Skocz do zawartości
Forum

Zabawka w zamian za...


Rekomendowane odpowiedzi

nie za bardzo rozumiem, o co tu chodzi...moje dzieci nie dostają klapsów, a jeśli zdarzy mi się powiedzieć do nich coś podniesionym głosem, to je przepraszam, nowe zabawki sa na święta i na urodziny, a bez okazji to naprawdę rzadko, jak byłam w szpitalu, to Ola dostała od rodziny nowe zabawki, żeby jakoś wynagrodzić jej czas bez mamy, podobnie, jak była w szpitalu, to też dostała zabawki, co do dzieci adoptowanych nie wypowiem się, bo nie ma żadnego doświadczenia, ale myśle, że rodzice zastępczy mogą częściej kupować im zabawki, aby wynagrodzić im to co te dzieci już wycierpiały

Odnośnik do komentarza

Właśnie o to mi chodziło :) o słowo przepraszam i rozmowę z dzieckiem. Wielu rodziców (na szczęście nie wszyscy) kupuje swoim pociechom zabawki z byle powodu. Często spotykam się z sytuacjami, że dziecko dostało nową, kolejną zabawkę dlatego, bo rodziców nie ma w domu (praca), bo nie poświęcają mu tyle uwagi ile, by tak naprawdę chcieli, bo spotkał go wypadek w przedszkolu, albo z okazji pasowania na przedszkolaka. Czy uważacie, że zasypywanie dziecka tonami plastiku jest dla niego dobre? W swojej pracy spotykam się z takimi sytuacjami. Dzieci, które maja masę zabawek, nowych, drogich, będących popularnymi w danym czasie nie potrafią dbać o cudze zabawki! Wręcz uważają, że rodzice kupią im nową zabawkę, bo to jest ich obowiązek. Miałam okazję spotkać i poznać rodzinę, która adoptowała dziecko. Przeszli bardzo trudną drogę zanim maluch mógł z nimi zamieszkać. Dziecko jest rozpuszczone (niestety trzeba je tak nazwać), ponieważ najczęściej matka kupuje mu każdą zabawkę, na którą wskaże palcem. Nie zauważa przy tym, że takim postępowaniem robi mu krzywdę. Wydaje mi się, że jej myślenie idzie w kierunku "już tyle przeszedł i w zamian za to dam mu wszystko czego zapragnie". Pomimo rozmów z rodzicami dziecka (szczególnie z matką) nic w tej kwestii się nie zmieniło. Tak więc powtórzę pytanie: czy uważacie, że zasypywanie dziecka plastikiem jest dobre dla jego rozwoju i budowania hierarchii wartości?

Odnośnik do komentarza

moim zdaniem nie jest dobre i nie służy to dziecku, ja znam mamę, która ma jednego synka i więcej dzieci z mężem nie planują, więc ona temu synkowi kupuje po prostu wszystko, ja staram się nie kupować takich zabawek, jakie moje dziecko ma w przedszkolu, choć wiem, że jej się bardzo podobają, ale chcę, żeby to było dla niej interesujące miejsce pod każdym względem. Poza tym żadna zabawka nie zastąpi dziecku czasu spędzonego z rodzicami na wspólnej zabawie, a co do mamy adoptowanego dziecka, to nie jest pewnie odosobniony przypadek...

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się z wami żadne zabawki nie zastąpią dziecku tego czasu jaki się spędzi z dzieckiem Jestem bardzo za prezentami praktycznymi i na okazję ale w zamian za przeprosiny to NIE Jeśli nakrzyczałam to i przeprosiłam ale nie kupowałam nigdy nic na przeprosiny Tak jak Marg napisała Na pewno nie służy to dziecku

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sdf9hqymi36e7.png
http://www.suwaczki.com/tickers/82do3e5ekt2ocja7.png

Odnośnik do komentarza

Marg Dobry artykuł Też jestem za tym i zgadzam się z tym co napisane
Ja tak wymieniam zabawki Aby dziecko się nie znudziło Książki mamy zawsze pod ręką A pokój zawalony zabawkami się nie sprawdza
Kiedyś odwiedzając koleżankę też ma dwójkę dzieci zobaczyłam pokój jej pociech Wszędzie zabawki ,przejść się nie dało bo cała podłoga usypana I w takim zamięszaniu jak dziecko może się ogarnąć Co tu wybrać .... Już pozbyłam się dużej ilości zabawek szczególnie właśnie tych plastikowych
Zresztą u nas przeważnie królują książki :)

