Skocz do zawartości
Forum

Królik

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Królik

  1. Witajcie. My przedwczoraj właśnie po szczepionce - zwykłej, 3 ukłucia. mały był megadzielny! Zapłakał kilka sekund przy każdym ukłuciu i tyle :) Waży 5kg, a lekarka wyliczyła, ze powinien 4600, noo ostatecznie 4800.Ale to ja sie cieszę, ze tak jest - to znak, ze dziecko jednak się najada i wszystko jest ok.
    Mamy dalej podawać Gastrotuss, tylko w większej dawce na te jego ulewania (nawet lekarkę potraktował :P) no i skierowanie na usg brzucha dostaliśmy (termin na 11 maja - w moim bloku przychodnia jest :) ). Może tam wyjdzie co jest powodem tych ulewań i męczenia się z gazami i kupką.
    Tyle z bardziej przyjemnych rzeczy...
    Wczoraj byliśmy w Chorzowie z Markiem. Rezonans opisany i niestety nic dobrego nie pokazał...na 99% jest to właśnie histiocytoza...1 maja (jak wszystko dobrze pójdzie) przyjęcie do szpitala, 2 maja biopsja i 3 wyjście.
    Przeraża mnie to wszystko...jak on zniesie chemioterapię później, jak my damy radę. Bo chemia to nie dwa dni - na sali z nim leżała dziewczynka, to matka była przy niej 3 tygodnie... Kto z nim tam będzie? Mąż ani mama nie dostaną tyle urlopu, ja nie mogę bo przecież Patryk jest... Na l4 mąż też nie może iść, bo strach że nie przedłużą umowy nad nim wisi, a na to pozwolić sobie nie możemy, bo to jedyne źródło utrzymania, a dwa kredyt. Boję się myśleć o tym wszystkim. No i co z Markiem będzie w przyszłości? Staram się na razie nie nakręcać i nie myśleć tak o tym wszystkim, bo w końcu mam drugie dziecko w domu, karmię piersią, nie chce stracić pokarmu ani małemu przekazywać tego stresu...

    Laura, u diecie tej, to ja już CI pisałam kiedyś. Jest bardzo "drastyczna" i trzeba uważać żeby nie zniszczyć przykładowo wątroby. Więc się dobrze zastanów.
    Bożenka, 70 to faktycznie niewiele...Ale pamiętaj przy dokarmianiu, zeby odciągać z piersi pokarm (nawet, jak nic nie leci), bo inaczej mleka będziesz miała co raz mniej. Doradca laktacyjny poleca fajną metodę i skuteczną, choć czasochłonną - 7-5-3. Słyszałaś o tym? 7 min ciągniesz laktatorem z jednej piersi, potem 7min z drugiej. Wracasz do pierwszej na 5 min i do drugiej, 3min pierwsza i 3 min druga. Tylko czas to trzeba mieć na to. Albo alternatywa dokarmiania SNS - zakupiłam też na Allegro, świetna sprawa! Ale powodzenia dla Was - dużo mleka, pełnego brzuszka ;)

  2. Witajcie. My przedwczoraj właśnie po szczepionce - zwykłej, 3 ukłucia. mały był megadzielny! Zapłakał kilka sekund przy każdym ukłuciu i tyle :) Waży 5kg, a lekarka wyliczyła, ze powinien 4600, noo ostatecznie 4800.Ale to ja sie cieszę, ze tak jest - to znak, ze dziecko jednak się najada i wszystko jest ok.
    Mamy dalej podawać Gastrotuss, tylko w większej dawce na te jego ulewania (nawet lekarkę potraktował :P) no i skierowanie na usg brzucha dostaliśmy (termin na 11 maja - w moim bloku przychodnia jest :) ). Może tam wyjdzie co jest powodem tych ulewań i męczenia się z gazami i kupką.
    Tyle z bardziej przyjemnych rzeczy...
    Wczoraj byliśmy w Chorzowie z Markiem. Rezonans opisany i niestety nic dobrego nie pokazał...na 99% jest to właśnie histiocytoza...1 maja (jak wszystko dobrze pójdzie) przyjęcie do szpitala, 2 maja biopsja i 3 wyjście.
    Przeraża mnie to wszystko...jak on zniesie chemioterapię później, jak my damy radę. Bo chemia to nie dwa dni - na sali z nim leżała dziewczynka, to matka była przy niej 3 tygodnie... Kto z nim tam będzie? Mąż ani mama nie dostaną tyle urlopu, ja nie mogę bo przecież Patryk jest... Na l4 mąż też nie może iść, bo strach że nie przedłużą umowy nad nim wisi, a na to pozwolić sobie nie możemy, bo to jedyne źródło utrzymania, a dwa kredyt. Boję się myśleć o tym wszystkim. No i co z Markiem będzie w przyszłości? Staram się na razie nie nakręcać i nie myśleć tak o tym wszystkim, bo w końcu mam drugie dziecko w domu, karmię piersią, nie chce stracić pokarmu ani małemu przekazywać tego stresu...

  3. Kasia, do ginekologa nie musisz lecieć zaraz po skończonym 6 tygodniu - może poczekać, poza tym, jak karmisz piersią, to i tak Ci powie, że następnym razem, jak skończysz - bo przy karmieniu "wszystko inaczej tam wygląda", jak to powiedziała moja gin po Marku - :wszystko jest brzydkie" :P
    Nie byłam na szczepieniu, bo zaczyna mi się katar i termometr pokazuje 37. Jeszcze nic, ale boję się zarazić osłabionego po szczepionce Patryka w razie, jeśli się coś u mnie rozwinie (tfu tfu!!!)

