Skocz do zawartości
Forum

Trójmiasto i okolice


madalenka

Rekomendowane odpowiedzi

Serdecznie polecam Szpital Specjalistyczny im. Floriana Ceynowy w Wejherowie - fantastyczna opieka, komfortowe warunki, przemili lekarze, położne na każde wezwanie...naprawdę nie dam powiedzieć złego słowa. Po cc wynajęliśmy prywatny pokoik, w którym spał ze mną mój mąż i pomagał przy Kajtku. Położne wpadały co chwile pytając czy czegoś nam nie potrzeba, lekarze odpowiadali na każde pytanie...naprawdę super. Co więcej pozwolono mojemu mężowi byc ze mna przy cc - ucałował synka jeszcze zanim ja to zrobiłam.

Pierwotnie miałam rodzic w obsypanym nagrodami Pucku, ale tam szanowny p.ordynator odesłał mnie z korytarza z regularnymi skurczami, posladkowym ułożeniem dziecka, które w dodatku miało pepowine wokół szyi i nawet nie zbadał czy mały jeszcze żyje i się nie udusił...

Jeśli będę miała drugiego maluszka (albo więcej :oczko:) to na bank bede rodziła w Wejherowie!!!

Magda & Kajetanek
http://parenting.pl/galeria/data/500/thumbs/IMG_00263.JPGhttp://ticker.7910.org/as1cA6GrmRJ1110MzIxfDU2MWR8S2FqZWNpayAtIE91ciBMaXR0bGUgUHJpbmNlIGlz.gif4th B-Day

Odnośnik do komentarza

W ubiegłym roku w marcu rodziłam w wojewódzkim. Porod ok rodziłam z mężem. Ale ja nie jestem tak jak słonko zadowolona z opieki poporodowej. Położne dosłownie nas olewały. I przez to mały stracił dużo na wadze i nie wypuszczono nas do domku. Dopiero po interwencji u oddziałowej zlecono kontrole wagi i okazało sie ze mały nie najada sie moim mlekiem. A jak w nocy zgłaszałam położnej ze Mateusz cały czas płacze to zbyła mnie tekstem "taka juz jego natura ze przy cycku chce być". Dostał butle i spał 3h musiałam go wybudzać na karmienie.
Drugiego syna rodziłam w Tczewie ( w sierpniu tego roku) i jestem bardzo zadowolona, zarówno z opieki podczas porodu jak i po. Również mielismy poród rodzinny. Położne rewelacja, miłe i mają fachowe podejscie. Na każde pytanie odpowiadają bardzo szczegółowo i pomagają, a to jest ważne. Opieka pediatryczna wspaniała. Miałam zarówno w pierwsze jak i drugiej ciaży cholestaze i w Tczewie po porodzie małemu zrobiono dokładne badania włacznie z usg brzuszka i główki a w Gdańsku NIC.

http://www.suwaczek.pl/cache/cc228cfa63.png

http://www.suwaczek.pl/cache/0385dbc9e8.png

Odnośnik do komentarza

Ja rodziłam dwa razy w wojewódzkim, opieka w trakcie porodu dobra, udało mi się urodzić dwa razy bez nacinania. położne bardzo rózne, jedne super inne powinny zmienić zawód (leżałam w szpitalu 8 dni) Jedyne do czego mogę się przyczepić to lekarze i ginekolodzy (począwszy od ordynatora, który najpierw kazał przywieźć mi tabletki, a jak mąż mi je przywiózł to go pogonił do domu), a kończąc na wszelkiej maści pediatrach....co lekarz to inna decyzja o leczeniu i wypuszczeniu do domu.
Jeżeli zdecyduje sie jeszcze na dziecko to wybiorę inny szpital.
pozdrawiam

http://www.szipszop.pl/tickers/23562.gif
http://www.szipszop.pl/tickers/16315.gif

Odnośnik do komentarza

Rodziłam Juleczke w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku i jesli nie liczyc opryskliwych Pań połoznych przyjmujących na odział to jestem bardzo zadowolona. Panie połozne po porodzie odpowiadały na pytania, pomagały przy dziecku a sama siostra przełozona oddziału pomagała mi przystawiac Julcie do piersi. Połozne przychodziły kilka razy w ciągu dnia z zapytaniem jak sobie radze przy karmieniu, czy w czyms pomóc. Nie było tez problemów z dokarmianiem Julci gdyz na początku nie miałam mleka. Albo sama je sobie nalewałam i podgrzewałam albo przynosiły mi je połozne. Jedzenie tez bardzo dobre-typowo dla mam karmiących. Warunki sanitarne bardzo dobre.Faktem jest że przy obchodzie pediatrzy mówią co innego niż połozne - i weź tu bądż człowieku mądry:Szok: Ogólnie mam bardzo dobre wspomnienia z pobytu w tym szpitalu i kolejne dziecko równiez chciałabym tam urodzić :Oczko:

http://www.suwaczki.com/tickers/km5spx9iwhx6io0e.png

Odnośnik do komentarza

Madalenka ja też rodziłam w Wejherowie ale nikt mnie nie uprzedził, że te super warunki dotyczą porodów prywatnych! Jak się weźmie prywatną salę poporodową to wszystko wygląda pewnie inaczej. Ja rodziłam siłami natury i uważam, ze ten szpital jest przereklamowany.Sala porodowa faktycznie nowa, z prysznicem. Oddział położnyczy zwyczajny, po 2 osoby w sali, jak jest duży ruch to dostawiają jeszcze po jednym łóżku. Doradztwo laktacyjne tam praktycznie nie funkcjonuje! Obie z koleżanką z sali nie mogłyśmy sobie poradzić z karmieniem i nikt się tym nie zainteresował. Kiedy dziecko za długo płakało to położne zabierały na karmienie butlą ale nie powiedziały co robić, żeby nastepnym razem się najadło! Do tego sanitariaty (ubikacja, prysznic) są w nieciekawym stanie. Papieru toaletowego nie było bo jak się tłumaczono nigdzie nie ma, bo szpitali na to nie stać;/ Co do personelu to nie można generalizować- wszystko zależało od zmiany, bywały położne cudowne ale i takie, których nie dało się wytrzymać. Bardzo miło wspominam panią pracującą na oddziale patologii ciąży, która przygotowywała mnie do porodu. Mój poród przyjmowała położna ale jak miałam problem z łożyskiem natychmiast zjawiła się lekarka i masę innych osób. Najważniejsze, że Zośka zdrowa i wszystko skończyło się dobrze ;)

http://www.suwaczek.pl/cache/7dd702d99e.png
http://s2.pierwszezabki.pl/017/0174999f0.png?4853

Odnośnik do komentarza

Ja mam termin na czerwiec, ale jeszcze na 100% nie wiem gdzie chcę rodzić :Rozgniewany: Na początku byłam nastawiona na wojewódzki, koleżanki tam rodziły swoje pierwsze dzieci i drugie również chcą tam rodzić,ale opinii jest więcej negatywnych niż pozytywnych :( Potem była Zaspa, ale też już powoli mi przechodzi. Także mam dylemat...

http://s6.suwaczek.com/200906061762.pnghttp://s6.suwaczek.com/201204141662.pnghttp://s2.pierwszezabki.pl/019/0191959d1.png?2723
:Aniołek:08.07.11

Odnośnik do komentarza

Witam ja rodziłam w redłowie pokoje odnowione ale łóżka kiepskie. Sam poród dobrze wspominam. Lekarz i położne podpowiadały jak przeć i oddychac. Poród trwał 6h i był to mój pierwszy wiec chyba nieźle. Więc wystawiam pozytywną opienie dla tego szpitala. Pozdrawiam wszystkie mamuśki, które tam zamierzają rodzić i życze udanych i krótkich porodów i obyście i by były objęte jak najlepszą opieką.

http://www.ticker.7910.org/an1cHk_0g411100Nzc3NjRkdnw4OTk2MTc3MmRhfE1hdGV1c3playBtYQ.gif http://s2.pierwszezabki.pl/035/0352869c0.png?9502

