Skocz do zawartości
Forum

Prof. Mikołejko - "Wózkowe - najgorszy gatunek matki"


Ulla

Rekomendowane odpowiedzi

Moim zdaniem ten artykuł nie odnosi się do wszystkich matek, czy też młodych matek w ogóle tylko do tzw. 'konkretnych przypadków'. Nie utożsamiam się z 'wózkowymi'. Mnie samą nie raz szlag jasny trafia na placu zabaw, kiedy muszę zwracać innemu dziecku uwagę na to co robi, bo mój Julo jest jeszcze mały, a matka 'agresora' nawija przez komórkę już pół godziny i nie widzi jak jej 5 latek popycha mojego syna... Bardzo nie lubię tego robić, bo uważam że, to ona powinna go strofować nie jakaś obca baba, ale jak widzę, że to już kolejny raz z dziecka strony i zero reakcji z jej, to nie mam wyboru.
A, co do czytania książki na placu zabaw, to nawet sobie pan profesor nie wyobraża jak bardzo miałabym na to ochotę! Niestety nierealne jest czytanie i pilnowanie aby Julo, nie wyrywał wspomnianych włosów z głów innych dzieci... Jak chce może zabrać go na spacer zobaczymy czy będzie miał czas czytać... :oczko:

http://www.suwaczki.com/tickers/0d1yyx8dpcpxb1ea.png
http://www.suwaczki.com/tickers/dqprpx9itfxz7too.png
http://www.suwaczki.com/tickers/9ltfegz27v1ws8z4.png

Odnośnik do komentarza

Dzieci najwyraźniej potrzebne im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś. Domagać się urojonych praw i zawieszenia społecznych reguł.

taki typ dziala mi na nerwy-sa do tego stopnia "krolowymi"-
ze Ty(czyli ja :wink:) jako ze tez jak i one jestes matka,to nie wazne i tak Cie spostrzegaja za cos nizej
-no bo swiete krowy,jedyne wiedza co to trud macierzynstwa,wiecznie zmeczone,urobione,zalatane,tysiac robot na dzien-najlepiej to jeszcze oczekuja pomocy ze wszech stron,a jesli jej nie dostana to sa naburmuszone

dzieci mimo,ze napoczatku slodkie piekne,pozniej sa traktowane troszke jako przeszkoda(nie ze krzywde fizyczna robia)-no bo jak chce sobie pobiegac-to nie,bo przeciez krolowa sie przemeczy,albo jeszcze dziecko sie rozchoruje itd itp:wink:
oj duzo pisac:wink:

mi "wozkowe" to sie kojarza jeszcze z wozkowym zastawiaczem miejsca;)

ja jak jezdzilam z dzieciakami autobusami,
to mialam tez starcia ze swietymi krowami-no bo trzeba poprosic krowe,zeby sie przesunela-niestety wiele razy:(
jak chodza do sklepu no odziezowego,to wozek zostawiaja w przejsciu,i maja gdzies innych
ja kiedys przesunelam paniusi wozek,bo chcialam przejsc ze swoim,to dostalam opieprz-nie bylam dluzna:lol:
chodnikiem tez Ci sie nie przesunie-a jak wstadzie ida,to juz wogole tragedia

Odnośnik do komentarza

krolowa_angielska

A, co do czytania książki na placu zabaw, to nawet sobie pan profesor nie wyobraża jak bardzo miałabym na to ochotę! iestety nierealne jest czytanie i pilnowanie aby Julo, nie wyrywał wspomnianych włosów z głów innych dzieci...

ja jak jestem na placu zabaw przed moim blokiem,to zabieram czesto ksiazke,gazetke:usmiech:

na wiekszym placu no niesttey nie moge sobie pozwolic-no bo dzieci sa wszedzie-a ja z tych mamusiek,co sie boje zeby mi dzieckow nie porwali:P

cale szczescie wlosy innych dziecie sa bezpieczne-bojek jako takich nie bylo,wiec raczej o to jestem spokojna:wink:

