Skocz do zawartości
Forum

Konkurs "Twardy orzech do zgryzienia"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

Najnowsza książka popularnej autorki dziecięcej pani Renaty Piątkowskiej jest zbiorem dziesięciu zabawnych i pouczających opowiadań. Bohaterami poszczególnych historii są kilkuletnie dzieciaki stające przed wyzwaniami i trudnymi sytuacjami, z jakimi każdy młody czytelnik może się zetknąć na co dzień. Szczególnym atutem tej pozycji od Wydawnictwa Debit jest charakterystyczny dla twórczości Renaty Piątkowskiej, lekki i pełen humoru styl opowiadań. Lektura wywołująca salwy śmiechu u czytelników w każdym wieku:)
Jeśli chcecie zdobyć jeden z 6 egzemplarzy książki, weźcie udział w naszej zabawie konkursowej:)
Opisz zabawną sytuację, która spotkała Ciebie i Twojego Malucha:)
Na ciekawe opowieści czekamy od dziś do niedzeli, tj. 12 lutego:)
Zapraszamy do postowania!
Regulamin konkursu

Odnośnik do komentarza

Historia ta wydarzyła się kilka lat temu gdy mój uroczy siostrzeniec debiutował w roli przedszkolaka. Obserwując w przedszkolu swoich kolegów i koleżanki, Daniel postanowił wziąć z nich przykład i stać się bardziej samodzielnym. Na co dzień super to działało- sam bez proszenia sprzątał zabawki, sam pilnował pory karmienia królików, nawet sam chciał chodzić po zakupy:) Samodzielne ubieranie miał już całkiem nieźle opanowane, jednak najtwardszym orzechem do zgryzienia okazało się samodzielne ubieranie bucików. Do tej pory buciki ubierali mu rodzice lub dziadkowie. Ale po wielu protestach typu: "Ja siam, ja siam" skapitulowali i dali mu szansę. Kiedyś obserwowałam te jego nieporadne próby założenia bucika. Zauważyłam, że nie uda mu się bo język buta zwinął się do środka. Podpowiadam mu: "Danielku, łatwiej Ci będzie gdy wyciągniesz język". Na co mój uroczy siostrzeniec otworzył buzię ... i wysunął język:sofunny::sofunny::sofunny:

podaruj 1% dla Tomka http://fundacja-sloneczko.pl/apele/pokaz_opis.php?ida=120/C

http://s7.suwaczek.com/20090221310117.png

http://s1.suwaczek.com/200910201962.png

Odnośnik do komentarza

Zabawna sytuacja jaka mnie wraz z córka spotkała wydarzyła się pod koniec stycznia tego roku. Wraz z mężem i córeczką mieszkamy na wsi, gdzie prowadzimy małe gospodarstwo na własny użytek. Mamy mały sad, a w lecie uprawiamy niewielkie pole warzywne z których na jesień zbieramy obfite plony.
Oczywiście hodujemy na swoje potrzeby kurki, kaczki, króliki,mamy psa i kotka.
Córka ma niezwykłą okazje poznawania zwierząt "na żywo" , a także drobne obowiązki dostosowane do wieku. Lubi dawać pić kurkom a także dawać marchewki do schrupania króliczkom.
Jak wiadomo ludzie mieszkający na wsi coś mają w swoich zagrodach czy to krówki, świnki czy króliki.
Pewnego styczniowego popołudnia wybrałam się z córką do sąsiadki, która ma m.in krówki, gołębie,świnki czy indyki. Nie raz już córka widziała sąsiadkę dojącą krówkę co bardzo jej się podobało, a szczególnie picie świeżego, ciepłego mleczka prosto od wydojonej krówki.
Jakież było nasze zaskoczenie ,gdyż sąsiadki nie zastaliśmy w domku, więc poszliśmy do obory z nadzieję że tam ja znajdziemy.I zastaliśmy ją w niecodziennej dla nas sytuacji.
Sąsiadka pomagała śwince przy porodzie, tzn nowo narodzone świnki wycierała ze śluzu, mazi płodowej i wkładała do drewnianej skrzynki wyścielonej sianem.
Widok rodzących się świniątek był bardzo interesujący, ale bałam się jak na to całe zdarzenie zareaguje moja córeczka.Ku mojemu i sąsiadki zdziwieniu córka bacznie przyglądała się temu wydarzeniu i nie mogła oczu oderwać od matki świnki i jej dzieci.
W sumie na świecie pojawiło się 10 małych świnek.
Od tamtej pory córka codziennie ciągnie mnie za rękę byśmy poszli choć na chwilkę do obory sąsiadki zobaczyć świnki. Jej uśmiech i radość na twarzy podczas wizyty u mamy świnki i jej dzieci jest nie do opisania.

