Skocz do zawartości
Forum

Konkurs "Dzieciozmagania"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

Sobota, 7 lutego 2015r.
Dziś weekendowy dzień, niby dzień jak co dzień, tylko z taką różnicą, że od rana rodzinka była w komplecie, bo tatuś nie poszedł do pracy. Zaczął się od pobudki przez najmłodszego synka, było przewijanie, karmienie, ubieranie starszego synka, wspólne śniadanie, sprzątanie, wyjazd na zakupy, wspólny obiad, krótki spacer, zabawy w domu, kolacja i kąpiel. Około 20.30 dzieci już spały, maluszek pewnie jeszcze obudzi się do karmienia. Teraz mogę odetchnąć trochę, skupić myśli i część z nich przelać tutaj, bo jak pojawiły się dzieci to wraz z nimi morze obaw, mnóstwo pytań i wątpliwości związanych z wychowaniem. Wszystko dlatego, bo razem z mężem chcemy być najlepszymi rodzicami dla swoich dzieci i jesteśmy odpowiedzialni za ich kształtowanie, przyszłe losy i życie. Chcielibyśmy mieć wiedzę na temat tego, co w danym wieku powinni umieć?, jak mamy stymulować ich rozwój i czy w ogóle jest on prawidłowy?, jak wychowywać? To wcale nie jest taka prosta sprawa jakby mogło się na pozór wydawać. To trudna sztuka wychować je na zaradnych, odpowiedzialnych i pracowitych ludzi. A to od nas się właśnie zaczyna, już widzę po starszym synku jak nas naśladuje, zaczyna mówić naszymi słowami, testuje granice, wymusza, bawi się w "małą dzidzię", bo niedawno urodził się jego braciszek, który właśnie teraz ząbkuje i przechodzi różne szczepienia - jak rozwiązywać takie problemy? Chcielibyśmy aktywnie i mądrze ich wspierać, żeby nie mięli trudności w kształceniu i zdobywaniu zawodu. Wszystko musimy tak poukładać, żeby nie było między nimi zaciętej rywalizacji w przyszłości. Wkrótce też czeka mnie powrót do pracy i tu nasuwają mi się kolejne pytania, jak mam przygotować dziecko do żłobka?, do przedszkola?. Oprócz tego codziennie szukamy kreatywnych i ciekawych pomysłów na zabawy z nimi. Czytamy z mężem dużo na ten temat i wiem, że nie należy trzymać się też reguł twardo, bo każde dziecko jest inne i rozwija się w swoim tempie, ale każde wskazówki i praktyczne rady dotyczące odpowiedzialnego wychowania i postępowania są dla nas cenne. Takimi rozmyśleniami kończę moje rozważania na temat obaw związanych z wychowywaniem dziecka. Myślę że jestem wystarczająco dobrym rodzicem a przynajmniej mocno staram się :) ...
Dobranoc dzienniku!

Odnośnik do komentarza

Jak każda matka chciałabym jak najlepiej dla mojego dziecka, no cóż, ale świat jest prawdziwy , a czasem nawet okrutny. Moimi największymi obawami związanymi z wychowaniem dziecka jest to czy zostanie w przyszłości dobrym człowiekiem, zyczliwym, gotowym pomagać innym. Czy nie popadnie w nieodpowiednie towarzystwo. Czy skończy dobrą szkołę. Bardzo dużo takiego typu pytań nasuwa mi się na myśl. Mam nadzieje, że moje dziecko wyrośnie na mądrego i odpowiedzialnego człowieka i będzie zawsze podejmowało jak najlepsze dla niego decyzje, choć wiem, że nie będą należały do najprostszych.