Odnośnik do komentarza

ja szczerze powiem, ze pierwszy raz słyszę o "wózkowych", sama też jeszcze nikogo takiego nie spotkałam, ale to nie znaczy, że takich mam nie ma...przykro się o tym słucha...ja chodze na plac zbaw przystosowany dla mniejszych dzieci i czasem przyjdą 5-latki grzeczne i same, bo mama z okna bloku może patrzeć na dziecko, a zazwyczaj jestem przed południem, teraz dzieci o tej porze w przedszkolu, więc na placu zabaw są młodsze z opiekunami i w sumie to czasem tylko ja jestem mamą na tym placu zbaw, bo inne dzieci przychodzą albo z opiekunką albo z babcią, a ciekawe co by pan profesor powiedział, jakby posłuchał, o czym to babcie rozmawiają w piaskownicy hehehe

Odnośnik do komentarza
Gość agnieszkab31

Czytałam ten artykuł w Wysokich Obcasach.Ciekawa jestem czy Profesor pisał go pod wpływem kłótni z jakąś "wózkową" ?Bo dużo spraw jest tak nierealnych dla nas mam.No bo która z nas ma czas przysiąść na ławeczce i czytać Tołstoja kiedy dziecko chce się wspinać na drabinki lub kręcić na karuzeli?I nie prawdą jest,że my rozmawiamy tylko o kupach i kolkach.Pasje też mamy,i pracujemy zawodowo,a nawet jeśli nie pracujemy za biurkiem to pracujemy 24/7 w domu.Tego ten pan nie uwzględnił.A co do trawników-nie puszczam mojej Gabi na trawę,bo żaden posiadacz psa po nim nie sprząta,a za przeproszeniem gówna psiego do kolekcji plam na spodniach u mojego dziecka mi nie potrzeba....
Może zamiast drwić z nas należało napisać o sytuacji na rynku pracy matek w Polsce,o niskich rodzinnych,czy chociażby o braku miejsc w przedszkolach...

Odnośnik do komentarza

Ja przyznaję, że zupełnie nie odbieram tego artykułu jako drwiny...
Temat przedstawiony w sposób kontrowersyjny, ale może właśnie dzięki temu zmuszający do przemyśleń i prowokujący dyskusję, ja tam lubię takie :)
Co do książek na placu zabaw (bo do tego ustosunkowała się większość z Was), to ja osobiście zawsze jakąś mam w torebce, bo może akurat tym razem uda się poczytać :) Udaje się rzadko, a jeśli już to po dwa zdania jednym ciągiem i to jednym okiem, bo drugim dziecię kontroluję :)
Ale akurat temat placów zabaw wydał mi się w tym artykule tematem pobocznym.
Wydaje mi się, że autor raczej chciał opisać postawę kobiet, dla których posiadanie dzieci jest usprawiedliwieniem braku pracy, braku aspiracji zawodowych, jakichkolwiek zainteresowań itp itd. Zgadzam się, że w polskim społeczeństwie takie zjawisko występuje. Kobiecie kończy się umowa, więc zachodzi w ciążę, kończy się jej prawo do wychowawczego, zachodzi w kolejną.
Poza dziećmi żadnych zainteresowań, świat kręci się tylko wokół pieluszek, a jak dzieci dorostają i coraz mniej mamy potrzebują, to pustka w życiu.
Takich kobiet jest sporo. Nie rozumiem tego, ale to ich życie, ich sprawa.
Autor rzeczywiście dość krytycznym okiem na zjawisko spojrzał. Ale ja tam nie widzę w tym nic złego. Jeśli dzięki temu chociaż jedna tytułowa wózkowa się 'otrząśnie', to moim zdaniem warto :)

Odnośnik do komentarza

Mi się wydaje że mu chodziło że czytać na ławce książki mają mamy "wózkowe" czyli te z całkiem małymi dzieciaczkami gdzie nie muszą za nimi latać tylko oni smacznie sobie śpia,a tak w ogóle to mało z tego artykułu zrozumiałam mam wrażenie że jest napisany chaotycznie,i mam wrażenie że on opisał matki z czasu przeszłego bo teraz z moich obserwacji jest więcej matek co się rozwija,realizuje bo oprócz mamą chca być też kobietą spełnioną.I w moim otoczeniu nie spotkałam mamy co by mówiła że niema dla siebie czasu nic dla siebie nie może zrobić bo ma dzieci,a jak takie są to są "leniwce".

