Skocz do zawartości
Forum

Tata przy porodzie


Rekomendowane odpowiedzi

Cóż... Sam jestem tatą, który był przy porodzie. Powiem tak. Wszystko zależy od nastawienia obu osób. Nie tylko mamy - ta wiadomo przeważnie chce, by ktoś przy niej był. Ojciec, lub partner sam musi czuć, że sytuacja go nie przerośnie.

Poród to nie tylko II faza. Często kobiety trafiają do szpitali w I fazie - a to ładnych parę godzin czekania w skurczach. Wówczas ktokolwiek - kto może podać ręcznik, z kim można pogadać choć chwilę, kto może poprawić poduszkę, podać wodę lub pomasować plecy - jest na wagę złota. Tu mężczyzna przydaje się świetnie. Do tego dobrze, by cały czas móc wezwać położną lub lekarza, którzy przecież na stałe nie są przy rodzących mamach - przynajmniej w I fazie.

Co do kulminacji samego porodu - czyli parciu etc. Ja byłem do pełnego rozwarcia i próby urodzenia małego. Synek był jednak za duży i musiało się wszystko skończyć cesarskim cięciem. Powiem tak. Nie wyobrażam sobie być gdziekolwiek indziej wówczas, ale rozumiem facetów, którzy mają przed tym opory. Można się umówić, że np przy badaniu rozwarcia facet będzie wychodził z pokoju... To już jakiś kompromis. Nie jest niezbędny, a obie strony mogą mieć większy komfort. Nie ma co wszystkiego brać na klatę - choć większość decydujących się panów na bycie przy porodzie chce "być" cały cza

Podsumowując - facet przy porodzie bardzo się przydaje, ale nie jest niezbędny. Polecam tatusiom bycie przy mamach w tym momencie. Poprzedzić to jednak musi dogłębna rozmowa o tym, czego się boimy albo jak to sobie wyobrażamy. A i apel do mam - jeśli wasz pan za Chiny ludowe nie będzie chciał być w kulminacyjnym momencie porodu - nie znaczy to że nie kocha. A oznacza to tyle, że się obawia, stresuje etc. Przegadajcie, może przestanie, ale nie zmuszać na siłę. Pożytku w takim przypadku z niego i tak nie będzie.

Odnośnik do komentarza

Shaq44
Cóż... Sam jestem tatą, który był przy porodzie. Powiem tak. Wszystko zależy od nastawienia obu osób. Nie tylko mamy - ta wiadomo przeważnie chce, by ktoś przy niej był. Ojciec, lub partner sam musi czuć, że sytuacja go nie przerośnie.

Poród to nie tylko II faza. Często kobiety trafiają do szpitali w I fazie - a to ładnych parę godzin czekania w skurczach. Wówczas ktokolwiek - kto może podać ręcznik, z kim można pogadać choć chwilę, kto może poprawić poduszkę, podać wodę lub pomasować plecy - jest na wagę złota. Tu mężczyzna przydaje się świetnie. Do tego dobrze, by cały czas móc wezwać położną lub lekarza, którzy przecież na stałe nie są przy rodzących mamach - przynajmniej w I fazie.

Co do kulminacji samego porodu - czyli parciu etc. Ja byłem do pełnego rozwarcia i próby urodzenia małego. Synek był jednak za duży i musiało się wszystko skończyć cesarskim cięciem. Powiem tak. Nie wyobrażam sobie być gdziekolwiek indziej wówczas, ale rozumiem facetów, którzy mają przed tym opory. Można się umówić, że np przy badaniu rozwarcia facet będzie wychodził z pokoju... To już jakiś kompromis. Nie jest niezbędny, a obie strony mogą mieć większy komfort. Nie ma co wszystkiego brać na klatę - choć większość decydujących się panów na bycie przy porodzie chce "być" cały cza

Podsumowując - facet przy porodzie bardzo się przydaje, ale nie jest niezbędny. Polecam tatusiom bycie przy mamach w tym momencie. Poprzedzić to jednak musi dogłębna rozmowa o tym, czego się boimy albo jak to sobie wyobrażamy. A i apel do mam - jeśli wasz pan za Chiny ludowe nie będzie chciał być w kulminacyjnym momencie porodu - nie znaczy to że nie kocha. A oznacza to tyle, że się obawia, stresuje etc. Przegadajcie, może przestanie, ale nie zmuszać na siłę. Pożytku w takim przypadku z niego i tak nie będzie.