Odnośnik do komentarza

Odkąd urodziłam córkę, wszyscy powtarzają mi, że my to teraz mamy łatwiej. Są pieluchy, leżaczki, karuzelki...kiedyś to nic nie było, mówią. A i owszem. Na co ja zawsze odpowiadam, że WYCHOWAWCZO MAMY TRUDNIEJ. Każdy, również i ja, chciałabym dobrze wychować dziecko. Przede wszystkim na dobrą i wrażliwą osobę, ale też samodzielną i zaradną w życiu.
Tylko jak to zrobić, gdy dziecięce półki uginają się od zabawek, a im ciągle mało, mają telefony i tablety i trzeba je wyganiać na dwór, żeby pograły w piłkę. Są pod ogromnym wpływem reklam, gier komputerowych i internetu i żyją w nierealnym świecie. Zabronić wszystkiego? To niemożliwe, przecież nie zrobię z córki "odludka". Ale jak znaleźć złoty środek, żeby potrafiła cieszyć się również ze zwykłego spaceru po lesie i zabawy w berka, żeby potrafiła rozmawiać twarzą w twarz, a nie za pomocą sms-ów?
A czego boję się najbardziej? Że nie będzie się szanować. Przeraża mnie to, że coraz młodsze dziewczyny "obnażają" się w internecie, a życiowym celem jest podobanie się za wszelką cenę. Często robią to tylko po to by przypodobać się innym.
Chciałabym, żeby wiedziała, że liczy się to co w głowie i w sercu, a nie wygląd zewnętrzny i liczba like-ów na facebooku.

Odnośnik do komentarza

Gdy moje dzieci były małe, mieliśmy pewną zabawę.
Dawałem każdemu patyk.
Jeden dla każdego.
I mówiłem: „Złamcie je”.
Oczywiście oni to robili, to było łatwe.
Wtedy mówiłem: „Złączcie patyki razem i spróbujcie złamać je teraz”.
Nie potrafili.
Wtedy mówiłem: „To właśnie jest rodzina” - to słowa reż. Davida Lyncha i uważam je za bardzo swoje. Każdego dnia doceniam, że mogę mieć rodzinę. Męża i córkę... że mogę spojrzeć w ich ukochane oczy i być sobą. I wokół bycia sobą krążą moje nadzieje wychowawcze :-). Chcę przekazać córce, by nigdy nie rezygnowała ze swoich marzeń i wierzyła w siebie i swoje możliwości. By potrafiła zamienić „nie potrafię, nie umiem, mam obawy” na „potrafię, mogę, spróbuję”!
Chciałabym uczyć siebie oraz swoje dziecko nie tylko tego, jak żyć, ale też jak żyć szczęśliwie. I również tego, żeby nie czekać na cud, bo nic samo się nie wydarzy.
I sobie w tym wychowaniu życzę, by nie starać się być dobrym we wszystkim i nie oczekiwać tego od swojego dziecka. To zawsze prowadzi do przeciętności.
A przecież w życiu chodzi o to, by być kimś, czyli by być sobą!

Odnośnik do komentarza

Wiele obaw wychowawczych w mojej głowie się rodzi,
boje się o moje dziecko: czy to nie o to chodzi?
Myślę i myślę czy dobrze postępuje
i czy w dobrym kierunku mojego synka wychowuję.

A oto moje największe wychowawcze obawy:
1. Czy nie jestem mamą nadmiernie wymagającą?
2. Dokąd można stawiać dziecku granice?
3. Skąd mam mieć pewność, że moje dziecko mnie rozumie?
4. Jak mam mówić, aby moje dziecko mnie słuchało?
5. A co z systemem kar i nagród? Czy to dobrze, że stosuję zarówno nagrody jak i kary?
6. Jak nauczyć synka samodzielności?
7. Jak zareaguje on w przyszłości na młodsze rodzeństwo?
8. Jak będzie wyglądać jego pierwszy dzień w przedszkolu/szkole?
9. Jak mam zbudować w sobie autorytet do naśladowania?
10. Czy kilka minut dziennie przed TV nie sprawia mojemu dziecku krzywdy?
11. Czy okazuję mojemu dziecku wystarczająco dużo miłości?
12. Czy mojego synka będzie dotyczyć problem agresywnego zachowania, nieśmiałości a może ADHD?
13. Czy nie za mało czasu poświęcam na zabawę z dzieckiem?
14. Jak mam stworzyć bezpieczne środowisko sprzyjające rozwojowi mojego maluszka?
15. Czy będzie on potrafił poradzić sobie z trudnymi emocjami?
16. Czy odnajdzie się w swojej grupie rówieśniczej?

Mogę wymieniać i wymieniać...

A więc czy po prostu nie jestem przewrażliwioną mamuską na punkcie wychowania swojego dziecka?

Odnośnik do komentarza

Jakie są Twoje największe obawy związane z wychowywaniem dziecka?