Odnośnik do komentarza

Wg mnie chodzi tu o te, które mają dzieci, bo np to modne, które tak jak autor pisał - "Dzieci najwyraźniej potrzebne im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś." Czytanie książki? Chyba chodzi o to, że one nie mają czasu, zajęte - jak jedna z Was napisała - rozmową przez telefon, nie zwracają uwagi na nikogo, liczą się tylko one.

Odnośnik do komentarza

_Alfa_
Wg mnie chodzi tu o te, które mają dzieci, bo np to modne, które tak jak autor pisał - "Dzieci najwyraźniej potrzebne im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś."

Mnie się wydaje, że to raczej nie kwestia mody, tylko tego, że urodzenie dziecka jest jedyną sprawą, którą mogą się pochwalić.
Tak dla przykładu: moja mama prowadzi nabór na kursy doszkalające dla osób bezrobotnych. Na początku wypełniana jest ankieta i nie raz w przypadku pytania o największy sukces/osiągnięcie w życiu słyszy odpowiedź: urodzenie córeczki/synka.
Dla mnie osobiście sukcesem może być dopiero wychowanie tego dziecka na uczciwego i mądrego człowieka, ale to dopiero za 30 lat będzie się tym można chwalić, ewentualnie :)
Inna sprawa jest taka czy to rzeczywiście dobre miejsce na taką odpowiedź? Moim zdaniem raczej nie, ale kiedy brak pomysłów na inną...

Odnośnik do komentarza

Daffodil

Wydaje mi się, że autor raczej chciał opisać postawę kobiet, dla których posiadanie dzieci jest usprawiedliwieniem braku pracy, braku aspiracji zawodowych, jakichkolwiek zainteresowań itp itd. Zgadzam się, że w polskim społeczeństwie takie zjawisko występuje. Kobiecie kończy się umowa, więc zachodzi w ciążę, kończy się jej prawo do wychowawczego, zachodzi w kolejną.

dokladnie
ja sie spotkalam-w zyciu realnym(wirtualnym tez),ze wlasnie kobiety planowaly kolejne dziecko,bo albo nie mialy co robic po skonczonym pierwszym macierzynskim,albo poprostu zwyczajnie w swiecie(nie mowiac glosno) ze nie widzialy sie jako pracujaca na etat

ja jeszcze moge napisac jak to jest za granicami Polski-jak Polka(choc inne biedne nacje tez)-rodza dzieci "no bo sie olaca"-ja siedze w domu z dzieckiem a oni mi placa
tylko,ze gdy kobieta ktora wczesniej pracowala za ta granica:wink: to wie,ze ten macierzysnki nie sa jakies wielkie pieniadze-owszem super ze jest-napewno na wiecej starczy niz gdy by sie siedzialo w Poslce na polskim macierzynskim
no oczywiscie polskim znajomym sie chwali,ze jak sie fantastycznie "ustawila":wink:

noi oczywiscie wszystkie "wozkowe" na utrzymaniu meza,ktory zapitala od switu do nocy.....