http://www.suwaczki.com/tickers/bfareepd9xnhhr2v.png

Odnośnik do komentarza

W życiu kazdego rodzica jest wiele zabawnych historii. Nasza historia wydarzyła sie gdy tuż po porodzie leżałam w szpitalu i oczekiwałam pierwszej wizyty mojego męża i starszego synka. Oliver miał po raz pierwszy zobaczyć swojego młodszego braciszka. Po przybyciu odrazu z uśmiechem zajrzał do łózeczka i nagle uśmiech znikł z jego twarzy. Zaniepokojeni z mężem pytaliśmy o co chodzi, niestety Oliver milczal i cały czas wpatrywał się w maluszka. Po chwili pełen wyrzutów stwierdził
- tata mówił , że on miał być śliczny a ten mały jest przecież taki brzydki, może to nie nasz? Po długim namyśle dodał.
- A może byśmy wzieli tamtego , on ma przynajmniej włosy ( pokazujac na łożeczko obok ) Razem z mężem wytłumaczyliśmy mu , że tak nie można i musimy zabrać naszego synka do domu.
Wiec Oliver znów wpatrując sie w łozeczko bardzo intensywnie myślał i na koniec palnął.
- No dobra niech wam bedzie wezniemy tego , tylko musimy go posmarować kremem przeciwzmarszczkowym , to moze sie troche wygladzi . I babcia musi mu koniecznie swoją perukę pożyczyć bo taki łysy jest aż wstyd patrzeć. po chwili dodal
- O Boże! Tylko jak ja go takiego kolegom z przedszkola pokaże.
No to był naprawde "Twardy orzech do zgryzienia", ale przetrwaliśmy to wszyscy czworo dzielnie, a bracia bardzo sie polubili.

Odnośnik do komentarza

Może zacznę od tego, że moja córka Julka miała w życiu okres, kiedy wołała na mnie "mamo Julki".

Nasz "twardy orzech do zgryzienia" pojawił się podczas mszy w kościele. Jula miała prawie 4 latka. Wcześniej próbowałam jej w prosty sposób tłumaczyć, kim jest ksiądz, co się dzieje podczas mszy. Mówiłam też o tym, że przyjmuje się Jezuska pod postacią opłatka.

W kościele cisza jak makiem zasiał, wszyscy klęczą. Wybrzmiewają ostatnie słowa modlitwy przed komunią świętą. I nagle słyszę jak Jula ciągnie mnie za rękaw i konspiracyjnym szeptem (który słychać było niemal w całym kościele), mówi: "Mamo Julki, mamo Julki ten pan w sukience właśnie połknął Jezuska".

Mama dwóch Niuń http://colamyloveblog.blox.pl/resource/dziewczynka.gifŻona Mężahttp://emotikona.pl/gify/pic/blizniaki.gif
Pani Psa http://emotikona.pl/gify/pic/piesek2.gif

Odnośnik do komentarza

Twardy orzech do zgryzienia mamy ostatnio często wszyscy, gdyż mój dwuletni synek właśnie uczy się mówić, zna wiele słów ale często wymawia je po swojemu, że ciężko się domyślić o co chodzi. Do tego strasznie się denerwuje kiedy ktoś nie może odgadnąć o co mu chodzi.

W weekend urządzaliśmy mu pokoik, miedzy innymi nowe "dorosłe" łóżko zakupiliśmy (drewniane łóżko z barierkami). Mąż składał łóżko z moim tatą, oczywiście synek aktywnie uczestniczył w tym przedsięwzięciu, przyglądał się, podawał deseczki, wkręcał śrubki itp.

Na drugi dzień chwalił się niani nowym łóżkiem i podsumował, że oto mu "dziadzia kojo (łóżko) puk puk (młotkiem) i kóła-kóła(kręcenie śrubokrętem) z drabiny".

