Skocz do zawartości
Forum

Dziecko, rozwód, kontakty z ojcem


fewa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie,
Jestem po rozwodzie wyrok w trakcie uprawomocnienia. Powiedzmy ze dogadalismy sie z mezem ze bedzie widywal sie z dziecmi Maja 4,5 Maks 2,5 w kazda srode odbieral z przedszkola i co 2 parzyste wekendy zabieral dzieci w sobote i niedziele bez nocy. po ok 3 mcach jesli dzieci beda chcialy beda mogly nocowac.
Problem polega na tym ze maz za kazdym razem jak przychodzil po dzieci a przed rozwodem widywal sie z nimi tylko w soboty robil awantury tzn brzydko sie do mnie odzywal byl agresywny, dzieci to widzialy i od dluzszego czasu wcale nie chca chodzic do taty. Nie pomagaja rozmowy ,namowy, maz uwaza ze ja nastawiam dzieci, ze ja sie awanturuje przy nich i wszytko to jest moja wina.Sam sie nie zainteresuje nie zadzwoni w tygodniu a jak slyszy ze dziecko nie chce isc to potrafi sie na nie obrazic. (Wcale mu nie zalezy bo nigdy nie bral czynego udzialu w zyciu rodzinnym, Ja kiedys opisywalam nasza sytuacje nie chce wrcac moze pani pamieta.(
Od zeszlego tyg corka byla chora wypadlo mu widzenie w srode bo syna nie chcoial wziasc samego i weekend tez mu przepadl.Wczoraj corka poszla pierwzy raz do przedszkola syn natomiast jest chory.
Corka juz od rana nie byla chetna do pojscia z tata wiec porosilam zeby nie odbieral jej z przedszkola tylko podjechal pod dom i sie wlasnie zaczelo zaczal mi zarzucac ze mogl ja odebrac to by poszla.ja nie chcialam wsytdu w przedszkolu bo wiem ze Maja wcale by nie chciala isc i tylko niepotzrebny stres dla dziecka. on tego nie rozumie dziecko sie prawie zanosilo, Łkalo a on ja na sile chcial zabierac. Co ja mam robic???Jak rozmawiac z dziecmi albo z nim.

Chcialam dobrze rozmawiam z dziecmi mowia ze nie pojda bo nie, bo tata sie awanturuje to jego wina,
Dodam ze masz mieszka z dziewczyna ktora stawia mu warunki albo ona albo dzieci ale to juz inna historia.
Maja powiedziala ze nie pojdzie bo jest tam justyna i jak jej nie bedzie to tez nie pojdzie,

Ja juz nie wiem co mam robic, jak powiedzialam to chodz wejdziesz na gore zobaczysz sie z Maksem to pow. NIE, moja wina ze dziecko chore, nie umiem sie zajac itp on ma dzis widzenie i zabiera dzieci, A w sadzie mowil ze nie bedzie bral na sile, ze dzieci chca chodzic i nie chca wracac do mnie ale to wszytko nie prawda.

Jeszcze wczesniej widzialam ze probowal dzieci jakos przekupic ale teraz juz to nie pomaga, nawet do sklepu nie chciala z nim isc wcoraj bo mamusia jej kupi i podwaza moj autorytet mowiac np mamusia to ci nie kupi bo...z ironia wszytko.

http://www.suwaczki.com/tickers/relg8u69vdj47mfj.png

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlj44j6sfhkz1u.png

http://www.suwaczek.pl/cache/7aa04e103a.png

Odnośnik do komentarza

Witam!

