Skocz do zawartości
Forum

Maż, teściowa, synek i ja...


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry.
Od siedmiu lat jestem w związku, od pół roku w małżeństwie i mamy trzyletniego synka. wiadomo jak to w życiu bywa - sinusoida w związku, ale tak która wydaje się być normalna, bo przecież nigdy nie jest idealnie. Problem tak na prawdę zaczął się jakies dwa i półroku temu. Niewinie. W nasze zycie po urodzeniu synka "wkroczyła" bezpretensjonalnie moja obecna teściowa, odwiedzając nas z doskoku, bez uprzedzeń wręcz regularnie codziennie w godzinach wieczornych, kiedy mały zazwyczaj zasypiał. Oczywiście chcac nie chcąc budzila go co skutkowało 2,5-3 godzinnym płaczem. Oczywiście wiedziała wszystko lepiej i każde zdanie, nawet lekarskie diagnozy podważała. Zaczęłam się buntować, mówić nie, w środku się gotowałam. Mój mąż oczywiście nie widział problemu, mimo, że go informowałam, rozmawiałam, zwracałam uwagę, ze nie dam rady znieść kolejnych głupich uwag jego mamy i jej ciągłych wizyt z zaskoku (bo mimo, że dziecko miało 3-4 miesiące uważałam, że mam prawo do godziny chociaż dla siebie kiedy mały spi). moje rozdrażnienie w związku z tym urosło do mega rozmiarów, bo nie mogłam w kwestii zwrócenia uwagi teściowej liczyc na obecnego męża. Jak nie przychodziła, to dzwoniła ZAWSZE o tej samej porze o 20:00 kiedy wszyscy do okoła wiedzieli, że miedzy 20:00 a 21:00 nie odbieramy telefonów ponieważ kapiemy karmimy i usypiamy małego. moja frustracja się nasilała - mogłam wyłączyć telefony ale nie chciałam, bo za pięć minut miałabym ją na karku osobiście. Mąż bardzo często wyjeżdżał. Nie tyle służbowo - te wyjazdy nie były dla mnie problemem - ale by realizowac swoje hobby. Owszem przy dziecku bardzo dużo pomagłam i nadal pomaga, ale bolały mnie te wyjazdy o tyle, ze kiedy rozpoczynał sie sezon potrafiło go nie być w każdy cały weekend przez 5-6 miesięcy. zaczęłam się buntować, ponieważ nie wróciłam do pracy po macierzyńskim ze wzgledu na stan zdrowia małego i nawet nie miałam szans na jakakolwiek rozrywke poza domem. A on wracał usmiechniety, zadowolony opowiadał gdzie był co widział itd. Dziecko rosło a im większe dziecko tym więcej obowiązków. więc mąż mój zaczął po pracy wracając mówić najpierw żartem, że już wrócił do domu na drugi etat, potem zaczęło to sie robic złosliwe przytykanie, ponieważ monotonnie słysze już to od jakiś 2 lat. Ponieważ mój mąż jest nienagannym czyściochem, to niestety wszystko to co nadprogramowo leżało na podłodze - w postaci zabawek drażniło go. Poza tym jego zdaniem było brudno - jak wiadomo przy dziecku nie da się mieć sterylnego mieszkania. posypały sie pretensje pod moim adresem, ze nic w domu nie robię. kolejna "warstwa" złości, zalu i buntu w moim serduchu. rozmowy, że nie da się przy małym dziecku zrobić wszystkiego idealnie nie pomagały (a ja głupia latałam dwa razy dziennie z odkurzaczem, żeby nie było okruchów.) . Po jakimś czasie, teściowa znowu się uaktywniła na zasadzie wytykania mi, ze mały je za mało, za mało waży, że o niego nie dbam. Moja frustracja siegała juz prawie zenitu. wiec, żeby zamknac jej buzie - mówiąc bardzo brzydko - wzięłam ją na dwie wizyty kontrolne do dwóch róznych lekarzy ze sobą. Każdy jeden powiedział, że dziecko rozwija się prawidłowo, przybiera na wadze prawidłowo, po prostu jest filigranowej budowy. Oczywiście zdanie dwojga pediatrów zostało przez nią podwazone. nie przjmowałabym się tym gdyby nie fakt, ze zaczęła te wymyslone farmazony opowiadać swoim znajomym, a co gorsza mój obecny mąż przybrał jej taktykę. poczuł;am się sama jak palec bez zadnego wsparcia, walcząca z wiatrakami i ludzką złośliwoscią. doszło do tego, ze idąc na zakupy spotykałam jej znajomych tzw "przyjaciól rodziny", którzy mówili, ze podobno ograniczamy babci dostęp do dziecka. kolejna wierutna bzdura która dolała oliwy do ognia. Mój maż oczywiście nic w tym kierunku nie zrobił, żeby ukrócic takie poczynania swojej mamy. kolejny psztyczek w moje uczucia. Mały zaczął chorować. Zaczęły sie kolejne schody, nieprzespane noce, kłótnie o byle