mase ludzi, impreza byla huczna i mila. Między innymi był Bartek, fajny, miły, sympatycznie się rozmawiało, jeden z wielu fajnych poznanych tam osób. Nagle Kasia ogłosiła odwrót więc wyszłam. Rano tylko (sobota) pomyślałam że szkoda że nie wymieniliśmy żadnych kontaktów by sobie od czasu do czasu pogadać. (daleka byłam od myślenia o jakimkolwiek związku). W niedzielę wieczorem zadzwonił mój telefon i usłyszałam... dobry wieczór mówi Bartek M...
Moja reakcja? Złość, bo podejrzewałam że moja i Kasi koleżanka, pospolita swatka zadziałała (Kasi bym o to nigdy nie podejrzewała). Rozmowa była miła, ale też z moim dużym dystansem przeplatanym tą złością.
Nazajutrz wróciłam do Szczecina, Bartek do Warszawy gdzie pracował. I dzwonił, pisaliśmy maile. Gdyby ktoś mi powiedział wówczas że to wszystko aż tak szybko się potoczy to bym zabiła śmiechem... (ale już chyba i tak się mocno rozpisałam)
w każdym razie by już nie zanudzać - cztery tygodnie od ww imprezy ustaliliśmy datę ślubu :)

Odnośnik do komentarza

To było tak. Był wrzesień 2002 roku po kolejnej awanturze z byłym narzeczonym postanowiłam odwiedzić w pracy moją siostrę i wyżalić się. Wchodząc do kamienicy w której było biuro (u tak zwanego sierściucha), zobaczyłam jak przygląda mi się z ciekwaością facet pakujący klamoty do swojego bollida Pan powiedział do mnie z uśmiechem "Dzień dobry", ja mu odpowiedziałam i poszłam na górę. W trakacie rozmowy z siostrą, do jej pokoju wchodzi zdyszany facet (ten sam od klamotów) i stwierdził, że skoro to jest narada rodzinna (tak mu powiedzieli w sekretariacie) to on zostaje, no i został :Śmiech: 6 rok stuknie we wrześniu. W styczniu 2003 odbyły zaręczyny a pobraliśmy się w niecałe 11 miesięcy po pierwszym spojrzeniu tj 9 sierpnia 2003r :Śmiech:
Opowieść znacznie ciekawiej brzmi w wykonaniu mojego małża, ponoć moje pośladki Go skusiły i poszedł za mną :Śmiech:

Odnośnik do komentarza

widzę że rok 2002 był przełomowy...

był rok 1980 - wrzesień - przyszłam na świat 15 dnia tego uroczego miesiąca - mój M. też miał się wtedy urodzić w tym samym szpitalu (bo był jeden) no ale spieszyło mu się troszkę i przyszedł na świat 2 tygodnie wcześniej - teraz może wypominać mi że jest starszy :D - mijamy się poraz pierwszy

był rok 1988 - byłam w 2 klasie podstawówki i mój M. też i w ramach ukulturalniania dzieci szkoła zorganizowała nam szkolenia teatralne - notabene ta sama gmina ale różne miejscowości i szkoły no i w tym teatrze 2 razy w miesiącu po 3 godziny przez 9 miesięcy siedzieliśmy jako jedna publika i mijaliśmy się znowu powoli

rok 1993 - szkolna dyskoteka :D nasza szkoła z jego szkołą - pewnie może by coś zaiskrzyło ale On złamał rękę dzień wcześniej

lata 1995-98 - w miejscowości pomiędzy naszymi był super klub a w nim odlotowe dyskoteki na które regularnie chodziliśmy - no ale i wtedy nie udało nam się spotkać

lata 1998 - 2001 - chodzimy do tej samej szkoły ale nadal się nie znamy

aż wreszcie przełomowy rok 2002 - jak świat jest wielki i jak nie możemy na siebie nigdzie trafić choć jesteśmy tak blisko - to odnajdujemy się na ogólnopolskim czacie :D - potem kilka rozmów przez GG - i wreszcie pierwsze spotkanie - oboje akurat byliśmy połamani po poprzednich nieudanych związkach więc łatwo nie było - mój M. na pierwsze spotkanie przyszedł z kuzynem :D:D:D a przed wyjściem z domu musiał się z nerwów napić :D - no ale kuzyna szybko spławiliśmy - i ehhh prawie 5 lat razem i gdyby nie Jaś to pewnie dalej niezdecydowalibyśmy się na ślub tak się tego baliśmy - na szczęście mamy to już za sobą...