  4. Ten syrop to Gastratuss Baby.
    Na szczepienie nie byliśmy, bo mnie rozkłada coś znowu - mam katar i 37 stopni. Szkoda, żebym zaraziła dzieci w przychodni, a poza tym Patryk po szczepionce będzie osłabiony i mógł by załapać ode mnie, a tego nie chcę.
    Mam nadzieję, ze dzieci nie zarażę i nie rozwinie się u mnie nic większego znowu i skończy się na katarze. Jestem przerażona wizją gorączki, bo po ostatniej pojawił się problem z karmieniem, który utrzymuje się do dziś, choć wydaje mi się, że jest poprawa nieznaczna...

  5. Żabol, jak myslisz, czemu mała nie śpi? Bo Patryk też ma problemy ze snem - są dni, zę jedt względnie, a czasem ręce opadają - zasypia przed porą kolejnego karmieni i muszę go budzic :/

    Asiorek, współczuję Ci, ale prawdą jest, ze grunt to się dogadać. Ja tylko nie lubię, jak mój znajduje czas na wypicie kawki rano, kiedy ja już biegam tam z powrotem(śniadanie i kawa u mnie z doskoku - gryz i coś robię, łyk i idę), kiedy robi problem jak powiem pozmywaj, wynieś śmieci, czy znajdę mu jakieś inne zajęcie, a on chce siąść do kompa. Ja wiem, że on zapierdziela całymi dniami w pracy, żebyśmy mięli co jeść, ale ja w domu też nie leżę, czego najczęściej faceci nie doceniają, a jak by na to nie popatrzeć, siedzenie w domu to mnóstwo etatów - kucharka, sprzątaczka, pielęgniarka, psycholog, prasowaczka, nauczycielka, i tak można dalej sobie wymieniać. Nikt nam nie płaci za żaden z tych etatów.

    Jutro planujemy iść na szczepienie, o ile pediatra będzie. Muszę pogadać z nią o wielu rzeczach - nie wiem, czy zapamiętam...

    Dobranoc

  6. Ja na krótko, bo widziałam Hipciu, że pisałaś o zagęszczaczu. Patryk na swoje wymioto-ulewania dostał syrop przeciwrefluksowy, do podawania przez 10dni po karmieniu. Polepszyło się TROSZKĘ i zobaczymy, co powie jutro pediatra (o ile będzie), bo się wybieramy na szczepienie. Podam CI nazwę tego syropu jutro, bo dziś padam na twarz no i mam 36,9 temperatura - rekord, już ponad 3 tygodnie byłam zdrowa, nie?
    Dobranoc

  7. Bożenko, a ja chyba nie miałam okazji Ci nawet pogratulować rozwiązania! Tak ze serdeczne gratulacje - niech chowa się zdrowo i bezproblemowo, a Ty wracaj do formy ;)
    Ja dwa dni po porodzie też miałam 9 mniej (czyli dokładnie tyle, z iloma startowałam). Ale teraz mam jeszcze dodatkowe 4 kg mniej, tylko nie wiem, jak to się utrzyma, bo jak nie ruszam buzią, to jestem chora...a słodkie to podstawa - wafelki, rurki z kremem, biszkopty, czekolada - oby zapchać mordę :/ Masakra i nie umiem się powstrzymać :( A najgorsze jest to, ze kiedyś słodycze mogły dla mnie nie istnieć (przed pierwszą ciążą) i teraz jest co raz gorzej...:(
    Moi chłopcy wrócili ze szpitala, bo jak na złość dziś nie było jednego profesora (który jest z Łodzi i tylko w środy jest w Chorzowie). No i trzeba do niego pojechać za tydzień (ale już normalnie jak do poradni) i wtedy opisze ten rezonans i ewentualnie skieruje na biopsję, na którą trzeba bedzie ustalać termin. Dobrze, ze chociaz oznaczone jako pilne, więc nie dadzą terminu za rok...

  8. No i chłopaki wrócili dzisiaj ze szpitala, bo nie było doktora akurat (jest z Łodzi i w Chorzowie jest tylko w środy). Tak ze dopiero za tydzień do niego do poradni pojechać i wtedy opisze ten rezonans i ewentualnie ustalą termin na biopsję...:(
    Patryk też ma brzydką buźkę, ale ja nic nie robiłam szczególnego z nią. To trądzik noworodkowy, który Marek też przechodził (a wyglądał o wiele gorzej niż Patryk). Niczym nie kremować, przemywać przegotowaną wodą lub raczyć emolium specjalnym (do przemywania emulsja i krem przy wyjściu na dwór i po kąpieli). Z Markiem położna mówiła o punktowym smarowaniu octeniseptem (na patyczku), ale nie bawiłam się aż tak i też wacikiem namoczonym przecierałam czasem kilka razy dziennie. Odpukać już zostało kilka krostek, które zaczerwieniają się, jak się zezłości.
    Kasia, poczekaj aż hormony się unormują... A faceci tacy czasem bywają. Mój też lubi się wściekać, ze przykładowo się nie wysypia. Mówi do mnie dziś, żebym nie kąpała Patryka, że zrobimy to jutro, bo on chce się położyć. Nie posłuchałam. Przychodzi dalej do pokoju i pyta, czy mu miejsce zrobię na łóżku (bo tam Patryka ubieram po myciu). A kto z Markiem zęby umyje, przebierze w piżamę, zmówi pacierz? To oczy do nieba wznos i mruczy coś pod nosem, bo on taki śpiący i zmęczony. tylko ze on prześpi do rana i i tak będzie go ciążko z łóżka ściągnąć, a ja dwie pobudki w nocy, po ok godzinie, a czasem po tej drugiej już się nie kładę, bo małego męczy kupa...Tak ze głowa do góry, emocje opadną w końcu. Powodzenia i nie podejmuj takich decyzji pod wpływem chwili. Powodzenia i dogadania życzę!
    Ja na pupę używam kremu SOS z nivei. Rewelacyjny i jak na krem z cynkiem dobrze się rozsmarowuje i uważam, ze dobrze się też zmywa.