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sdf9hqymi36e7.png
http://www.suwaczki.com/tickers/82do3e5ekt2ocja7.png

Odnośnik do komentarza

Nie jestem ekspertem, ale myślę, że dziecko nie doceni prezentu danego "w zamian za".
Jeśli np. rodzic zawinił (nawet nie biorę pod uwagę klapsa, ale np. powiedzmy... niedotrzymanie danego słowa czy złamanie obietnicy) to czy zabawka ma to dziecku wynagrodzić?
Dziecko które w ramach przeprosin czy "wynagradzania" dostanie zabawkę nie skupi się na samych przeprosinach, ale właśnie na zabawce.
Jeśli moi synowie przeskrobią coś względem kogoś muszą mu to wynagrodzić-owszem! Ale w taki sposób który skupi ich czas i uwagę. Ważne jest przepraszanie a nie "odkupianie win".
Jeśli akurat w danym momencie nie mam czasu dla synów (nie oszukujmy się, każdy miewa takie momenty) - wynagradzam im to wieczorem - "za karę" czytam dwa razy tyle co zawsze :)
Poza tym to nie rodzic, który zawinił ma się poczuć lepiej, tylko dziecko ma wiedzieć, że jest mu przykro tak samo jak jemu. Poczucia winy nie odkupią przecież żadne prezenty. Miłość łączy rodziny, ale nie tylko ona. Łączy też ból, wina i smutek. To naturalne. Dziecko musi wiedzieć, że rodzicowi jest przykro - trzeba po prostu mu to powiedzieć.
Moim zdaniem przeprosiny muszą być dostosowane też do przewinienia. Rodzic, który np. zapomniał o przedszkolnym przedstawieniu nie wykpi się samym przepraszam, ale to nie znaczy, że ma kupować dziecku prezenty.
Dziecko nauczone, że wystarczy zwykłe przepraszam, nie będzie przywiązywać wagi do tego słowa, ale dziecko nauczone, że z przeprosinami wiążą się profity będzie ich oczekiwać zawsze, a co więcej może się okazać, że samo nie będzie umiało przeprosić.

A co do wynagradzania czegokolwiek dzieciom (bez znaczenia czy własnym czy adoptowanym-one zresztą też już są własne), to coś Wam powiem:
Nie "kupujmy" naszych dzieci - one JUŻ są NASZE :)

http://suwaczki.maluchy.pl/li-70301.png
http://suwaczki.maluchy.pl/li-70299.png

Odnośnik do komentarza

Oj, jak ja nie lubię generalizowania.
Osobiście znam tylko jedna osobę co do której widać, że ilością zabawek próbuje wyrównać dziecku pewne braki (tu brak ojca). Reszta znanych mi dzieciaków ma mniej lub więcej zabawek, otrzymanych z różnych okazji, jak i bez okazji.

Cóż złego jest w kupieniu dziecku jakiegoś drobiazgu czy książki od czasu do czasu, tak dla samej przyjemności? Czy wam nigdy rodzice nie kupili resoraka w kiosku tak po prostu przechodząc obok czy innego wiatraczka na odpuście? Nie cieszyło was to?

Żeby była jasność. Nie jestem zwolennikiem zawalania dziecka zabawkami (nota bene zabawki nie muszą być tylko plastikowe, jest mnóstwo innych materiałów jak tekstylia, drewno, metal), ale też nie uważam za słuszne popadanie w skrajność typu zabawki tylko pod choinkę i na urodziny. I większość znanych mi rodziców też podąża tą drogą. Jakoś ich dzieciom ogony od tego nie wyrosły ;P

Swoja drogą co to jest zabawka? Czy puzzle to zabawki? Czy ciastolina to zabawka czy materiał plastyczny? A jak do ciastoliny dołożę zestaw do robienia "lodów" to już będzie zabawką? A kolorowanki? A kredki-klocki? Huśtawka podwieszana pod sufitem w domu? Hulajnoga?