http://www.suwaczek.pl/cache/474d8d089d.png

Odnośnik do komentarza

Chciałabym, aby moja historia o tym jakiego traktowania doświadczyłam w szpitalu w Pucku były przestrogą dla kobiet które rozważają myśl urodzenia tam swojego dziecka. Z góry uprzedzam, iż histroia jest długa, postaram się opisać ją najdokładniej jak potrafię.Mieszkam w Malborku, od ub.r przebywałam za granicą i tam też miałam urodzić synka, niestety z pewnego powodu, musiałam wrócić do kraju.Bardzo zależało mi na dobrej opiece podczas porodu jak i po,szczególnie istotnym elementem była dla mnie możliwość wyboru dowolnej pozycji porodu jak i ochrona krocza przed zbędnym nacięciem.Dlatego zaczełam poszukiwać jak najlepszego szpitala.Po opiniach w internecie, na forach itd. zdecydowałam się iż ta najpiekniejsza chwila narodzin synka odbędzie się właśnie w Pucku. Szpital ten z opini odpowiadał wszystkim moim kryteriom.W 32 tygodniu ciąży odwiedziłam szpital w celu zapoznania się z oddziałem. Pani w dyżurce poprosiła dla mnie panią położną która zaprosiła mnie i mojego partnera do sali porodowej. Nie ukrywam faktu iż zrobiła na mnie ogromne wrażenie, duża wanna, piłki,krzesełko, worki itd. pani położna również była bardzo sympatyczna(nie miał nawet znaczenia fakt iż z malborka do Pucka dzieli mnie 100km!) opuściłam szpital żegnając się z pania położna iz mam nadzieję,że niebawem się zobaczymy. Cały niepokój co czeka mnie tej godziny,,zero''odszedł w mgnieniu oka, chciałam rodzić już w tej chwili!:)Wprawdzie znalazłam kilkanaście złych opini na temat pana ordynatora Andrzeja Przybosia ale stwierdziłam, że przecież najwiekszy kontakt będę mieć z położnymi które będą mi asystować a nie z doktorem. Siedem tygodni później, dokładnie dnia 25 czerwca 2010 wieczorem poczułam skurcze przepowiadające, które nasilały się, odczułam nawet w pewnym momencie jak by odeszło mi trochę wód. Zrobiłam relaksacyjną kapiel i zaraz rano następnego dnia zadzwoniłam do Pucka zapytać co mam robić w sytuacji kiedy podejrzewam częściowy odpływ płynu owodniowego. Położna odpowiedziała, że jeśli istnieje takie prawdopodobieństwo należy natychmiast przyjechać się do szpitala. Dwie godziny później byłam juz na miejscu, zrobiono mi KTG i...nieco bolesne badanie ginekologiczne, po którym krwawiłam jeszcze następnego dnia. Słuzbowym głosem, pani położna która przeprowadziła badanie powiedziała że w ciąży to normalne przy badaniu i mam się nie przejmować. Zdziwiło mnie to bo jeszcze dwa tygodnie temu podczas badania u swojego prywatnego lekarza u którego prowadziłam ciążę takiej dolegliwości po badaniu nie miałam. Chciałam dodać iż w sali nie było żadnego parawanu za którym mogłam się rozebrać, musiałam to zrobić przy biurku gdzie siedziała położna. Podczas badania zimnym podniesionym tonem głosu krzykneła że mam grzybicę, jak bym conajmniej wyrządziła jej jakąś krzywdę. Poleciła mi pozostanie na jeden dzień w szpitalu na odgrzybienie i na obserwację czy nie odchodzą mi wody.Była też bardzo zniesmaczona kiedy pokazałam jej wkładkę, zwykła, takie jakie posiada każda z nas. Zrobiła zniesmaczona minę, że takich wkładek się nie używa i dała mi stertę grubych szpitalnych wkładek. Po badaniu poszłam na korytarz do czekających tam na mnie rodziców i sie rozpłakałam, już wtedy czułam, że chyba wcale nie jest tu tak fajnie.Zdecydowałam się pozostać pod obserwacją, dostałam pokój i co chwila chodząc do łazienki sprawdzałam wkład, kiedy musiałam go wymienić podeszłam do pokoju w którym przebywała pani położna z inna panią, z prośbą czy mogła by ocenić wkład bo chcę go wymienić. Stałam dokładnie na korytarzu w framudze drzwi kiedy położna odparła: proszę go pokazać.Ku skrępowaniu wyjełam wkład z majtek i pokazując go połozna odparła iz to co jest na wkładzie to nie wody.Poszłam do pokoju.Od tamtego czasu juz nikt nie sprawdzał moich wkładów.Rano zrobiono mi pobieranie krwi, oddałam mocz do analizy, zrobiono mi KTG, pytałam czy widać jakis zarys skurczów to ta sama położna mówiła ze nie ma, natomiast druga która asystowała mówiła ze nie. Juz nie wiedziałam co ze mna jest. Ok godziny 9 rano na obchód przyszedł ordynator szpitala Andrzej Przyboś. Po wejściu do sali gdzie leżałam, zapytał JAK LECI, odpowiedziałam,że ja podejrzewam odpływ wód i...przerwał mi w pół słowa pouczając, że on doskonale wie dlaczego ja tu jestem.Zmieszana odpowiedziałam że leci ale zaaplikowana tabletka na grzybicę.Kiwnoł tylko głową i zajoł sie innymi pacjentkami, po czym wychoząc poinformował o badaniu ginekologicznym na który mam sie przygotować. Zadzwoniłam do rodziców nocujących we Władysławowie, że niedługo idę na badanie, lekarz stwierdzi czy jest szansa dzis urodzić,jesli nie to dzwonie by po mnie przyjechali bo zapewne wyjdę.Na badanie czekałam dwie