Odnośnik do komentarza

Szanowny Pan Profesor jest według mnie ograniczony i wrzuca mamy do jednego wielkiego wora jako nieroby, leniwe, nierozwijające się i unikające obowiązków. a tak naprawdę to każda z mam codziennie haruje. jest w pracy 24/24 przez cały rok. wychowanie dziecka i bycie tzw. kurą domową lub jak kto woli gospodynią to też jest praca. i szkoda, ze Szanowny Pan profesor tego nie docenia, bo póki się takie opinie będą pojawiać nadal bycie gospodynią będzie umniejszane na rzeczy bycia pracownikiem. jeśli życie i domowy budżet nie zmusza do pójścia do pracy to w czym gorsza jest pani, która jest mamą , żoną i gospodynią na pełen etat?? jeśli to jest świadomy wybór jej i chęć spełniania się w takiej roli, to co w tym złego??
już pierwsze zdanie
Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się] mnie rozbawiło. jeśli posiadanie( choć to słowo bardzo mi się nie podoba w tym kontekście) dziecka to jest NICROBIENIE, to Szanowny Pan Profesor nie wie o czym mowa . a to, ze nie widzi mamy na placu zabaw czytającej książki to nie znaczy, ze się nie rozwija i nie ma zainteresowań.
I tak jak są dobrzy i źli pracownicy tak i są lepsze i gorsze matki. jedne bardziej zainteresowane dzieckiem bijące inne dziecko w piaskownicy, a inne nie zwracające na to uwagi.
Niestety spostrzeżenia Szanownego Pana są dla mnie płytkie.. albo trzeba mu współczuć, ze tylko takie matki spotykał na swojej drodze.
Ja jestem mamą i nie pracuję. i na razie planuję kolejne dziecko i nie myślę o powrocie do pracy i nie jest to dla mnie pretekst, żeby nie iść do pracy, ale raczej chęć realizacji siebie w innej roli.. a tego, mam wrażenie ten pan może nie zrozumieć.
no i teraz nie wiem czy to ja jestem dziwna, czy ten świat? coraz częściej spotyka się opinie, ze jak kobieta siedzi w domu to jej się nic nie chce.. a czy powiedziane jest , że musi pracować zawodowo? to jakiś obowiązek?

a i jeszcze jedno. tak dzięki mojemu dziecku także czuję się KIMŚ. i nie uważam tego za coś złego..

Odnośnik do komentarza

Yvonne pracowanie obowiązkiem na pewno nie jest. Chociaż przyznaję, że dla mnie praca zawodowa to również wpasowanie się w społeczeństwo, przecież pieniądze z nieba nie spadają :) Taka opinia jak Twoja wypowiedziana przez mężczyznę pewnie nie jednego by zdruzgotała. A u kobiet przyjmuje się ją za normę i coś co jest dobrze wiedziane. I o tym właśnie jest ten artykuł :)
Autor użył mocnych słów na zasadzie: uderz w stół, a nożyce się odezwą i chyba osiągnął to co chciał :)

Odnośnik do komentarza

Yvone
Szanowny Pan Profesor jest według mnie ograniczony i wrzuca mamy do jednego wielkiego wora jako nieroby, leniwe, nierozwijające się i unikające obowiązków. a tak naprawdę to każda z mam codziennie haruje. jest w pracy 24/24 przez cały rok. wychowanie dziecka i bycie tzw. kurą domową lub jak kto woli gospodynią to też jest praca. i szkoda, ze Szanowny Pan profesor tego nie docenia, bo póki się takie opinie będą pojawiać nadal bycie gospodynią będzie umniejszane na rzeczy bycia pracownikiem. jeśli życie i domowy budżet nie zmusza do pójścia do pracy to w czym gorsza jest pani, która jest mamą , żoną i gospodynią na pełen etat?? jeśli to jest świadomy wybór jej i chęć spełniania się w takiej roli, to co w tym złego??
już pierwsze zdanie
Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się] mnie rozbawiło. jeśli posiadanie( choć to słowo bardzo mi się nie podoba w tym kontekście) dziecka to jest NICROBIENIE, to Szanowny Pan Profesor nie wie o czym mowa . a to, ze nie widzi mamy na placu zabaw czytającej książki to nie znaczy, ze się nie rozwija i nie ma zainteresowań.
I tak jak są dobrzy i źli pracownicy tak i są lepsze i gorsze matki. jedne bardziej zainteresowane dzieckiem bijące inne dziecko w piaskownicy, a inne nie zwracające na to uwagi.
Niestety spostrzeżenia Szanownego Pana są dla mnie płytkie.. albo trzeba mu współczuć, ze tylko takie matki spotykał na swojej drodze.
Ja jestem mamą i nie pracuję. i na razie planuję kolejne dziecko i nie myślę o powrocie do pracy i nie jest to dla mnie pretekst, żeby nie iść do pracy, ale raczej chęć realizacji siebie w innej roli.. a tego, mam wrażenie ten pan może nie zrozumieć.
no i teraz nie wiem czy to ja jestem dziwna, czy ten świat? coraz częściej spotyka się opinie, ze jak kobieta siedzi w domu to jej się nic nie chce.. a czy powiedziane jest , że musi pracować zawodowo? to jakiś obowiązek?