Jeśli chodzi o szacunek do cudzych rzeczy to dzieci uczą się go od dorosłych. Wszystkie znane mi dzieci, które nie szanują rzeczy swoich bądź cudzych mają rodziców z podobnym podejściem. Ilość zabawek nie ma tu bezpośredniego przełożenia. Znam osoby, które miały wiele zabawek i do dziś można się nimi bawić (a są to osoby w wieku 30-40l.), jak i takie, które wcale wiele nie miały, a nie szanują nic (w szczególności cudzego, jak i ich rodzice zresztą :().

Odnośnik do komentarza

Owszem, zgadzam się z tym co piszecie, ale kiedyś były inne czasy. Zabawki dostawało się z jakieś okazji i praktycznie od samego początku dziecko było uczone szacunku do rzeczy własnych i cudzych. Dbało o zabawki, książki, kolorowanki, były to rzeczy dla niego ważne, bo wiedziało, że kolejną zabawkę dostanie np. na święta lub urodziny, dlatego o nie dbały. Na pewno nie raz zdarzyło się któremuś z rodziców kupić swojemu dziecku zabawkę "zastępczą" tylko dlatego, bo dziecko ją zniszczyło i z tego powodu unosiło się płaczem. Nie raz miałam okazję usłyszeć od rodzica (któremu żaliło się dziecko, że jego zabawka została zniszczona z różnych powodów), że "dobrze to pójdziemy jutro do sklepu i kupię Ci nową tylko nie płacz" lub "powiemy mamie to Ci kupi nową, fajniejszą zabawkę, ale przestań już płakać". Rodzic postępując w ten sposób uczy swoje dziecko, że zabawka jest rzeczą, którą można łatwo zastąpić, jest łatwa do zdobycia, nie trzeba się o nią starać, wystarczy, że się popłacze, dziecko myśli, że skoro "popsuje zabawkę, której nie lubię, to mama kupi mi nową". Często można zauważyć takie przypadki. Dzieci są świetnymi obserwatorami i widząc takie zachowanie rodzica szybko zaczynają orientować się, że światem nie żądzą - tak jak wydaje się dorosłym - wartości, uczucia tylko właśnie dobra materialne. "Zły człowiek to taki, który nie daje prezentów" - wypowiedź chłopca mającego ok. 6 - 7 lat. Dzieci są obecnie dla dorosłych bardzo ważne, aby im to okazać kupujemy im zabawki. Co z tego, że tysiąc razy powiemy mu: kocham Cię, jesteś dla mnie najważniejszy na świecie i innego tego typu teksty, skoro dziecko zwraca uwagę na dobra materialne. Podam przykład pewnej historii: kobieta idąc w odwiedziny do swoich znajomych, którzy mieli dziecko, nie kupiła dla niego nic (czekolady, zabawki). Wchodząc do domu znajomych, dziecko już czekało na moment kiedy coś od niej dostanie. Nie dostało nic. W zamian za to dziecko powiedziało do swoich rodziców, że nie lubi już tej cioci, "bo nic mi nie kupiła". Dorośli sami nauczyli dzieci (własne i cudze), że nawet takie sytuacje wymagają tego, żeby im kupić cokolwiek, ale coś zawsze musi dostać. Ale przecież nikt z nas tak nie robi... "Wszyscy kłamią" - cytat z filmu "dr House".