godziny, podeszłam do miejsca gdzie znajdował się gabinet ordynatora, akurat udało się, że wychodził i zapytałam czy jest mozliwe badanie w najbliższym czasie bo mam dzisiaj wyjsc, jestem nie z Pucka i....ordynator nawet nie zatrzymał się wysłuchać o co proszę tylko ignorując mnie mruczał pod nosem(niedościgłam go zważywszy na brzuszek:) że on mówił, iz dziś będzie badanie i mam czekać. Znów poczułam się odepchnięta.Kilka minut później, na badanie poprosił koleżankę z sali, po czym wróciła i powiedziała iż badanie było bolesne.Przestraszyłam się, jednak weszłam do gabinetu, w asyście była tam pani połozna i pan ordynator siedzący przy biurku.Stanełam przy biurku i zaczełam opowiadać krótka historię kiedy mniej więcej zaobserwowałam częsciowe odejscie czopa śluzowego, klikanaście dni później odejście małej ilości wód, a ordynator nieoderwawszy wzroku z nad biurka powiedział tylko: rozebrac się proszę.Zapytałam czy chce obejrzeć mój wkład bo trzymałam go przez noc czy sa to wody, powiedział że on takiego czegoś ogladać nie będzie.Zaczełam szukać dyskretnego miejsca w gabinecie gdzie mogłabym rozebrac się ale takowego nie znalazłam.Wtedy zaczeła się dyskusja czy mój lekarz mi nie powiedział jak wyglądają wody płodowe, że ja powinnam to wiedziec jak one wyglądają itd itd, mówił tak dużo, tak pretensjonalnie,że nie potrafiłam nawet wytłumaczyć że, lekarz u którego prowadzę ciążę jest na urlopie dlatego przyjechałam tu gdzie chcę rodzić, że to moje pierwsze dziecko i ja nie mam obowiązku wiedzieć czy to wody płodowe czy cos innego, wtedy mi przerwał ponownie z podniesionym głosem:,,Kładzie się pani badać czy nie??!!'' byłam w szoku, zatkało mnie po prostu, odparłam, że nie, że proszę o wypis na własne żadanie.Wiedziałam że już tu nie wrócę.Że marzenia o porodzie jak z bajki odeszły w sina dal..Wyszłam z gabinetu, za mna połozna która próbowała mnie uspokoić mówiąc, że pan ordynator juz taki jest, powiedziałam jej ze teraz jest juz inna epoka i pacjentki traktuje sie inaczej, zreszta skąd tytuł Rodzić po Ludzku???Stojąc na korytarzu, czekając na rodziców, ordynator taki oburzony na mnie(do tej pory niewiem czym go zdenerwowałam, ale myślę ze chyba opinia o tym ze lepiej traktuje pacjentki ktore prywatnie prowadza u niego ciąże sie sprawdziły, wkoncu kim takim byłam?nie dość ze z malborka,przyjezdna,prowadząca ciążę w tczewie a rodząca w Pucku...hhmm...cos dziwnego)podał z pogardą połoznej mój wypis, zamiast bezpośrednio do mnie choc stałam od niego 2 metry.Wyszlam zniesmaczona, nie takiej opieki się spodziewałam, tym bardziej, że człowiek idzie z uśmiechem wymalowanym na twarzy i oczekuje tego samego, przecież to nie trudne, być przyjemnym dla siebie!Pojechałam z rodzicami spowrotem do Władysławowa, musieliśmy posprzątać swój wakacyjny domek, ja jak to ja,pędziwiatr zaczełam nosic czysta pościel do sypialni na pięterku, zmęczyłam się, położyłam na momencik i obudziło mnie puknięcie w szyjkę i ogromny rwący menstruacyjny ból.Poszłam do łazienki i odszedł mi czop, ten prawdziwy po którym wiedziałam że poród jest chyba tuż tuż.Po 10 minutach znowu poczułam rwanie...wiedziałam już wtedy, że poród się zaczoł!kilka minut póżniej odeszły wody(teraz juz faktycznie byłam pewna ze to nie częściowy odpływ:D)Odległośc między Władkiem a Puckiem to 10 km, i niestety ogromny korek na tym odcinku,prosiłam tate by wiózł mnie do tczewa, ale wraz z przypływem bóli zdecydowaliśmy że jedziemy do Wojewódzkiego do Gdańska.Akcja porodowa była błyskawiczna a korek ani ruszył!!! Tata zdecydował razem ze mną, że niestety ale musimy skręcic na....Puck.Zaraz po wejściu na oddział połozna od początku przeprowadzila ze mna szczegołowy wywiad o przebytych chorobach itp, itp.podpisywanie deklaracji których nawet nie miałam czasu przeczytać(ja zawsze mówię, że na takie regulaminy należy brać urlop z pracy, są takie długie hihih:)Oczywiście na korytarzu zauważyłam pana ordynatora który miał bardzo brzydka minę widząc mnie, wtedy znowu zadałam sobie pytanie:chłopie, co ja ci takiego zrobiłam???!Została ze mna mama i zaraz dwie przeszłysmy do sali porodowej- malutkiego pokoiku który nie wyglądał tak jak 7 tygodni wczesniej, podczas zapoznawania się ze szpitalem.Położna poinformowała mnie że będę rodzić tu, a kiedy zapytałam o salę z wanną, z workami powiedziała,że ona dpiero do pracy przyszła i nie wie...zapyta..i nie zapytała, bóle przybrały na sile i jak to my kobiety, wszystko nam wtedy jedno, oby tylko juz urodzić.Poprosiłam o wannę, wtedy przeszliśmy do malutkkiego pomieszczenia gdzie takowa się znajdowała, typowa domowa wanna.No nic-pomyslalam sobie, wchodzę, oby tylko usmierzyc ból.Faktycznie bóle nie były tak mocne, złagodziło się, ale też akcja porodowa traciła na czasie-wiadomo.

