Skocz do zawartości
Forum

Dbanie o siusiaka


Rekomendowane odpowiedzi

U małych chłopców napletek jest przyklejony do żołędzia i z czasem się powoli odkleja. Generalnie w tym wieku, w jakim jest Twój synek nic specjalnego się nie robi. Jedynie w czasie kąpieli odciągaj mu skórkę na ile się da, ale tylko, aby utrzymać właściwą higienę. Stulejki się nie nabywa. A skoro pielęgniara tak mocno napletek naciągnęła, to znaczy, że zbyt wąskiej skórki Twój synek nie ma i stulejka mu nie grozi :)
Jeśli natomiast zdarzy się, że znowu skórka za mocno się naciągnie i powstanie ranka, możesz popsikać Octeniseptem. Myślę, że z czasem synek zobaczy, że to nic nie boli. Możesz go też uczyć, aby sam odciągał skórkę do mycia. Myśmy tak robili i to się dobrze sprawdzało.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlpx9irfiwi27s.png

http://www.suwaczki.com/tickers/km5shdgeaocg228v.png

Odnośnik do komentarza

A dlaczego pielęgniarka mu tak ściągnęła? Pediatra podczas każdej wizyty starała się ściągnąć skórkę, pokazywała, jak czyścić, ale nie kazała ściągać na siłę. Po kąpieli Polewaliśmy lekko ściągnięte (tyle ile byliśmy w stanie) solą fizjologiczną. Do któregoś miesiąca ponoć jest szansa, że to się unormuje.
Mojemu synowi ostatecznie zrobił to chirurg dziecięcy (w okolicach 21 m.ż.) Mały miał delikatną sklejkę od urodzenia. Cały zabieg trwał chwilę. Nie wiem, czy chociaż 10sek. Ale krwi nie było. Owszem siusiak byl zaczerwieniony, nieco podrażniony, ale krwi w czystej postaci nie było.
W gabinecie zjawiliśmy się 30 minut wcześniej, żeby znieczulić siusiaka (lekarz posmarował go maścią)po pół godziny (trzeba było się modlić, żeby do tego czasu nie siusiał, bo w przeciwnym razie lekarz musiałby powtórzyć znieczulenie i poniwne czekanie). Wcześniej syn miał przerwę w przyjmowaniu płynów). Siusiak został porządnie oczyszczony (byłam zaskoczona ilością 'brudu', który się krył pod skórką).Od tamtej pory z mężem dbaliśmy, by nie dopuścić do ponownego sklejenia. Przez pierwszy tydzień od zabiegu kąpaliśmy go w korze dębu i polewaliśmy parafiną, którą dostaliśmy od lekarza. Ja go trzymałam, mąż przemywał/ zalewał. Na początku synek był przestraszony. Dlatego musieliśmy robić to razem. Po jakiś trzech dniach pozwalał na przemywanie, razem z tatą polewał parafiną siusiaka. Widział, że mu to pomaga. Już nigdy nie było kłopotu z siusiakiem. Teraz już sobie ładnie sam ściąga skórkę i dba o siusiaka, mąż od czasu do czasu sprawdza, czy wszystko jest jak należy.
Dobrze, żeby dziecko do 2. r.ż. miało już ładnie ściągniętą skórkę, bo szybciej zapomni o zabiegu. Znajomych synek miał stulejkę. Zabieg miał wykonany w wieku 6/7 lat. Strasznie to przeżywał. Nie pozwalał się dotknąć po zabiegu i niestety zaczął puchnąć źle oczyszczany. Płakał myśląc, że mu tak zostanie...powtórzono zabieg w szpitalu i wszystko wróciło do normy. Ale pamiętam, że strasznie cierpiał i cała jego rodzina z nim.
Dzina, najlepiej poproś pediatrę przy najbliższej okazji, żeby Ci pokazała, jak czyścić.