Odnośnik do komentarza

ja wyjaśnię swoje posty i to, co ja rozumiem przez słowo zabawki, więc dla mnie zabawki to przedmioty tupu zestaw lekarski, zestaw z narzędziami, samochodziki, laki, hulajnogi, rowerki itd, tego typu rzeczy moje dzieci dostają przede wszystkim pod choinkę i na urodziny, na święta typu dzień dziecka, bez okazji rzadko, ale czasem tak, często kupuję im książeczki, papier kolorowy, klej, kolorowanki, naklejanki, kredki, takie rzeczy idą u nas w dużej ilości i dla mnie książeczki i papier to nie są zabawki, modelinkę do zabawy robię im sama, moim zdaniem w tym temacie każdy będzie bronił swojego, jeżeli ktoś kupuje mało zabawek, będzie pisał, że to dzieciom służy, jeśli ktoś kupuje ich więcej, będzie tego bronił. Nie widzę częstszej potrzeby kupowania nowych zabawek swoim dzieciom, bo jest między nimi tylko dwa lata różnicy i teraz już naprawdę się zgodnie ze sobą bawią i potrafią same wymyślać sobie ciekawe zabawy, razem rysują i malują, wystarczy, ze założę im jakieś sukienki czy przewiążę flanelkowymi pieluszkami i bawią się w księżniczki, położę koc na stole i bawią się w zamek lub domek, poza tym bez przerwy się ganiają, wspinają na coś, robią scenę, na której mają występy itd. Teraz mi z nimi łatwiej, ale jak Emilka była niemowlaczkiem, to wydaje mi się, że więcej kupowałam Oli zabawek, bo trudno było mi pogodzić np. karmienie piersią z zabawą z dwulatką i obowiązkami domowymi, wydaje mi się, że wtedy stawiałam na takie samodzielne zabawy, ale teraz, jak widzę, jaki mają ze sobą kontakt i jak się ładnie razem bawią, to wydaje mi się, że ograniczeniem zabawek nie robię im krzywdy , bo zwyczajnie tego nie potrzebują.

Odnośnik do komentarza

Marg, mam podobną definicję jak ty i też materiałów plastycznych idzie u nas na tony :)
Podziel się przepisem na domową modelinę.

Mam natomiast pytanie do autorki wątku: Masz w ogóle dzieci? Jak na razie to tylko bardzo mocno generalizujesz i krytykujesz innych rodziców. A ty jakie zabawki i kiedy kupujesz swoim dzieciom?

Poza tym kiedy było to mityczne "kiedyś"? Jestem dużo starsza od ciebie, o ile wiek podany w twoim profilu jest prawdziwy, i kiedyś też były dzieci rozpieszczane, mające wszelkie dostępne zabawki i gadżety, również takie, którym rodzice rozpieszczaniem próbowali coś wynagrodzić. Też były dzieciaki nieszanujące cudzej bądź swojej własności.

Co złego jest w odkupieniu dziecku ulubionej zabawki, którą dziecko bawi się często i chętnie jeśli np. zniszczy mu ją młodszy brat? Co innego jeśli maluch sam celowo zniszczy zabawkę, ale jeśli szkoda jest przez niego niezawiniona? A gdyby tobie, autorko, ktoś spalił samochód, albo ukradł telefon to nie odkupiłabyś sobie nowego do końca życia w imię... no właśnie, czego?