Odnośnik do komentarza

Później do izolatki- bo tak wyglądała ta sala porodowa, połozna przyniosła worek, pokazywała jak mogę rodzić przy łóżku.W zasadzie cały czas byłam ,,na nogach'', chodziłam..nawet zaczełam w pewnym momencie biegać.Mama pomagała ile mogła, podawała mi wodę do picia i co chwila wychodziła na korytarz dać sprawozdanie tacie z postepów porodu, wtedy kiedy Jej nie było, do sali wszedł ordynator, w bólach zaczoł ze mna dyskutować, że to co dzis wyprawiłam to było nie do pojęcia! ALE CO TAKIEGO???To ze nie zgodziłam sie na nie ludzkie traktowanie i poprosiłam o wypis? Pytał cos, czy chce dziś napewno urodzic..nie pamiętam do czego dążył, ale odparłam że to nie czas na dyskusję i że proszę o danie mi spokoju, wtedy weszła do sali mama a ordynator uciekł do pokoju obok!Skurcze miałam częste ale płytkie, zapytali czy zgadzam sie o podanie kroplówki, nie mogłam dowiedziec sie co to za kroplówka, kiedy pytałam czy to oksytocyna, słyszałam ze napewno po tym będzie szybciej...:/ok. Po wkłuciu wenflona wprawdzie nie czułam wzmożonej akcji, nie pamiętam w zasadzie juz nic oprócz bólu nie do zniesienia.Połozna cały czas prosiła o współpracę a ja z ogromnych chęci nie miałam na to siły, w partych bólach schodzić z łóżka i wchodzić zaraz na niego spowrotem, zreszta stołek który był pomocny jako podwyższenie do wejścia na łózko porodowe było ruchome ze dwa razy złapała mnie mama bym nie upadła(uwaga na to!!!)Po 5 godzinach postępującej akcji porodowej połozyłam się na łóżko, choc chciałam rodzic na siedząco, tak było mi wygodniej, przyszedł ordynator i bardzo ale bardzo boleśnie pomagał połoznej pomóc wyjść główce,pamiętam że uchwyciłam go za przedramię w bólu i wtedy główka wyskoczyła, nie byłam nacinana jak prosiłam, zreszta położna mówiła ze to i tak nie jest potrzebne, więc jestem naprawde wdzięczna, że pod tym względem panie postarały się.Położono mi synka na piersi, okryto nas, byłan wtedy najszczęśliwaszą kobieta na świecie. To było cudowne przeżycie!Miałam tak zdrętwiałe nogi, nie potrafiłam na nich ustac, więc na wózku zawieziono mnie do pokoju.Z całego wrażenia nie przespałam ani minuty podczas pierwszej nocy,zanim pozostawiono mnie samą z dzidziusiem pokazano mi jak karmić Go piersią.Rano synkowi udało się zjeść pierwszą porcję mleka z piersi, niestety tylko z jednej i na tym się skończył pokarm, piersi były zupełnie puste, nawet nie czułam by nabierały pokarmu.Synek usnoł, a mi podano herbatkę na przyspieszenie laktacji i zalecono pić duże ilości wody.Zrobiłam co mi kazano, ale pokarm jak się skończył tak sie pojawić nie chciał.Zanim jeszcze Malutki się obudził prosiłam o pomoc gdyż obawiałam się,że obudziwszy się nie będzie miał co jeść, więc każdy z osobna do którego zwracałam się o pomoc ściskano mi piersi co niesamowicie bolało, i tak miałam juz przeciętą prawą brodawkę. Usłyszałam nawet, że kobiety karmią gdy leci krew!! było to dla mnie absurdem.Rozumiem dobroczynny wpływ karmienia piersia ale nie dajmy się zwariować.W szpitalu panował przywilej karmienia piersią- jako coś co warto czynić a nie jako przymus!Kiedy synek się obudził, szukał piersi, przystawiwszy go denerwował się i płakał bo nie otrzymywał pokarmu.Położyłam Go do szpitalnego szklanego wózeczka i poszłam z nim do dyżurki poprosić o kolejną pomoc.Znowu ściskano mi piersi by dowieść czy oby napewno nie ma mleka.Wyszło trochę siary i kazano mi dalej przystawiać do piersi.Mały denerwował się ale ssał,zasnoł.Nie wiem ile się najadł, skoro podczas tylu prób mleka widać nie było.Podczas drugiej nocy obudził mnie płacz synka, przystawiłam go do piersi, nie chciał ssać, machał główką, wciąż próbowałam, kiedy chwytał brodawkę zaraz znowu puszczał.Była 1 w nocy, poszłam do dyżurki, obudziłam śpiącą panią, przeprowadziła jeszcze dokładny wywiad a dziecko mi wciąż płakało, poprosiłam o dokarmienie.Pani podała mu glukozę, po czym przyniosła mi Go do pokoju.Niestety nie najadł się wystarczająco bo ok.godziny 3 znowu obudził mnie jego płacz, znowu poszłam do dyżurki, zrelacjonowałam co się dzieje i poprosiłam o kolejne dokarmienie, tym razem małego nie było pół godziny, kiedy przyniesiono mi go, zapytałam czy płakał z głodu nie usłyszałam odpowiedzi. Było jasne,że tak.Tym razem spał dłużej.Może podano mu mleko tym razem, nie wiem.Rano znowu płacz, przystawianie do piersi, znowu zdenerwowanie.Poszłam do dyżurki chyba już po raz dziesiąty raz.