  9. Żabolku, uspokoiłaś mnie trochę z tym jąkaniem - dziękuję :)
    Z karmieniem widzę, ze mamy podobnie. Ja tylko raz "porządnie dokarmiłam", ale to wtedy dosłownie nie puszczał mi cycków i były całe obolałe, a ja nie miałam czasu nawet się napić... Tak to ciężko żeby butelkę zassał - woli się przytulać do cyca :) Kupiliśmy dlatego system dokarmiania SNS, ale użyłam do tej pory kilka razy z niewielkim efektem (bardzo mało dojadał) i mam nadzieję, ze nie będę musiała ponownie go zakładać na siebie.Też opróżnia mi oba cyce na jedno karmienie i czasem mam wrażenie, ze jest mu mało. Z Markiem tak nie miałam - jedno karmienie - jedna pierś i karmienie trwało jakieś 5-7min. W nocy (sama wstawałam i brałam go do piersi, bo by przesypiał noc) z przewinięciem i odbiciem wszystko nie trwało dłużej jak 10min. Teraz to sobie mogę pomarzyć...godzina z życia na prawie każde karmienie - w nocy też minimum 35min plus przewinięcie i później obserwacja, czy nie będzie znowu ulewał.
    Dziś padłam o 20 i teraz jestem wyspana :P Ale Patryk pojadł, więc w końcu spokojnie i bez pośpiechu się wykąpałam.
    Niepokoi mnie jeszcze to, ze mały ma problemy z kupką i gazami - niby nie ma wzdęć - nie ma twardego brzuszka, a ja profilaktycznie podaję Bobotic na wzdęcia i to i tak nic nie zmienia. Czasem kilka godzin się męczy, pręży, złości... Ale kupka wygląda normalnie. Pod koniec tygodnia do pediatry idziemy na konsultacje i szczepienie, to może ona coś innego wymyśli.
    Marek jest po rezonansie dziś, ale wyniki będą jutro. Pewnie pojedziemy do nich popołudniu.
    Moze to zabrzmi brutalnie, ale cieszę się, ze to mąż z nim tam jest, a nie ja. Ja bym chyba psychicznie wysiadła... Na sali leży z Markiem dziewczynka z rakiem nerki...ma 4 latka, jest już po chemii...:( To straszne, że dzieci dotykają takie choroby, strasznie i niesprawiedliwe, bo są takie niewinne...Eh, szkoda gadać. Modlę się, żebyśmy my nie musieli tam na chemię jeździć, choć przyznam szczerze, że co do wyników badań i podania konkretnej diagnozy, to nie mam dobrych przeczuć. Powiem wręcz, ze praktycznie przyjęłam do wiadomości, że Marek ma tą chorobę, którą podejrzewają lekarze. Jednak mam nadzieję, że nie jest na tyle źle, żebyśmy stali się stałymi bywalcami oddziału onkologii dziecięcej w najbliższych miesiącach... A miał to być zwykły węzeł chłonny, który zniknąć powinien sam...

    Kasia, z jedzeniem (czegokolwiek) to przecież wszystkiego musisz spróbować, ale w rozsądnych ilościach. Tak samo, jak nie musisz sobie odmawiać smażonego, czy kapusty, ale wszystko po troszku i w razie czego wiesz, czy drugi raz możesz to samo zjeść. Ja z Markiem jadłam wszystko i nie zwracałam uwagi na "zakazy" - jak się małemu nic nie działo, to sobie nie odmawiałam. Faktem jest to, ze miał wtedy jakieś 4 miesiące (jak zaczęłam "się nie przejmować"). Tak ze wszystko z głową ;)

  10. Witajcie ciężaróweczki i rozpakowane mamuśki ^^
    Mam teraz wolną chatę, bo Marek z Łukaszem wylądowali po raz trzeci w szpitalu i mam nadzieję, ze tym razem nic nie stanie na przeszkodzie i Marka nie odeślą, tylko zrobią mu te badania, bo niewiedza jest okropna... Tak że nie zajmuję się Markiem, nie muszę sprzątać po nim i po Łukaszu (co mnie czasem do białej gorączki doprowadzało, ze za tyłkiem nie umie od razu sprzątnąć, a ja cały dzień zapierdzielam i zawsze jest co robić...)
    Mam małe problemy z karmieniem, ale z tego co widziałam, nie jestem jedyna z marcówek, która ma podobne problemy. "Zazdroszczę" tylko tym, które mimo rzadkich karmień mają dużo mleka - ja daję raczej na żądanie i mleka jest dość mało. 3 tygodnie było dobrze - potem przeszłam kolejną chorobę, tym razem z gorączką i coś się stało z mlekiem i do tej pory nie mogę tego unormować...Jeden dzień jest dobrze, drugiego mały nie jest w stanie się najeść...Nie wiem, dlaczego tak się dzieje.Mam nadzieję, ze jakoś to się ureguluje w końcu, bo nie chcę zaniedbywać Marka, jak wróci, a to trudne. Do tego dwa tygodnie temu z dnia na dzień zaczął się jąkać i nie wiadomo, czy to jakiś przejaw zazdrości(ale wtedy był jeszcze u moich rodziców, a ja z Patrykiem sama wróciłam na nowe mieszkanie, żeby układać rzeczy), czy może sprawka jego choroby... Pediatra powiedziała, ze u dwulatka tak się czasem zdarza i samo przechodzi, więc nie należy zwracać na to uwagi. Ale to się łatwo mówi...