Odnośnik do komentarza

Zabawki.
Cóż - szkoda gadać.... ale spróbuję - choć temat-rzeka.
Nie kupuję synom zabawek zamian za coś, czy choćby na pocieszenie, ale... owszem zdarza mi się CZASEM kupić im coś tylko dlatego, ze wiem, że to by ich ucieszyło - ale nie śpię na pieniądzach i dlatego takie sytuacje nie są nagminne.
Mimo to zabawek chłopcy mają MNÓSTWO. I to nie moja zasługa.
Próbowaliście kiedyś powstrzymać babcie, ciocie, wujków itd.
Ja tak. Skończyło się "delikatnie rzecz ujmując" obrazą majestatu. Przestałam więc negować, a tym którym się da cichutko podszeptuję z jakiej książki czy np. kredek ucieszyłby się syn i że audiobooki są u nas na wagę złota!
Jednak zabawek mam multum - droższych, tańszych, ładniejszych, brzydszych, plastiku, gumy, silikonu, drewna, pluszu, materiału, itd. itd. Samych kloców mam chyba z 12 różnych modeli (tu akurat się cieszę, bo Lego, drewniane czy choćby klocki modułowe są dla moich dzieci bezcenne!)
Część zabawek wyniosłam do piwnicy i czasem je dzieciakom podmieniam - mnóstwo przy tym frajdy, część oddałam do komisu, "gro" innych się po prostu zniszczyło - ale powodem była ich kiepska jakość.
Oczywiście, że wolałabym by chłopcy mieli kreatywne zabawki dobrej jakości z pięknych materiałów.
A już super byłoby gdyby te zabawki na dodatek "nauczyły ich czytać, pisać, liczyć, gotować itd, itd..." ;) JASNE!
To tylko zabawki. Nie zastąpią mamy, taty czy babci i dziadka - może czasem lepiej by dziadkowie zabrali wnuczęta na spacer czy na lody niżby mieli kupować im nawet najdroższe i najpiękniejsze zabawki.
Ja nie pamiętam z dzieciństwa więcej niż może z trzech moich zabawek, za to doskonale pamiętam wspólne coniedzielne lody z rodzicami i olbrzymią paczkę żelek "od Mikołaja", która dostałam pod poduszkę 6.XII. 1988r. - w tym dniu urodził się mój brat :) Rety, jakie te żelki były pyszne!
Pamiętam też jak babcia zrobiła mi ze zwykłej wstążki i tektury błękitny kapelusik na bal - nikt takiego nie miał.
Wiecie co najbardziej pamięta mój syn z naszego jedynego trzydniowego wyjazdu, przepełnionego wspaniałymi atrakcjami dla dzieci? Ognisko późną nocą i pieczone w ognisku ziemniaki! "Były pyszniutkie-mówi i pyta kiedy powtórzymy takie ognisko"
Wspomnienia to najlepsze prezenty. Ale ech... co ja się wymądrzam.
Mam taką troszkę smutną refleksję, że wielu dorosłych-nie zawsze rodziców!-chce przez ogrom prezentów powiedzieć dziecku, że je kochają a przecież nie tędy droga!
Rezultat jest taki, że dziś zabawki nie są tak doceniane i szanowane jak to było kiedyś. Powodów jest kilka.
Łatwiej je zdobyć - one po prostu są i nie trzeba stać po nie w kolejkach!
Nie są drogie - przynajmniej takie przeciętne.
Wszyscy kupują - zmora naszych czasów! Inne dziecko ma - to ja też muszę mieć!
Popatrzcie chociażby na prezenty choinkowe - lista bywa długa i kosztowna, prawda?
U mnie zrezygnowaliśmy z prezentów dla dorosłych (tylko moja NIEREFORMOWALNA ;) mama nadal nam coś kupuje-więc chciał/nie chciał my jej też) i obdarowujemy tylko dzieci. Na dodatek ustaliliśmy po 50 zł na dziecko (najbliższe dzieci w rodzinie: mam tu na myśli siostrzeńców, siostrzenice, bratanków, bratanice i chrześniaków) Dużo czy mało? Nie ma to znaczenia. Przecież to nie licytacja. Poza tym, jeśli każde dziecko otrzyma np. 4-5 czy więcej takich prezentów to i tak dość. Dziadkowie i babcie i tak znacznie podnoszą tę kwotę co mnie nieustannie wkurza!
Tak czy inaczej przed każdymi urodzinami czy gwiazdką wzdycham smutno, bo wiem, że do moich chłopców dołączą kolejne zastępy "przyjaciół" z zabawkowego :(
Oczywiście radość dzieci jest bezcenna, ale... ja się pytam: a może cieszyliby się bardziej z wspólnego wypadu do kina czy figloraju?
Myślę też, że głównym powodem stanu rzeczy nie są rodzice, seniorzy rodu czy inni członkowie rodziny, bezustannie obdarowujący dzieci, ani nawet same maluchy. Powodem jest też wszech-panujący konsumpcjonizm.
Bo powiedzcie, czy któraś z was ma w szafie: 2 pary spodni, dwie spódnice (przerabiane!), 3 bluzki i sweter a do tego 2... no góra 3 pary butów???
Nie sądzę!
Tak się kiedyś żyło-prościej, oszczędniej-inaczej.
Ani lepiej ani gorzej-po prostu inaczej.
Ważne to by nauczyć dziecko tego, by doceniało obdarowującego w pierwszej kolejności a dopiero potem skupiało się na prezencie.
Że ważne jest coś więcej niż zabawki i gadżety.
Ale by to zrobić - trzeba chyba zacząć od siebie ;)
Trzeba umieć cieszyć się małymi rzeczami dnia codziennego - choćby pyszną kawą, czy dobrym kawałem - i nie przywiązywać zbytniej wartości rzeczom materialnym.
Trzeba po prostu dawać dobry przykład :)
Mam nadzieję, że powyższe dywagacje nie zalatują patosem. To tylko moje zdanie.