Przykro czytać takie rzeczy, gdy ofiarą rozwodu są dzieci. Maks i Maja są mali, ale bardzo wiele rozumieją. Myślę, że jeżeli dzieci same nie chcą odwiedzać taty, w wyznaczone przez sąd terminy, to nie można ich do tego zmuszać. Być może faktycznie w domu byłego męża dzieje się coś, co sprawia, że maluchy czują się tam po prostu źle. Może nie lubią nowej partnerki taty. Nie wiem, co jest powodem, ale nie ma sensu zmuszać dziecka, by wracało z przedszkola z ojcem, kiedy ono wyraźnie tego nie chce, płacze, awanturuje się. Pani dzieci widzą, że mama nie mieszka z tatą, że tata jest z Justyną – nową dziewczyną, że jest to „weekendowy” tata, który nie angażuje się na bieżąco w ich dziecięce sprawy, że Pani nie lubi taty, bo na Panią krzyczy itp. Kontakty ojca z dziećmi można „renegocjować” w sądzie. Być może Pani dzieci potrzebują czasu, by oswoić się z nową sytuacją, kiedy to tata odbiera je z przedszkola i zabiera co drugi weekend do siebie. Na pewno nie warto ograniczać ojcu i maluchom prawa do spotkań. Tata to tata. Nie zastąpi go Pani, chociaż mogłaby być najlepszą mamą pod słońcem. Osobiście myślę, że tu nie chodzi tyle o dzieci, co o konflikt między Panią a byłym mężem. Możliwe, że mąż wykorzystuje dzieci w walce z Panią, mówi o Pani nieprzyjemne rzeczy, wypowiada się o Pani w ironiczny sposób w obecności maluchów, chce zdyskredytować Panią w oczach dzieci. Tego czynić nie wolno. Ani Pani nie powinna mówić źle o ojcu dzieciom, ani Pani mężowi nie wolno mówić źle o Pani jako matce. Pani i były mąż przestaliście być dla siebie ważni, nie jesteście małżeństwem, ale na zawsze łączy Was to, że jesteście rodzicami Mai i Maksa i to o nich powinniście pamiętać. Uważam, że powinna Pani porozmawiać spokojnie z byłym mężem, bez obecności dzieci, by powiedzieć mu o tym, by nie naciskał na spotkania. Może uda Wam się dla dobra maluchów odbyć kilka spotkań, w których będzie mogła Pani również uczestniczyć. To, że ojciec ma „widzenie” z dziećmi nie oznacza, że Pani w tych spotkaniach nie może uczestniczyć. Może wówczas maluchy chętniej szłyby na spotkania z tatą? Proszę pamiętać, że sąd zasądził możliwość spotkań, ale nie jest to jakiś sztywny harmonogram, który musicie wypełniać. Wiadomo, że życie toczy się różnie, dziecko może zachorować, co miało miejsce ostatnio, coś się wydarzy nieprzewidzianego i ojciec dzieci nie będzie mógł ich zabrać do siebie. Jesteście rodzicami i powinniście potrafić dogadać się między sobą dla dobra maluchów. Skoro jakieś spotkanie z dziećmi wypadło, ojciec może zabrać maluchy w inny dzień, ale one muszą tego chcieć. Nie można szarpać dzieckiem, ciągnąć go za rękaw i krzyczeć: „Chodź do taty, bo dziś mamy dzień na spotkanie”. Tak nie można. Dziecko to nie przedmiot, to podmiot. Maks i Maja mają uczucia, emocje, przeżywają to wszystko bardzo mocno, chociaż mogą tego nie pokazywać. Nie można być ignorantem i lekceważyć ich reakcji emocjonalnych, płaczu, słów, komentarzy. Ich zdanie powinno liczyć się przede wszystkim. Może warto, by z taką opinią zapoznał się Pani były mąż. Niech ojciec nie rezygnuje ze spotkań z maluchami, stara się być obecny w ich życiu, przychodzi na przedszkolne akademie, uczestniczy w ich zabawach urodzinowych, ale nic na siłę. Myślę, że dzieci potrzebują czasu i może z czasem właśnie same będą zabiegać o kontakt z tatą. Powoli, nic na siłę.

Pozdrawiam i życzę owocnej rozmowy z byłym mężem!

Odnośnik do komentarza

Dziekuje bardzo za odpowiedz, Problem w tym ze z bylym mezem nie da sie naprawde porozmawiac bo odrazu jest atak w moja strone i twierdzi ze to dzieci decyduja a ja powinnam je zmusic.A za chwile przeczy swoim slowom ze nie bedzie ich zmuszal.I tak oto dzis rano napisal sms czy ida czy nie bo nie bedzie przyjezdzal. Wiec chyba czeka mnie jakas kolejna sprawa w sadzie. Pozatym tez bym byla za tym zeby uczestniczyc przez jakis czas w jego widzeniach czy isc na spacer z nimi czy zeby on przyszedl do nas do domu ale on nie chce.