Otóż ostatnio zafascynował się drabinami więc wymyślił patrząc na barierki łóżeczka, że oto nowe łóżko powstało z drabiny, oczywiście wykonane przez ukochanego dziadzia.

http://s5.suwaczek.com/20080808650117.png

http://www.suwaczek.pl/cache/ca4d079058.png http://s2.pierwszezabki.pl/033/0334699d0.png?6031

Odnośnik do komentarza

Dziecko to cała masa śmiesznych i zaskakujących sytuacji. Ciekawe jest to, że dzieci bardzo się przywiązują do zabawek. Moje dziecko ma różne zabawki ale najbardziej lubi lalki. Nic w tym dziwnego, bo dziewczynki lubią "matkować" i naśladować mamę. Jedna lala zwana "dzidką" zajęła centralne miejsce w łóżeczku córki i wszędzie ja ze sobą zabierała. Na nic się zdały prośby i tłumaczenia, że dzidek zostanie w domu, bo chce spać. I tak dzidek jeździł z nami do lekarza, do sklepu, w gości. No i stało się, bo córka zajęta zabawami u cioci i poznawaniem zabawek kuzynki, zapomniała o dzidce, która została w domu cioci. Zdążyliśmy dojechać do domu, jak gdyby nic, bo córka zasnęła w samochodzie. Kiedy dotarliśmy na miejsce zaczął się płacz i prawdziwa histeria, bo nie ma dzidki. Na nic zdały się tłumaczenia, że pojedziemy po dzidkę jutro. Tata musiał jechać po lalkę i przywieźć ulubiona lalkę córki.

Odnośnik do komentarza

Zabawne sytuacje... kiedy o tym myślę buzia mi się śmieje :Psoty: Jest ich mnóstwo...
Pierwszy raz poszliśmy z Filipem do dentysty kiedy miał trzy latka - chcieliśmy by specjalista sprawdził, czy z ząbkami małego wszystko jest ok.
Pani dentystka niesamowicie miła, przyjemna, a Filip gdy tylko przekroczył próg gabinetu zaczął się wycofywać. Zachęcała go, mówiąc, że tylko zajrzy, ale to nie poskutkowało, nawet nie otworzył buzi. Kolejna wizyta odbyła się kilka miesięcy później, u młodego pana dentysty. Usiedliśmy w poczekalni i dość długo czekaliśmy. Filip najpierw zajął się zabawkami, które leżały w pudle, wkrótce i one go znudziły. Zaczął dokładnie oglądać poczekalnię, zdjęcia, plakaty itp. Właśnie wyszedł jeden z dentystów z gabinetu i stanął za kontuarem wypisując coś w notesie. Filip się rozgadał. Pytał co jest na tym zdjęciu, a co tu, co tam... wreszcie na cały głos mówi do mnie: mamo a pokaż swoją sztuczną szczękę. Mnie w pierwszej chwili totalnie zatkało, ocknęłam się gdy usłyszałam chichot dentysty, czułam, że od czubka głowy do koniuszka stóp jestem cała czerwona :Nieśmiały: Trwało to zaledwie kilka sekund, gdy zapytałam synka, skąd pomysł, że mam sztuczną szczękę. Okazało się, że to "wina" reklamy, którą widział w tv :eee: Pytał też o psy (też reklama), które mają sztuczne szczęki.
Potem temat baaaardzo się rozwinął, bo gdy wytłumaczyłam mu, że nie mam sztucznej szczęki i powiedziałam kto musi je nosić, zaczął wymieniać wszystkich członków rodziny i pytał czy noszą sztuczne zęby :D Zaprzeczałam. Na koniec, z tryumfalną miną powiedział mi: już wiem!!!!! Beniamin musi mieć sztuczną szczękę (mój wówczas kilkumiesięczny bratanek :Śmiech:), bo przecież on mamusiu naprawdę nie ma zębów!!!
Hahahha.... uśmiałam się wtedy niesamowicie, że nie wspomnę o ludziach, którzy siedzieli na poczekalni!!!!
Czasami trudno jest dziecku wytłumaczyć idealnie co mamy na myśli ;)

Kasia
http://www.suwaczki.com/tickers/k0kdj44jnokqoctj.png

http://www.suwaczki.com/tickers/l22nzbmhthgffw6s.png

Odnośnik do komentarza

Mój synek przeżywał swego czasu ogromną fascynację historią Polski, godłem, flagą ... opowiadaliśmy mu sporo, miał nawet swoje godło i flagę w pokoju zawieszoną :)

Pewnego dnia pojechaliśmy do urzędu załatwić jakieś tam sprawy a synek z nami. W pewnym momencie wypatrzył na ścianie godło i na całe gardło zawołał MAMOOOOOOOOOOO PATRZ TO NIETOPERZ POLSKI !!!