http://www.suwaczki.com/tickers/km5stv73mq7jshre.png

http://www.suwaczki.com/tickers/zrz6j44j4vsm7c39.png

http://www.suwaczki.com/tickers/oxp71zajtmx0mb6v.png

Odnośnik do komentarza

No to teraz moja kolej :Padnięty:

u mnie bylo tak :już jakos od roku nie byłam z ojcem Patryka! nie płacił alimentów a ja musiałam z czegos żyć więc pracowałam na 1,5 etatu mozna powiedziec ze dość czesto spedzałam w pracy 16 godzin (bo jezdziłam z jednej pracy do drugiej) do tego weekendy
kiedys kumpela na mówiła mnie na jedna impreze żebym sie odstresowała od tego wszystkiego (Patryk był w tedy u taty) Poznałam takiego tam chłopaka (nie opowiadam szczegółów bo jest mało wazne[bo to jeszcze nie ten]):Psoty:
On wynajmował pokój z dwoma kolegami poznałam ich był tam min Bartek ale niestety był zajety był taki smieszny zabawny Raz zaprosił nas na obiad spagetti boloniese mmm było pyszne wcinałam aż mi sie uszy trzesły:bardzoglodny:
Pózniej wszyscy wyjechali do pracy do Kalisza palnełam jakis głupi zart do tego mojego i Bartek chciał to wyjaśnic wtedy zdobył mój nr :Śmiech: i troche po chamsku robiłam bo gadała z tym moim przez zestaw słuchawkowy a z Bartkiem pisałam smsy(wtedy strasznie sie smiałam z tego ) i jakos tak wyszło ze skonczyłam z tym moim a umówilam sie z bartkiem Przyjechał pomnie do pracy specjalnie z Kalisza do Poznania (po pracy na pare godzin bo musiał wracac do pracy na drugi dzień )
Stwierdził ze poruszyła go moja historia (sama z dzieckiem 2 prace ) na koniec buziak i pojechał Szczerze myslałam ze nic z tego nie bedzie ale był weekend a on dzwoni ze jedzie do mnie przyszedł po mnie (ja głupia sie odpicowałam w koreczki) wyciągnął z samochodu piękne długie czerwone róże i zaprosił mnie do siebie(mieszkał w Kórniku na wiosce) poszlismy na spacer a tam piach wertrepy jak nie wiem a ja w korkach ale było naprawde cudownie od tego czasu jestesmy razem Oswiadzczył mi sie w listopadzie :Uśmiech:

http://www.suwaczek.pl/cache/c8854520ec.pngpatryk
http://www.suwaczek.pl/cache/9eabe53f6a.pngdawid
http://parenting.pl/galeria/data/772/thumbs/Obrazki_839a.JPGhttp://parenting.pl/galeria/data/832/thumbs/Obrazki_1089.jpghttp://s2.pierwszezabki.pl/008/0084369b0.png?9840

Odnośnik do komentarza

wow ale historie...
ja mojego spodkałam na popularnym gg. Ja byłam po kolejnym nieudanym związku i nie miałam ochoty z nim nawet rozmawiać... i gdyby nie to że on znajdował się właśnie w Iraku to pewnie szybko bym go spławiła. Oczywiście nie od razu uwierzyłam w jego historyjkę że jest żołnierzem i jest w Polskim kontyngencie wojskowym itd. itp. zaczął mi wysyłać swoje zdjęcia w wojskowej scenerii no i jakoś mu uwierzyłam. Oczywiście byłam świadoma tego że to tylko gg i że jak przyjedzie do Polski to o mnie zapomni i wróci do swoich codziennych spraw (śmiałam się nawet że ma żonę i 2 dzieci a ze mną tylko się tak bawi) - mim to brnęłam w to dalej. I tak sobie klikaliśmy przez pół roku. Kiedy przyjechał do polski byłam pewna że się nie odezwie a on zadzwonił zaraz po przylocie do polski o 4 nad ranem (tak się umówiliśmy, że zadzwoni) później przyjechał do mnie spędziliśmy wspaniałe wakacje no i w moje urodziny 20 października mi się oświadczył i 22 kwietnia pobraliśmy się i tak minął 2 rok naszego małżeństwa mamy wspaniałego synka i nie wyobrażam sobie że mogłoby być inaczej.