No nic sprobuje a jesli sie nie uda to ja nic nie poradze.

http://www.suwaczki.com/tickers/relg8u69vdj47mfj.png

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlj44j6sfhkz1u.png

http://www.suwaczek.pl/cache/7aa04e103a.png

Odnośnik do komentarza

fewa, domyślam się, że porozumienie się z byłym mężem nie jest łatwą sprawą, bo każda próba rozmowy z Twojej strony kończy się kłótnią i atakiem Twojego byłego męża. Pamiętaj jednak, że nie możesz zmuszać do czegokolwiek swoje dzieci. Jeśli nie chcą iść na spotkanie z tatą albo do przedszkola, to trzeba ustalić powody, dla których nie chcą tam iść, a nie ich zmuszać. Mam nadzieję, że Twój mąż zrozumie, że najważniejsze jest dobro dzieci i dla ich dobra właśnie zdołacie się porozumieć, czy to w kwestii widzeń, czy to w kwestii odbioru z przedszkola, czy w kwestii wspólnych spacerów, w których mogłabyś również uczestniczyć. Trzymam kciuki i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jestem przed pierwszą sprawą rozwodową. Mam z Mężem dwóch chłopców 4 i 3 latka. Mąż zgodził się na rozwód z orzeczeniem o winie i ograniczenie praw aby dzieci mieszkały ze mną. Domaga się jednak aby mieć dzieci przez cały miesiąc wakacji i tydzień ferii oraz co drugi weekend u siebie (mieszkamy w tym samym mieście). Nie staram się ograniczać kontaktów Taty z dziećmi. Może je zabierać i odwozić do przedszkola. Gdy odprowadza dzieci również pozwalam Mu je wykąpać i położyć do snu.

Mam jednak zastrzeżenia co do nocowania dzieci u Taty... Chłopcy są jeszcze mali... wielu rzeczy nie rozumieją - boję się, że takie "zmienianie domków" może spowodować u nich nieprawidłowy rozwój w przyszłości. Chciałabym zapewnić im stabilność, poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że TU jest ich dom - miejsce do którego wraca się noc. Cała ta sytuacja z rozwodem i fakt, że Mąż nie mieszka w domu i tak wiele ich kosztował - jak każde dziecko z rozbitej rodziny.

Nie mam nic przeciwko ich wspólnemu wyjazdowi na wakacje, czy do Teściowej - chce tylko, żeby miały świadomość tego gdzie jest ich dom. Mój Mąż wychodzi z założenia, że skoro się rozwodzimy to dzieci będą miały dwa domki. Nie potrafię się z tym pogodzić. Boję się, że może dojść do sytuacji, że tych domków będzie więcej (w ciągu roku Damian zmieniał pracę 4 razy).

Płaci mi szczątkowe alimenty w wysokości 400 zł łącznie na obu chłopców. Wymigał się z wspólnego kredytu - ja płacę całą ratę bo mieszkam w tym mieszkaniu. Jednym słowem w moich oczach jest człowiekiem kompletnie nieodpowiedzialnym. Jak coś zaczyna być niewygodne to rzuca co w kąt twierdząc przy tym że Go na to nie stać i że "przecież nerki sobie nie wytnie" - i na tym się jego zobowiązania kończą.

Boję się jeszcze jednej rzeczy. Bo skoro to ja zostałam sama ze wszystkimi naszymi "wspólnymi zobowiązaniami" - rata, czynsz, opieka medyczna, opłaty za przedszkola - nie mogę sobie pozwolić na to, żeby powiedzieć w banku, czy przedszkolu: "Pani wybaczy, nie stać mnie, w tym m-cu nie zapłacę." z Dziećmi widzę się rzadko bo od rana do wieczora z sobotami włącznie pracuję by mieć za co żyć. Do tego mam - jak każda matka: pranie prasowanie sprzątanie w domu, zakupy. Tymczasem Mój Mąż zabiera chłopców z przedszkola i ma możliwość poświęcić im 100% czasu. Za pół roku mogę usłyszeć: "mamo ja chce do Taty, On ma dla nas więcej czasu i się z nami bawi". Będzie dobry Tatuś i mama jędza. Jestem już tym wszystkim bardzo zmęczona - chłopaki budzą się w nocy, często wstaję po 4 lub 5 razy. Nie śpię, nie jem i wstyd mi, że cały czas muszę prosić o pomoc rodziców.

Łatwo jest powiedzieć że "przecież mam prawo widzieć się z dziećmi!". Szkoda tylko, że Tatusiowie (choć nie chcę uogólniać, aby nikogo takim stwierdzeniem nie skrzywdzić) czasami zapominają o tym, że prócz prawa są jeszcze obowiązki... i że posiadanie dziecka nie ogranicza się tylko do odbierania go z przedszkola i wspólnym spędzaniem czasu - choć to też jest ważne.