Mina urzędnika ... bezcenna, uśmialiśmy się wszyscy do łez prawie z nietoperza ;)
a jak przypomnieliśmy mu ze to orzeł a nie nietoperz to stwierdził NO CO POMYLIŁO MI SIĘ :)

Mama Dominika (16.07.2001), Oskara (02.07.2005), Nikosia (25.06.2009) i Małgosi (07.08.2013)

Odnośnik do komentarza

Z naszej zabawnej sytuacji mógłby powstać film.

TYTUŁ FILMU: "NA TROPIE RABUSIA"
REŻYSERIA: sylwiaxx16
CZAS AKCJI: 4.07.2011
MIEJSCE AKCJI: Polska
W ROLI GŁÓWNEJ: sylwiaxx16, Kasia
AKCJA: Wakacje na południu Polski. Sylwiaxx16 i jej córka Kasia otrzymują w prezencie od ciotki szczeniaczka. Psiak rośnie jak na drożdżach. Pewnego razu zauważają codzienne, wieczorne spacery swojego pupila. W ogrodzie znajduje się kolorowa buda, pomalowana przez dziewczynkę. Każdego ranka w psim domku znajdują się nowe przedmioty, nieznajomego pochodzenia. Kasia zauważa pewnej nocy, szczeniaczka ciągnącego do budy za sobą damską bieliznę wraz z przypiętymi spinaczami do ubrań. Kasia przyłapała go na gorącym uczynku. Z obawy przed złością mamy na szczeniaczka, wahała się wyjawić tę tajemnicę. Dziewczynka nazajutrz opowiada mamie o wszystkim co widziała. W budzie znajdują się zabawki, ubrania oraz przeróżne przedmioty. Dzięki Kasi zagadka psiaka zostaje rozwiązana. Sylwiaxx16 słyszy od sąsiadki o zaginięciu klucza do garażu, przez co zmuszona była pojechać do pracy autobusem. Wszyscy mieszkańcy podejrzewają o kradzież złodzieja.
Sylwiaxx16 wraz z córeczką pakują wszystkie przedmioty i wyruszają w długi spacer. Odwiedzają wszystkie domu zwracając zaginione rzeczy. Towarzyszy im mały rabuś.
Ze spuszczoną głową pokazuje, że źle postąpił. Wszystkie przedmioty zostają zwrócone właścicielom. Kasia- mała pani detektyw i policjanta spisała się na medal, pomagając mamie. Dziewczynka nadaje szczeniaczkowi imię Rabuś. Następnego dnia Sylwiaxx16 udaje się z córką do sklepu, gdzie kupują Rabusiowi zabawki. Od tamtej pory, już żadna nowa rzecz nie znalazła się w budzie. Kasia wraz z mamą spędzają więcej czasu z Rabusiem, okazując mu wiele miłości.

Odnośnik do komentarza

Co do mnie to synek dopiero uczy się mówić wiec sytuacji smiesznych jest sporo. Czasem komuś zadzwoni telefon jak jesteśmy w sklepie a synio od razu "kto to?" a ja pytam no kto to? na co on od razu na cały sklep "babi!!!" i od razu śmiech wszystkich dookoła, a był okres kiedy synkowi coś się poprzestawało, wstawał rano wychodził z łóżka biegł do pokoju babci i na cały głos krzyczał "babko!", wydawało nam sie to śmieszne przez jeden dzień ale po 3 baliśmy się że tak mu zostanie, na szczęście nie. A przypomniała mi się śmieszna sytuacja z sąsiadów córeczką otóż pojechali do bazyliki na mszę. Córeczce znudziło się stanie więc chciała na rączki, tata ją wziął, ona zmęczona przytuliła sie do niego po czym oderwała głowę i na cały głos krzyknęła "fee nie ogolony" :smile_move:

Odnośnik do komentarza

Nasza historia zaczeła się od tego że córcia na Mikołaja zażyczyła sobie dwa chomiki, które oczywiście dostała. Chomiki wszędzie z nami podróżowały, pewnego dnia w samochodzie w drodze powrotnej od babci córci uciekł jeden chomik, zatrzymałam się i szukam, żeby nie poprzegryzał żadnych kabli. Na to moja pociecha mówi" mamo nie martw się, zaraz chomik się znajdzie, wypuściłam drugiego chomika, aby szybko odnalazł zaginionego" ja to usłyszałam załamałam się ;) na szczęście chomiczki się znalazły ale już z nami nie podróżują

Odnośnik do komentarza

Ponieważ mój synek jest jeszcze za mały na dostarczanie tego typu wrażeń- choć innych nam nie skąpi :D, przytoczę historyjkę z związaną z moim siostrzeńcem, którego jestem Chrzestną Matką:

Wiktorek zaczął już naukę w pierwszej klasie, ale gdy byłam u niego w odwiedzinach miał dość smutną minkę. Musiał się przyzyczaić do nowych zasad, które panuja w szkole. Chciałam jakoś go 'zagadać' więc pytam:

-"Wiktorku, a ty lubisz swoją nową Panią?"
-"Lubię"- odpowiedział Wiktor,
-"A jaka ona jest ładna, miła, młoda?"- pytam dalej...
- "Ładna i miła, ale nie młoda. Stara!"- ocenił,
-"Taaak? A ile ma lat?"- ja,
-"Noooo, tak ze 30...!"- Wiktor.

Hmmm... To dopiero 'twardy orzech do zgryzienia'! :lol:

http://www.suwaczki.com/tickers/0d1yyx8dpcpxb1ea.png
http://www.suwaczki.com/tickers/dqprpx9itfxz7too.png
http://www.suwaczki.com/tickers/9ltfegz27v1ws8z4.png

Odnośnik do komentarza

Teraz kiedy moja córcia zaczyna mówić coraz więcej i układać zdania...codziennie zdarzają nam się śmieszne sytuacje...
Parę dni temu znalazłam się w szpitalu na obserwacji(synuś chciał za wcześnie wyjść na świat).
A od kilku dni tłumaczyłam córce, ze mam pójdzie do szpitala urodzić dzidziusia i zostanie z tata i babcia.
Po dwóch dniach rozłąki zadzwoniłam do córci, bo bardzo za nią tęskniłam.
a ona do mnie MAMUSIU KOCHAM CIEBIE, KOCHAM DZIDZIUSIA, BĄDŹ DZIELNA.
Często jej także powtarzałam ja i Pani z przedszkola,ze trzeba być dzielnym i użyła tego w super momencie.
Kiedy jednak wróciłam do domu - z dzidziusiem w brzuszku - moja córcia mnie przywitała z żalem i pretensjami - CZEMU NIE URODZIŁAŚ DZIDZIUSIA.....ona tak czeka na brata.
___________________________________
Kiedyś wracamy z przedszkola - pytam córci
- Jaka dziś była zupa.
na co córcia
- Niejadalna
__________________________________

http://lb5m.lilypie.com/8OQ1p1.pnghttp://lb2m.lilypie.com/Pmy5p2.png

Odnośnik do komentarza

Byliśmy w odwiedzinach u moich rodziców (dziadków Filipka który ma 3 latka) pojechaliśmy tam z teściami. Filipek ze swoimi kuzynkami bawił sie na dywanie a my biesiadowaliśmy przy stole. Następnego dnia rano wszyscy z dziećmi siedzimy przy stole na śniadaniu. Nagle dziadek widać że czegoś szuka i z zawstydzeniem pyta sie babci - czy widziałaś gdziś moje zęby??? A babcia odpowiedziała: Gdybyś tyle nie wypił to wiedział byś gdzie masz zęby:) Wszyscy uśmiechneliśmy się ,ale proteza dziadka wkońcu sie znalazła.
Po kilku dniach gdy wróciliśmy już do domu, tęść chciał obejrzeć wiadomości i zawołał do mnie żebym mu przyniosła piwo z lodówki. Po tych słowach nagle do salonu wbiega Filipek i staje przed dziadkiem mówiąc: "Dziadek nie pij piwa bo zgubis zeby". My oczywiście zaśmialiśmy się ,a ja byłam bardzo zaskoczona jak dziecko potrafi wyciągnąć wnioski z rozmów dorosłych. ;)