Monika:Śmiech:

Odnośnik do komentarza

Ann
2002 rok - miałam trudny czas w moim życiu (rozne demony przeszlosci krzyczaly glosno) i moja przyjaciółka z Krakowa namówiła mnie bym spędziła u Niej urlop. Pojechałam do Niej w lipcu (miałam ochotę na samotne spacery kiedy ona będzie w pracy) i kiedy odbierali mnie z dworca usłyszałam "pojutrze idziemy na imprezę urodzinową naszego Przyjaciela". Nie miałam ochoty na żadne imprezy więc odmówiłam. Kasia jednak uparła się, ja na znak protestu nie przygotowałam się jakoś specjalnie, wsiadłam do auta i pojechałam z nimi (bez entuzjazmu). Tam poznalam mase ludzi, impreza byla huczna i mila. Między innymi był Bartek, fajny, miły, sympatycznie się rozmawiało, jeden z wielu fajnych poznanych tam osób. Nagle Kasia ogłosiła odwrót więc wyszłam. Rano tylko (sobota) pomyślałam że szkoda że nie wymieniliśmy żadnych kontaktów by sobie od czasu do czasu pogadać. (daleka byłam od myślenia o jakimkolwiek związku). W niedzielę wieczorem zadzwonił mój telefon i usłyszałam... dobry wieczór mówi Bartek M...
Moja reakcja? Złość, bo podejrzewałam że moja i Kasi koleżanka, pospolita swatka zadziałała (Kasi bym o to nigdy nie podejrzewała). Rozmowa była miła, ale też z moim dużym dystansem przeplatanym tą złością.
Nazajutrz wróciłam do Szczecina, Bartek do Warszawy gdzie pracował. I dzwonił, pisaliśmy maile. Gdyby ktoś mi powiedział wówczas że to wszystko aż tak szybko się potoczy to bym zabiła śmiechem... (ale już chyba i tak się mocno rozpisałam)
w każdym razie by już nie zanudzać - cztery tygodnie od ww imprezy ustaliliśmy datę ślubu :)

wow, cztery tygodnie...Aniu widzę że intuicja perfekcyjna!!!;)

Odnośnik do komentarza

Anulka część znajomych stukała się mocno w czoło, zwłaszcza że mieszkaliśmy w różnych miastach i nie widzieliśmy się na co dzień :) Nie zmieniło to jednak tego że 26 grudnia (ku mojemu zaskoczeniu gdyż nie podejrzewałam że to może nastąpić właśnie wtedy) były zaręczyny a siedem miesięcy później miałam duży imieninowy prezent przy ołtarzu :) (rok i tydzień minął od naszego poznania)

Odnośnik do komentarza

Mojego męża poznałam na imprezie u kolegi...Razem bawiliśmy się ...Dla mnie to była tylko zabawa, więc zdziwiłam się, jak dostałam list od K przez koleżankę, która mieszkała w tej samej miejscowości, co on. Było to w 1996 roku...było kilka dużych spięć, ale w 2002 roku powiedzieliśmy sobie "tak", w 2004 r przyszedł na świat Niczek...trwamy do dziś razem :Oczko:

Dumny zerówkowicz
http://lbym.lilypie.com/3iudp1.png

" Kobieta bardziej kocha dziecko niż męża. Bo dziecko jest na pewno jej, a m

Odnośnik do komentarza

Piękne historie :) WSZYSTKIE :)

Jeśli chodzi o mnie i Lubego to my poznaliśmy się przez internet... Byłam umówiona na gadulec przez czat w kafejce (ponad 5 lat temu takich luksusów nie miałam w domku jak net) z koleżanką z Gostynina, gadamy i w którymś momencie ona musiała odejść na kilka minut od kompa, to ja w tym czasie, myślę sobie, zagadnę do kogoś i tak przeglądam te nicki i patrzę, a tu nick "ktoś z tym czymś" (tylko Luby w swej próżności mógł mieć taki nick ;)), wtedy nawet nie wiedziałam czy dziewczyna, czy chłopak pod nim się kryje... I zagadałam, rozmawiało sie super, umówiliśmy się kilka dni później, i tak juz zostało, po roku się zaręczyliśmy, po ponad 2 latach pobraliśmy... :)