Mój zegar biologiczny odezwał się jakiś czas temu. Chcę być najlepszą mamą na świecie, w związku z czym, zaczęłam uważniej przyglądać się temu, jak inne mamy radzą sobie z trudem wychowawczym. Do tej pory najbardziej uderzyło mnie zachowanie mojej kuzynki, która ma dwójkę wspaniałych dzieci: starszą - córkę i młodszego syna. Muszę przyznać, że oba szkraby są bardzo dobrze wychowane, jednak bardzo mocno razi mnie fakt, że mama faworyzuje syna i odtrąca córkę. Jako przyszła mama boję się więc, że będę "mocniej" kochać jedno dziecko od drugiego i nieświadomie je krzywdzić.

Kolejne obawy wynikają natomiast z przemyśleń na temat własnego dzieciństwa. A co jeśli:
1) nie będę mamą z moich marzeń - najlepszą przyjaciółką, a nie osobą, która tylko karze i rozkazuje,
2) będę wyśmiewać pozornie błahe problemy mojego dziecka, podczas gdy dla niego będą one nie do rozwiązania,
3) będę za mało czasu spędzać razem z moim Maleństwem, co z czasem może skutkować szukaniem przez nie akceptacji u obcych ludzi,
4) czy będę potrafić bawić się z własnym dzieckiem?

Oczywiście przerażają mnie również problemy dnia codziennego:
1) czy będzie mnie stać na utrzymanie Brzdąca,
2) czy będziemy mieli swój własny kąt,
3) kiedy wrócić do pracy, żeby nie stracić najważniejszych chwil z życia mojego dziecka, jednocześnie potrzebując zarobić na nasze utrzymanie?

Lista moich obaw wychowawczych jest naprawdę długa i zapewne wraz z wiekiem dziecka mogłabym ją poszerzać o kolejne punkty . Wiem jednak, że będę starać się nie popełniać błędów wychowawczych innych mam.

Odnośnik do komentarza

Zawsze obawiałam się tego, że moje dziecko będzie "rozpuszczone jak dziadowski bicz":)
A to dlatego, że z charakteru jestem bardzo łagodna i raczej nie potrafię być twarda i stanowcza, szczególnie w odniesieniu do ślicznego, kochanego maluszka - jego słodka minka, usteczka ściągnięte w "podkówkę", szklane, błyszczące oczęta - bez wątpienia skruszą moje serce i dziecko wymusi na mnie, co tylko zechce.
A dobrze wiem, że aby dziecko było szczęśliwe, powinno mieć wyznaczone granice, powinno przestrzegać ustalonych zasad i obowiązujących reguł, powinno ponosić konsekwencję swoich czynów, bo to wszystko daje mu poczucie bezpieczeństwa oraz uczy szacunku dla innych.
Cały czas miałam wątpliwości czy nie będę wobec dziecka zbyt uległa i bezradna - czy będę spełniała wszelkie jego zachcianki i zrezygnuję z wszelkich wymagań jakie powinny być mu stawiane?
Chciałam, żeby życie dla mojego Skarba było łatwe i przyjemne, dlatego bałam się, że nie będę potrafiła mu niczego zabraniać, że zabraknie mi konsekwencji w działaniu, że nie będę w stanie skrytykować mojego dziecka, a przecież konstruktywna i właściwa krytyka jest potrzebna każdemu człowiekowi. Jest ona bowiem informacją i wskazówką o tym, co należy zrobić, aby naprawić lub zmienić zachowanie budzące zastrzeżenia.
Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli nie będę stanowcza, konkretna i konsekwentna w odniesieniu do dziecka, to wyrządzę mu krzywdę i sprawię, że będzie miało kłopoty w wielu społecznych sytuacjach i interakcjach z rówieśnikami. Ponadto z pewnością nie będę dla niego autorytetem i nie będzie mnie szanowało.
Stanie się samolubne, nieposłuszne, nie będzie umiało przestrzegać obowiązujących w grupie zasad, będzie robiła co chce i wykazywało się postawą roszczeniową.
Tego właśnie najbardziej się bałam, kiedy myślałam o wychowywaniu dziecka. Że po prostu nie dam rady go okiełznać, opanować, nauczyć przestrzegania pewnych reguł oraz posłuszeństwa.
Że przez moją uległość, wychowam małego terrorystę, którego będę zakładnikiem;)
Ale w rzeczywistości okazałam się twardsza niż myślałam - dużo nauczyłam się w "Szkole dla rodziców". Pracuję nad sobą, cały czas się doskonalę i uczę jak być dobrą mamą i jak wychować szczęśliwe, radosne, otwarte, pewne siebie, prawdomówne i wartościowe dziecko.
Wiadomo, że nie jestem idealna - nikt nie jest.
I nikt nigdy nie będzie doskonałym rodzicem, bo nie ma doskonałych ludzi, każdy popełnia błędy.