Ściskano mi bardzo obolałe piersi, jak by nikt mi nie wierzył że nie mam pokarmu, co było po prostu moim marzeniem!Poprosiłam by podali mu sztuczne mleko, na co w odpowiedzi usłyszałam, że musze poczekać na panią która jest odpowiedzialna za oświadczenia pisemne które mam złożyć u niej, iż zwracam się z prośba o sztuczne dokarmienie.Dziecko płakało mi coraz donośniej, ja byłam coraz bardziej zdenerwowana i bezradna.Dziwiłam się ze w takiej nagłej sytuacji gdzie moje dziecko płacze z głodu mam czekać bo pani,,x''jest GDZIEŚ na JAKIMŚ oddziale.Było mi coraz bardziej żal zanoszącego się już synka, poszłam do pokoju, po drodze spotkałam kilka pań których pytałam czy odpowiadają za funkcję sztucznego karmienia, każda z nich kwitowała mnie i szła jeść drożdżówkę w dyżurce.Wyciągnełam z opakowania butelkę którą wziełam ze sobą do szpitala do laktatora, wlałam przegotowanej wody i podałam choc odrobine wody dla synka, by się nie odwodnił.Tak z wózeczkiem i butelką chodziłam po korytarzu w desperacji czekając na tą panią. W pewnej chwili pani połozna, która przechodziła obok mnie zauważyła butelkę z wodą i poskarżyła się pozostałym paniom siedzącym w swoim pokoju, wtedy jedna z nich która wydawała sie wcześniej być dosyc opanowaną osobą wyrwała mi butelkę i zaczeła krzyczeć, że jak ktos to zobaczy to ona będzie musiała przed sądem zeznawać!Nie zabardzo wiedziałam o co tej pani chodzi! poprosiłam by oddała mi butelke bo to moja własność i powtorzyłam pytanie kiedy mogę spodziewać się pani u której moge podpisać to oświadczenie i nagle ni stąd ni zowąd z krzesla podniosła się odpowiedzialna osoba za to i zaczeła ze mna rozmawiać o dokarmianiu.W tle dalej trwała gorąca dyskusja jak ja mogłam podać dziecku wodę!!??? a która matka może patrzeć na płaczące dziecko??kto potrafi to znieść i patrzec na to bezsilnie!??i jak się okazało, ta pani cały czas tam była a mnie zignorowano!Miałam podpisać ze się zgadzam na dokarmianie, pod warunkiem, że dziecko będzie dokarmiane 20ml mleka co 3 godziny a w nocy miedzy goziną 24 a 6 rano mleka nie dostanę! z niewiadomych przyczyn!Kiedy ochłonełam, zaczełam się zastanawiać niby dlaczego nie otrzymam w nocy pokarmu??Jak mam dziecku wytłumaczyć, że teraz niedostanie bo tak ma być?Wtedy do pokoju przyszły dwie panie, pani połozna i pani pediatra, zapytałam pani pediatry, bardzo grzecznie(leżała ze mną na sali koleżanka która była w stanie potwierdzić moje grzeczne pytanie do tej pani)dlaczego nie moge otrzymać mleka dla synka miedzy 24-6 rano, długo milczała zanim odpowiedziała, widac było ze sama nie wiedziała dlaczego, odwracając odrazu głowę w stronę leżącej obok mnie pacjentki zdążyła odburknąc tylko, że może w nocy nie będzie nikogo kto może pokarm podać!!!!zapytałam tylko:,,słucham?jak to?''Powiedziała, że dopyta i mi powie.Nie powiedziała, ignorowała mnie.Do pokoju przyszedł ordynator, zapytał w czym problem, ze jestem juz od samego początku bardzo skomplikowana!!!nie słuchał, przegadywał mnie, nie dopuszczał do zdania, rzucił tylko, że zaprasza mnie do pokoju gdzie będą panie pielęgniarki i tam będę mogła powiedzieć co mnie gryzie.Chwilę później byłam już na rozmowie, opowiadałam o tym, jak potrzebowałam pokarmu i wskazując na panią(bez identyfikatora) że na pytanie co z pokarmem miedzy 24-6 rano, odparła,że nie bedzie nikogo kto mi go poda.Wtedy ta pani,,x''zaczeła przedstawiać z drżącym głosem swoja nagięta wersję do pana ordynatora, że ja....zaatakowałam ją!!!Otworzyłam buzię ze zdumienia i myslałam że się uduszę, jak można kłamać komuś prosto w twarz, jak można tak zmyslać!!!???Kiedy próbowałam się tłumaczyć, pan ordynator siedział na krześle z pod