Pozdrawiam

http://suwaczki.maluchy.pl/li-27827.png

Odnośnik do komentarza

To ja swojego jak poznałam, to wzbudzał moją antypatię. Zapisał się do organizacji, do której ja należałam i widziałam go kilka razy. Potem było ognisko z "partii" pod Wieliczką, na które miałam nie jechać, bo nie wyszło mi farbowanie (połowe włosów miałam rudą a połowe blond), ale mnie w końcu namówili. Jak przyjechałam to już wszyscy pijani byli (byłam wtedy jedyna dziewczyna w partii) i Tomek cały czas ze mną siedział i cos mi tam opowiadał, całą noc. Po której stwierdziłam, że to strasznie sympatyczny facet.
Następnego dnia jak wracalismy, to Tomek opowiadał komuś, że ma miesięczne praktyki w Krakowie i ma jechać załatwiac sobie pokój, ale nie wie, czy dostanie. Skonsultowałąm ze współlokatorem i powiedzielismy mu, że jak nie załatwi mieszkania, to może ten miesiąc pomieszkać u nas w akademiku na kocią łapę. I tak się złożyło, że koniec końców mieszkał z nami, a w wakacje to już razem mieszkanie wynajmowaliśmy :Uśmiech:

Odnośnik do komentarza

to teraz ja....
....ze bylam i chyba jestem coreczka rodzicow o ktora sie bardzo bali, na ktoras z pierwszym dyskotek poszlam z przyjaciolka...ale wczesniej jeszc eposzlysmy do szkoly wyzszej do mojego znajomego informatyka...w portierni byl ochroniarz- przystojny na maxsa,, boshe te oczy usta mmmm ...jakna niego spojrzalam - od razuodechcialo mi sie dyskoteki,kumpel ainformatyka tylko ON ON ONO ON.....no i wbrew prawu zaczelam sie szarpac z nim telefonem bo niechcial mnie wpuscic do gory tylko zadzwonic po kolege na dol....tak sie szarpalismya z zaprowadzil mnie do windy po czym wjechalam nagore...ale juz z wielka niechcecia i jak najszybszym powrotem na dol bo znowu zobaczyc przystojniaka....

....co si eokazalo na imprezie bawilamsie okropnie bo myslalam o ochroniarzu - Moj K. :)

po jakims czasie odezwals ie na gg przez gg kolegi informatyka ze toon ochroniarz ze on wie kim jestem i vczy sie niewymienimy numerami... po jakims czasie spotaklismy sie na spacerze chodzilismy 4 godziny ja w wysokich obcasach elegancko ubrana a on w dresie, przygarbiony ...jak sol z pieprzemsie gryzlismy;) ale od tamtego dnia dzien w dzien sie widywalismy... no i tak spotykalismy sie poltora roku ....pozniej oswiadczyny...no a w 2 lata slubek :)i tak sie teraz kochamy....i niewiem co bym zrobila gdyby sie do mnie wowczas nieodezwal....---pierwsza milosc???czy milosc od pierwszego wejrzenia??przeznaczeni??czy zeslani sobie nazwajem??:>

http://www.suwaczek.pl/cache/66190808a7.png

Odnośnik do komentarza

To była moja pierwsza praca na stałe.
Pomoc kuchenna w szpitalu na głównej kuchni.
Mój przyszły mąż był na urlopie więc jeszcze nie poznałam całej brygady tam pracującej.

Brakowało paru kucharzy:Oczko:

Po tygodniu pojawił się. Oczywiście szefowa marudziła że się wiecznie spóźnia, ale on raczej sobie nic z tego nie robił :Zakręcony:
Zaczęliśmy rozmawiać,zaczął puszczać mi oczka potem odwoził mnie do domu, a potem to już nawet sałatę za mnie mył :Szok:

Wiecznie spóźniał sii, zostało mu to do tej pory :Rozgniewany:

Troche przeszliśmy, docieraliśmy się dość długo jakieś 5-7 lat

Teraz to nawet w domu gotuje a ja tylko sprzątam:Padnięty:

A teraz to lajcik, żyjemy jakby każdy dzień miałby być ostatnim.

http://www.suwaczek.pl/cache/c7e4f39e1c.png
http://www.suwaczek.pl/cache/3a7a007a43.png
http://s2.pierwszezabki.pl/004/004452980.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...