Odnośnik do komentarza

A dlaczego pielęgniarka mu tak ściągnęła? Pediatra podczas każdej wizyty starała się ściągnąć skórkę, pokazywała, jak czyścić, ale nie kazała ściągać na siłę. Po kąpieli Polewaliśmy lekko ściągnięte (tyle ile byliśmy w stanie) solą fizjologiczną. Do któregoś miesiąca ponoć jest szansa, że to się unormuje.
Mojemu synowi ostatecznie zrobił to chirurg dziecięcy (w okolicach 21 m.ż.) Mały miał delikatną sklejkę od urodzenia. Cały zabieg trwał chwilę. Nie wiem, czy chociaż 10sek. Ale krwi nie było. Owszem siusiak byl zaczerwieniony, nieco podrażniony, ale krwi w czystej postaci nie było.
W gabinecie zjawiliśmy się 30 minut wcześniej, żeby znieczulić siusiaka (lekarz posmarował go maścią)po pół godziny (trzeba było się modlić, żeby do tego czasu nie siusiał, bo w przeciwnym razie lekarz musiałby powtórzyć znieczulenie i poniwne czekanie). Wcześniej syn miał przerwę w przyjmowaniu płynów). Siusiak został porządnie oczyszczony (byłam zaskoczona ilością 'brudu', który się krył pod skórką).Od tamtej pory z mężem dbaliśmy, by nie dopuścić do ponownego sklejenia. Przez pierwszy tydzień od zabiegu kąpaliśmy go w korze dębu i polewaliśmy parafiną, którą dostaliśmy od lekarza. Ja go trzymałam, mąż przemywał/ zalewał. Na początku synek był przestraszony. Dlatego musieliśmy robić to razem. Po jakiś trzech dniach pozwalał na przemywanie, razem z tatą polewał parafiną siusiaka. Widział, że mu to pomaga. Już nigdy nie było kłopotu z siusiakiem. Teraz już sobie ładnie sam ściąga skórkę i dba o siusiaka, mąż od czasu do czasu sprawdza, czy wszystko jest jak należy.
Dobrze, żeby dziecko do 2. r.ż. miało już ładnie ściągniętą skórkę, bo szybciej zapomni o zabiegu. Znajomych synek miał stulejkę. Zabieg miał wykonany w wieku 6/7 lat. Strasznie to przeżywał. Nie pozwalał się dotknąć po zabiegu i niestety zaczął puchnąć źle oczyszczany. Płakał myśląc, że mu tak zostanie...powtórzono zabieg w szpitalu i wszystko wróciło do normy. Ale pamiętam, że strasznie cierpiał i cała jego rodzina z nim.
Dzina, najlepiej poproś pediatrę przy najbliższej okazji, żeby Ci pokazała, jak czyścić.

Odnośnik do komentarza

J_kaminska, mój syn ma torbiel u ujścia przewodu moczowego.
W 10 m.ż. był pod znieczuleniem całkowitym...zabieg się nie udał, narzędzia chirurgiczne za duże. Ale przed wyjściem do domu chirurg zaproponował, żeby przyjść do jego gabinetu, by ściągnąć skórkę. Że u mojego synka, to potrwa chwilę, że bardzo źle to nie wygląda, więc będzie szybko i warto zrobić to 'teraz'.
Zapytałam o to pediatrę, powiedziała, że profesor zna się na tym bardziej niż ona.
Poszliśmy.
Wydawało mi się, że człowiek, wie co robi, w końcu Profesor. Nie było żadnych powikłań, jak napisałam wyżej. Syn niczego nie pamięta.
Ale przyznam, że dobrze tego człowieka nie wspominam. Do szpitala zaprosił po roku. Znowu narkoza. Znowu zabieg się nie powiódł. Więcej do niego nie poszliśmy...

Jednak jeśli chodzi o skórkę, sklejkę, o którą zadano pytanie w tym wątku, to zabieg wykonał dobrze. Bez komplikacji. Nie dochodziłam, czy za wcześnie, czy nie.
Zaskoczyłaś mnie, że trzeba z tym czekać do 3 r.ż. Wszystkie sąsiadki były u chirurgów po 2 urodzinach. Czasem dostawały maść, która miała im pomóc bez zabiegu.
Wiesz, ten zabieg mojego K. polegał na tym, że w znieczuleniu lekarz ściągnął skórkę delikatnie podważając ją narzędziem przypominającym...hmmm..tempy scyzoryk (?) podważył dookoła siusiaka, wyjął 'serek' i koniec. Chyba jednak wole tak, niż jak na siłę bez znieczulenia robi to pielęgniarka. Tak sądzę. Ale ja do tego podchodzę od strony ludzkiej i matczynej (oby jak najmniej cierpiało moje dziecko) ;)