:brawo::brawo::brawo::brawo::brawo:
dokładnie,napisałaś co pomyślałam po przeczytaniu tego artykułu

a tak swoja drogą-ciekawe kto Pana Profesora wychowywał,karmił,przewijał,utulał do snu i czuwał jak był chory-a może Pan profesor urodził sie juz samowystarczalny

i tak jak napisałaś leni można szukać wszędzie-w urzędach ,w sklepach ,na poczcie,w szpitalu..wszędzie można spotkać niekompetentnych,leniwych ludzi(bo to nie tylko kobiety mają wad)
mam przykład na lekarzach
w państwowej przychodni jest doktor X,zaczął praktykę jak sie urodziłam i cały czas pracuje w jednym miejscu,zero dokształcania,pogłębiania wiedzy-jego diagnozy często sa błędne i potrafi nawet leki pomylić,lub dawkę źle dobrać
i pani Y,w tym samym wieku,ciągle sie dokształca,jeździ na sympozja,na bieżąco z nowymi lekami,i nowymi metodami leczenia

i tez uważam,że kobieta która świadomie chce mieć dzieci,poświęcić sie domowi,domownikom-nie jest gorsza,od tej pracującej
i tu tak żartobliwie (postać z Rancza-matka kilkorga dzieci,zahukana a okazuje się ,że inteligentna i zaradna)oczywiście to film,ale są takie kobiety,że potrafią i w domu sie samo dokształcać

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Yvonne pracowanie obowiązkiem na pewno nie jest. Chociaż przyznaję, że dla mnie praca zawodowa to również wpasowanie się w społeczeństwo, przecież pieniądze z nieba nie spadają :) Taka opinia jak Twoja wypowiedziana przez mężczyznę pewnie nie jednego by zdruzgotała. A u kobiet przyjmuje się ją za normę i coś co jest dobrze wiedziane. I o tym właśnie jest ten artykuł :)
Autor użył mocnych słów na zasadzie: uderz w stół, a nożyce się odezwą i chyba osiągnął to co chciał :)

tak ,ale są też kobiety które nie muszą pracować by zarobić-zamożne,mające bogatych mężów których stać by zona nie pracowała i jeśli kobieta z wyboru nie pracuje -to nie jest chyba gorsza od tej co pracuje

moja mama jak juz pisałam nie pracowała -jako zona oficera w PRL,nie musiała po prostu
ale nie była i nie jest jakaś w tyle ,i ograniczona
poszła do pracy jak my z siostrą poszłyśmy do szkoły,ale była to decyzja tylko jej.
po prostu kocha książki i poszła do pracy,gdzie może tą miłość pożytkować