    A, no i muszę sie pochwalić, ze w tej chwili ważę 4 kg mniej, niż "na start ciąży". A jeszcze nic nie robię, choć mam zamiar przysiąść na rowerek stacjonarny i moze zacząć jakieś brzuszki. Bo choć w tej ciąży przytyłam mniej niż w poprzedniej i nawet nie dobiłam do tylu kg, co poprzednio (a startowałam z 10kg na plus), to brzuch mam strasznie obwisły - a blizna po cesarce jeszcze bardziej pogłębia ten stan. Tyle choć dobrze, ze przestałam wyglądać, jakby mi zostawili jeszcze jedno dziecko :P

    Pozdrawiam Was wszystkie :*

  11. Witam po długiej przerwie :)
    Wszystkie już rozpakowane?

    Ja jestem teraz sama z Patrykiem w domu, bo Marek zrobił trzecie podejście do tego szpitala w Chorzowie i mąż siedzi tam z nim. Mówię, ze do trzech razy sztuka, ale poważnie, to modlę się, aby tym razem wszystko poszło gładko, bo życie w takiej niepewności jest okropne. Tak że jutro rezonans i jak dobrze pójdzie, to w środę nawet biopsję mu zrobią... Oby jak najszybciej mieć to z głowy.
    Doszedł nam kolejny problem, bo Marek ni stąd ni zowąd zaczął się jąkać - dosłownie z dnia na dzień - dwa tygodnie temu. Lekarka mówi, żeby się tym nie przejmować, bo zdarza si to u dwulatków i samo przechodzi i żeby póki co się tym nie przejmować, tylko najpierw załatwić ten Chorzów, bo może się okazać, ze jest to spowodowane również jego chorobą. Równie dobrze to może być reakcja "zazdrości" na nowego członka rodziny.

    Poza tym u nas w miarę dobrze - mieszka się względnie, choć chciała bym mieć za sobą chociaż cześć remontu, a tu nie wiadomo kiedy się za niego w ogóle weźmiemy, bo i ściany i podłogi są tak krzywe (całe to osiedle tak ma), że wylewki na podłogi to podstawa, a żeby osiągnąć idealne ściany to tylko karton-gips :/
    Z Patrykiem trochę mam przeboje - przez trzy tygodnie karmiłam wyłącznie piersią, było wszystko ok. Potem miałam kolejną chorobę, tym razem z gorączką i po niej mleko gdzieś "uciekło". Mały przestał się najadać. Co gorsze, teraz jem normalnie, dużo piję, dobrze przystawiam do piersi, ale on by najchętniej nie puszczał piersi z ust. Tylko że po jakimś czasie nie idzie go dobudzić i jak tylko odkładam do łóżeczka, to oczy jak 5zł i za jakiś czas płacz. Znowu do cyca - zasypia, odkładam - budzi się. I tak w koło. Z kolei w nocy nie można go czasem dobudzić na karmienie. Nie spodziewałam się trudności z karmieniem, mając na uwadze poprzednie doświadczenia...Czego jak czego, ale karmienie się nie obawiałam. A tu takie rozczarowanie. W jednej piersi mam po 3 godzinach ok 60-80ml...niewiele, jak na chłopaczka, który zjada 120, a jak go najdzie to i 160... Staram się być dobrej myśli, ze jakoś się to unormuje, ale czasem nie mam już siły walczyć...
    Chrzciny planujemy na czerwiec. A Wy juz po? Gdzieś mi sie o oczy obiło kiedyś, że któraś zdaje się wstawiała fotki?
    Pozdrawiam, moze teraz w tym tygodniu zajrzę częściej :)

  12. Serdeczne gratulacje dla nowych mamuś :) - to, co złowiłam, to uaktualniłam na pierwszej stronie. Choć przez to mam teraz mniej czasu na pisanie, a już nie wspomnę o dokładnym przeczytaniu...
    Patryk rośnie zdrowo, choć śpi twardo wtedy kiedy nie trzeba, a jak by mógł, to urzęduje - muszę go budzić na cyca. Poza tym ma trądzik noworodkowy i brzydko mu buziak wygląda.
    Z Markiem gorzej, bo miała już dwa podejścia do szpitala na hematologię - pierwszym razem go odesłali, bo maszyna do rezonansu się zepsuła, teraz był w poniedziałek, to znowu się rozchorował (gorączka, kaszel) i też go odesłali...a my się zamartwiamy, bo już dobrze by było to mieć za sobą i wiedzieć na czym stoimy... Serce mi pękało, jak patrzyłam na te dzieci z gołymi główkami i przeraża mnie fakt, że może to czekać i Marka - OBY NIE!
    No i ja też miałam JUŻ dwa tygodnie spokoju od choroby, więc musiałam się zarazić od Marka i od przedwczorajszego wieczoru mam gorączkę, kaszel, katar i bolące gardło... No i przez to nie mogę sprzątać w naszym mieszkaniu i przedłuża się nasz pobyt kątem u rodziców. Ale już blisko końca. Szkoda tylko, ze pieniądze na remont w części poszły i pójdą na umeblowanie, bo kobitka miała wszystko zostawić, a większość zabrała w końcu...

    Sukcesów cycusiowych tym, które wybrały cycusiową drogę, przespanych nocy, zdrowych dzieciaczków i wiele szczęścia i radości z każdego przypadkowego spojrzenia, uśmiechu.

