Skocz do zawartości
Forum

Nagłe tygodniowe rozstanie z dzieckiem


natka-n

Rekomendowane odpowiedzi

dzień dobry:)
piszę tu, bo na priv chyba wiadomości nie dochodzą bo nie mam żadnej odpowiedzi od Pani:(
udało nam się zajść w kolejną ciąże:), niestety zaś są komplikację...
pokrwawiłam dość obficie, mąż zawiózł mnie do szpitala.
Synek został ze znaną mu ciocią, nawet nie mogłam się pożegnać żeby nie płakał. oczywiście zostawili mnie w szpitalu. Pierwszy raz rozstałam się z dzieckiem (nie licząc dwóch wesel ale to tylko kilka godzin w nocy,w tym na jednym miał pół roku więc mielismy pokoj wynajęty i opiekunką i ja co jakiś czas szłam dać piers, nie mówie ze nie płakał wcale bo trochę tak a raz to ponoć pół godziny ale jęsli pojawiałam się co jakiś czas to chyba traumy nie przeżył- przy okazji jeszcze tu poproszę o opinie, a drugie to był z nami tylko do spania wywieźliśmy i obudził sie raz ale bez płaczu zasnął dalej) a tu aż tydzień... Pierwszej nocy mąż musiał być w pracy więc Maluchem zajęła się ciocia. Ja się martwiłam straszliwie ale synek ponoć całkiem ładnie spał. Później mąż juz przez resztę tyg był w domu, przychodziła ciocia i babcia. Także moją nieobecność z tego co oni mówią zniósł całkiem dobrze, był trochę marudny przez ostatnie dwa dni i z trudem zasypiał w dzień a tak to niby bez problemu. Ja oczywiście tęskniłam bardzo ale tyle spokojna byłam że nie płacze. Synek 18/19 miesięcy.
Po tyg mnie wypisali ale musiałam się oszczędzać nie dźwigać. Ogólnie źle się czułam i bolał mnie brzuch... bardzo sie cieszyłam jak zobaczyłam synka, a on niby sie uśmiechał do mnie ale odwracał głowę, nie powiem było mi przykro, pewnie czuł ze go zostawiłam ale nie miałąm wyjścia. Niemniej jednak mam poczucie ze nawet jęsli mały był spokojny pod moją nieobecnosć to jednak jakoś to odczuł, bo przestał spać w dzień. Próba usypiania takiego jak zwykle skończyła się płaczem, przy pierwszej nie chciał to mu odpusciłam ale jak zaś zrobił sie marudny podjęłam kolejną, rozpłąkał się, przytuliłam ale to nie pomogło nosić nie mogłam wieć ciocia ponosiła i zasnął ale jak sie obudził to z płaczem, tak też nigdy nie było. Teraz ja mogłam go tylko tulic na kolanach ale to nie pomagało, ciocia nosiła chyba z poł godziny dopiero mu minęło... mi serce pękało... i gdzie błąd?czy ja nie powinnam go klaść tylko tak jak do tej pory ciocia albo tata? czy za szybko?:( ale tak tęskniłam i myślałam że tak będzie dobrze że w końcu mogę to zrobić...?
Kolejne dni podejmowałam próby uśpienia w dzień 3 krotne ale bez efektu a nie chciałam go przetrzymywać żeby uniknąc płaczu bo po za przytuleniem nic innego zrobić nie mogłam i mimo że był śpiący, to polezał, poleżał ze mną ale nie zasypiał tylko schodził z łózka wydawało sie że jakby wypoczął ale za jakiś czas zas okazywał zmeczenie ale zasnac nie chciał. Ja miałam dla niego dużo czasu bo nic nie mogłam robić, więc sie z nim bawiłam, lezalam przy nim on sie bawił, ogladaliśmy, czytaliśmy ksiazeczki itp. ubolewam ze nosić go nie mogę ale jak on chce na ręce to go przytulam i tłumaczę dlaczego nie mogę.On dużo ogólnie przychodzi i siada mi na kolana- biore go. Po powrocie za szpitala wciąż też brał mnie za ręke i prowadzał po mieszkaniu ale to może taki etap bo innych też... Nocne spanie bez problemu było, bo spał z nami ale przy usypianiu, nie zawsze ale popłakał czasem chwilę, czasem zszedł z łóżka i jakoś pomału, sposobem spowrotem do niego wrocił ale to nie wiem czy wina rozstania czy poprostu buntu bo prędzej to tak różnie bywało ale maż twierdzi ze jak mnie nie było to w ogóle nie było problemu ze spaniem zarówno w dzień jak i w nocy. I tak się zastanawiam że może jak wróciłam to nadal powinien usypiać maż, tylko że nie zawsze jest w domu (praca zmianowa) czy to nic złego że ja sie tym zajęłam ponownie? Wiadomo że tego chciałam bardzo bo sie za synkiem stęskniłam tylko cieżko stwierdzic co w jego