Odnośnik do komentarza

Jednego malucha już mam. Za chwilę będzie następny. A ja już wszystko zapomniałam! Jak to było? Jak się pielęgnowało, od kiedy czytać, od kiedy uczyć nocnikowania, jak z zasypianiem, jak z wprowadzaniem posiłków iiii zasadami dobrego wychowania przy stole? Pytań tych mogłabym zadawać w nieskończoność. Z jednej strony intuicyjnie wiem. Czuję, kocham, pragnę jak najlepiej. Z drugiej strony, co na to świat psychologii i doświadczenia innych? Ważne żeby kierować się sercem, dobrem. Bo przecież miłość zwycięża wszystko! Nawet wszystkie trudności związane z wychowywaniem naszych pociech. Wyznaję zasadę, że jesli masz serce na dłoni dla swoich dzieci, to one odpłacą się tym samym. A że lubię czytać, dokształcać się w tym temacie, dowiadywać nowych rzeczy, kolejna pozycja związana z moimi maluchami, byłaby miłą nagrodą w całym tym trudzie.

Odnośnik do komentarza

Jestem mamą 3 latka i jak każda mama, mam swoje obawy związane z wychowywaniem naszego synusia. Jest on na razie jedynakiem i moja najczęstsza obawa dotyczy właśnie tego, czy nie wyrośnie na małego egoistę oraz czy poradzi sobie w dorosłym życiu w tym naszym świecie pełnym niesprawiedliwości i ciągłego biegu za czymś. Chciałabym go wychować na mądrego, dobrego człowieka, szanującego siebie i innych oraz umiejącego rozwiązywać problemy, a przy tym, żeby znał swój kodeks moralny. Ponadto boję się, że jestem zbyt pobłażliwa dla syna, czy nie za często wyręczam go oraz czy nie mam za dużych wymagań wobec niego wywołując presję. Obaw związanych z wychowywaniem dzieci jest sporo można wyliczać i wyliczać, a ciągle będą pojawiały się nowe. Związane z okresem dzieciństwa, młodzieżowym i dorosłym.

Odnośnik do komentarza

Moje największe obawy? Że jestem za pobłażliwa lub za surowa, jest mnie za mało w domu lub za dużo, zbyt mało przytulam, lub jestem zaborcza, pozwalam na podejmowanie ryzykownych decyzji a może jestem zbyt opiekuńcza? I tak już przez prawie 5 lat, a za niedługo czeka mnie wszystko od początku, i już wiem - te obawy będą mi towarzyszyć już do końca życia. Bo one wszystkie sprowadzają się do jednego zasadniczego pytania - czy ja jestem dobrą matką?

Odnośnik do komentarza

Oj obaw mamy co nie miara! Końcówka już blisko i z każdym dniem więcej obaw... Pierwszy problem to jak ja sobie poradzę z taką kruchą istotką jeszcze w szpitalu?

Ubieranie
jak ubrać body przez głowę? a te malutkie rączki? a skąd będę wiedzieć czy jej wygodnie? a kiedy zmienić pieluchę? a damy radę z tetrą czy zrejterujemy i przejdziemy na jednorazówki?

Jedzenie
Będę umiała karmić piersią? tak tak wiem każdy mówi, że to instynkt ale w końcu nie każdemu się udaje?

Kąpiel
Matko takie maleństwo i woda! a jak nie będzie lubiła mycia? będzie się bała i płakała co ja zrobię? a jak męża w pobliżu nie będzie? a ta wiotka główeczke?

Kosmetyki
Hmm a skąd będę wiedzieć czy wysypka to od proszku, kremu czy jedzenia? A jak wysuszę jej skórę i będzie cierpieć? W końcu dla Hani chce jak najlepiej!