  13. Witajcie cioteczki :)
    Musiałam zorganizować chwilkę i wpaść na forum, żeby pochwalić się malutkim synkiem (no, w porównaniu do Marka po porodzie, to różnica jest :P). 3550 i 55cm.
    Siedzimy z chłopcami rodzicom moim na głowie, bo wynajmowane mieszkanie już w 99% puste, rzeczy przewiezione na nasze mieszkanie, choć kobitka jeszcze się nie wyprowadziła - jutro ma przyjechać pośrednik, zrobią protokół zdania mieszkania - spiszą liczniki itp i dostanie mąż mój klucze. Tak że jakoś od przyszłego tygodnia idziemy z Patrykiem tam i będziemy "razem" porządkować co trzeba - Marek niestety będzie musiał jeszcze u babciów posiedzieć, bo z dwójką dzieci to ja tam nic nie zrobię...

    Co do porodu. We wtorek rano planowana cesarka - było nas dwie. Ja chciałam pierwsza, współlokatorka druga, ale niestety wyszło odwrotnie. Bałam się jak cholera! Nigdy w życiu nie byłam jeszcze tak przerażona...Ale co śmieszne, z Markiem, wieczorem poprzedzającym zabieg i z rana w dzień cesarki dostałam tabletki uspokajające - tym razem nie było nic i chyba to mnie ścięło.
    Znieczulenie miało być ogólne, bo nie widziałam sensu w kolejnych próbach dziurawienia moich pleców, ale anestezjolog ze względu na moją chorobę powiedziała, ze lepiej dla mnie, jak "rury w gardle nie będę miała, bo po niej to już w ogóle kaszel mnie zamęczy". No i że musimy spróbować. Chwała Bogu, udało się już za drugim razem...
    Sama operacja strasznie stresująca, wstydu narobiłam sobie, bo ogólnie mocno panikowałam...:O Podglądałam trochę w suficie - nie było to wyraźne, ale zawsze coś. Najgorsze, jak mnie musiały tarmosić, bo się Patryk schował wysoko i nie chciał wyjść...ale w końcu zobaczyłam, że w rękach lekarza jest "coś szarego" i pielęgniarka powiedziała, ze już go mają...Ale była chwila ciszy, dostał kilka klapsów w pupę i dopiero zapłakał... Dostałam brudaska do policzka Potem go wytarli i dali mi go jeszcze raz - mogłam go pocałować. Dla tej chwili warto było cierpieć.Dostał 7 pkt - po jednym mniej za oddech, skórę i tętno - bo podobno musieli go podłączyć na chwilkę, ale się unormowało, na szczęście
    Teraz walczymy z cycusiem, żeby mleko płynęło tak, jak należy. Mleko sztuczne kupione, ale na szczęście korzystaliśmy z niego tylko raz i wypił jakieś 60ml, ale to ja już byłam tak wykończona i obolała, ze nie dałam dłużej rady walczyć z nim - Patryk nie odstępował od cyca już kilka godzin... Najgorsze jest to, że w nocy nie budzi się sam a obudzenie go graniczy z cudem - 30-40 min trwa nawet samo budzenie i jeszcze ok 30 min ciumkanie na ciągłym "podtrzymywaniu" (łaskotki, głaskanie policzka, szczypanie uszka), żeby nie spał... Ale damy jakoś radę i dojdziemy do porozumienia ^^
    Wybaczcie mi, ze nie zaglądam częściej i nie będę za często wpadać, ale teraz póki co jestem u rodziców - ale jak wrócimy na swoje, to czasu będzie jeszcze mniej, bo masa roboty a i zmęczenie szybciej przychodzi...
    teraz też idę już spać, bo padam, lada moment trzeba będzie wstać do Patryka...
    Całuję mocno Was wszystkie :*

  14. Witajcie cioteczki :)
    Musiałam zorganizować chwilkę i wpaść na forum, żeby zaktualizować nieco pierwszą stronę no i pochwalić się malutkim synkiem (no, w porównaniu do Marka po porodzie, to różnica jest :P)
    Siedzimy z chłopcami rodzicom moim na głowie, bo wynajmowane mieszkanie już w 99% puste, rzeczy przewiezione na nasze mieszkanie, choć kobitka jeszcze się nie wyprowadziła - jutro ma przyjechać pośrednik, zrobią protokół zdania mieszkania - spiszą liczniki itp i dostanie mąż mój klucze. Tak że jakoś od przyszłego tygodnia idziemy z Patrykiem tam i będziemy "razem" porządkować co trzeba - Marek niestety będzie musiał jeszcze u babciów posiedzieć, bo z dwójką dzieci to ja tam nic nie zrobię...