Odnośnik do komentarza

partymi rękoma na głowie i miał głowę schyloną w dół i kręcił nia na boki, jak by chciał powiedzieć:,,co ty mi tu opowiadasz, weż już skończ mówić''.To był koszmar.Powiedziałam, że wychodzę na własne żądanie, i niech mi wytłumaczy dlaczego pani w dyżurce powiedziała mi ze do 48h dziecko ma być w szpitalu a ja mogę wyjść wcześniej, bez dziecka!Poinformowałam lekarza, że siostra dzwoniła do fundacji rodzić po ludzku i odpowiedziano,że wedle regulaminu matka powinna pozostac do 48h w szpitalu z dzieckiem ale jesli wychodzi na własne żądanie przed upływem tych godzin to wychodzi z dzieckiem.Lekarz mnie znegował, pani która mnie błędnie poinformowała i siedziała obok, nawet nie odezwała się!!Było dużo więcej pań, nie wiem odpowiedzialnych za co ani jak się nazywały bo nie nosiły identyfikatorów, wszystkie wzdychały i wyraźnie czułam ich ironiczne usmieszki które ukrywały zasłaniając się dłońmi.Wyszłam z pokoju zwierzeń jak ja to nazwałam, ordynator odkodował mi drzwi na oddział i powiedział, że ma nadzieję, iż więcej mnie tu nie zobaczy!!!!!Popłakałam się na dobre, pragnełam stamtąd uciekać, zdenerwowane panie przyszły do mnie do pokoju,było ich chyba z pięć, na oględziny maluszków, zaczeły cos mruczeć odnośnie tej afery jaką rzekomo stwarzam i po złości zostawiły mi płaczącego synka na brzegu łózka z niezałozona pieluszką.Płakałam jak bóbr, razem z małym.Poszłam podpisać oświadczenie o wyjściu na własne żądanie, siostra napisała mi sms-a bym poprosiła o kpię tego oświadczenia wraz z błędnym oświadczeniem o prośbie o dokarmianiu sztucznym(który dyktowała mi pani,,x'' i okazało się przez ordynatora źle napisane-tez się nie przyznała, że to ona mi to dyktowała a zganiono mnie!!!!) Kiedy poprosiłam o kopię, panie oburzone zapytały dlaczego to potrzebuję? powiedziałam, że wedle prawa, tam gdzie jest złozony mój podpis to i nalezy mi sie tego kopia! Przyznaję iż wtedy nagrałam juz panie na dyktafon w telefonie, odparły że o taką kopię mam się zwrócić do dyrektora szpitala!!!Mam to nagrane i o tym fakcie poinformowałam panie dodatkowo prosząc o nazwiska bo nie wszystkie posiadały identyfikatory jak juz wspomniałam wcześniej.Znowu było oburzenie, po co mi ich nazwiska!!!Otrzymałam tylko część z nich.Poszłam do pokoju i do synka.Wtedy znowu przyszła jakaś pani, powiedziała, że pan ordynator prosi mnie do swojego gabinetu, byłam już naprawdę zdenerwowana tą bieganiną, tym szarpaniem się, odpowiedziałam krótko,że nie,że jestem po porodzie, wszystko mnie boli, nie mam nawet z kim zostawić synka i niech to doktor przyjdzie tym razem do mnie.Poszła.Przyszedł ordynator.Bardzo służbowo powiedział,że powinnam otrzymać szczepionkę ze względu iż moja grupa krwi jest minusowa, ale nie dostanę jej wcześniej jak o 16.Czy chcę czekać do tej pory.Powiedziałam ze przyjdę i dam znać, skonsultuje sie ze swoim lekarzem, czy mogę otrzymać ta szczepionkę u siebie w mieście w Malborku i wkoncu opuścić szpital.Dzwoniłam do lekarza który był na urlopie, powiedział ze takiej szczepionki nigdzie nie otrzymam jak nie w szpitalu w którym rodziłam.Nawet moja zaangażowana mama,dzwoniła do dyrektora w Malborku z tym zapytaniem.Dyrektor z Malborka powiedział to samo ale zdziwił się tylko, dlaczego mam czekać tyle czasu, że prawdopodobnie robią mi z tym na złosć.Nie obchodziło mnie to, zacisnełam mocno zęby i postanowiłam jakos przetrwać.Mój partner który wynajoł sobie nieopodal pokój na czas pobytu w Pucku trzymał mnie na duszy,powiedział nawet, że pani od której wynajoł pensjonacik mówiła iż ordynator pracujący w tym szpitalu ma bardzo zła opinię i źle traktuje pacjentki.Także czułam, że nie jestem sama z tym problemem, nie jedna musiała przechodzić podobną gehennę!Tata zdażył też zadzwonic do dyrektora by Ten pomógł w tym bym napewno otrzymała szczepionkę tego samego dnia.Otrzymałam ostatnia porcję mleka dla synka, nie zjadł wszystkiego, zrobił sobie chwilowy przystanek, odstawiłam butelkę i wtedy przyszła pani ze szczepionką! Zaraz po narodzinach synka to była druga najpiekniejsza dla mnie chwila w tym szpitalu, to oznaczało, że zaraz będę wolna!!!Mój partner w mig podjechał pod szpital, przyszedł mi pomóc pozbierać się i wtedy do pokoju ostatni raz weszły dwie panie,,x''.Jedna młoda która najbardziej buntowała się w przedstawieniu mi się i druga starsza.Młodsza powiedziała, że przyszła ubrać maluszka, po czym odparłam,że syn jest juz ubrany przezemnie i zaczełam karmić Go resztką mleka której niedokończył z przed kilku minut.Młodsza pani zapytała,,podaje pani zimne mleko dziecku?''(Nie było zimne,temperatura była pokojowa,zresztą karmione z piersi też nie jest bóg wie jak gorące) odpowiedziałam że tak, na co usłyszałam coś co myślałam,że cos źle zrozumiałam a mianowicie:,,To ja współczuję temu dziecku, jest mi go bardzo żal!!!''Tego było za wiele dla mnie! choć z reguły tego nie robię, tym razem zniżyłam się do tego samego poziomu i zdążyłam tylko odpowiedzieć bo panie szybko skierowały sie ku drzwiom, że ja współczuję pani i mi jest jej żal!!Pakowałam synka w pospiechu, dosłownie biegłam korytarzem ku wyjściu, czułam się jak niesprawiedliwie skazany więźień który wyychodzi na wolność.Obdzwoniłam wszystkich najbliższych którzy trzymali mnie,,przy życiu''duchowo przez te koszmarne dwa dni.Cieszyłam się,miałam maleństwo przy sobie,wracałam wkońcu do domu ale ślad niesmaku pozostał do dziś,szczególnie, że w relacji między lekarzem ginekologiem a pacjentką powinna być szczególna relacja, wkońcu sprzedajemy pewną część swojej intymności komuś obcemu.Takie osoby powinny wzbudzać zaufanie, mieć do pacjenta szczególne podejście, zresztą jak każdy lekarz nie tylko ginekologii.Pytanie jakie kłębi mi się w myślach jest jedno:DLACZEGO?Dlaczego spotkał mnie taki chłód ze strony ordynatora, obojetnosć i ignorancja pań odziałowych. Gdzie ta piękna sala w której miałam rodzić? Przez dwa dni jakie spędziłam na oddziale słyszałam kilka porodów, ani jeden nie odbył się sali którą prezentowano mi podczas wstepnej wizyty.Czy to była tylko reklama? wnioskuję, że chyba tak. Nie wiem ile podobnych przypadków doświadczyły kobiety na tym oddziale, które podobnie jak ja chciały RODZIC PO LUDZKU,napewno nie jestem jedynym przypadkiem, tylko nie wszyscy o tym głośno mówią, kobiety wciaż myślą, że tak ma być i już.Nie walczą o swoje, jednoczesnie wciąż uświadamiają lekarzom, iż choćby uhonorowani zostali jako szpital przyjazny dla pacjenta wciąż panuje przekonanie, że chory/a bądź rodząca musi być pokorny służbie, robic co każą i nie walczyc o swoje prawa które się przeciez każdemu pacjentowi należą. Od porodu mineło osiemnaście dni.Trzy dni temu miałam sen, śniło mi się,że wciąż jestem w tym pokoju, chcę uciekać, niemogę i wtedy wyskakuję z okna, nie wiem czy przeżyłam upadek bo sen sie skończył.Koszmarny sen, taki jak cały pobyt w Puckim szpitalu. Dzis na pytanie odnośnie opieki w szpitalu juz nie odpowiadam z entuzjazmem jak przed porodem iż w Pucku-Po ludzku, teraz jedyne hasło jakie jestem w stanie powiedzieć to W PUCKU-NIE PO LUDZKU.