Odnośnik do komentarza

Skórka powinna się ściągnąć sama przy normalnej higienie. Maluszkowi odciągamy skórkę tylko, gdy musimy tam wyczyścić i tylko tyle, na ile się da. Nie ściągamy nic na siłę, bo będzie normalna rana. Z czasem ta skórka będzie się odklejać i będzie ją można odciągać coraz dalej. Jedynie gdy będą jakieś nieprawidłowości, to wtedy do lekarza. Zresztą każdy pediatra przy tradycyjnym badaniu sprawdza siusiaka, a przynajmniej powinien.

http://www.suwaczki.com/tickers/f2wlpx9irfiwi27s.png

http://www.suwaczki.com/tickers/km5shdgeaocg228v.png

Odnośnik do komentarza

Czytam porady tak chętnie udzielane i własnym oczom nie wierzę ilu jest tu ignorantów i znachorów. Czy nie powinien tego ktoś sprawdzić - jakiś specjalista lub zdrowo myśący - przed upublicznieniem, na zdrowy rozum więcej w tych poradach szkody jak pożytku!

Odnośnik do komentarza

Też jestem przerażona tym co tu czytam. Dziewczyny, NIE WOLNO ściągać napletków, bo to wbrew fizjologii i naturze, przynosi to więcej szkody niż korzyści. Sama mam 3 synów i żadnemu z nich nie ściągałam napletka. Najstarszemu sam się zaczął odklejać jak miał ok. 6 lat, średniemu jak miał 2 lata, a najmłodszemu to zobaczymy. Wystarczyło samo mycie, tak jak reszty ciała i nic więcej. Żaden z nich nie miał żadnych problemów z siusiakiem. Żadnemu lekarzowi nie pozwoliłam na ingerencję w odklejanie, bo co poniektórzy na widok nieodklejonych napletków już sami mieli ochotę zastąpić naturę i zabrać się za kaleczenie siusiaków. Wielu sama doedukowałam, bo poglądy jak ze średniowiecza.

Według różnych źródeł, nawet do 6-10rż. niemożliwość odsunięcia napletka do rowka zażołędnego uważa się za stan fizjologicznie prawidłowy, zazwyczaj niespowodowany stulejką. Noworodki płci męskiej w większości przypadków przychodzą na świat z napletkiem mocno sklejonym mastką z żołędzią prącia. W żadnym przypadku nie wolno na siłę odsuwać napletka. Często rodzice, położne, a nawet lekarze pierwszego kontaktu próbują niemowlakom ściągnąć napletek. Prowadzi to do poważnych komplikacji - popękania napletka, naderwania wędzidełka, uszkodzenia powierzchni żołędzi - i jest bardzo bolesne dla dziecka. Tego typu działania są bezpośrednim powodem powstania właściwej stulejki, gdyż pęknięty napletek bliznowacieje i ulega zwężeniu. Działanie takie jest absolutnie nieprawidłowe z medycznego i pielęgnacyjnego punktu widzenia.
Fizjologiczne przyklejenie napletka bywa często mylone ze stulejką, co niepotrzebnie przysparza rodzicom stresów. Wrodzona stulejka jest naprawdę rzadkim schorzeniem. Można o niej mówić, jeśli napletek od początku jest tak wąski i długi, że szczelnie przykrywa ujście cewki moczowej. Chłopiec ma wówczas problemy z siusianiem, bo mocz nie może się przebić przez wąski napletek, który nadyma się jak balonik. Pod fałdem skóry pozostają resztki moczu, a to sprzyja rozwojowi bakterii i powtarzającym się zakażeniom cewki moczowej.

Jeżeli malec rzeczywiście ma stulejkę, konieczna jest operacja, ale to tak naprawdę rzadkie przypadki.

Oczywiście każda mama robi jak uważa, ale polecam przy okazji poczytać http://wrolimamy.pl/co-z-tym-siusiakiem/

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...