http://suwaczki.maluchy.pl/li-70301.png
http://suwaczki.maluchy.pl/li-70299.png

Odnośnik do komentarza

Margeritko, dzięki wielkie. W sieci pełno przepisów, ale nie zawsze wiadomo, który się sprawdzi, a ja nie lubię marnować produktów (szczególnie spożywczych).

Nauzyka i znów się z tobą zgadzam, jesteś chyba moją bliźniaczką ;)

A co do dziadków to temat rzeka. U nas nawet pytają co kupić, ale co z tego skoro to wygląda tak:
- Kup grę, np. grzybobranie
- Ok, a ile to kosztuje?
- ze 30 zł
- Co?! Takie tanie!
i przychodzi potem z jakimś grająco-świeciącym plastikowym grzmotem, który leży i się kurzy. Bo przecież musi (!) kupić lepsze i droższe niż druga babcia, nie?
I tu jest kolejny problem w zawalaniu dzieci niepotrzebnymi zabawkami - nie kupują tego co dziecko lubi i czym by się bawiło, tylko to co im się podoba i najlepiej spełnia kryterium wielkość (im większe tym lepsze) i cena (aby innym "oko zbielało"). Raz udało mi się babcię i raz jednego z dziadków "zmusić" by w ramach prezentu poszli z młodą do kina, a proponuję zawsze kino, kulki, wyjście na lody, ale się NIE DA, bo nie.

Odnośnik do komentarza

Tyle napisałam a mi internet przerwał :/
więc w skrócie Może to taka bardziej indywidualna sprawa ale np jakby moje dzieci miały swoje pokoje to i miały by więcej zabawek w zasięgu ręki ale może też dlatego że synek chodzi do przedszkola tam też się wybawi więc w domu bawi się bez zabawek Np ostatnio cały wieczór bawiliśmy się w bank Wystarczyły kartki papieru i długopis i dwie karty stare bankomatowe i kilka fałszywych pieniążków My z córką byłyśmy klientkami Dzieci się lubią bawić w szafie bo to ich pociąg etc zabaw mogę wymieniać dużo Więc zabawki już nie są w ruchu Po prostu z paczki lubi stworzyć robota a teraz książki i zabawa w nauczyciela jest Ma lego które też bardzo lubi
Rodzina już wie że i często też książki kupują na prezenty z różnych okazji Tylko że teściowa wypaliła na Mikołaja reklamówkę słodyczy ://
Nauzyka - pięknie piszesz :)
Chrześniak męża kiedy zapytałam co chciałby dostać to powiedział zabawki bo książek już nie chce dostawać ( a ja zawsze z myślą że tyle ma zabawek to książki będą praktyczniejszym i edukacyjnym prezentem bo wiem że zabawek to mu nie brakuje a tu jednak chce więcej :D )

http://www.suwaczki.com/tickers/km5sdf9hqymi36e7.png
http://www.suwaczki.com/tickers/82do3e5ekt2ocja7.png

Odnośnik do komentarza

Marzen@ - jak to miło - dla odmiany - mieć siostrę ;)
Ale, z tą bliźniaczką to nie ryzykuj - nie widziałaś mnie ;P
Bywam zielona z wypustkami ;) patrz wczoraj: zzjajana i padnięta, dźwigam siaty z zakupami w towarzystwie moich dwóch małolatów, a jeden z nich właśnie postanowił sprawdzić patykiem zawartość psiego żołądka badaną w "kup...e" przez co "owa" zawartość wylądowała na moich spodniach :(