Bardzo dobrze napisane.. :36_2_25:

http://lb3f.lilypie.com/TikiPic.php/auVqCvV.jpghttp://lb3f.lilypie.com/auVqp1.png http://s2.pierwszezabki.pl/040/040309980.png?9490
http://www.suwaczki.com/tickers/hy8kxzdvw4pwctfw.png
[url=http://www.su

Odnośnik do komentarza

Ja byłe przy porodzie i nie wyobrażam sobie być następnym razem. Jedyne w czym zawiodłem to, że pozwoliłem tym oprawcom zacisnąć pępowinę zaraz po urodzeniu małego. Na szczęście chyba nie będzie skutków ubocznych, bo narazie ich nie wdać.
Szkoda tylko, że w polskich szpitalach nie szanuje się praw pacjenta i matek rodzących dzieci. Zaraz po wyjęciu z brzucha dzieci traktuje się jak świnie w chlewni, które trzeba koniecznie zmierzyć i zważyć, nic innego się nie liczy

Odnośnik do komentarza

przy I porodzie męża przy mnie nie było bo była epidemia świnskiej grypy i nikogo nie wpuszczali. bardzo bardzo mi brakło bliskiej osoby, choćby do rozmowy do wyżalenia się. położne były podchodziły itd ale rewelacji nie było.
mąż jednak bardzo nie chce być przy porodzie. argumentuje że mdleje na widok krwi, że może mieć obrzydzenie itd myślę że ma problem z takimi bardzo intymnymi sytuacjami i często próbuje grać macho i obawia się pewnie że nie bedzie wiedział co robić. podczas I porodu mieliśmy umowe że ma wyjść kiedy stwierdzi że dłużej tego nie wytrzyma, szczerze to nie wiem jak bym to odczuła jak by wyszedł czy nie miałam bym do niego wyrzutów.

teraz pozanałam fantastyczną dziewczynę (notabene przez te forum). jest po dwóch trudnych porodach, mamy podobne poglądy na życie, zaprzyjaźniłyśmy się i właśnie ją poprosiłam o pomoc przy porodzie. wiem że nie wyjdzie, wiem że będzie wiedziła co czuję, wiem że będzie próbowała mi pomóc. cieszę się już na ten poród.

Odnośnik do komentarza

2 pierwsze porody - rodziłam z moją mamą, bardzo pomogła nie wyobrażam sobie gdybym miała rodzić sama ... Mąż nie był, nie chciał a ja nie nalegałam bo nie chciałam go zmuszać.
Trzeci syn rodził się w obecności męża, byl dla mnie ogromnym wsparciem ... Jestem mubardzo wdzięczna za to ze był w tym czasie ze mną. Tobyła jego decyzja ... Janie nalegałam, sam chciał ...
Teraz bym chciała aby też był ze mną i mam nadzieję ze tak będzie ale jeśli nie to nie bede zmuszac ...

Mama Dominika (16.07.2001), Oskara (02.07.2005), Nikosia (25.06.2009) i Małgosi (07.08.2013)

Odnośnik do komentarza

Mój mąż najpierw definitywnie powiedział, że nie. I ja też byłam na nie. Potem mój mąż stwierdził, że jednak powinien być. Zgodziłam się i tym sposobem okazało się, że był dla mnie największym wsparciem. Wszystko zniósł dzielnie. Bardzo się sprawdził i naprawdę jestem z niego dumna. Ani razu nie skrzywił się, przeciął pępowinę, uronił kilka łez. Prawdziwy facet :love: A teraz wszystkim opowiada jak było i przy następnym porodzie też planuje uczestniczyć.

Odnośnik do komentarza

karski1
Ja też sie zastanawiam, czy to dobry pomysł, bym uczestniczył w porodzie. Ponoć po takich przeżyciach mężowie nie mają potem ochoty na seks z żoną... - to prawda?

Mojemu absolutnie to nie przeszkadza i ochota dopisuje mu bez zmian :D

Wiesz karski, żona rodzi Twoje dziecko :) Możesz być dla niej największa pomocą, wsparciem. W najważniejszym momencie nie musisz patrzeć w dół, więc właściwie jeśli nie popatrzysz tylko będziesz patrzył żonie w oczy :oczko: to nie zobaczysz nic strasznego. Poza tym naprawdę statystycznie to jest piękne przeżycie. Wiem, że lepiej by Ci jakiś facet powiedział, ale mój mąż nie żałuje i jakoś urazu nie ma. A dzięki temu naprawdę mam do niego dużo szacunku i jestem mu bardzo wdzięczna za pomoc. Ale oczywiście to jest Twoja decyzja i żony :)