główce za myśli. Bo tak z codziennego zachowania to po za odrzuceniem drzemek a co za tym szło moment marudztwa to wszystko było dobrze tylko że jak się bawiliśmy na dywanie to on nie siadał jak do tej pory na przeciwko mnie tylko mi na kolana...acha a co do spania w nocy to jednak bywało że baaaardzo sporadycznie budził sie z płaczem i czasem płakał kilka minut i czasem nie było wiadomo co z nim w tym momencie robić po przutulany się odpychał a odłożony wcale sie nie uspokajał wieć poprostu byłam przy nim głaskałam, a jak dał sie przutulić to tuliłam.... było to sporadycznie kilka razy i nie tak odrazu po moim powrocie więc nie wiem czy to miało zwiazek z rozstaniem czy tak poprostu...obecnie synek zasypia bez wiekszych problemów, sporadycznie okazuje bunt, w dzień nie śpi ale za to wczesniej chodzi spac, nadal woła do wspolnej zabawy,nadal go nie dzwigam ale zawsze go biore na kolana jesli mogę, dużo sie tulimy wiec jakby wszystko ok ale ten czas po moim powrocie trochę mnie niepokoi i nie wiem czy dobrze robiłam że tak odrazu zajmowałam sie dzieckiem czy on nie powininien sie ze mna oswoić ale wtedy wydawało mi sie ze tak jest dobrze, ze w koncu możemy wrocic do tego jak było, dodam tylko ze czasem przy usypianiu bylismy z mężem oboje a to wcale nie znaczyło żesynek nie zapłakał...
pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Gratuluję kolejnej ciąży. Proszę na siebie uważać, tym bardziej, że pojawiły się komplikacje. Jeśli chodzi o Pani pytanie odnośnie tego, czy synek przeżył traumę, kiedy miał pół roku, podczas wesela, kiedy przychodziła Pani co jakiś czas nakarmić synka, to odpowiedź brzmi: nie, Pani synek na pewno z tego powodu nie przeżył żadnej traumy. On nawet tego nie pamięta. Zdaję sobie sprawę, że tygodniowe rozstanie z synkiem, kiedy musiała Pani zostać w szpitalu z powodu krwawienia, było trudnym doświadczeniem i dla Pani jako matki, i dla synka, który spędzał dotychczas z Panią najwięcej czasu. Proszę jednak pamiętać, że Pani synek miał wokół bliskich – ciocię, babcię, tatę. Bez wątpienia odczuł brak mamy, stąd mógł być marudny. Dzieci zawsze reagują na zmiany w swoim życiu. Dotąd nie rozstawał się z Panią na tak długo. To dla niego było najpewniej duże przeżycie. Pewnie też z tego powodu pojawiły się trudności podczas usypiania po powrocie Pani ze szpitala. Dużo zmian w jednym czasie – mama zniknęła, usypia ciocia albo tata, a po powrocie znowu usypiać chce mama. Dziecko miało prawo być zagubione, miało prawo płakać, być niezadowolone, ale to nie oznacza, że gdziekolwiek popełniła Pani błąd. Skoro może go Pani usypiać, proszę nie rezygnować z tego „rytuału”. Fajnie jednak, gdyby dziecko było przyzwyczajone do tego, że nie tylko Pani usypia, ale też np. tata. Wówczas byłoby łatwiej przejść takie momenty, kiedy nie ma Pani w domu, kiedy musi Pani np. zostać dłużej w szpitalu. Myślę, że synek sam poczuje zmęczenie i nie trzeba go zmuszać do snu, stojąc nad nim z zegarkiem w ręku („No, synu, wybiła już 12.00, to pora na południową drzemkę”). Jeśli uśnie 15 minut czy pół godziny później, to żadna tragedia się nie stanie. A jak popłacze sobie czy trochę pokwili ze zmęczenia, to też nic strasznego się nie dzieje. Myślę, że synek nie przeżył szoku po Pani powrocie ze szpitala i nie musiał się z Panią specjalnie „oswajać”. Dobrze, że od razu po powrocie do domu zaczęła uczestniczyć Pani w życiu synka i opiekowała się nim na tyle, na ile Pani zdrowie i kondycja pozwalały. Może warto pomyśleć o tym, by synek zaczął spać samodzielnie, w oddzielnym łóżeczku, tym bardziej, że niedługo pojawi się konieczność spania z drugim malutkim dzieckiem, które jest w drodze? Z tego, co zrozumiałam, Pani synek w nocy śpi jeszcze z Państwem w Waszym łóżku. Myślę, że warto byłoby zacząć przyzwyczajać syna do spania w swoim własnym łóżeczku, zarówno w dzień, jak i w nocy.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