    Co do porodu. We wtorek rano planowana cesarka - było nas dwie. Ja chciałam pierwsza, współlokatorka druga, ale niestety wyszło odwrotnie. Bałam się jak cholera! Nigdy w życiu nie byłam jeszcze tak przerażona...Ale co śmieszne, z Markiem, wieczorem poprzedzającym zabieg i z rana w dzień cesarki dostałam tabletki uspokajające - tym razem nie było nic i chyba to mnie ścięło.
    Znieczulenie miało być ogólne, bo nie widziałam sensu w kolejnych próbach dziurawienia moich pleców, ale anestezjolog ze względu na moją chorobę powiedziała, ze lepiej dla mnie, jak "rury w gardle nie będę miała, bo po niej to już w ogóle kaszel mnie zamęczy". No i że musimy spróbować. Chwała Bogu, udało się już za drugim razem...
    Sama operacja strasznie stresująca, wstydu narobiłam sobie, bo ogólnie mocno panikowałam...:O Podglądałam trochę w suficie - nie było to wyraźne, ale zawsze coś. Najgorsze, jak mnie musiały tarmosić, bo się Patryk schował wysoko i nie chciał wyjść...ale w końcu zobaczyłam, że w rękach lekarza jest "coś szarego" i pielęgniarka powiedziała, ze już go mają...Ale była chwila ciszy, dostał kilka klapsów w pupę i dopiero zapłakał... Dostałam brudaska do policzka :D Potem go wytarli i dali mi go jeszcze raz - mogłam go pocałować. Dla tej chwili warto było cierpieć :D
    Teraz walczymy z cycusiem, żeby mleko płynęło tak, jak należy. Mleko sztuczne kupione, ale na szczęście korzystaliśmy z niego tylko raz i wypił jakieś 60ml, ale to ja już byłam tak wykończona i obolała, ze nie dałam dłużej rady walczyć z nim - Patryk nie odstępował od cyca już kilka godzin... Najgorsze jest to, że w nocy nie budzi się sam a obudzenie go graniczy z cudem - 30-40 min trwa nawet samo budzenie i jeszcze ok 30 min ciumkanie na ciągłym "podtrzymywaniu" (łaskotki, głaskanie policzka, szczypanie uszka), żeby nie spał... Ale damy jakoś radę i dojdziemy do porozumienia ^^
    Wybaczcie mi, ze nie zaglądam częściej i nie będę za często wpadać, ale teraz póki co jestem u rodziców - ale jak wrócimy na swoje, to czasu będzie jeszcze mniej, bo masa roboty a i zmęczenie szybciej przychodzi...
    teraz też idę już spać, bo padam, lada moment trzeba będzie wstać do Patryka...
    Całuję mocno Was wszystkie :*

    ps. kogo pominęłam na pierwszej stronie? Proszę o napisanie pw do mnie, bo pewnie zanim wejdę znowu, to dużo naskrobiecie :P To, co mi spadło w ko - naniosłam poprawki :)

  15. Witam Was :)

    Wpadłam tylko przed porodem się zameldować - jutro idę do szpitala i we wtorek powinna być cesarka - POWINNA, bo znowu bierze mnie choroba jakaś (no ręce opadają - od grudnia to już będzie piąta, z czego dwie ostatnie to zapalenie oskrzeli...). Nie wiem, co mi powiedzą na ten temat...

    W sobotę będzie też przeprowadzka - formalności załatwione, ok wtorku powinny przyjść pieniądze, ale wcześniej mąż nie da rady, bo nie może wziąć urlopu, choć kobitka powiedziała, ze ona może mieszkanie nam zdać już teraz w poniedziałek.

    Marek też idzie w środę do szpitala...:( Niestety, zapowiadało się dobrze z tym guzkiem z tyłu jego głowy (co jechaliśmy do hematologa do Chorzowa), ale okazało się, ze to jednak nie węzeł chłonny, ale coś od kości i teraz musi iść do szpitala na badania - rezonans, tomografia i takie tam, a nawet jak okaże się konieczne - biopsję. Podejrzenia nie są wesołe, ale mam nadzieję, że te najgorsze zostaną wykluczone... Moja mama będzie tam z nim siedzieć...

    Mówię Wam, porobiło się strasznie - nagromadziło się tego trochę i wszystko wyszło w jednym czasie... Boję się, żeby mnie to wszystko nie wprowadziło w kolejną poporodową depresję, ale łatwo jest powiedzieć "nie martw się", kiedy dookoła tyle zmartwień... Nie będę już biadolić.

    Zauważyłam, ze Misia i Tinka się "rozsypały" - GRATULACJE!! :D Ktoś planuje szybko dołączyć do nich, albo ktoś jeszcze tuli swojego maluszka, o czym nie wiem? :)
    Dziewczynki, szybkich porodów Wam życzę i oby wszystko dobrze się poukładało - ja jak wyjdę ze szpitala, to się też zamelduję, bo z pewnością zaraz po wyjściu nie wezmę się za robotę na nowym mieszkaniu, bo nie dam fizycznie rady jeszcze... Więc odpoczywając zaglądnę tu ;)
    Pozdrawiam Was gorąco!

  16. Witajcie kochane :)
    Wow, nie sądziłam, że mogę tyle się obejść bez komputera, hehehe :D

    Byłam wczoraj u ginekologa. Patryk waży już 3450 i nie ma najmniejszych wątpliwości, ze to chłopiec - lekarka nawet się śmiała, bo chciała mu nóżkę zmierzyć, a on jej cały czas klejnoty pokazywał xD Bezwstydnik mały hihihi :D
    Miałam nadzieję na cesarkę już 27 lutego, ale lekarka stwierdziła, ze warto poczekać jeszcze tydzień i dała skierowanie na 5 marca do szpitala i 6 będzie operacja.
    Mieszkaniowe sprawy przeciągają się w nieskończoność, ale już widać ich zakończenie w oddali... Jeszcze w tym tygodniu powinniśmy zakończyć formalności i w przyszłym dostać pieniądze i klucze od właścicielki.
    Materiały już upatrzone mamy w sklepie i jak dobrze pójdzie to jeszcze będę przy ich kupnie :) (bo zrobiliśmy z mężem szczegółową listę, żeby sam dał radę zamówić wszystko).
    Czuję się nie najlepiej. Miałam wtedy drugie zapalenie oskrzeli - byłam na konsultacji u pulmonologa i z badań krwi wynika, ze mogę być alergikiem/astmatykiem. Biorę Pulmicort (coś jak inhalatorek, tylko ze w środku jest proszek, którym muszę się zaciągnąć) i w maju mam iść na kontrolę, czy podwyższone parametry były wynikiem ciąży, czy faktycznie coś grubszego we mnie "zamieszkało".
    Dziś muszę jechać też do zakładu pracy po pieczątkę do wniosku przedszkolnego dla Marka. Sprawa też może być trudna, bo do 16 marca są zapisy, a nie wiem czy do tego czasu będzie możliwość zameldowania tam Marka(na nowym mieszkaniu) no i posiadania "pisemnego dowodu" na to, ze on będzie tu mieszkał. Będziemy musieli jakieś sprostowania pisać jak by co, bo w sekretariacie kobitka tłumaczyła, ze oni biorą dzieci z najbliższego otoczenia przedszkola, a póki co on teraz jest zameldowany u rodziców - kawał drogi od nich...
    Pakowania będzie ciąg dalszy, bo miałam tydzień przerwy - wzięłam Marka od rodziców i sobie troszkę razem poleniuchowaliśmy ^^ Teraz czas się wziąć do roboty znowu, ale wpadnę może jeszcze Was odwiedzić :)