Odnośnik do komentarza

ja 2 razy rodziłam i były takie momenty,ze brakowało mi męża.. nawet gdyby siedział na korytarzu
Jednak on nie chciał oglądac mnie na porodówce.Ot wrażliwiec taki.
Może i dobrze,bo jak kobieta urodzi to leży rozklekotana w różnych kolorach i nie jest to przyjemny widok.Ale jak partner chce,to czemu nie !
Mój przyjeżdzał na gotowe :D

Odnośnik do komentarza

Rodziłam z mężem, barrrdzo mi pomógł, nie wyobrażam sobie, że miałoby go nie być i on mimo iż trochę się przeraził podczas porodu widząc co się dzieje (mój poród to mała rzeźnia była), to nie żałuje. Czy będzie przy ewentualnym następnym porodzie?? Nie wiem, ale chciałabym aby był, bo to ciężkie przeżycie, które jednak zbliża partnerów i mam wrażenie, że pomaga w nawiązaniu więzi między ojcem i dzieckiem...
Hehe mój mąż też miał nie patrzeć w dół, ale mówi, że się nie dało i mimo iż słabo mu się robi na samą myśl o pobieraniu krwi itp, to w potrzebie i w emocjach nie było czasu na omdlenia :Śmiech: Także to nie argument, że mąż może zemdleć, podobno bardzo rzadko to się zdarza, na drugi etap albo jak czuje się, że się nie da rady, to zawsze można wyjść i nie będzie się sobie pluło w brodę, że nie spróbowałem ;) A można przeżyć wspaniałe chwile :)

Odnośnik do komentarza

Witam :)

Jak mogę przemówić swojej kobiecie do rozsądku i nakłonić ją do tego, żebym mógł być przy porodzie? Widzę tutaj sporo mam, więc może dacie mi jakieś argumenty, których mógłbym użyć :) Bardzo mi zależy, bo to będzie pierwsze nasze dziecko i chciałbym być w tej chwili przy niej, ale Ona wychodzi z założenia, że będzie brzydka, nieatrakcyjna i nie chce, żebym wtedy na nią patrzył.

dobry stomatolog rodzinny - dentysta mysiadło ;)

Odnośnik do komentarza

matimati1
Witam :)

Jak mogę przemówić swojej kobiecie do rozsądku i nakłonić ją do tego, żebym mógł być przy porodzie? Widzę tutaj sporo mam, więc może dacie mi jakieś argumenty, których mógłbym użyć :) Bardzo mi zależy, bo to będzie pierwsze nasze dziecko i chciałbym być w tej chwili przy niej, ale Ona wychodzi z założenia, że będzie brzydka, nieatrakcyjna i nie chce, żebym wtedy na nią patrzył.

ja tez mialam obawy i kiedy zapytalam czy chce byc przy porodzie a on odpowiedzial "oczywiscie" gdzies te obawy zniknely i teraz wiem ze dla niego bylo to takie same odczucie, a widok lez szczescia w jego oczach bezcenny. sprobuj wytlumaczyc jakie to wazne dla ciebie.zycze powodzenia

Trzy serca, jeden rytm
Kjære Gud, hvis du ikke kan gjøre meg tynn....
så vær så snill å gjør mine venner tykkere
:na:

Odnośnik do komentarza

mój mąż był przy obu porodach i bardzo się z tego cieszę , u mnie nie trwało to długo (po ok 4 h przy każdym porodzie) było za to intensywnie, wiec nie miałam czasu "zanudzić się między skurczami" ale obecność bliskiej osoby pomaga psychicznie, towarzysz przydaje sie też żeby np podać pić, wytrzeć spoconą twarz, pomasować plecy, zawołać położną (przy drugiej dzidzi po pojawieniu się skurczów partych wysłałam po nią męża ok 15 mi później dzidzia była już na wierzchu. Sama nie miałabym siły po nią pójść, a ona nie spodziewała się takiego tempa akcji po prodowej. Badali mnie ok 0,5 h wcześniej było 4 cm więc pewnie spokojnie piła kawę. Mąż był zbyt zaaferowany żeby myśleć o tym że mu słabo na widok krwi, jakoś nie zauważyłam żebym straciła na atrakcyjności w jego oczach przez to że był przy mnie wręcz przeciwnie (może warto powiedzieć to żonie - ja nie spotkałam się z czyjąś opinią że facet później patrzył na kobietę przez pryzmat tego jak wyglądała przy porodzie, dlaczego u Was miałoby być inaczej) Może też pomoże argument że przyda się PAn dziecku kiedy ją będą zaopatrywać po porodzie po co dzidzia ma leżeć sama. Powodzenia ale nic na siłe jeśli żona miałaby sie stresować dodatkowo Pana obecnością lepiej odpuścić