Spanie
a jak przestanie oddychać? albo będzie jej za zimno/ za ciepło?

Płacz
a jak nie rozpoznam czego jej trzeba? jedzenia, przebrania a może bliskości?

A to dopiero obawy pierwszych dni..

A co będzie potem? Siadanie, chodzenie, mówienie, nocnik...okres dojrzewania, studia, ślub..!!! AAA oszaleję z tych obaw ;(

Po 3 głębokich oddechach i policzeniu do 100 myślę sobie - nie ja pierwsza nie ostatnia! Jakoś damy radę tylko tak bardzo kocham tą moją kruszynkę i chcę jej już teraz nieba przychylić i wszelkie pyłki spod nóg zetrzeć... tylko czy to dobre wychowanie? a może trzeba odpuścić? żebym nie była nad opiekuńcza i nauczyła ją decydować za siebie? w końcu podejmowanie decyzji też jest ważne...A jakie wartości uda nam się jej wpoić? I znowu całą masa wątpliwości - ale to się chyba nazywa MATCZYNA MIŁOŚĆ!

Odnośnik do komentarza

Obserwując parę lat temu bezsilnych rodziców w centrach handlowych, parkach, sklepach ze zdziwieniem i niedowierzaniem zastanawiałam się, jak można w taki sposób funkcjonować.
Jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży kupiłam najlepsze podręczniki- jak przetrwać ciążę, jak postępować z noworodkami, jak karmić po odstawieniu od piersi, jak wychowywać dzieci.
Obawy zaczęły pojawiać się, już w pierwszej dobie po urodzeniu. Córka, powinna przecież inaczej reagować na przyśpiewki i czuły dotyk. Przecież w książce było jednoznacznie napisane, że to pomoże dziecku usnąć.
Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że nabyta wiedza i wyczerpująca lektura to tylko teoria, która być może dotyczy większości dzieci. Tak jak reguły matematyczne mają swoje wyjątki, tak i moja córka najprawdopodobniej postanowiła, że zrobi z siebie wyjątek.

Postanowiłam, że książki lądują w kącie, a im mniej obaw mam tym mniej się martwię. Im mniej się martwię, tym bardziej jestem szczęśliwa- a to z kolei odbija się i na moim dziecku i na mnie.
Jesteśmy szczęśliwe! I nic tego nie zmieni :)

Odnośnik do komentarza

Wychowuję swojego synka na dobrego człowieka. Rośnie i rozwija się w kulturalnej, kochającej się rodzinie. Jesteśmy wobec siebie życzliwi, przyjaźni i pomocni. Pokazujemy Filipowi, że warto tak żyć, bo przynosi to mnóstwo korzyści. Respektujemy ogólnie przyjęte w świecie zasady i normy. Myślę, że nie muszę się obawiać iż wychowuję go źle. Jednakże jest rzecz, której bardzo się boję. Mój wychowawczy strach skupiony jest na czynnikach zewnętrznych. Filip kiedyś będzie musiał iść do szkoły. Paraliżuje mnie myśl, że gdy zobaczy inne środowisko to będzie chciał zmienić swój system wartości. Boje się, że może mu się spodobać osiąganie sukcesów kosztem innych lub zdobywanie popularności poprzez łamanie zasad, które teraz mu wpajamy. Liczę na to, że skończy się jedynie na strachu...

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Pewnie nie będę oryginalna w tym, co napiszę, ale najkrócej rzecz ujmując, moje obawy dotyczą faktu, aby Nasza mała Zuzia wyrosła na szczęśliwego,uczciwego i inteligentnego człowieka:) To wydaje się być marzeniem każdego z nas- rodziców, opiekunów czy dziadków- takie proste, a zarazem takie trudne. Szczególnie dla takich jak ja, zfrustrowanych, niewyspanych rodziców, którzy swój cud przeżywają po raz pierwszy...ale od czego jest Kaz i jej Edzio:)- Oboje pomogli mi przetrwać ciążę, rozwiewając wątpliwości i śmiesząc do łez, więc i dalsza droga rokuje pewne nadzieje...;)
Pozdrawiamy
Dzielna Mama i Wyrozumiała Córcia:)

