Witajcie Mamuśki przedszkolaków
Przyłącze się do Was bo normalnie koniecznie muszę z kimś pogadać. Moja Milenka jest z lipca 2007 i od września podobnie jak Wasze dzieciaczki poszła do przedszkola. Oczywiście na początku doczekać się nie mogła i dwa pierwsze dni były w porządku. A później już zaczął się kryzys. Rano pierwsze słowa to że ona nie chce iść do przedszkola, nieraz połączone z płaczem i po kilkadziesiąt razy zadawane pytanie "Przyjdziesz?" na które za każdym razem odpowiadam "oczywiście że przyjdę", "jasne że przyjdę", "przecież zawsze po ciebie przychodzę" po czym Milenka znów "ale przyjdziesz?" i tak w kółko do znudzenia Kiedy już znajdziemy się w przedszkolu jest podkówka na twarzy i jeszcze kilka pytań "przyjdziesz?" Już nie wiem jak jej tłumaczyć że przecież przyjdę po nią, zabieram ją jako jedną z pierwszych, zaraz po obiedzie, więc nie wiem skąd u niej te wątpliwości. W przedszkolu kolejnym problemem jest bunt w stosunku do jedzenia - za żadne skarby nie mogę jej przekonać żeby coś ruszyła - nie będzie tam jadła i koniec, choć w domu do niejadków nie należy. Dopiero niedawno zaczęła po moich gorących namowach jeść niewielką ilość zupki, ale to wszystko. Żeby nie czuła się taka samotna zaczęła do przedszkola chodzić ze swoim ulubionym misiem (z którym od tego czasu nie rozstaje się na krok) a tu w zeszłym tygodniu Panie zamieściły ogłoszenie ,że dzieci mogą zabawki z domu przynosić tylko w piątki - i mamy kolejny kłopot, i kolejny powód do płaczu zniechęcający dziecko do przedszkola... Już sama nie wiem co z tym wszystkim robić i jak ją zachęcać. Myślałam że pójdzie gładko a tu takie schody... Do tego zupełnie się zmieniła, przestała słuchać co się do niej mówi stała się nerwowa i bardzo często płacze bez powodu