Odnośnik do komentarza

Pomimo, że moja malutka, jeszcze mało co mówi, ale już zdążyła dostarczyć mi sytuacji, którą nazwałabym "trudnym orzechem do zgryzienia".
Od sylwestra sama już chodzi, jednak nie znosi kiedy zakładam jej buciki. Jak wychodzimy na spacer to zawsze jest krzyk przy zakładaniu kozaczków. W domu też starałam się zakładać jej buciki aby się przyzwyczaiła. Zazwyczaj jednak nie chce zrobić w nich kroku a jak gdzieś widzi swoje buciki to rzuca nimi o dywan. Ciągle tłumaczę jej, że trzeba zakładać buty. Niedawno siedziliśmy z dziadkami Sandry w pokoju. Tłumaczyłam jej, że trzeba nosić buciki, pokazywałm jakie są ładne i wygodne. Sandra jak zwykle tylko słuchała ale nie dała włozyć sobie bucików po domu. Pomyślałam, że skoro jest nas tak dużo to skorzystam z okazji aby dać córce super przykład. Zaczęłam wię mówić, że wszyscy noszą buciki, jest w nich ciepło i wygodnie, mozna w nich chodzić po podłodze i dywanie. Zaczęłam tłumaczyć, że wszyscy noszą bucki albo kapcie. Powiedziałam: "Zobacz, babaci ma buciki na nózkach, dziadek ma kapcie, a Ty nie masz". Wszyscy pokazywali jej swoje buty na nogach. Sandra jak zwykle uważnie słuchała co do niej mówiłam. W pewnej chwili pobiegła szybko do przedpokoju i za chwilkę wróciła trzymając z rączkach moje klapki i położyła koło mnie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ja nie mam nogach klapek. Wszyscy zaczeli się śmiać, a mi zrobiło się strasznie głupio. W końcu to ja, która tłumaczyłam dziecku, że trzeba mieć buty na nogach sama ich nie miałam. Nawet nie wiedziałam, że moja mała Sanderka potrafi już tak szybko skojażyć fakty i zareagować.

http://www.suwaczki.com/tickers/nzjdgywl5lopj6o9.png
http://www.suwaczki.com/tickers/iv092n0azzw9lniu.png

Odnośnik do komentarza

W moim przypadku nie jest to pojedyncza historia ale kilka śmiesznych dla mnie sytuacji... Jestem chustomamą - często na spacery wychodzę ze swoim kilkumiesięcznym dzieckiem w chuście. Podczas jesiennych spacerów mój syn był tak zachustowany, że praktycznie widać było czasami tylko czubek jego głowy w czapce lub w kapturze. I tak sobie spacerując po moim miasteczku zaczepia mnie jednego dnia jakaś pani i pyta: Ojej, a pani to tam laleczkę nosi? Innego dnia jesteśmy z synem w chuście w sklepie i pada kolejne pytanie: Oooo widzę, że pieseczka pani nosi przy sobie, fajnie fajnie tak mu cieplutko.... :)))

Odnośnik do komentarza

Młody siedzi na sedesie na dłuższym posiedzeniu, nagle słyszę hałas, coś upadło, lecę, patrzę, szczotka duża do zamiatania co stała za sedesem leży na podłodze. Pytam co się stało, Synekna to wskazując na swoją prawą nogę:

- To ta noga była taka niegzecna i jozjabiała i psewjóciła scotkę!

- No to pilnuj tej swojej nóżki kochanie, bo tak nie wolno.

Synek na to złym tonem, grożąc palcem zwraca się do swojej prawej nogi:

- No no no! Ty niegzecna! Tejaz musis iść na kaję do kąta!

Spokojnie zwraca się do lewej nogi:

- Ty byłaś doba, nie musis iść na kaję.