Odnośnik do komentarza

Ja nie wyobrażam sobie porodu sn bez obecności mojego D!On też bardzo chciałby być przy narodzinach Karolci. Nawet najlepszy personel szpitala nie zastąpi obecności bliskiej osoby. Myślę, że wspólny poród bardzo by nas zbliżył! Niestety cały czas wisi nade mną widmo cesarki.. A co do cc ustaliliśmy, że D nie będzie wchodził na salę operacyjną.. I tak mi w niczym tam nie pomoże.. :)
Mam nadzieję, że niebawem zdam wam relację z naszego wspólnego porodu sn :D

http://www.suwaczki.com/tickers/w5wqjw4zd80kuiht.png
http://www.suwaczki.com/tickers/bfaru6bd5u13uunv.png
https://www.suwaczki.com/tickers/7u22vfxmx8zrhyc4.png

Odnośnik do komentarza

Aleksandraa
Mi mąż powiedział że nie chciałby być przy porodzie ale i ja też nie chciałabym aby mnie widział w takim stanie

I mojego M. też nie było. Obawiał się, że to może tylko zepsuć relacje między nami, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru Go zmuszać. Bo, wbrew temu, co piszą entuzjaści, aż co 10. mężczyzna ma po tym traumę, a ponieważ M. nie był pewny swojej reakcji, to myślę, że za dużo jest do stracenia, żeby ryzykować. To musi być szczera, indywidualna decyzja, a nie jakiś nacisk czy moda (a niejednokrotnie słyszałam słowa, że mężczyzna ma wręcz obowiązek być na sali). Jeśli mąż jest chętny i pewny, to pewnie należy do tych 9, ale jeśli ma wątpliwości to należy to uszanować. Zawsze można poprosić kogoś innego: przyjaciółkę, siostrę...

Upadł jej z kolan kłębek włóczki. Rozwijał się w pośpiechu i uciekał na oślep. Trzymała pocz

Odnośnik do komentarza

Ja z mężem długo rozmawiałam. On początkowo nie chciał, ja nie naciskałam. Po szkole rodzenia i wizycie na porodówce postanowił, że będzie ze mną, ale mam nie być zła jak będzie chaił wyjść. I tak postanowiliśmy. Oczywiście w kluczowym momencie nawet nie miał czasu pomyśleć, żeby wyjść i był ze mną do końca, a potem dumnie przecinał pępowinę i asystował przy badaniach. Przy drugim porodzie już nawet nie było dyskusji.

Teściowa ciągle mi mówiła, że mam go przekonać, że powinien ze mną być. A ja uparcie tweirdziłam, że zmuszać go nie będę, że to ma być jego decyzja a ja ją uszanuję :)

http://www.rodzice.pl/suwaczki/showticker/12412

http://www.rodzice.pl/suwaczki/showticker/12411

Odnośnik do komentarza

Mój mąż był ze mną przy pierwszym porodzie, a teraz przy drugim również nie wyobrażam sobie, aby go nie było ze mną.
Dla mnie najważniejsza była świadomość tego, że gdy będzie ze mną, to na pewno dopilnuje tego, aby mi i dzidzi nic się nie stało. Nigdy kobieta nie wie, w jakim będzie stanie. Ja miałam okrutne bóle, młody źle się ułożył i męczyliśmy się masę czasu. Na początku mi pomagał, pomasował plecy, szedł pod prysznic ze mną czy podał wodę do picia. Później tak mnie bolało, że nie był w stanie mi w jakikolwiek sposób pomóc, ale ja miałam świadomość, że jest obok. Nawet przy badaniach pomagał położnej i generalnie widział wszystko to, czego teoretycznie nie powinien. Mi było wtedy wszystko jedno, aczkolwiek wiedziałam, że mój mąż nie należy do osób, które odrobina krwi jest w stanie przerazić. Widział dokładnie wszystko co się działo między moimi nogami i nie zauważyłam, aby wywarło to na nim jakiekolwiek wrażenie. A gdy finalnie poród miał skończyć się przez cc, to powiedział mi, że mnie kocha w taki sposób, że chyba nigdy tego tak nie powiedział. Do dnia dzisiejszego mam łzy w oczach jak o tym pomyślę. I to on zobaczył pierwszy naszego synka po cięciu. I on mi powiedział, jak się młody czuje i zdawał mi relacje ze wszystkiego, gdy ja leżałam na sali pooperacyjnej. Nie wyobrażam sobie, abym wtedy była sama. Mąż obok to jednak gigantyczne wsparcie. Jeśli jednak sam ma wątpliwości, to raczej nie należy go zmuszać.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlpx9irfiwi27s.png

http://www.suwaczki.com/tickers/km5shdgeaocg228v.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...