Jestem rozbita tą sytuacją i pełna obaw. Co mam zrobić?

Odnośnik do komentarza

1zona, Twoja sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna i chyba niestety bez postarania się o pomoc i wsparcie z zewnątrz, możesz na dłuższą metę nie dać rady. Faktycznie masz wiele na głowie - praca, konieczność spłacania kredytu, obowiązki domowe... Myślę, że pomoc dziadków jest wręcz nieodzowna, bo funkcjonując w ten sposób, możesz szybko się wyeksploatować. Rozumiem Twoje obawy dotyczące tego, czy chłopcy będą się prawidłowo rozwijać, mieszkając w dwóch domach - u mamy i czasem u taty. Niestety, takie konsekwencje rodzi rozstanie i skoro deklarujesz, że nie chcesz ograniczać kontaktu z tatą, to musisz to zaakceptować. Istnieje jeszcze opcja, by zaproponować ojcu dzieci, by czas przeznaczony na spotkania z synami spędzał w Twoim mieszkaniu (wracał na noc do swojego domu, a potem znowu rano przyjeżdżał do synów). Obawiam się jednak, że logistycznie może Wam być trudno to rozwiązać, a poza tym ojciec dzieci może najzwyczajniej w świecie się na to nie zgodzić. Mam nadzieję, że z czasem wszyscy przyzwyczaicie się do zmian wynikających z rozwodu, chociaż zdaję sobie sprawę, jakie to teraz jest trudne. Napisałaś, że mąż jest/był nieodpowiedzialny - zapewne też m.in. z tego powodu doszło do rozwodu, więc teraz trudno wymagać, że po rozstaniu nagle dojrzeje, zrozumie, będzie się bardziej starał. Dla niego pewnie ta sytuacja jest wygodna - zapłaci 400 zł na synów, zabierze ich do siebie od czasu do czasu i czuje, że zrobił "co trzeba". A Ty jako mama zostajesz sama z całą "prozą życia". Koniecznie pomyśl o zorganizowaniu dla siebie jakiejś pomocy, by nie przepłacić tego wszystkiego własnym zdrowiem. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość mama julci i alanka

Witam wszystkich prosze o pomoc eksperta bo nie wiem co robić. Jestem z mężem cztery lata i ponad rok po ślubie. Mamy dwoje dzieci julcie rok i osiem dziewięć miesięcy alanka poł roku. Miedzy mná a moim mężem nie jest dobrze ja mam 20 lat on 28 ja sie ucze on jest mechanikiem samochodowym. Strasznie męczy mnie to małżeństwo ciągle slysze od niego że nic nie robie nie daje pieniędzy na życie nie nadaje sie do niczego on i jego rodzina ubliźaja mi wyzywaja mnie niszczą mnie psychicznie. Maż ma założona niebieska karte gdy po pijanemu mnie pobił. Nie raz uniusł już na mnie ręke. Nie można z nim o niczym pogadać. Jak powiedziałam że odchodze to powiedzial nareszcie spierda....! Problem w tym że ja nie mam gdzie isć z dziećmi. On ma nademną przewagè. I mimo tego bardzo go kocham nie wiem czy dam rade odejsć od niego. Prosze o pomoc bo sie wykończe. Ratunku:(

Odnośnik do komentarza

Witaj mamo julci i alanka!

Z tego, co Pani napisała, wynika, że decyzja co do rozstania już zapadła, tylko brakuje odwagi, by ją zrealizować. Wiele kobiet, które pozostają w związkach przemocowych, chce się uwolnić z toksycznego małżeństwa, ale obawiają się, jak sobie poradzą, gdzie pójdą, gdzie zamieszkają, skąd wezmą pieniądze. Są uzależnione finansowo od partnera-tyrana, który często pije i bije, ale nie odchodzą z powodu braku lokum czy pieniędzy. I tak związek przemoc owy trwa i trwa, a kobieta doświadcza coraz to gorszych konsekwencji agresji w związku, nie wspominając już o tym, co przeżywają dzieci wychowujące się w takiej rodzinie.