Odnośnik do komentarza

Nie zapomnę tego nigdy... Moja córcia była jeszcze wtedy noworodkiem ale za to jakim... kulturalnym:)
Odwiedziła nas któregoś dnia siostra ze szwagrem i moi rodzice, córeczka przeważnie spała i jadła. A gdy jadła, a w szczególności kończyła jeść brałam ją do góry do "odbicia" inaczej "beknięcia". Zawsze odbywało się to normalnie ale tego dnia gdy ten rytuał małej Lili zaobserwowała ciocia, wujek i dziadkowie, córeczka nie chciała "bekać". Zaskoczył mnie ten fakt, po kolejnym mlecznym posiłku bez rodzinnych obserwatorów "beknięcie" się udało. Przy kolejnym karmieniu w towarzystwie i bez "beknięcia" stwierdziliśmy, że mała Lili jest bardzo kulturalnym bobaskiem i w śmietance towarzyskiej zachowuje się jak rasowa dama a damie "bekać" nie przystoi:)

Odnośnik do komentarza
Gość tatus 2010

Opisana poniżej zabawna sytuacja wydarzyła się zeszłego roku późną jesienią.
Jestem ojcem kilkuletniej córeczki i staram się z żoną by córka codziennie przebywała na dworze , bo jak wiadomo ma to swoje plusy.
Pewnego jesiennego popołudnia wybrałem się z córką na spacer do lasu, gdyż mieszkamy nieopodal niego.Jakież było nasze zdziwienie jak na leśnej drodze ujrzeliśmy rannego i zakrwawnionego jeża. Zdziwienie było tym zaskakujące gdyż ja i córka po raz pierwszy na oczy i na "żywo"zobaczyliśmy takie zwierzątko.Nie miałem telefonu przy sobie by wezwać weterynarza, a nie chciałem zostawiać jeża bez opieki więc zaproponowałem córce że weźmiemy go i zawieziemy go do pobliskiej poradni weterynaryjnej. Na to córka oświadczyła ,że ona się nim zaopiekuje, zrobi mu opatrunki, będzie dawała jeść i że jeż będzie z nią spać w jednym łóżku. Całą drogę powrotną do domu przekonywałem córkę że jeż potrzebuje medycznej pomocy i tylko może jej udzielić weterynarz. Córka się zgodziła na odwiezienie jeża do poradni pod jednym warunkiem, że będziemy go odwiedzać. Przytaknąłem na jej propozycję, bo inaczej córka nie oddałaby jeża w ręce specjalisty. Finał skończył się szczęśliwie, po opatrzeniu jeża przez lekarza został on przewieziony do zoo. Do dziś córka często wraca wspomnieniami do przygody jaka ją spotkała w lesie i wszystkim ją opowiada.

Odnośnik do komentarza

Moja siostra była na zakupach w sklepie samoobsługowym. Towarzyszył jej 3-letni wówczas synek Kamilek. Kiedy podeszła do kasy i zaczęła wykładać na taśmę swoje zakupy wtedy Kamilek przypomniał sobie, że jeszcze czegoś nie włożył do koszyka. Pobiegł szybko między półki z artykułami. Siostra patrzy a on aż się przegina i niesie 4-pak piwa. Podszedł do niej i na cały głos mówi: Mamo, zapomniałaś piwa dla tatusia! Obsługująca ich kasjerka miała niezły ubaw.

Odnośnik do komentarza

Zastanawialiśmy się z mężem, czy nie kupić starszemu synkowi jakiegoś zwierzaczka,po dłuższej rozmowie zdecydowaliśmy się na rybki.Gdy decyzja zapadła,mąż postanowił zapytać syna co on na to? czy takie zwierzątko mu opowiada.

Przytoczę treść rozmowy:

- Patryk czy chciałbyś rybki i akwarium???

Nastąpiła chwila namysłu i zaraz padła odpowiedź:

- Tak tata,chcę rybki akwarium i wędkę !!!