Odnośnik do komentarza

Powiedz mi kochana, dlaczego CHCIAŁAŚ to zrobić? dlaczego na tym poprzestało? musimy walczyć z tym co się dzieje w placówkach, bo bierność nigdy nic nie zmieni.Jesli znajdziesz kiedys sporą ilosc czasu to zapraszam tu na tym samym forum i tej samej stronie jest opowiesc o moim koszmarze. Próbowałam walczyc- przezylam piekło, ale bierna być nie byłam, zreszta w takim przypadku chyba każda z nas by zareagowała. Pozdrawiam Cię serdecznie!

Odnośnik do komentarza

Sylwiczka
Co do Wejherowa to niby wszystko ok, ale gdy chcieliśmy z meżem odebrać wypis to KAZANO NAM ZAPŁACIĆ ZA PORÓD RODZINNY ! I to na papierze była "dobrowolna wpłata na rzecz fundacji" ! Chciałam to zgłosić do Rzecznika Praw Pacjenta !

Powiedz mi kochana, dlaczego CHCIAŁAŚ to zrobić? dlaczego na tym poprzestało? musimy walczyć z tym co się dzieje w placówkach, bo bierność nigdy nic nie zmieni.Jesli znajdziesz kiedys sporą ilosc czasu to zapraszam tu na tym samym forum i tej samej stronie jest opowiesc o moim koszmarze. Próbowałam walczyc- przezylam piekło, ale bierna być nie byłam, zreszta w takim przypadku chyba każda z nas by zareagowała. Pozdrawiam Cię serdecznie!

Odnośnik do komentarza

Sylwiczka
Co do Wejherowa to niby wszystko ok, ale gdy chcieliśmy z meżem odebrać wypis to KAZANO NAM ZAPŁACIĆ ZA PORÓD RODZINNY ! I to na papierze była "dobrowolna wpłata na rzecz fundacji" ! Chciałam to zgłosić do Rzecznika Praw Pacjenta !

Mnie to nie bulwersuje- wiadomo, że za poród rodzinny się płaci a skoro nie zrobiliście tego wcześniej to upomnieli się przy wypisie. Nie jest również szokiem wpłata na rzecz fundacji- tak samo jak idziesz na KTG lub USG do szpitala w Wejherowie wpłata jest na fundację- za to pięknie wyremontowali oddział i jest tam naprawdę na wysokim poziomie.

Odnośnik do komentarza

Moje doświadczenia ze szpitala w Pucku są jeszcze gorsze, i wybacz proszę że tak napiszę ale moja historia nie skończyła się tak dobrze. Puckowi mówię nie!!! to mały zaściankowy szpitalik, bez odpowiedniego sprzetu i wyposażenia, no i bez wykwalifikowanych lekarzy. Poród kończy się sukcesem jeżeli wszystko jest ok, jeśli pojawia się choćby najmniejszy problem, pojawiają się też później tłumaczenia takie rzeczy się zadarzają.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...