Pani związek małżeński jest bardzo toksyczny – z jednej strony mąż, który Panią niszczy psychicznie, poniża, wyzywa, krzyczy, zastrasza, bije po pijanemu, a z drugiej strony teściowie, którzy wspierają syna w agresji i dodatkowo Panią poniżają. Przemoc psychiczna, emocjonalna, fizyczna – nic dziwnego, że nie chce Pani trwać w takiej relacji i pragnie odejść od męża. Dobrze, że mąż ma założoną Niebieską Kartę. Warto, by zbierała Pani wszystkie dowody agresji męża (obdukcje lekarskie, nagrania, że mąż Panią poniża i wyzywa, zeznania świadków – sąsiadów, przyjaciół, którzy wstawią się za Panią). To mogą być pomocne dowody w ewentualnej sprawie rozwodowej. Rozumiem, że się Pani boi i ma Pani wiele wątpliwości, ale proszę pamiętać, że może Pani szukać dla siebie wsparcia, np. w Ogólnopolskim Pogotowiu dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”, na policji, prokuratorze, w pomocy społecznej itd. Odsyłam też do strony: http://www.niebieskalinia.pl/pomoc/gdzie-szukac-pomocy#POGOTOWIE. Tam znajdzie Pani bardziej szczegółowe informacje i namiary na konkretną pomoc.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość mama julci i alanka

A co z dziecmi on straszy mnie ze mi je zabierze boje sie tego bo kocham je nad życie nie nwyobrażam sobie ze moglo by ich przy mnie nie byc. A jak wiadomo jestem mloda matka uczącą sie w tym roku pisze mature chce isc dalej na kurs kosmetyczny. Teraz gdy jestem w szkole dziecmi zajmuje sie tesciowa jak odejde pomoc sie skonczy moja mama pracuje ojciec ma nowa rodzine więc mi nie pomoze. A zalezy mi zeby to szkole skonczyc nie dla siebie ale dla dzieci zeby one mialy dobrze. Nie chce stracic dzieci ale chce kontynuowac nauke. Co z alimentami ile mi sie nalerzy i czy na mnie tez maz moze placic alimenty.pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

mamo julci i alanka, podejrzewam, że partner straszy Panią, że odbierze Pani dzieci, bo chce Panią odwieść od planu odejścia od niego. To są groźby, żeby Panią zastraszyć. O tym, do kogo trafią dzieci, decyduje sąd, biorąc pod uwagę dobro dziecka. Zdaję sobie sprawę, że ma Pani wiele obaw, że chce się Pani uczyć, by w przyszłości zdobyć dobry zawód i mieć pieniądze, że korzysta Pani z pomocy teściowej, ale jeżeli Pani nie zrobi nic, by zmienić swoją sytuację życiową, by odejść od męża tyrana, to sytuacja będzie taka jak do tej pory. Co do kwestii alimentacyjnych powinna Pani dopytać prawnika (alimenty na dzieci, ewentualnie na Panią). Na kwestiach prawnych się nie znam, więc Pani niestety tutaj nie pomogę. Życzę odwagi, by zmienić swoje życie na lepsze. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Witam potrzebuje porady. Jestem po dwóch nieudanym związkach. Pierwszy rozpadł się bo mąż pił. Drugi związek miałam z żonaty mężczyzna z którym ma 2,5 letniego synka, obiecywał że zostawi żonę i będzie że mną. Teraz się rozstalismy i on chce widywac dziecko tylko rzadko bo ma z tamtego związku też dzieci i nie wie jak ma to wyglądać bo gdybym kiedyś kogoś poznała to kim miałby być w życiu dziecka. Jego żona o wszystkim wie jednak dzieci nie wiedzą i nie wiadomo czy kiedykolwiek będa wiedziały. Czy te wizyty mają być rzadkie i ma być tylko wujkiem tak jak on chce czy wogole mają się nie odbywać. On chce żeby powiedzieć dziecku że tata odszedł. Będzie płacić alimenty. Dziecko do niego jest przywiązane czy jak zniknie to o nim zapomni. Tylko co będzie w przyszłości.
Proszę o poradę bo już sama nie wiem co mam robić.