Odnośnik do komentarza

Dobre pytanie! Bardzo długo staraliśmy się z mężem o potomstwo mimo młodego wieku. Strach i obawy o córkę towarzyszyły mi całą ciąże. Po pierwsze aby donosić maleństwo,a po drugie żeby było zdrowe. Udało się! stał się cud!. Nasza córcia i jest na świecie i ma "już" :) pół roku. A moje obawy z dnia na dzień mnie wręcz paraliżują- tak bardzo ją kocham i boję się o nią. Zanim zostałam mamą nie rozumiałam zatroskanych koleżanek dmuchających na własne pociechy oh ah żeby tylko nic się nie stało itp/. Teraz już wiem co to znaczy i zrozumiałam i Ja. Zostałam rodzicem, a świat jest niebezpiecznym miejscem dla malutkiego dziecka, lecz nie mogę pozwolić aby ta myśl zaprzątała mi głowę dzień i noc. Uświadomiłam sobie że ja i mój mąż , a także przyjaciele i dziadkowie czy lekarze są źródłem pomocy i wsparcia. Muszę zaakceptować iż nie raz popełnię błąd w wychowaniu małej, ale najważniejsze jest by moje dziecko było bezpieczne i szczęśliwe. Obawy z wychowaniem potomstwa myślę że będą się zmieniały wraz z wiekiem mojej córci. Teraz kiedy jest półrocznym bobasem głównie martwią mnie trucizny i hormony zawarte w pożywieniu. Czym mam karmić aby maluch prawidłowo się rozwijał, przybierał na wadze i był zdrowy w przyszłości? Boję się również że mała będzie chora a wizja szpitala jest tragiczna. Obawy dotyczące szczepień i powikłań które mogą wystąpić czy choroby przewlekłe.. obaw jest mnóstwo. Za rok będą inne kiedy dziecko zacznie chodzić aby nie stała się krzywda... za kolejne 5 lat będę główkować jak poradzi sobie w zerówce, potem w szkole, czy nie będzie odrzucona, czy będzie miała przyjaciół. Za kolejne 10 lat... włosy staną mi dęba jak usłyszę od nastolatki że jedzie pod namiot, na wakacje, na obóz... przecież tyle niebezpieczeństw dookoła!!! :) I pewnie usłyszę "oj mamo..." ;) Każdy rodzic zrobiłby wszystko żeby zapewnić swojemu dziecku poczucie bezpieczeństwa, szczęśliwego domu, stwarzając rodzinne ognisko. Ale każdy na swój sposób. W wychowaniu córki będę się kierowała tym w jaki sposób wychowali mnie rodzice, zapewniając mnóstwo miłości, buziaków, rozmów, zrozumienia pokazywanie świata i poświęcanie się. Oddaje się cała mojej Paulince, jest największym skarbem moim i pragnę być jej matką i przyjaciółką, by zawsze mogła do mnie przyjść i wygadać się, zapytać o radę, nawet jak będzie już dużą " kozą" i mnie przerośnie :) Trzeba BYĆ i razem rozwiązywać wszystkie problemy, a wtedy obawy na pewną będą niknąć... KOCHAJMY NASZE SKARBY MAMUŚKI ILE SIĘ DA!!!

Odnośnik do komentarza

Rodzice nigdy nie zabrali mnie na łyżwy mimo, że lodowisko miałam tuż pod blokiem i z uporem o to prosiłam. Bali się bym nie złamała czy nie zwichnęła nogi. Do dziś nie potrafię jeździć na łyżwach. Zabronili mi wsiadać na karuzelę łańcuchową, choć rówieśnicy świetnie się bawili. Nigdy w życiu nie wsiadłam na taką karuzelę mimo wielu okazji.