co. Trwało to do ukonczenia synka 2 lat. on mnie obwiniał o to, ze dziecko choruje, ze on po pracy musi sie zajmowac jeszcze domem i sprzątaniem (nikt mu nie kazała, nie prosił i nie było takiej potrzeby - to przez jego pedantyzm), że ja sie alienuje od dziecka (bo chcę mieć JEDNA godzinę dziennie dla samej siebie, bo też jestem zmęczona). masę nocy przepłakałam z uczuciem nisprawiedliwości i osamotnienia. zaczęłam podejmowac próy rozmowy, wyjasnienia, porozmawiania o zwiazku - do niczego to nie doprowadziło. oddalilismy sie trtaszliwie od siebie. Bo tylko ja chciałam porozumienia i ja wyciągałam zawsze reke na zgodę i porozumoienie. Czasami rozmowa pomoagała dosłownie na 24 godziny a potem wszystko wracało do stanu dnia poprzedniego. Mijał kolejny rok. W takiej samej atmosferze. Mały na szczęscie wyzdrowiał, poszedł od września do przedszkola. więc postanowiłam wrócić do pracy. Ponieważ mąż zaczął naciskać, że finansowo byłoby dla nas najlepiej gdybym jednak poszła do pracy. poszłam. Do pierwszej lepszej, zeby chociaż troche grosza zarobić na przedszkole i na małego. Zaczęły się znowu pretensje, ze nic w domu nie jest zrobione - pracowałam 8 godzin do tego 3 godziny zajmował mi dojazd i powrót wiec nie było mnie tak na prawdę 11 godzin. Świątek piatek czy niedziela. miałam umowę tylko na 1,5 miesiaca więc i tak wiedziałam ,ze docelowo nie będę pracowała w tym miejscu. znowu zabolało, bo w koncu "on ma zyczenie" żebym pracowała a jednocześnie ma o to pretensje. Próby rozmowy na ten temat - spełzły na niczym, poniewaz jego zdaniem nic sie złego nie dzieje. znalażlam więc pracę bliżej domu, za lepsze peniadze i udałam się zanieść dokumenty. poniewaz brakowało jednego poprosiłam męża, żeby podrzucił. podrzucił. okazało się ze mój pracodawca jest jego znajomym. zostałam przyjeta do pracy. niestety mój mąż czuje sie ojcem kolejnego mojego sukcesu, ponieważ ubzdurał sobie, że zostałam przyjeta ze względu na jego znajomości - co jest totalna bzdurą, ponieważ nie było kandydatów z kwalifikacjami jakie akurat posiadam a które były WARUNKIEM przyjęcia. Mąż teraz ma pretensje do mnie, że już "WSZYSTKO" musi robić w domu: odbierać i zawozic dziecko do przedszkola (ja wychodze o 6 z domu a przedszkole jest od 7:00), ze sprząta w domu, zajmuje się małym (mały zwyczajnie lgnie do niego, bo przez 6 miesięcy w roku prawie go nie widuje w soboty i niedziele - a mnie ma codziennie), że ja mam do niego ciągle pretensje (a ja mam tylko pretensje tylko o głupie i niebezpieczne zabawy typu podrzucanie do góry, kopanie piłki w mieszkaniu, ogladaniui przy dziecku ogłupiajacych programów w tv, o to ze na niego krzyczy bo np koloruje obrazek jednym kolorem albo że się skaleczy pod jego opiekunczym okiem, albo krzyczy bo dziecko sie upaćka jedzonkiem, że ja mam pretensje bo podważa moje zdanie przy dziecku albo szepcze mu do ucha teksty typu "nie zwracaj uwagi, bo mamusia jest zdenerwowana" "uciekajmy bo mama będzie zaraz biła" itd), I - no własnie - te teksty typu "mama będzie zaraz biła" wzięły sie stąd, że kiedyś jam mały mnie uderzył dostał po rączkach. RAZ. JEDYNY RAZ mój mąż oczywiscie niewiedzieć czemu utwierdził sie w wyssanym z palca przekoaniu że ja dziecko biję. Tłumaczyłam, że nie rozmawia się przy dziecku o takich sprawach, ze nie wpaja mu się takich rzeczy bo robi mu się tyum krzywdę, prosiłam, zeby tego nie robił. Zero rezultatu. jego zdaniem on jest głupiutki i niczego nie rozumie (tego komentować nie muszę.) Non stop podważane jest moje zdanie przy synku. Ja mówie nie - tata mówi tak. Ignaś ma teraz okres buntu - no i podobno ja jestem temu winna. Czuję sie nikim, niepotrzebna, nieszanowana, osamotniona, co ja mam z tym zrobić? Powiedziałam mu, ze może byśmy poszli do psychologa porozmawiali razem. zgodził sie ALE powiedziął, że potraktuje to jako ciekawostke przyrodniczą a to oznacza tylko jedno - po nim to zwyczajnie spływa i będzie się swietnie bawił. Jak rozmawiać?? Co mozna w tym wypadku zrobić?? Brakuje mi juz sił. Ja nie chce wiele - tylko odrobine szacunku i odrobinę ciepła....