Odnośnik do komentarza
Gość małgorzatads

Witam wszystkich rozwodników. czytam Wasze wypowiedzi i moja historia przestaje wydawać mi się tak dramatyczna, jednak muszę to z siebie wyrzucić. Decyzja o rozwodzie padła kawał czasu temu, ale dopiero 3 miesiące temu udało się wszystko sfinalizować. no i się zaczęło. Dzieci są pod moją opieką, a ich ojciec nie przestaje nas nachodzić. Niby zgodził sie na rozwód - w końcu to on miał kochankę - ale teraz chyba coś mu się przestawilo, bo nie daje nam spokoju. czatuje pod szkołą, wali do drzwi wieczorami, błagając, żeby go wpuścić, wydzwania dziesiątki razy w ciągu dnia. Już sama nie wiem, co zrobić. Nie wezwę przecież policji na byłego męża...

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Dlaczego nie wezwie Pani policji na byłego męża? Skoro zakłóca ciszę nocną, nachodzi Was, gnębi, nie daje spokoju, czatuje na dzieci pod szkołą, wali pięściami w drzwi, niepokojąc Was i sąsiadów, to jak najbardziej może Pani mu zagrozić, że jeśli nie przestanie, to wezwie Pani funkcjonariuszy. Jeśli groźba nie poskutkuje, proszę nie wahać się jej zrealizować. Przecież sąd ustalił widzenia z dziećmi i zasady, na jakich mają teraz funkcjonować Wasze relacje. Każda ze stron powinna te zasady respektować. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Witam,
Pani KAMILO ja juz pisze tu do pani po raz kolejn w tej sprawie. Tym razem wyglada to tak.Moze troszke przypomne problem.

Jestem po rozwodzie juz 2 lata wyprowadzilam sie od bylego meza w marcu 2013 roku. Ciagle wyzwiska, grozby, interwencje policji, jestem prez tego osobnika nekana, szykanowana, ostatnio jestem w nowym zwiazku, pobil mojego nowego partnera, wszystko co ja zglaszam na policji w sadzie, on robi na przekor. Na wszytko patrza dzieci 4 i 6 lat, boja sie ojca, nie chca do niego chodzic, byla zalozona spr o ograniczenie kontaktow, ktora zakonczyla sie na dobra spr rozszezreniem ich. Niepotrzebnie
podpisywalam ugode w tej sprawie, gdyz jak tylko były maz dostal to czego chcial znowu zaczelo się robic zle. Do tego dowiedzil się ze jestem w nowym zwiazku i odgraza się ze zrobi mu krzywde. Wszystkie szczegoly opowiem, opisze , przesle cokolwiek, tylko bardzo prosze, moze jestescie w stanie mi jakos pomoc, moze podpowiedziec gdzie mam sie zglosic. Ciagle interwencje zle odbijaja sie na dzieciach, juz nawet dzielnicowy napisal notatke do sadu bo moje prosby o pomoc spoczywaja na
niczym. Wplynal do sadu wniosek o zmiane zarzadzen opiekunczych ale nie wiem kiedy laskawie sprawa się ruszy. W zeszlym roku jak skladalam pismo w kwietniu to pierwsza spr ruszyla jakos w pazdierniku i była odroczona. A podobno wszytkim zalezy na dobru dziecka, tylko pytam czemu nikt w tej spr nic nie przyspieszyl a badanie przez bieglego psychologa było przeprowadzone w warunkach nie spelniajacych norm RODK. Sedziowie twierdza zeby sie dogadac dla dobra dzieci ale z ta osoba sie nie da. W SPR
KARNEJ zlozonej w czerwcu roku 2014 postepowanie z prokuratury do sadu trawfilo 31.12.2014 i do chwili obecnej nic nie jest wiadomo kiedy i jak się spr zakonczy. Chcac zakazu zblizania się nie wiem czy najpier ta os musi mi cos zrobic żeby się ktos tym zaiteresowal. Jest tego duzo duzo by pisac.

Corka rozpoczela teraz nauke w szkole w pierwszej klasie. Odbiera ja czasami babcia. Ojciec na mocy wyroku ma ograniczona wladze do wspoldecydowania w pewnych spr wybor szkoly, p.szkola inf o wynikach w nauce zdrowiu. Na dzien dobry w szkole i p.szkolu zrobil zamieszanie ze on nie wyraza zgody aby dzieci odbierala babcia, wystwal w dni poza swoimi wyznaczonymi pod p.szkolem, gdzie doszlo do interwencji.....takich syt bylo i jest o wiele wiecej.Dlaczego os Ciagle karana, z dozorom
elektronicznym, naduzywajaca prawa nic nie moga zrobic. Policja tylko doradza isc do sadu ale to i tak nic nie daje. Na dzien dzisiejszy mialam interwencje 27 i 28 pazdiernika z powodu iż dzieci isc do ojca nie chcialy.