    Pozdrowienia i buziaki dla wszystkich :*

    Gratulacje dla Karolinki - lutowej marcówki (bo coś mi w oko wpadło, że się rozsypała dziewczyna :P) :D Ma ktoś jakieś bardziej szczegółowe wieści?;) A może ktoś jeszcze pod moją nieobecność się rozpakował?

  17. Witajcie kochane :)
    Wow, nie sądziłam, że mogę tyle się obejść bez komputera, hehehe :D

    Byłam wczoraj u ginekologa. Patryk waży już 3450 i nie ma najmniejszych wątpliwości, ze to chłopiec - lekarka nawet się śmiała, bo chciała mu nóżkę zmierzyć, a on jej cały czas klejnoty pokazywał xD Bezwstydnik mały hihihi :D
    Miałam nadzieję na cesarkę już 27 lutego, ale lekarka stwierdziła, ze warto poczekać jeszcze tydzień i dała skierowanie na 5 marca do szpitala i 6 będzie operacja.
    Co do mojej wagi, to nie wiem, co o tym myśleć - moja waga stoi w miejscu od dwóch miesięcy - jest sprawna, bo mąż w przeciwieństwie do mnie zaobserwował na sobie zmiany w tym czasie, co waga również pokazała - a ja wg niej nic nie przybrałam. Położna (ona jest trochę dziwna i zakręcona jak paczka gwoździ, ale to inna bajka) dodała mi ostatnio 5 kg... Aż pisnęłam "ILE????" I tłumaczę jej, ze niemożliwe, żebym tyle przybrała przez 3 tygodnie. Weszła na wagę i mówi "Faktycznie, źle ustawiona" i jak przestawiła, to się wszystko wyjaśniło...:P Ale i tak wg karty ciąży przytyłam 10kg, wg moich domowych zapisków 7,5...
    Mieszkaniowe sprawy przeciągają się w nieskończoność, ale już widać ich zakończenie w oddali... Jeszcze w tym tygodniu powinniśmy zakończyć formalności i w przyszłym dostać pieniądze i klucze od właścicielki.
    Materiały już upatrzone mamy w sklepie i jak dobrze pójdzie to jeszcze będę przy ich kupnie :) (bo zrobiliśmy z mężem szczegółową listę, żeby sam dał radę zamówić wszystko).
    Czuję się nie najlepiej. Miałam wtedy drugie zapalenie oskrzeli - byłam na konsultacji u pulmonologa i z badań krwi wynika, ze mogę być alergikiem/astmatykiem. Biorę Pulmicort (coś jak inhalatorek, tylko ze w środku jest proszek, którym muszę się zaciągnąć) i w maju mam iść na kontrolę, czy podwyższone parametry były wynikiem ciąży, czy faktycznie coś grubszego we mnie "zamieszkało".
    Dziś muszę jechać też do zakładu pracy po pieczątkę do wniosku przedszkolnego dla Marka. Sprawa też może być trudna, bo do 16 marca są zapisy, a nie wiem czy do tego czasu będzie możliwość zameldowania tam Marka(na nowym mieszkaniu) no i posiadania "pisemnego dowodu" na to, ze on będzie tu mieszkał. Będziemy musieli jakieś sprostowania pisać jak by co, bo w sekretariacie kobitka tłumaczyła, ze oni biorą dzieci z najbliższego otoczenia przedszkola, a póki co on teraz jest zameldowany u rodziców - kawał drogi od nich...
    Pakowania będzie ciąg dalszy, bo miałam tydzień przerwy - wzięłam Marka od rodziców i sobie troszkę razem poleniuchowaliśmy ^^ Teraz czas się wziąć do roboty znowu, ale wpadnę może jeszcze Was odwiedzić :)

    Pozdrowienia i buziaki dla wszystkich :*

  18. Witajcie.
    Ja tylko oznajmić, ze nie będę się pojawiać na forum prawdopodobnie już do porodu i najwcześniej zamelduję o narodzinach i później dopiero na nowym mieszkaniu, kiedy wszystko się jakoś uspokoi.
    Tydzień "odpoczęłam" od choroby i znowu jestem chora - mam nadzieję, że teraz przejdzie samo i nie rozwinie się na oskrzela albo gorzej - katar niesamowity, kaszel i jeszcze gardło do tego :( Czuję się fatalnie ;(
    Do tego zaczęłam się pakować już, bo z moim samopoczuciem (również ciążowym - niesamowicie dokuczająca wątroba) nie zrobię tego później szybciutko i warto robić to stopniowo. Podobno do końca lutego mamy już mieć mieszkanie na własność.
    Tak ze nie mam ani czasu ani siły na forum - mam nadzieję, że to zrozumiecie i nie będziecie złe.
    Trzymajcie się ;)