Jeśli chodzi o prześciganie się dziadków... znam to aż za dobrze. U mnie zawsze jedna babcia miała kupić akurat "to", co kupiła ta druga, no ale...
Na szczęście babcie mi z wiekiem mądrzeją :) co nie znaczy że zabawek jest mniej :(
Już myślałam, że w końcu przyjęły do wiadomości, że ani moje mieszkanie, ani piwnica nie są z gumy, a tu już słyszę o świątecznych prezentach. Masakra.
Modląc się w duchu o "małe gabaryty" owych prezentów powtarzam sobie w kółko jak mantrę "pamiętaj, żeby w przyszłości nie fundować dzieciom i wnukom wszystkiego w ilościach nieograniczonych. Pamiętaj!" Ale na to akurat jest szansa :) Podobno moja emerytura to będzie jakieś 40% moich zarobków - wyżyć się za to nie da :( nie mówiąc o prezentach. Ale... mam plan!
Będę wtedy sprzedawać wszystkie te zabawki moich dzieci, jako "zabytki i osobliwości" :D

http://suwaczki.maluchy.pl/li-70301.png
http://suwaczki.maluchy.pl/li-70299.png

Odnośnik do komentarza

nauzyka o wygląd to się nie boję, bardziej o tę ku.pę ;P Moje urwisy, na szczęście, jeśli już gmerają w jedzeniu to tym przed procesem trawienia.

U nas niektóre wielkogabarytowe prezenty zostały u babci. Trochę tym udało się przystopować jedną z babć. Druga na szczęście ma mniejsze możliwości finansowe i więcej wnuków, bo inaczej utonęłybyśmy w zabawkach.

Ja jeszcze mam problem z mężem - na razie udało mi się mu wybić z głowy PSP (bo dzieci za małe, ale czuję, że temat wróci), helikopter zdalnie sterowany i samochód na akumulator (taki duży, gdzie dziecko wsiada), ale metrowy miś w pokoju mieszka (bo on zawsze o takim marzył ;)). Czasem się zastanawiam komu on te zabawki chce kupić, no, ale niech ma. I chłopa trzeba od czasu do czasu rozpieszczać :D :D :D

Odnośnik do komentarza

nauzyka i Bettyy :) widzę, że myślicie w podobny sposób jak ja tylko po prostu nauzyka lepiej ujęła to w słowach, w bardziej prosty sposób niż ja. Ja także nie jestem osobą bez winy, bo za każdym razem jak wybieramy się z partnerem do rodziny, znajomych, którzy mają dzieci zastanawiamy się co im kupić, bo przecież "głupio" jest tak iść w odwiedziny (do domu gdzie są dzieci) z pustymi rękami. Tak jak wcześniej napisałam to my dorośli niestety przyzwyczajamy dzieci do takiego typu zachowań :( Tak jak napisała nauzyka dorosłym łatwiej jest wręczyć dzieciom zabawki niż poświęcić im czas na wspólną zabawę, rozmowę. Dziecko z tego powodu się cieszy (bo ma kolejną zabawkę), a rodzic widząc takie zachowanie dziecka również się cieszy, bo sprawił mu przyjemność. Co z tego, że się z nim nie pobawiło, porozmawiało, wyszło na spacer itp., ale w zamian za to dało się zabawkę i już rodzic jest z siebie dumny i oszukuje samego siebie, tłumacząc się przed samym sobą, że wszystko jest w porządku, przecież poświęcam mu czas, bo przez 5 minut kupowałem zabawkę, żeby zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia tym, że nie można spędzić z dzieckiem wspólnie czasu. Dać dziecku zabawkę jest przecież prostsze i łatwiejsze niż bawienie się z nim po całym dniu pracy, będąc zmęczonym. Jeśli chodzi o nas dorosłych (którzy sprawiają sobie przyjemności kupując sobie coś) to my jesteśmy już w bardzo dużym stopniu "urobieni" i takie kupowanie sobie czegokolwiek nie zmieni naszych postaw, których nabyliśmy będąc dziećmi. Natomiast w przypadku dzieci działa to odwrotnie. Dziecko widząc jak dorośli zasypują je mnóstwem zabawek zaczyna myśleć, że tak właśnie należy postępować, że takie zachowanie jest dobre i nie widzą w tym nic złego. Myślę, że fakt o tym czy posiadam dzieci jest zbędny, bo wystarczy tylko poobserwować jak zachowują się dorośli i dzieci, żeby móc wyciągać takie wnioski.