Ja rozumiem ze wg wszelikch norm spolecznych dziecko ma prawo do obojga rodzicow, ale na litosc nie z osoba ktorej sie boja, nie chca chodzic do niego. Nie czuja sie bezpiecznie ciagle sluchaja jak ojciec na mnie wyzywa, odgraza sie, wypytuje co sie dzieje u nas w domu, z kim sa jak ja jestem w pracy.

Ja rozumiem wszytko ale od takiego ojca powinno sie dziecko izolowac. Dzieci zapisane sa na terapie do psychologa, corka nie chce chodzic przez to do szkoly syn do przedszkola. Ida bo wiadomo musza a do ojca tylko dlatego bo nie maja wyjscia.

Wczoraj corka narysowala cos strasznego. nabazgrala czarna kredka swojego tate.

Z gory dziekuje

http://www.suwaczki.com/tickers/relg8u69vdj47mfj.png

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlj44j6sfhkz1u.png

http://www.suwaczek.pl/cache/7aa04e103a.png

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Kojarzę Pani wiadomości i sytuację. Niestety, obawiam się, że moje kompetencje są zbyt małe, by Pani pomóc. Po pierwsze, przede wszystkim Pani potrzebuje solidnej pomocy prawnej, a pomoc psychologiczna jest akurat w obliczu opisanych okoliczności drugorzędowa. Powinna Pani skorzystać z porady jakiegoś prawnika, radcy prawnego. Tego typu porady organizują (za darmo) m.in. Centra Interwencji Kryzysowej. Proszę tam podpytać specjalisty, co Pani może zrobić z punku prawa, jeśli chodzi o sytuację, w jakiej znalazła się Pani i Pani dzieci. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Bardzo dobre opinie słyszałam o mecenasie Budrewiczu z Warszawy. W tak trudnych sprawach warto się z nim skonsultować. To nie tylko specjalista od rozwodów, podziału majątku i spraw związanych z opieka nad dziećmi, alimentami itd, ale także doskonały psycholog i negocjator, który raczej wygrywa.

Odnośnik do komentarza

Zawsze przy rozwodzie cierpia dzieci, nawet dorosłe. Ja miałam 20 lat jak moi rodzice się rozwodzili. Wciągnęli mnie w sprawę, musiałam zeznawać w sądzie. Przed każdą rozprawą dostawałam prawie ataku paniki. Musiałam brać przed salą [reklama usunięta] aby się opanowac i nie płakac w czasie zeznań. Do tej pory biorę[reklama usunięta] gdy oboje rodziców przychodzi do mnie na urodziny lub dzień dziecka do mojego synka. Nie kłóca się ale atmosfera jest gęsta.

Odnośnik do komentarza

Skoro dzieci się go boją i nawet nie chcą z nim iść to nie można ich zmuszać. Może jednak wystąp do sądu o zmianę nad opieką nad dziećmi? Może np. by przy jego spotkaniach z dziećmi ktoś był i wszystko nadzorował? Aż strach zostawić dzieci z nim same.. Radziłabym skonsultować to z adwokatem. W takiej sprawie mógłby pomóc pan Mateusz Szymkowiak, jeżeli okolice Katowic Ci odpowiadają.

Odnośnik do komentarza

Sprawy rozwodowe, w których w grę wchodzą kwestie związane z opieką nad dziećmi, alimentami czy podziałem majątku są bardzo bolesne i czasem bezwzględne. Dlatego warto zapewnić sobie odpowiednie wsparcie i nie zostać samą na polu bitwy. Pomocnych wskazówek w tym zakresie, możesz szukać tu www. Pomogą ci w znalezieniu fachowej pomocy i zakończeniu sprawy na twoją korzyść.

Odnośnik do komentarza
Gość Barciakis

Niestety ale w wielu przypadkach ludzie kłócą się własnie o dzieci. Dzieci stają się kartą przetargową. I jeśli oboje nie potrafią sie ze soba dogadać to dzieci cierpią najbardziej... Ludzie bywają tutaj bardzo nieodpowiedzialni. 

Kwestia rozwodu a opieki nad dzieckiem opisana jest dokładniej tutaj

Moj brat ma taka sytucję. Nie potrafi się dogadać z byłą żona. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...