  19. Witajcie.
    Ja tylko oznajmić, ze nie będę się pojawiać na forum prawdopodobnie już do porodu i najwcześniej zamelduję o narodzinach i później dopiero na nowym mieszkaniu, kiedy wszystko się jakoś uspokoi.
    Tydzień "odpoczęłam" od choroby i znowu jestem chora - mam nadzieję, że teraz przejdzie samo i nie rozwinie się na oskrzela albo gorzej - katar niesamowity, kaszel i jeszcze gardło do tego :( Czuję się fatalnie ;(
    Do tego zaczęłam się pakować już, bo z moim samopoczuciem (również ciążowym - niesamowicie dokuczająca wątroba) nie zrobię tego później szybciutko i warto robić to stopniowo. Podobno do końca lutego mamy już mieć mieszkanie na własność.
    Tak ze nie mam ani czasu ani siły na forum - mam nadzieję, że to zrozumiecie i nie będziecie złe. Gdyby ktoś się rozpakował, albo wyszły jakieś zmiany które warto odnotować na pierwszej stronie, to bardzo proszę o kontakt na maila: krolik_666@tlen.pl bądź na pw (jak znajdę chwilę, to wpadnę i poprawię)
    Pozdrawiam Was wszystkie i życzę spokoju na końcówce ciąży oraz szybkich i mało bolących porodów oraz żeby Wasze pociechy były zdrowe!
    Trzymajcie się ;)

  20. Fiołek, z prezentem na urodziny to akurat u7 nas może być, bo mąż ma urodziny 7 marca ^^ Tylko ja mu mówię, że jak by on się czuł na miejscu dziecka, które ma urodziny w ten sam dzień co rodzic? Taka siara, taki przypał! Hehe :D Mój pierwszy syn też miał być prezentem urodzinowym, ale moim z kolei - termin z miesiączki miałam na 17 października, a pierwsze usg wskazywało na 11 (moja mama miała termin na 11.10 ze mną :P) Ale Markowi się nie spieszyło i właśnie przez cc wyjęli go dopiero 26 października - nawet się nie załapał na mój znak zodiaku :P
    Śmiejemy się z mężem, ze jak będę mogła wybierać dzień cc (bo nie wiem, czy w naszym szpitalu planowanych cesarek nie robią TYLKO w poniedziałki), to sobie wybiorę 29 luty :D Fajny i kłopotliwy zarazem termin :)Taki rzadko spotykany - ciekawe, czy by znienawidził matki za to, że tak późno "dorośnie" Hehe :D

    Fiołek, szkoda, ze daleko od nas mieszkacie, bo bym miała "romans" do Twojego męża. Szukamy wykonawcy szafy wnękowej na nowe mieszkanie i mamy nie lada problem, żeby znaleźć coś gdzie cena idzie w parze z jakością (bo nie zawsze drogie znaczy dobre - często płacimy tylko za firmę).
    Jaki masz problem z suwaczkiem? Moze pomogę?:)

    Misia, ubranka jakieś na Allegro brałaś? Ja kupowałam kosmetyki i jestem zadowolona cenowo - taniej niż w sklepie, nawet po doliczeniu przesyłki i do tego nie musiałam nic nosić, bo przyszło kurierem hahaha :D

    Znikam spać - pobudka o 5 rano mnie czeka i hematolog w Chorzowie z Markiem....:/

    Kolorowych snów ;)

  21. No z Hipkiem mamy kontakt mailowy, ale ja dość długo nie siadałam do kompa na więcej jak 3-5min... Nic nie pisałam, ona tez nic nie napisała. A termin to chyba na 19 miała, ale skoro cc przed terminem jeszcze robią... No cóż, czekamy na wieści...

    Bożena, współczuję, bo rozumiem :) Co do obniżającego się brzucha, to wiesz, co mi położne powiedziały, jak ja byłam na badaniu ginekologicznym (co mnie z izby przyjęć skierowały na konsultację i ktg)? Że podobno pod koniec ciąży(nie przed samym porodem, ale w okolicach właśnie 8 miesiąca) brzuch się obniża na jakiś czas i zaraz później "wraca na miejsce". Nigdy przedtem o tym nie słyszałam, byłam zdziwiona i sceptyczna, bo miałam wrażenie, ze chcą mnie tylko pocieszyć. A może to jest prawda? Ja poznałam obniżanie się po uldze na wątrobie - męczył mnie kaszel, brzuch mi chciało rozerwać, ale mogłam siedzieć normalnie i nie było ucisku. Trwało to jakieś 4-5dni. Mama wizualnie zobaczyła zmianę. Ale teraz jest już "ok" - tzn boli wątroba, a jak boli, to znaczy że brzuch wysoko nadal :P

    Sama się sobie dziwię, ale zaraz czas kłaść się spać, bo muszę wstać o 5 - jedziemy do hematologa z Markiem jutro i autobus mamy już po 6 rano (po 8 będziemy na miejscu). Mam nadzieję, ze wyjaśni w jakiś sensowny sposób co jest powodem tego powiększonego węzła chłonnego z tyłu głowy (ma taki od urodzenia, lekarka była spokojna, ze czasem tak się zdarza, a potem się wchłania - ale on nie maleje, nei rośnie - i dla swiętego spokoju dała skierowanie, niech specjalista powie, co z tym robić i czy jest powód do zmartwień).

    Więc dobranoc ;*

×
×
  • Dodaj nową pozycję...