http://ignacy-seweryn.aguagu.pl/suwaczek/suwak2/a.png

http://www.przewodnikmp.pl/img-180820060603qjocwcsaugpx.png

http://www.suwaczek.pl/cache/4e6f10b863.png

http://www.suwaczek.pl/cache/9b13bf4267.png

Odnośnik do komentarza

kropka1981, niepotrzebnie chcesz sprostać wymaganiom, jakie stawia Ci otoczenie. Chcesz dogodzić teściowej, mężowi, a zapominasz o sobie. Pamiętaj, że jeszcze nikt się nie narodził, co by każdemu dogodził. Nie da się tak. Mąż każe Ci iść do pracy, idziesz. OK, synek podrósł, może iść do przedszkola, trochę grosza do domowego budżetu się przyda. Spełniłaś prośbę męża, ale on jednocześnie narzeka, że nie ma Cię w domu i nie zajmujesz się synkiem, że on musi się nim opiekować. Albo rybki, albo akwarium. Przecież się nie rozdwoisz i nie będziesz w tym samym czasie w dwóch miejscach, i w domu, i w pracy. Twój mąż wymaga od Ciebie niewykonalnego. Zrozum to. Być może jego podejście wynika z pedantyzmu, o czym wspominałaś. Ale nie może być tak, że masz być wzorową mamą, gospodynią, pracownicą, żoną, kochanką, a mąż wypomina Ci jakąkolwiek pomoc. Zobacz, jaka dysproporcja panuje w Waszym związku. Twój mąż ma prawo przez 6 miesięcy w roku jeździć w każdy weekend, by rozwijać swoje pasje, hobby, a Tobie odmawia się jednej godziny dziennie na odpoczynek. Masz prawo być zmęczona, masz prawo chcieć przez godzinę odpocząć. Masz prawo powiedzieć, że nie pasuje Ci, że teściowa wtrąca się do Waszego życia, wychowania synka albo że odwiedza Was późno wieczorem bez zapowiedzi, do tego budząc małego. Nie dziwię się, że czujesz się przemęczona, nierozumiana, zła i sfrustrowana. Uważam, że powinnaś popracować nad asertywnością i zacząć walczyć o swoje prawa. Pomysł wizyty u psychologa jest bardzo dobry. Być może mąż zrozumie, że Tobie też należy się chwila przerwy i wytchnienia, że żona nie jest tylko od sprzątania, wychowywania dzieci i spełniania zachcianek męża. Musicie koniecznie popracować nad partnerstwem, bo Twój mąż nie traktuje Cię jak partnera. Jak rozmawiać z mężem i negocjować swoje warunki, możesz przeczytać tutaj:

Jak się kłócić? | abcZdrowie.pl
Porozumienie bez przemocy | abcZdrowie.pl
Asertywność | abcZdrowie.pl

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...