Tym czego obawiam się najbardziej w związku z wychowywaniem syna są moje własne lęki i ograniczenia, które nieopatrznie mogę wpoić własnemu dziecku. Czasem sytuacje, które z punktu widzenia dorosłego są bez znaczenia, mają ogromny wpływ na dziecko. Niedostrzegalność tych sytuacji jest bardzo podstępna, często nie jesteśmy świadomi okoliczności i momentu,w którym właśnie kształtujemy sposób postrzegania siebie i świata przez dziecko. Wiem, że nie czuję się komfortowo ze swoimi ograniczeniami, coś co innym sprawia radość, dla mnie jest powodem kompleksu i żalu. Bardzo się staram by nie przenosić lęków własnych na dziecko, ale przez to trudniej jest mi wyznaczyć granicę między obawą uzasadnioną a wyimaginowaną. Boję się by nie popaść ze skrajności w skrajność. Idealnie byłoby znaleźć złoty środek, ale czy to w ogóle możliwe? Każdy jest jakiś, każdy nosi w sobie jakiś bagaż doświadczeń i nie stanie się z dnia na dzień "chodzącą realizacją poradnika" tylko dlatego, że został rodzicem. Jedynym natomiast co może zminimalizować skutki własnych ubytków jest samoświadomość i jasny cel. Wychować syna na szczęśliwego człowieka - oto mój.

Odnośnik do komentarza

Moje największe obawy... wiele ich jest, tym bardziej, że sama muszę i będę musiała się z nimi zmierzyć. I chyba tego najbardziej się boję - momentu kiedy dziecko zapyta mnie dlaczego jesteśmy same, dlaczego nie ma taty... Boję się tego momentu i nie tyle mojej odpowiedzi, co tego, jak poczuje się mój kochany Skarb... boję się zobaczyć łzy w tych wielkich sarnich oczach, boję się zobaczyć usteczka w podkówkę... Boję się, że tej pustki, jaką jest brak taty, nie będę potrafiła zapewnić, bo chociaż mogę kochać za oboje rodziców, to przecież miłość taty jest troszeczkę inna niż ta mamy... Boję się chyba za moje dziecko, boję się tego, z czym mój Skarb będzie musiał się zmierzyć, boję się jak sobie z tym poradzi w sobie... I to są moje największe obawy, jak zabrać od swojego dziecka smutek, tęsknotę i rozczarowanie związane przynajmniej z tym jednym tak trudnym i bolesnym doświadczeniem...

Odnośnik do komentarza

Spodziewam się pierwszego synka. Jak dobrze policzyć to wychodzi, że najpóźniej za 2 tygodnie będzie z nami maleńka kruszynka zależna od nas we wszystkim. Głaszczę się po brzuszku i nie boję się, czy podołam obowiązkom, ale czy nie stanę się nadopiekuńczą mamą-kwoką, która nie pozwoli dziecku zjeść loda w obawie przed przeziębieniem czy biegać, żeby nie podrapało kolan. Boję się, że w obawie o zdrowie mojego Jaśka nie będę umiała "wyluzować" i pozwolić mu na normalne dzieciństwo. Na szczęście mam męża, który wspiera mnie i zapewnia, że będę fantastyczną mamą. I który obiecał, że jak zobaczy, że przesadzam to postawi mnie do pionu.

Odnośnik do komentarza

Moja obawa związana jest z nadgorliwością rodzicielską. Wiadomo, że każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Żeby było szczęśliwe. Czasem jednak za bardzo pragniemy podporządkowania się dziecka rodzicom. Za mało swobody ma negatywne odbicie w relacjach. Bezstresowe wychowanie też nie jest pozytywne. Najważniejsze to znaleźć złoty środek. Żeby dziecko traktowało rodzica jak przyjaciela a nie jak "tyrana".

Odnośnik do komentarza

Witam,

odpowiadając na pytanie, przyznam, że każdy rodzic ma obawy z wychowaniem swojego dziecka! Ja osobiście mam ich mnóstwo, począwszy od zajścia w ciążę do... no właśnie nie jestem w stanie powiedzieć do kiedy. Chyba o swoje dziecko każda mama zawsze się martwi!
Najważniejszą obawą jest: czy moje dziecko rozwija się prawidłowo? A inne pytania to:
- czy dobrze się odżywia?
- co robić w razie choroby, alergii?
- co powinno a czego nie wolno robić?
- kiedy coś rozpocząć a kiedy zakończyć?
Pytań jest wiele i często nie można znaleźć na nie odpowiedzi... Na każdym etapie rozwoju dziecka te obawy są inne, różne, czasem coraz trudniejsze. Na temat dziecka można pisać i pisać... W podjęciu decyzji z pewnością pomagają rady doświadczonych już rodziców ale i tak głowa jest pełna zmartwień! Oby było ich jak najmniej! :)

pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...