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

agusia20112
Yvone
Szanowny Pan Profesor jest według mnie ograniczony i wrzuca mamy do jednego wielkiego wora jako nieroby, leniwe, nierozwijające się i unikające obowiązków. a tak naprawdę to każda z mam codziennie haruje. jest w pracy 24/24 przez cały rok. wychowanie dziecka i bycie tzw. kurą domową lub jak kto woli gospodynią to też jest praca. i szkoda, ze Szanowny Pan profesor tego nie docenia, bo póki się takie opinie będą pojawiać nadal bycie gospodynią będzie umniejszane na rzeczy bycia pracownikiem. jeśli życie i domowy budżet nie zmusza do pójścia do pracy to w czym gorsza jest pani, która jest mamą , żoną i gospodynią na pełen etat?? jeśli to jest świadomy wybór jej i chęć spełniania się w takiej roli, to co w tym złego??
już pierwsze zdanie
Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się] mnie rozbawiło. jeśli posiadanie( choć to słowo bardzo mi się nie podoba w tym kontekście) dziecka to jest NICROBIENIE, to Szanowny Pan Profesor nie wie o czym mowa . a to, ze nie widzi mamy na placu zabaw czytającej książki to nie znaczy, ze się nie rozwija i nie ma zainteresowań.
I tak jak są dobrzy i źli pracownicy tak i są lepsze i gorsze matki. jedne bardziej zainteresowane dzieckiem bijące inne dziecko w piaskownicy, a inne nie zwracające na to uwagi.
Niestety spostrzeżenia Szanownego Pana są dla mnie płytkie.. albo trzeba mu współczuć, ze tylko takie matki spotykał na swojej drodze.
Ja jestem mamą i nie pracuję. i na razie planuję kolejne dziecko i nie myślę o powrocie do pracy i nie jest to dla mnie pretekst, żeby nie iść do pracy, ale raczej chęć realizacji siebie w innej roli.. a tego, mam wrażenie ten pan może nie zrozumieć.
no i teraz nie wiem czy to ja jestem dziwna, czy ten świat? coraz częściej spotyka się opinie, ze jak kobieta siedzi w domu to jej się nic nie chce.. a czy powiedziane jest , że musi pracować zawodowo? to jakiś obowiązek?

:brawo::brawo::brawo::brawo::brawo:
dokładnie,napisałaś co pomyślałam po przeczytaniu tego artykułu

a tak swoja drogą-ciekawe kto Pana Profesora wychowywał,karmił,przewijał,utulał do snu i czuwał jak był chory-a może Pan profesor urodził sie juz samowystarczalny

i tak jak napisałaś leni można szukać wszędzie-w urzędach ,w sklepach ,na poczcie,w szpitalu..wszędzie można spotkać niekompetentnych,leniwych ludzi(bo to nie tylko kobiety mają wad)
mam przykład na lekarzach
w państwowej przychodni jest doktor X,zaczął praktykę jak sie urodziłam i cały czas pracuje w jednym miejscu,zero dokształcania,pogłębiania wiedzy-jego diagnozy często sa błędne i potrafi nawet leki pomylić,lub dawkę źle dobrać
i pani Y,w tym samym wieku,ciągle sie dokształca,jeździ na sympozja,na bieżąco z nowymi lekami,i nowymi metodami leczenia

i tez uważam,że kobieta która świadomie chce mieć dzieci,poświęcić sie domowi,domownikom-nie jest gorsza,od tej pracującej
i tu tak żartobliwie (postać z Rancza-matka kilkorga dzieci,zahukana a okazuje się ,że inteligentna i zaradna)oczywiście to film,ale są takie kobiety,że potrafią i w domu sie samo dokształcać

Dziewczyny moim zdaniem unosicie się niepotrzebnie i same wrzucacie wszystkie niepracujące kobiety do jednego wora. Jestem przekonana, że szanowny pan profesor wymienionej wyżej postaci z Rancza nie zaliczyłby do tytułowych wózkowych :hahaha:
Autor krytykuje głównie to że kobiety nie rozwijają się, nie inwestują w siebie, moim zdaniem dorabiacie do tego artykułu trochę teorii :)

Odnośnik do komentarza

Yvone
Szanowny Pan Profesor jest według mnie ograniczony i wrzuca mamy do jednego wielkiego wora jako nieroby, leniwe, nierozwijające się i unikające obowiązków. a

tylko,ze profesor nie wlozyl wszystkich matek do jednego wora!!!!!!!