Odnośnik do komentarza

ProblemyWychowawcze027
Myślę, że fakt o tym czy posiadam dzieci jest zbędny, bo wystarczy tylko poobserwować jak zachowują się dorośli i dzieci, żeby móc wyciągać takie wnioski.

Tak czułam - wróżką powinnam była zostać. A wnioski to można wyciagnąć błędne widząc sytuację wyrwaną z kontekstu.
Poza tym wręczanie zabawek nie przekreśla z automatu poświęcania dziecku czasu i uwagi. Można mieć i jedno i drugie.

Odnośnik do komentarza

marzen@ pójdź do przedszkola na 7 dni i spędzaj w nim ok. 8 - 9 godzin dziennie, porozmawiaj z dziećmi, z rodzicami, zobacz jak się zachowują, czy to, co mówią obie strony w jakiś sposób się ze sobą pokrywa, bo dziecko zawsze powie ci prawdę, przynajmniej to w wieku przedszkolnym, ponieważ nie nauczyło się jeszcze kłamać i nie jest mu to do niczego potrzebne, a także nie potrafi manipulować (ludźmi, rzeczami itp.). Natomiast rodzic zawsze poda taką wersje, żeby "wybielić" się w oczach innych osób. Wtedy sama ocenisz jak postępuje większość rodziców, którzy są zajęci pracą, na nic nigdy nie mają czasu i są zmęczeni. Po takim krótkim pobycie w przedszkolu chociaż w minimalny sposób będziesz wiedziała o czym mówię. Na prawdę nie dziwie się, że w takich sytuacjach wolą kupić dziecku zabawkę i mieć czas dla siebie, żeby np. odpocząć, ale jednak to do niczego nie prowadzi. Nie raz sama tak postępowałam po powrocie do domu gdy moja 5 - letnia siostra męczyła mnie o wspólną zabawę. Przekupywałam ją tylko po to, by mieć czas dla siebie. Ona była zadowolona i ja też. Jednak takim moim zachowaniem nauczyłam ją tego, że po prawie każdym powrocie do domu z pracy czekała na tą rzecz, którą jej kupiłam, a nie na mnie. Podam także inny przykład: chłopiec codziennie po wejściu do sali przedszkolnej krzyczał: "a jak wrócę do domu to moja mama kupi ma transformersa". Na początku wraz z koleżankami myślałyśmy, że coś sobie wymyśla, ale po rozmowie z dzieckiem, następnie z ojcem i na końcu z matką okazało się, że tak niestety jest. Wracając z przedszkola wchodzili do sklepu i matka kupowała mu jakiś mały samochodzik, figurkę angry birdsa, star warsa lub transformersa. I czego ta mama - która opowiadała nauczycielom, że oni razem po powrocie z przedszkola bawią się, chodzą na spacery, a dziecko mówiło, że jak wracają do domu to bawi się, a mama ogląda film, gotuje - go nauczyła? Ważny jest też fakt, że to, co ona mówiła w ogóle nie pasowało do tego, co opowiadało dziecko i można było to zauważyć podczas indywidualnej rozmowy z dzieckiem, jego samotnych zabaw, podczas pracy i rozmów z całą grupą. Marzen@ nadal uważasz, że takie obserwacje mogą prowadzić do błędnych wniosków i koniecznie trzeba mieć dzieci, żeby wiedzieć jak ten "chleb" smakuje? Bo ja nie.

Odnośnik do komentarza

Marzena moja teściowa i mama wychodzą z założenia i ja je popieram bardzo, że drogie zabawki niekoniecznie są zawsze dobre i liczy się pomysł w zabawce a nie cena, u nas latem hitem okazał się prezent na dzień dziecka od cioci, dziewczynki dostały trzy rożki do lodów i łyżkę okrągłą wszystko plastikowe za 1,50zł i to była najlepsza zabawka do piachu, jaką kiedykolwiek miały, a inne dzieci polowały w piaskownicy ta te "lody", z mokrego piachu można było rzeczywiście zrobić lody:) do piachu sprawdziły się też filiżanki i czajniczek, to prostu rewelacja:) zabawka nie musi być droga, żeby była po prostu dobra.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...