dziękuję za odpowiedz:)
no to mnie Pani pocieszyła:)
synek już chyba raczej wrócił do siebie, bo już jest wszystko normalnie ale wygląda na to ze jednak gdzieś tam to przeżył ale to było dopiero widoczne jak wróciłam, bo podczas mojej nieobecności bardzo sporadycznie był marudny a jak wróciłam to jakoś bardziej i dlatego miałam poczucie ze może powinnam jakoś go ze sobą oswajać...
no ja za synkiem bardzo tęskniłam więc po powrocie i tak nic innego robić nie mogłam jak leżeć a on bawił się przy mnie i tak jak wyzej pisałam jak gdzieś szedł to brał mnie za ręke i misuałam z nim chodzić a jak siedziałąm to siadał mi zaraz na kolana, także dawałąm mu tyle czułości ile tylko mogłam ale nie śpi nam już w dzień do dziś tyle że teraz juz nie jest marudny a wtedy ewidentnie było widać ze chce mu się spać ale mimo podejmowania kilku prób nie zasypiał- może mnie pilnował....??
wieczorem tez zasypiał z trudem ale na szczęście to już sie unormowało
tak spał z nami, bo jak byłam w szpitalu to mąż go tak usypiał w naszym łózku i zostawiał już, takze po moim powrocie o spaniu w łóżeczku nie było już mowy i właśnie niedawno zakupiliśmy niski tapczanik, mały ma go w swoim pokoju i tam początkowo kładliśmy sie z nim teraz raczej siadamy obok no chyba że domaga sie przytulenia a był też czas że siadał mi na kolana przytulał sie, mówiłąm bajkę i jak był senny to sam sie kładł do łóżka, w każdym razie tę zmianę zaakceptował bez problemu, na czasem miał opory przed zasypianiem no ale to w naszym łózku też mu sie zdarzało więc to chyba nic nie pokojącego.
pierwszej nocy tylko wyszedł na korytarz i się rozpłakał wiec do niego poszliśmy a kolejnej przyszedł do nas i obecnie to wygląda tak że zasypia bez oporu ale czasem w nocy ok 3 godz przychodzi do nas bez żadnego płaczu kładzie się i spi, czasem da się odnieść czasem nie...i z tym odnoszeniem nie mogę być konsekwentna bo jak już dojdzie do łóżka to nie chce wrócić do siebie sam na nogach a ja nie mogę go nosić ale jak zdąrze go uprzedzic i wyjdę na korytarz to da sie zaprowadzić do swojego i czasem chce zeby z nim zostać a czasem zasypia.
mąż czasem pracuje w nocy ale jak jest w domu to go odnosi...

Odnośnik do komentarza

Witam ponownie!

Cieszę się, że po Pani powrocie ze szpitala już wszystko się unormowało i synek znowu ładnie zasypia. To, że czasem się w nocy przebudzi i maszeruje do pokoju rodziców, to jest normalne. Dobrze jednak, że są Państwo (Pani i mąż) konsekwentni, jeśli chodzi o spanie i jeśli jest możliwość, odprowadzają Państwo synka do własnego pokoiku i łóżeczka. Bardzo fajnie, że pomyśleliście Państwo o tym niskim tapczaniku. Nie radzę jednak kłaść się z synem do jego łóżka. O ile łóżko rodziców można określić jako „łóżko rodzinne”, w którym dzieci mają prawo spać, o tyle raczej nie zaleca się, by rodzice kładli się do łóżka dziecka. Lepsza jest ta opcja, kiedy Państwo po prostu siadają na brzegu tapczanu, kiedy syna trzeba przytulić, wyciszyć czy przeczytać bajkę na dobranoc. Proszę na siebie uważać! Dużo zdrowia! Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...