polecam dokladne przeczytanie artykulu

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Dziewczyny moim zdaniem unosicie się niepotrzebnie i same wrzucacie wszystkie niepracujące kobiety do jednego wora. Jestem przekonana, że szanowny pan profesor wymienionej wyżej postaci z Rancza nie zaliczyłby do tytułowych wózkowych :hahaha:
Autor krytykuje głównie to że kobiety nie rozwijają się, nie inwestują w siebie, moim zdaniem dorabiacie do tego artykułu trochę teorii :)

Dokładnie!! Albo o te co widzą tylko siebie, macierzyństwo jest dla nich ładnym dodatkiem?

Odnośnik do komentarza

Daffodil
Yvonne pracowanie obowiązkiem na pewno nie jest. Chociaż przyznaję, że dla mnie praca zawodowa to również wpasowanie się w społeczeństwo, przecież pieniądze z nieba nie spadają :) Taka opinia jak Twoja wypowiedziana przez mężczyznę pewnie nie jednego by zdruzgotała. A u kobiet przyjmuje się ją za normę i coś co jest dobrze wiedziane. I o tym właśnie jest ten artykuł :)
Autor użył mocnych słów na zasadzie: uderz w stół, a nożyce się odezwą i chyba osiągnął to co chciał :)

i wyszło na to, ze jestem tą wózkową.. najgorszym typem..;P

ale to jest wybór każdego człowieka, każdej rodziny, pary, każdego małżeństwa. jeśli stać rodzinę na życie z jednej pensji a kobieta/ bądź mężczyzna- bo to tez nie tak,że ja uważam ,że mężczyzna niepracujący zawodowo ale zajmujący się domem to coś złego!jeśli tylko spełnia się w tym, to dlaczego nie?

Jednej osobie będzie potrzebna praca zawodowa do spełnienia się życiowo, a innej nie i jeśli tylko ma taką możliwość zajmuje się tym czym naprawdę chce się zajmować w życiu. w tym temacie akurat chodzi o dzieci i ich wychowanie.

a dlaczego miałoby to co ja napisałam wypowiadane przez mężczyznę kogoś zduzgotać?

Odnośnik do komentarza

owszem nie podobają mi sie matki-pijące i palące w ciąży,nieodpowiedzialnie rodzące dzieci tylko dlatego,że nie potrafią lub nie chcą pomyśleć o antykoncepcji

ale jeśli kobieta pragnie dziecka,chce myć matką -co w tym złego
skoro nie musi sie martwić o finanse,to czemu ma oddawać dziecko do żłobka czy przedszkola i chodzić do pracy?
to jej sprawa,jej wybór-który ma konsekwencje w przyszłości,bo wiadomo emerytury z tego nie będzie,
ale jeśli ufa,że mąż jej nie opuści i źródło dochodu nie wyschnie to czemu nie

kiedyś ładnie w filmie "tato" było powiedziane o matkach,może znajd ten cytat

generalnie chodzi mi o to ,ze jak kobieta potrafi zająć się domem,dziećmi,sprawić by i mąż czół sie potrzebny i chętnie do domu wracał ,że kobieta zadowolona z siebie ,zadbana -a nie zakompleksiona i sfrustrowana- to czemu inne jej wmawiają ,że jest kura domową

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

agusia20112

tak ,ale są też kobiety które nie muszą pracować by zarobić-zamożne,mające bogatych mężów których stać by zona nie pracowała i jeśli kobieta z wyboru nie pracuje -to nie jest chyba gorsza od tej co pracuje

Ok... a wyobraź sobie sytuację, że to mężczyzna stwierdza, że on ma bogatą żonę, jego stać na to, żeby nie pracować. Co byś o nim myślała?
I dla mnie to jest główna myśl tego artykułu. Kobiety u siebie takie postępowanie uważają za najzupełniej na miejscu...
I moim zdaniem nie ma co porównywać do sytuacji sprzed 100 lat, czasy się zmieniają, zmienia się świadomość i realia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...