No i po takiej odpowiedzi mieliśmy "twardy orzech do zgryzienia"...

http://www.suwaczek.pl/cache/6d49482449.png

http://www.suwaczek.pl/cache/fb9a82a32e.png

Odnośnik do komentarza

Sytuacji było kilka i to w potrójnym wydaniu z uwagi na trzy pociechy a najnowsza wczoraj i dotycząca mojej 15 miesięcznej córci. Otóż po powrocie z pracy uzyskałam informacje od niania, że mała nie spała w dzień ale za to obudziął się z nocy dopiero wpół do dziesiątej. Uznałam, że pewnie już nie będzie spała, była godzina około 16ej. Lenka nagle zaczęła komunikować, że chce kupkę " uu!", więc posadziłam ją na nocnik. Efekty było juz czuć aż nagle mała zamyka oczka, kiwa się i jakoś " przelewa się". włosy stanęły mi dęba i zaczęłam szybko przypominać sobie zasady pierwszej pomocy itd, wcale mi nie było do śmiechu. Co się okazało? Mała najnormalnie w świecie zasnęła " NA TRONIE". Nawet nie poczuła jak ją przebieram.

http://fajnamama.pl/suwaczki/7zx85kc.pnghttp://emotikona.pl/gify/pic/10zyrafa.gif

Odnośnik do komentarza

chobbistycznie bawię się w pieczenie chleba z zakwasu. Widać cały proces, zakwas, potem ciasto potem widać jak piecze się w piekarniku. Moja starsza pociacha jest na etapie nauki mówienia. Pieczemy razem. Młoda przygląda się zakwasowi. Widzę solidne skupienie na małej twarzyczce. W pewnym momencie po tym, jak najwyraźniej dziecię ruszyło obiema półkulami, widzę jak pokazuje na miskę z zakwasem, rozpromienia się i mówi: mama, kupa! kupa! Odpowiadam: nie kochanie- to nie kupa, to jest chlebek. Młoda bez cienia wątpliwości - nie cheba! Kupa! Dobrze- skapitulowałam. za jakiś czas w miejscu "kupy" pojawiło się ciasto. Młoda zagląda do miski i radośnie woła- dużo kupa!! dużo kupa!! Mówię- nie kochanie, to ciasto na chlebek.Na to dziecię z zawziętą minką- dużo kupa!!! Dobrze- odpuściłam. Ostatecznie "kupa" poszła do pieczenia. Dziecię zagląda jak się piecze, po upieczeniu i ostudzeniu kroję kanapkę - Jusia, chcesz chlebek? słyszę: Cheeeeba!! i tupot stópek o parkiet. Jak przybiegła to ją wryło w podłogę - nie cheba- kupa! mama - kupa tam (pokazuje na łazienkę) Tym razem podjęłam walkę - nie kochanie, to jest chlebek - co jest potrzebne żeby zjeść chlebek? (pokazuję talerzyk i krzesełko).
Nie cheba. Kupa! - ściągnęła majtki i pokazała na ręcznik papierowy na blacie. I to był szach i mat dla niej. Uznałam walkę za poddaną, a chleb zjedliśmy z mężem wobec zniesmaczonego spojrzenia młodej.

http://davm.daisypath.com/FUImp1.pnghttp://lpmf.lilypie.com/gFDDp2.pnghttp://s2.pierwszezabki.pl/018/018223982.png
http://lbyf.lilypie.com/FTMSp2.pnghttp://s2.pierwszezabki.pl/018/018223980.png?8870
http://pl.lennylamb.com/sliders/show/1_2009_7_27_slider.jpg

Odnośnik do komentarza

Oto moje rodzinne zabawne historie :

Tekst 1

Kuzynka z córką i 2 synkami przyjechała do nas, gdy urodził się mój synuś Kamilek.
Przebierałam jej synka Krzysia , a zaciekawiony starszy synek Piotruś (4,5 roku) bacznie się nam przyglądał co ja robię.
W pewnym momencie gdy zobaczył małego siusiaczka dzidziusia wykrzyknęł - " OOOO, wujek też takiego samego ...":)
Nie mam pojęcia skąd dzieci mają takie pomysły,hehe jedno jest pewne współczuje kuzynce rozmiarówki męża :)

Tekst 2

Mój dwuletni synek Kamilek jest na etapie poznawania różnych wyrazów.Bardzo często powtarza sobie swój ulubiony "boisz się" i "niunia" (w naszym przetłumaczeniu - niunia to kobieta - (tatuś nauczył tak synka pokazując dziecku ładną dziewczynę w telewizji):)
Miesiąc temu był u nas ksiądz po kolędzie i gdy otworzył drzwi to Kamilek go przywitał "bois sie niunia" :)Spaliłam się ze wstydu :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...